niedziela, 30 grudnia 2012

37. I wtedy zapadła cisza...

- Niezmiernie mnie cieszy wasza rodząca się właśnie przyjaźń, ale pozostawanie zbyt długo w tym miejscu wcale nam nie pomoże. – Otsëa był chyba trochę bardziej opryskliwy niż ostatnio, kiedy masując swoje słabe nogi obserwował okolicę. Nie sposób pojąć, czym się kierował, kiedy jego nastroje zmieniały się w zależności od chwili, czy otoczenia. Potrafił być opiekuńczy, niemal czuły, by po chwili stać się największym gburem, jakiego nosiła ziemia. Uśmiechał się czarująco, a jednocześnie w mgnieniu oka sarkazm i ironia przebijały się przez samo wygięcie jego warg. Był niczym dwie osoby w jednym ciele, a przecież przez cały ten czas był po prostu sobą.


- Jesteś pewny, że odzyskałeś siły? – Lassë starał się być uprzejmy, może nawet troskliwy, ale skutek był mizerny, zaś bard widocznie nie docenił ciepła w słowach chłopaka.


- Za kogo mnie masz?! – warknął rozeźlony, a jego złote oczy zalśniły złowrogo niczym błyszczące łuski trującego, złotego karpia. – Jestem ostatnią osobą tutaj, która nie potrafiłaby o siebie zadbać! – podniósł się gwałtownie i chociaż jego nogi widocznie opierały się jego woli, to jednak stanął na nich pewnie. Wydawać się mogło, że pobladł na twarzy, ale zupełnie to ignorując zabrał swoje rzeczy. – Nie mam zamiaru czekać razem z wami na kłopoty. – wysyczał przez zęby i najkrótszą drogą ruszył w głąb lasu, zaś jego ciało bardzo szybko zniknęło z pola widzenia, kiedy bard skrył się za drzewami. Jego krok był chwiejny i ciężki, a tylko Lassë domyślał się, jak wiele wysiłku musiała kosztować mężczyznę ta samotna wędrówka, choć obejmowała nie więcej niż dziesięć metrów zanim Otsëa mógł dopomóc sobie drzewami i gałęziami nie tracąc przy tym twarzy.


- Musimy do niego dołączyć! – elf zerwał się na równe nogi nie pozwalając sobie na dłuższą bezczynność. Zbyt dobrze wiedział, czym grozi bardowi samotna wędrówka, nawet jeśli nie był w stanie zajść specjalnie daleko. Był tak uparty, tak dumny, że chociażby czołgając się, to jednak będzie dalej brnął przed siebie byleby dalej od nich, byleby udowodnić im swoją racje.


- Zaczekaj. – Earen złapał chłopaka za ramię. – Zbliża się burza, nie jest rozsądnym błądzić po lesie na taką pogodę.


- Tym bardziej musimy do niego dołączyć!


- Ty decydujesz. – rzucił usłużnie griffin i odsunął się o krok. W tym czasie Niquis zdążył uporać się z resztą swojego liścia mięty i żebrał bezgłośnie o umieszczenie go w kieszeni. Lassë spełnił jego niemą prośbę głaszcząc go przy tym.


Nie zwlekali dłużej, ale zabierając wszystko, co tylko ze sobą mieli podążyli w las za bardem, który na pewno najlepiej z nich wszystkich wiedział którędy wiedzie droga. Spodziewali się znaleźć go po kilku minutach błądzenia, ale zdawać się mogło, że minęło ich sporo zanim chłopak zaczął się niepokoić. Zatrzymał się w miejscu, rozejrzał i cicho zawołał przyjaciela. Nie otrzymując odpowiedzi ponowił próbę nawołując go po imieniu głośniej. Kiedy i to nie przyniosło rezultatu zaczął się naprawdę niepokoić. Otsëa był słaby, cokolwiek by nie mówił, a więc mógł wpaść w jakieś tarapaty ledwie opuścił bezpieczne schronienie ich grupy. W lesie były wilki, sam mówił, że tak jest. A jeśli już go dopadły? Może bezgłośnie zaszły kuśtykającego mężczyznę od tyłu i rzuciły się na niego całym stadem nie pozwalając by chociażby jedno słowo wyrwało się w jego ust? Myśli o tym sprawiały, że był coraz bardziej przerażony. Podjął na nowo próbę zawołania barda, a jego głos łamał się z powodu narastającej w nim paniki.


- Nic mu nie będzie. Pewnie okazał się silniejszy niż przypuszczałeś. – griffina wcale nie martwił fakt zniknięcia Otsëa.


- Nie! Na pewno nie! – Lassë zatrząsł się na całym ciele. – Był osłabiony! Sam pomagałem mu podczas podróży, więc wiem dobrze, że nie było go stać na zbyt wiele! Z resztą, nie zostawiłby mnie samego! Uważał, że jesteś niebezpieczny, więc na pewno nie mógł odejść daleko! Tyle, że go nie ma!


Niquis wspiął się po szacie elfa na jego ramię i wtulił puchaty łebek w szyję swojego zdenerwowanego przyjaciela. Czy wiedział, że chłopak mówi prawdę? Czy wierzył, że Otsëa potrafi przywiązać się do kogokolwiek, by później dbać o tę osobę, czy może skłaniał się do słów griffina.


- Musimy go znaleźć! – oczy elfa lśniły determinacją. – Coś mogło mu się stać, a ja powinienem się nim zajmować! To przeze mnie był w takim stanie! – jego policzki poczerwieniały, a dłonie zaciskały się na szacie. Wziął głęboki oddech i prostując plecy odwrócił się na pięcie w stronę, z której dopiero przyszli. – On nie mógł zajść tak daleko, a więc musimy wrócić i szukać. Każdy z innej strony. – zdjął ze swojego ramienia Niquisa i odesłał go na prawo, podczas gdy griffina poprosił o sprawdzanie drogi z lewej. Sam postanowił przemieszczać się bezpośrednio ścieżką i rozglądać bardzo uważnie na boki.


Serce biło boleśnie w jego piersi, był niespokojny, gotowy by rozpłakać się, niczym dziecko i błagać Otsëa by wrócił, by się odnalazł i był cały. Nigdy nie podejrzewał, że utrata barda może być tak bolesna. Jeszcze niedawno mógłby się z nim rozstać, chociaż niechętnie, zaś teraz zaryzykowałby wszystko byleby nie rozstawać się z przyjacielem w ogóle. Był głupi przywiązując się do mężczyzny, o którym tak niewiele wiedział, ale na to nic nie mógł już poradzić. Stało się, a on miał ważniejsze sprawy na głowie niż rozwodzenie się nad własnym nieodpowiedzialnym zachowaniem.


W lesie zapanowała ciemność, chociaż do zmroku mieli jeszcze kilka długich godzin. Lassë zadarł głowę do góry patrząc w niebo przez prześwity w gęstych koronach otaczających go drzew. Ptaki umilkły pozostawiając po swoim świergocie wyłącznie złowieszczą ciszę. Chłopak wiedział już, co to oznacza – zbliżała się burza. Zerwał się silny, chłodny wiatr, który przenikał naturalną barierę drzew, podrywał z ziemi pojedyncze liście, gwizdał ostrzegawczo zapowiadając najprawdziwszą nawałnicę.


Niquis i Earen dołączyli do niego w miejscu, gdzie obrana przez nich ścieżka wychodziła na polanę, którą opuścili przed kilkoma chwilami. Żaden z nich nie widział barda, nie znalazł żadnych śladów świadczących o tym, iż mężczyzna tamtędy przechodził. Zupełnie jakby ten rozpłynął się w powietrzu, co było przecież niemożliwe.


- Nie znajdziemy go w czasie burzy, a tylko wpakujemy się w kłopoty. Powinniśmy tu zostać. – griffin wskazał od niechcenia na polanę. – To bezpieczniejsze, a on będzie mógł tu wrócić.


Było widać, że elf nie chce tego zaakceptować, ale nie ma innego wyjścia, jak tylko zgodzić się z towarzyszem.


- Tylko na czas burzy. – zgodził się siadając zrezygnowany w tym samym miejscu, które wcześniej zajmował Otsëa. Podsunął nogi pod pierś i objął kolana ramionami opierając na nich brodę. Tiikeri oraz griffin usiedli w pobliżu by być pod ręką, ale nie drażnić swoją obecnością rozżalonego chłopaka. On i tak miał już wyjątkowo paskudny dzień, chociaż nic tego nie zapowiadało.


Nie minęło nawet dziesięć minut, a z nieba kaskadą lunął cały wodospad ciężkich, zimnych kropel, które rozpryskiwały się uderzając o ziemię. Trawa uginała się pod nimi, jakby były kulami ołowiu, nie zaś naturalnym żywiołem. Wiatr przepychał deszczowe krople w stronę północnego-zachodu, dzięki czemu trójka wędrowców miała za plecami niemal szczelną zasłonę z grubych pni.


Jeśli niebo mogło pociemnieć jeszcze bardziej, to tak właśnie się stało. Chmury zasłoniły niebo nie przepuszczając ani odrobiny światła, jakby noc upominała się o swoje. Pierwszy grzmot rozbrzmiał w oddali nie przynosząc ze sobą żadnego błysku, lecz kolejne były nimi poprzedzane i bliższe. Co jakiś czas skąpana w złowieszczym blasku polana ukazywała się im by rozmyć się w mroku kilka chwil przed tym, jak piorun ogłuszająco uderzał o ziemię.


Gdzieś wewnątrz ciepłego lasu do odgłosów burzy dołączyły kolejne – głośne zawodzenie wilków. Lassë wzdrygnął się, zaś jego towarzysze przysunęli się bliżej niego, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie dla wygłodniałych bestii czających się w ciemnościach. Ich wycie było coraz bliższe, a nieustająca burza zagłuszała wszelkie inne odgłosy. Wilki mogły być zaledwie metr od nich, a oni nie mieliby pojęcia, że sapią im w plecy gotowe rzucić się na trójkę niemal bezbronnych istot.


Niquis przemienił się w człowieka protekcjonalnie wysuwając się przed elfa, który wydawał się zagubiony, zaszczuty i skory do płaczu. Jego względnie spokojne życie w drodze znowu zaczynało się komplikować, a niebezpieczeństwo kryło się między drzewami, pośród burzy i jej odgłosów. Gdyby przyszło mu radzić sobie samemu oszalałby ze strachu. Zdradzało to jego rozbiegane, przerażone spojrzenie i zaciśnięte na sztyletach palce. Czy to brak Otsëa u boku zrobił z niego taki kłębek nerwów? Bo jak wyjaśnić fakt, że chłopak walczący dzielnie z griffinami i bazyliszkami nagle staje się chodzącym nieszczęściem?


- A jeśli go znalazły?! – Lassë ocknął się nagle ze swojego otępienia. Stanął na nogi i dzielnie wysunął się do przodu, ale towarzysze złapali go mocno za ręce nie pozwalając mu na te akty odwagi.


- Musimy trzymać się razem! – Niquis posadził elfa między sobą, a griffinem usiłując uspokoić przyjaciela, który sam już nie wiedział, gdzie się podziać. – Otsëa nie jest głupi. Da sobie radę. – tłumaczył przekrzykując odgłosy burzy i nachalne wycie wilków.


Otaczający ich las wypełniły świecące, złote oczy, zaś błyski pozwalały dostrzec białe, ostre zęby wystające z paszcz wielkich bestii. Do tej pory Lassë sądził, że wilki to tylko niebezpieczne, przerośnięte lisy, a te widywał w swoim lesie niejednokrotnie. Dopiero teraz miał świadomość, jak bardzo się mylił. Otaczające go stworzenia były potężne i inteligentne, z całą pewnością silniejsze od niego i w grupie zdolne powalić nawet griffina. Czy bard wiedział, jak wielkie osobniki zamieszkiwały ten las? Czy dlatego chciał się stąd jak najszybciej wydostać?


Earen nie miał ochoty tracić czasu na walkę w swojej osłabionej postaci. Przemienił się wydając przy tym ostrzegawczy ryk. Także tiikeri idąc za jego przykładem zmienił się zwiększając swoją objętość. Czyżby zapanował nad dorosłą formą i nie raczył podzielić się tą nowiną? Dwa potężne cielska zasłoniły sobą najsłabsze ogniwo, gdy wilki natarły z trzech stron. Niquis i Earen odpowiedzieli na atak. Tyle, że przed starciem powstrzymał ich krzyk Lassë, który sprawił, iż wilki wycofały się podejrzanie szybko. Skołowani podróżni spojrzeli za siebie, w miejsce, gdzie elf starał się walczyć z bestią, która przewróciła go wytrącając z rąk sztylety.


Lassë nie miał okazji zareagować od razu, kiedy wielkie, silne i niebywale szybkie cielsko doskoczyło do niego zwalając go z nóg. Mimo przerażenia na widok tych ogromnych szczęk pełnych ostrych zębisk elf był pewny, że dostrzega coś w rodzaju uśmiechu, jaki wykrzywił pysk bestii. Zanim cokolwiek było mu dane zrobić, poczuł jak wielkie łapska chwytają go w pasie, a w następnej chwili świat zawirował, deszcz podrażnił wrażliwe oczy, a on został przerzucony przez nie mniej masywny bark. W świetle błyskawic zdołał zauważyć jedynie ludzkie kształty bestii, która przedzierając się przez las unosiła go ze sobą. Chociaż chciał się rzucać i wyrywać nie był w stanie, jakby sparaliżował go strach czyniąc jego nogi i ręce bezużytecznymi. Jego zszokowani przyjaciele rozpłynęli się w ciemności i gęstym deszczu, zaś on widział, jak otaczające go wilki biegną ramię w ramię z tym, który go uprowadził. Czy więc został porwany przez lidera? Będzie posiłkiem całej watahy w ich bezpiecznych jaskiniach?


Strach sprawiał, że jego umysł przestawał pracować, jakby nigdy jeszcze nie miał do czynienia z żadnym niebezpieczeństwem, a przecież nie było to prawdą. Walczył z przeciwnościami losu u boku przyjaciół, więc dlaczego teraz był tak beznadziejnie do niczego?


Stracił przytomność zanim w ogóle zdołał podjąć jakąkolwiek decyzję o działaniu. Osunął się w ciemną, jak noc nicość. Las, deszcz, cała ta burza – nic już nie istniało. Czy tak wygląda śmierć?

2 komentarze:

  1. Mam przed oczami dzikie obrazy xD Na przykład - Lassë przywiązany do wbitego w skałę sztyletu... nieprzytomny, nieco rozchełstany i dotykowo badany przez wilki. A mniam. xD Ale bez żadnych zboczonych podtekstów... po prostu rzeczowa obserwacja, ale bardziej chodzi mi o mokrego, rozchełstanego elfa.. ;3
    Wydaje mi się, że ten wilk to jednak ktoś dobrze mi znany... xD Może się mylę... ale mimo wszystko Lassë ma kurcze wiele przygód. xD
    Otsëa jest przed okresem, czy co? xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    wspaniale, ale gdzie podział się Otsea? przecież nie mógł od tak zniknąć, no i widać, że Niquies i Earen chronią naszego Lasse... ojć oby uratowali bo już wilki mają naszego elfa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń