Walenie do drzwi sprawiło, że Devi i Rambë zerwali się gwałtownie na nogi, zaś zaspana Haydee mruknęła kilka zasłyszanych w tawernie przekleństw.
- Jeśli ja nie śpię to wy też nie będziecie! - doszedł ich stłumiony głos Eressëa, który ponownie załomotał pięścią w drzwi ich pokoju. - Macie pięć minut, jeśli chcecie się dowiedzieć, co się dzieje! - ostrzegł. Zanim zdążył opuścić rękę, zamek zachrzęścił i w wejściu stanęła w połowie naga Haydee. Nic sobie nie robiła z tego, że jej piersi przyciągnęły uwagę stojącej na korytarzu dwójki mężczyzn.
- Nie zamierzam się spieszyć nie wiedząc, o co chodzi. - powiedziała dumnie jakby całkowicie odmieniona po nocy spędzonej w łóżku. Odsunęła się pozwalając towarzyszom wejść do pokoju i zaczęła zakładać na siebie zdjęte do snu odzienie.
- Widzę, że ktoś mógł się w pełni nacieszyć całkiem niezłymi widokami. - skomentował zjadliwie smok, który spoglądał z niezadowoleniem na ubierającego się powoli Deviego.
Chłopak otworzył usta zamierzając zaprzeczyć, ale ostatecznie z tego zrezygnował. Nie musiał wyjaśniać całemu światu, że cenił bardziej męską toporność niż kobiece krągłości, które wydawały mu się wprawdzie słodkie, ale nigdy nie wywoływały w jego ciele tego niepokojącego drżenia, które czuł, kiedy w grę wchodzili mężczyźni. Szczenięta też były słodkie i jakoś go do nich nie ciągnęło, więc dlaczego miałoby być inaczej z dziewczynami? Wolał jednak nie dzielić się na głos tym spostrzeżeniem. Wątpił aby jego towarzyszki doceniły porównanie ich do zwierząt, nawet jeśli małych, puszystych i mięciutkich.
- Eressëa, daj spokój. - skarcił smoka wyraźnie zmęczony Seet-Far. - Po prostu powiedz im o co chodzi i przestań się wyżywać na wszystkich za to, że zdenerwował cię...
- Sługus Żywiołów, pieprzony zdrajca? - dokończył wchodząc mu w słowo smok.
- Heh...
- Nie wzdychaj tak, irytujesz mnie. - prychnął mężczyzna. - Żywioły uznały, że nasza podróż trwa zbyt długo i postanowiły interweniować. - wydusił w końcu z siebie coś sensownego. - Przeniosą nas bliżej celu lub coś w tym stylu, nie jestem pewny. Byłem zbyt zdenerwowany żeby słuchać uważnie. - Eressëa doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że zachowuje się jak rozwydrzony dzieciak, ale nie potrafił nad sobą zapanować. Najpierw ta dziewczyna w karczmie, która tak bardzo przypominała jego utraconą wieki temu ukochaną, do czego nie zamierzał się nikomu przyznawać, a później dawny przyjaciel, sługa zdrajców, który przyłapał go na seksie z mieszańcem. Nawet on miał prawo stracić głowę.
- A co z Haydee? - Rambë, która jako jedyna z trójki śpiącej w pokoju była całkowicie ubrana, kiedy Seet-Far i Eressëa weszli do środka, wyrwała smoka z chwilowego zamyślenia.
- Co? - zapytał nieprzytomnie.
- Co z Haydee. - powtórzyła dziewczyna. - Nie jest jedną z nas, nie jest Wybrańcem, więc czy Żywioły przeniosą i ją? Nie możemy jej tu zostawić. Sam powiedziałeś, że jesteś za nią odpowiedzialny. - dodała szybko. - Tutaj grozi jej niebezpieczeństwo. Każdy mężczyzna będzie chciał się do niej dobrać. Nie wątpię, że poradziłaby sobie z jednym czy dwoma napastnikami, ale mówimy o mężczyznach, a oni są gorsi od zwierząt!
- Dzięki. - mruknął pod nosem Devi.
- Wybacz, są wyjątki, a ty się do nich zaliczasz. - przeprosiła chłopaka i kontynuowała. - Możecie tego nie rozumieć, ale jestem kobietą i nigdy nie zostawię innej kobiety na pastwę zdziczałych, wygłodniałych samców.
-Zobaczymy co da się zrobić. - skinął jej głową smok. - Ale teraz nie mamy już czasu, musimy iść. - pogonił swoich towarzyszy.
Wspólnie opuścili pokój i tawernę, jakże pustą w porównaniu z popołudniem i wieczorem, kiedy to pękała w szwach. Pustelnik czekał na nich przed budynkiem zwracając na siebie uwagę. Chyba każdy słyszał o szalonym, pożeranym powoli przez Żywioły Druidzie i chociaż mało kto go widział, nie trudno było się domyślić kim jest niecodzienna istota, która pojawiła się w ich miasteczku.
Pustelnik bez słowa ruszył przed siebie nie sprawdzając nawet czy za nim podążyli. Jego kroki przypominały hipnotyzujący szelest suchych, jesiennych liści gnanych wiatrem, a intensywny leśny zapach wydawał się przejmować władzę nad umysłem każdego, kto tylko go poczuł. Milczący i ponury wyprowadził ich dobry kilometr lub dwa za miasto zanim zatrzymał się spoglądając na nich swoimi jasnymi, zamglonymi oczyma.
- Nie wiem co robi wśród was Sułtanka Wody, ale to nie moje zmartwienie. - powiedział cicho i beznamiętnie, spoglądając przy tym krótko na Haydee. - Jeśli ma wyruszyć z wami, niech Woda dołączy do Wody. - skinął na Rambë. - Ty, którą wybrał Żywioł, trzymaj swoją siostrę blisko siebie, jeśli nie chcesz jej zgubić.
Ledwie skończył, a wokół czwórki Czempionów zaczęły wirować ich Żywioły. Hybryda złapała pospiesznie Haydee za rękę i przyciągnęła do siebie. Objęła kobietę mocno ramionami patrząc, jak otaczający ją wir wody unosi się coraz wyżej, tworząc wokół nich mur żywiołu. Zanim straciła z oczu trójkę przyjaciół, pochwyciła szybko ich niepewne spojrzenia. Oni również stali w samym środku powiększającego się z każdą chwilą tornada. Ziemia otaczała Deviego, ogień Seet-Fara, zaś gęste, mętne powietrze wirowało dookoła Eressëa. Po chwili straciła ich z oczu i zaniepokojona mocniej objęła przytuloną do niej kobietę, która przez tak długi czas była dla niej wyłącznie niechcianym balastem i wrogiem. Teraz hybryda czerpała pociechę z obecności Haydee, która sprawiała, że nie czuła się tak samotna zdana na łaskę swojego Żywiołu.
Na początku poczuli tylko nieprzyjemne, silne szarpnięcie, a następnie ich stopy oderwały się od ziemi, jakby podskoczyli nawet o tym nie wiedząc. Nie trwało to długo, a przynajmniej zupełnie nie odczuwali upływu czasu. Zaledwie stracili grunt pod nogami, a wraz z kolejnym szarpnięciem niewidzialnej ręki zaciśniętej na ich wnętrznościach wylądowali delikatnie stopami na miękkim piasku. Ich nozdrza wypełnił zapach morskiej wody, cisza panująca wewnątrz wirów żywiołów została zagłuszona szumem fal.
W tamtej chwili coś wewnątrz Rambë jakby pękło, zalało ją od środka ciepłem, łaskotaniem i podnieceniem. Po raz pierwszy w życiu miała do czynienia z morzem! Woda wciąż wokół niej wirowała zasłaniając widok, ale jej mur powoli opadał i dziewczyna doskonale wiedziała, co ukaże się jej oczom. Nie potrafiła się doczekać, pragnęła tego, a jej myśli krążyły tylko wokół morza, do którego wyrywało się jej serce. To było jak miłość, chociaż nie znała jeszcze swojego wybranka, a jedynie w jej umyśle rysowało się wyobrażenie o nim. Czy to przynależność do Żywiołu sprawiała, że cały jej świat zamknął się w tej jednej pulsującej niczym serce obsesji? Czy gdyby nie Woda, zareagowałaby na ten zapach i dźwięk w taki sam sposób? Te pytania wydawały się jednak mieć tak nikłe znaczenie, że nie poświęcała im zbyt wiele czasu. Zbyt niecierpliwie czekała na moment, w którym opadnie wodna kurtyna i jej oczom ukaże się ten jakże upragniony widok.
Podczas kiedy hybryda drżała z niecierpliwości i radości nowego doświadczenia, Seet-Far był przerażony. Także dla niego było to pierwsze prawdziwe spotkanie z morzem, ale jako dziecko Ognia nie odczuwał potrzeby bliższego kontaktu z nieokiełznanym przeciwieństwem swojego Żywiołu. Czuł narastający w nim strach, mdłości, a na domiar złego kręciło mu się w głowie. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jego misja wiąże się z doświadczeniami, których wolałby uniknąć. Przeklinał w myślach mając ochotę płakać, kiedy bezpieczne ramiona Ognia powoli wypuszczały go ze swoich objęć. Nie pojmował skąd bierze się ten trudny do wyjaśnienia i jeszcze trudniejszy do opisania strach, ale nie potrafił z nim walczyć. To było silniejsze od niego, jakby doświadczył kiedyś krzywdy, zepchnął wszystkie przykre wydarzenia swojego życia w odmęty niepamięci, a teraz podświadomość zaczynała upominać się o odrzuconą przeszłość.
W przeciwieństwie do tamtej niedoświadczonej dwójki, Eressëa i Devi znali morze doskonale i teraz jego zapach oraz szum budziły w nich tęsknotę, dzięki której ożywały wspomnienia. W ich oczach lśniły łzy, kiedy chłonęli tę niesamowitą magię, jaką roztaczała wokół siebie nieskrępowana niczym woda. Jej słonawy, rybi zapach wydawał się tak rozkosznie słodki, monotonny szum był jak cudowna, kojąca muzyka, piasek pod stopami był tym, czym złote monety dla biedaka. Przeszłość powracała do nich cichymi, ale niemożliwymi do powstrzymania falami. Chwile szczęścia i niepokoju, odległe wspomnienia, które nigdy nie znikają, bliskie osoby, które kojarzyły im się z latami niewinności, radości i bezpieczeństwa. Morze niosło jednak ze sobą także bolesne doświadczenia, o których nigdy nie chcieli zapomnieć. W tamtej chwili także one zalewały ich, topiły w silnych, gwałtownych emocjach nie pozwalając zaczerpnąć oddechu.
Kiedy otaczające ich mury zniknęły, czwórka Czempionów runęła na kolana wyczerpana jakby to z nich Żywioły zaczerpnęły moc, która przeniosła ich najbliżej pierwszego celu jak to tylko możliwe. Może właśnie tak było, skoro teraz Wybrańcy dyszeli walcząc o każdy oddech i byli niezdolni do jakiegokolwiek ruchu. Ich serca pędziły boleśnie w piersi, dłonie były lodowate i niemal pozbawione czucia, myśli rozbiegały się we wszystkich kierunkach uniemożliwiając skupienie się na czymkolwiek, a zamglony wzrok wcale nie pomagał w koncentracji.
Tylko Haydee wydawała się niewzruszona tym wszystkim. Wyrwała się z objęć Rambë, wstała pospiesznie i biegiem ruszyła w stronę morza. Wydając z siebie delfini pisk, rzuciła się do wody i zniknęła pod jej powierzchnią.
niedziela, 24 lipca 2016
niedziela, 10 lipca 2016
43. Wspomnienia nadchodzących czasów
Na twarzy Eressëa pojawił się subtelny uśmiech zdradzający wyraźne zadowolenie. Wprawdzie kąciki jego ust uniosły się tylko delikatnie, ale emocje sięgnęły oczu, które rozbłysły wyższością i pewnością siebie.
- Nie możesz się doczekać. - zauważył oblizując wargi i sięgając po koszulę mieszańca, który podniósł się do siadu, dzięki czemu smok mógł podciągnąć ją do góry i ostatecznie zdjąć. Pchnął Seet-Fara na siennik i przesunął dłońmi po gładkiej, lekko umięśnionej piersi. Ponownie przesunął językiem po ustach i ostatecznie pochylił się przysysając do sutka kochanka. Szarpał go lekko zębami, gładził wargami, pieścił językiem.
- Mm, lubisz się bawić? - ciało mieszańca wyraźnie odczuwało rozkosz płynącą z takich pieszczot. Drżało, było zroszone potem, pierś unosiła się i opadała coraz szybciej, a w niej serce przyspieszało gwałtownie. Członek chłopaka również zdradzał rosnącą z każdą chwilą przyjemność. Spodnie opinały go krępując krocze, toteż kochanek zlitował się nad nim zdejmując je z wąskich bioder. Seet-Far ugiął nogi w kolanach i rozsunął je lekko, dzięki czemu Eressëa miał okazję w końcu na poważnie zająć się jego ciałem. Z wyraźnym zadowoleniem zaatakował palcami drobny pierścień mięśni, który potrafił rozpalić wszystkie jego zakończenia nerwowe do czerwoności.
- Och, przestań się już bawić! - prychnął po niedługiej chwili rozbawiony chłopak i objął kochanka nogami w pasie.
- Z przyjemnością. - smok ukłonił mu się lekko i bez najmniejszego problemu zdołał wbić się w mieszańca jednym płynnym pchnięciem. Pocałunkiem uciszył jęk bólu i rozkoszy, odczekał niezbędną chwilę zanim oddał temu słodkiemu wejściu całego siebie.
Zaczął powoli, niemal leniwie, chociaż pragnął poddać się szalejącym w nim płomieniom przyjemności. W panowaniu nad sobą wcale nie pomagał mu kochanek, który ssał jego usta zapamiętale, kąsał je dotkliwie i współpracował ze smokiem całym swoim ciałem.
Pchnięcie po pchnięciu, powoli, mocno, dokładnie. Dłoń Eressëa intensywnie pieściła krocze kochanka, masowała troskliwie w idealnym rytmie. Słodko, rozkosznie, coraz szybciej i niespokojniej. W końcu ich ciała splotły się w namiętnym tańcu, dając sobie nawzajem wszystko, co mieli. Ich świat ograniczył się do tłumionych pocałunkami jęków, spragnionych pchnięć jednego i odpowiedzi drugiego.
Byli już o krok od szczytu, kiedy ich serca podskoczyły gwałtownie. Obcy, chociaż jednocześnie jakże znajomy głos od strony drzwi był jak trzaśnięcie bicza.
- Od dawna nie widziałem cię tak żywym.
- Kurwa! - warknął smok, którego dłonie zamieniły się w szpony zaciskając się boleśnie na udach mieszańca.
- Auć! - na nogach chłopaka rozkwitły czerwone kwiaty krwi, chociaż ból jaki odczuł, kiedy pazury kochanka wbiły się w jego ciało był tłumiony przez zaskoczenie nagłym pojawieniem się w pokoju niespodziewanego gościa.
- Mistiel! - oczy Eressëa zabłysły złotem furii, kiedy odwrócił się do stojącego pod ścianą Pustelnika.
- Czempion Pradawnej Ziemi otworzył oczy, za jego sprawą jedna z wiosek przestała istnieć w przeciągu pół godziny, Żywioły nie rozumieją dlaczego wasza podróż przebiega w tak ślimaczym tempie, a tymczasem ty oddajesz się przyjemnościom cielesnym? Nie sądziłem, że jesteś w stanie oddać się komukolwiek po tym jak...
- Stul pysk! - Eressëa odsunął się od Seet-Fara, który spoglądał pusto w sufit zawiedziony tym, że odebrano mu szansę na spełnienie. - To co, komu, gdzie i kiedy wkładam nie powinno obchodzić Żywiołów. Zabrały mi wszystko, nagle rzuciły swoimi pieprzonymi zagadkami, dały mi trójkę dzieciaków pod opiekę i oczekują, że pobiegnę z wywieszonym ozorem za ich zasranym patykiem?! - przesunął dłonią po włosach odgarniając je z wilgotnej twarzy. W nosie miał bliznę, kiedy nago stał naprzeciwko osoby, która była mu bratem w czasach niewinności, nadziei i wiary.
- Żywioły pomogą wam przejść dalej. - Druid nic sobie nie robił ze zjadliwego tonu dawnego przyjaciela. - Macie coraz mniej czasu...
- Nie interesuje mnie to! Wyjdź stąd!
- Smoku... - warknął ostrzegawczo Pustelnik.
- Spierdalaj! - Eressëa w mgnieniu oka znalazł się przy Druidzie i zacisnął szpony na jego szyi. Był gotowy jednym ruchem zakończyć tę farsę. Rozszarpać gardło, złamać kark, zmiażdżyć krtań. Jeden ruch i poza nim nie pozostanie już żaden prawdziwy świadek wydarzeń mających miejsce przed wieloma tysiącleciami, które uczyniły go tym, kim teraz był.
- Nie! - pisnął spanikowany Seet-Far i zerwał się na nogi. Nagle znalazł się przy smoku kładąc dłoń na jego dłoni, zaciśniętej nadal na szyi Pustelnika. - Nie rób tego. Przeżyłeś swoje życie. Kochałeś i cierpiałeś... Nadal cierpisz. Chcesz zginąć, wszystko jest ci obojętne, ale bezustannie otaczają cię ci, którzy mają prawo żyć, mają prawo poznać czym jest miłość i ból, który ze sobą niesie. Zabij posłańca Żywiołów, a może zaprzepaścisz naszą szansę na ratunek dla tego świata.
- Sądziłem, że to ty oszalałeś po tym, co się wydarzyło, ale może w rzeczywistości obaj jesteśmy szaleni. - wysyczał do Pustelnika przez zęby Eressëa jakby mieszaniec wcale się nie odezwał. Jeśli twoje pieprzone Żywioły chcą nas przenieść, niech to zrobią, ale jutro. Dziś zostajemy tutaj, dziś wypoczywamy. - smok westchnął i walcząc z samym sobą zabrał rękę z szyi tego, którego znał dawniej pod imieniem Mistiela.
- Niech i tak będzie. - zgodził się cichym, nieobecnym niemal głosem Pustelnik, kiedy po jego uwolnieniu Seet-Far odetchnął z ulgą. - Pamiętaj jednak o tym, co powiedział ci syn Tych, Którzy Trwają i Tych, Którzy Się Rozpływają. Nie zapominaj, że twoje życzenie śmierci może odbić się na wszystkich. Nie tylko na tych, którzy zasiedlają tę ziemię, ale i na dziecku Pradawnej Magii, na córce Wędrującego Między Światami i Stworzonego z Nienawiści.
- To brzmi niezwykle poetycko, ale świadczy tylko o tym, że Żywiołów nie interesuje to kim są, a jedynie to, jaka krew płynie w ich żyłach. Nie interesuje ich, że Seet-Far jest zagubionym chłopcem szukającym swojego miejsca, że Rambë jest tą, która dopiero uczy się świata, zaś Devi niesie na swoich barkach ciężar odpowiedzialności za tę dwójkę! To ja poznaję ich codziennie, to ja muszę patrzeć jak ufnie zawierzają Żywiołom, które ostatecznie ich zdradzą! I kiedy nadejdzie ten dzień, to ja będę patrzył jak giną, jak w ich oczach rodzi się przerażenie i zrozumienie, jak zaczynają pojmować wyrządzoną im krzywdę. Szczęśliwi, którzy nie będą w tamtej chwili kochać, ponieważ odejdą w spokoju, nie marząc o tym, by ostatni raz spojrzeć w twarz ukochanej osoby, nie będą konać pełni tęsknoty. - powiedział ciszej. - Ale co ty możesz o tym wiedzieć?! Ty, który dobrowolnie tracisz swoje człowieczeństwo.
- Nie tylko tobie Żywioły odebrały wtedy miłość. - rzucił głucho Pustelnik spoglądając swoimi zasłoniętymi bielmem oczyma na smoka i nagle po prostu rozpłynął się w powietrzu, jakby wcale go tam nie było, zostawiając Eressëa oraz Seet-Fara samych.
Smok spoglądał w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał Druid ze słabo skrywanym zaskoczeniem. Nie spodziewał się tego, co usłyszał, nie podejrzewał, że Mistiel mógł wtedy kochać kogokolwiek w sposób, w jaki kochał on. Nigdy nie dał po sobie poznać, że w jego sercu było miejsce dla kogoś wyjątkowego. Eressëa był wtedy otwarty na świat zewnętrzny, działał uznając, że lepiej żałować tego, co się zrobiło, niż bezustannie snuć marzenia o tym „co by było gdyby”. Mistiel był inny, bardziej wycofany i zamknięty w sobie, chociaż potrafił udawać, że jest inaczej. Czy to możliwe, że smok nigdy nie zauważył, że kochali tę samą kobietę?
- Jakkolwiek było to dramatyczne pożegnanie, proponuję żebyśmy się położyli. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu żebyśmy nadal sterczeli tak nadzy, ale jednak nigdzie nas to nie zaprowadzi, więc... - mieszaniec starał się rozładować napięcie. Nie chciał powracać do żadnego z poruszonych przed chwilą tematów. Ani do tych, które zabolały, ani do tych, które świadczyły o wyraźnej sympatii smoka. I bez tego Eressëa był poruszony, nagle jakby niepewny, złamany.
Nie mając pewności, czy smok się nie odsunie, złapał go za rękę i poczekał chwilę by mieć pewność, co do swojej ograniczonej, ale zawsze jakiejś władzy nad partnerem. Podprowadził go do łóżka, pchnął na nie i okrył niemal troskliwie. Cokolwiek działo się teraz w głowie mężczyzny było dla mieszańca zagadką, której nie miał prawa poznać.
Położył się obok leżącego spokojnie w bezruchu smoka i odsunął od niego na tyle, na ile pozwalało mu wąskie łóżko.
- Nie możesz się doczekać. - zauważył oblizując wargi i sięgając po koszulę mieszańca, który podniósł się do siadu, dzięki czemu smok mógł podciągnąć ją do góry i ostatecznie zdjąć. Pchnął Seet-Fara na siennik i przesunął dłońmi po gładkiej, lekko umięśnionej piersi. Ponownie przesunął językiem po ustach i ostatecznie pochylił się przysysając do sutka kochanka. Szarpał go lekko zębami, gładził wargami, pieścił językiem.
- Mm, lubisz się bawić? - ciało mieszańca wyraźnie odczuwało rozkosz płynącą z takich pieszczot. Drżało, było zroszone potem, pierś unosiła się i opadała coraz szybciej, a w niej serce przyspieszało gwałtownie. Członek chłopaka również zdradzał rosnącą z każdą chwilą przyjemność. Spodnie opinały go krępując krocze, toteż kochanek zlitował się nad nim zdejmując je z wąskich bioder. Seet-Far ugiął nogi w kolanach i rozsunął je lekko, dzięki czemu Eressëa miał okazję w końcu na poważnie zająć się jego ciałem. Z wyraźnym zadowoleniem zaatakował palcami drobny pierścień mięśni, który potrafił rozpalić wszystkie jego zakończenia nerwowe do czerwoności.
- Och, przestań się już bawić! - prychnął po niedługiej chwili rozbawiony chłopak i objął kochanka nogami w pasie.
- Z przyjemnością. - smok ukłonił mu się lekko i bez najmniejszego problemu zdołał wbić się w mieszańca jednym płynnym pchnięciem. Pocałunkiem uciszył jęk bólu i rozkoszy, odczekał niezbędną chwilę zanim oddał temu słodkiemu wejściu całego siebie.
Zaczął powoli, niemal leniwie, chociaż pragnął poddać się szalejącym w nim płomieniom przyjemności. W panowaniu nad sobą wcale nie pomagał mu kochanek, który ssał jego usta zapamiętale, kąsał je dotkliwie i współpracował ze smokiem całym swoim ciałem.
Pchnięcie po pchnięciu, powoli, mocno, dokładnie. Dłoń Eressëa intensywnie pieściła krocze kochanka, masowała troskliwie w idealnym rytmie. Słodko, rozkosznie, coraz szybciej i niespokojniej. W końcu ich ciała splotły się w namiętnym tańcu, dając sobie nawzajem wszystko, co mieli. Ich świat ograniczył się do tłumionych pocałunkami jęków, spragnionych pchnięć jednego i odpowiedzi drugiego.
Byli już o krok od szczytu, kiedy ich serca podskoczyły gwałtownie. Obcy, chociaż jednocześnie jakże znajomy głos od strony drzwi był jak trzaśnięcie bicza.
- Od dawna nie widziałem cię tak żywym.
- Kurwa! - warknął smok, którego dłonie zamieniły się w szpony zaciskając się boleśnie na udach mieszańca.
- Auć! - na nogach chłopaka rozkwitły czerwone kwiaty krwi, chociaż ból jaki odczuł, kiedy pazury kochanka wbiły się w jego ciało był tłumiony przez zaskoczenie nagłym pojawieniem się w pokoju niespodziewanego gościa.
- Mistiel! - oczy Eressëa zabłysły złotem furii, kiedy odwrócił się do stojącego pod ścianą Pustelnika.
- Czempion Pradawnej Ziemi otworzył oczy, za jego sprawą jedna z wiosek przestała istnieć w przeciągu pół godziny, Żywioły nie rozumieją dlaczego wasza podróż przebiega w tak ślimaczym tempie, a tymczasem ty oddajesz się przyjemnościom cielesnym? Nie sądziłem, że jesteś w stanie oddać się komukolwiek po tym jak...
- Stul pysk! - Eressëa odsunął się od Seet-Fara, który spoglądał pusto w sufit zawiedziony tym, że odebrano mu szansę na spełnienie. - To co, komu, gdzie i kiedy wkładam nie powinno obchodzić Żywiołów. Zabrały mi wszystko, nagle rzuciły swoimi pieprzonymi zagadkami, dały mi trójkę dzieciaków pod opiekę i oczekują, że pobiegnę z wywieszonym ozorem za ich zasranym patykiem?! - przesunął dłonią po włosach odgarniając je z wilgotnej twarzy. W nosie miał bliznę, kiedy nago stał naprzeciwko osoby, która była mu bratem w czasach niewinności, nadziei i wiary.
- Żywioły pomogą wam przejść dalej. - Druid nic sobie nie robił ze zjadliwego tonu dawnego przyjaciela. - Macie coraz mniej czasu...
- Nie interesuje mnie to! Wyjdź stąd!
- Smoku... - warknął ostrzegawczo Pustelnik.
- Spierdalaj! - Eressëa w mgnieniu oka znalazł się przy Druidzie i zacisnął szpony na jego szyi. Był gotowy jednym ruchem zakończyć tę farsę. Rozszarpać gardło, złamać kark, zmiażdżyć krtań. Jeden ruch i poza nim nie pozostanie już żaden prawdziwy świadek wydarzeń mających miejsce przed wieloma tysiącleciami, które uczyniły go tym, kim teraz był.
- Nie! - pisnął spanikowany Seet-Far i zerwał się na nogi. Nagle znalazł się przy smoku kładąc dłoń na jego dłoni, zaciśniętej nadal na szyi Pustelnika. - Nie rób tego. Przeżyłeś swoje życie. Kochałeś i cierpiałeś... Nadal cierpisz. Chcesz zginąć, wszystko jest ci obojętne, ale bezustannie otaczają cię ci, którzy mają prawo żyć, mają prawo poznać czym jest miłość i ból, który ze sobą niesie. Zabij posłańca Żywiołów, a może zaprzepaścisz naszą szansę na ratunek dla tego świata.
- Sądziłem, że to ty oszalałeś po tym, co się wydarzyło, ale może w rzeczywistości obaj jesteśmy szaleni. - wysyczał do Pustelnika przez zęby Eressëa jakby mieszaniec wcale się nie odezwał. Jeśli twoje pieprzone Żywioły chcą nas przenieść, niech to zrobią, ale jutro. Dziś zostajemy tutaj, dziś wypoczywamy. - smok westchnął i walcząc z samym sobą zabrał rękę z szyi tego, którego znał dawniej pod imieniem Mistiela.
- Niech i tak będzie. - zgodził się cichym, nieobecnym niemal głosem Pustelnik, kiedy po jego uwolnieniu Seet-Far odetchnął z ulgą. - Pamiętaj jednak o tym, co powiedział ci syn Tych, Którzy Trwają i Tych, Którzy Się Rozpływają. Nie zapominaj, że twoje życzenie śmierci może odbić się na wszystkich. Nie tylko na tych, którzy zasiedlają tę ziemię, ale i na dziecku Pradawnej Magii, na córce Wędrującego Między Światami i Stworzonego z Nienawiści.
- To brzmi niezwykle poetycko, ale świadczy tylko o tym, że Żywiołów nie interesuje to kim są, a jedynie to, jaka krew płynie w ich żyłach. Nie interesuje ich, że Seet-Far jest zagubionym chłopcem szukającym swojego miejsca, że Rambë jest tą, która dopiero uczy się świata, zaś Devi niesie na swoich barkach ciężar odpowiedzialności za tę dwójkę! To ja poznaję ich codziennie, to ja muszę patrzeć jak ufnie zawierzają Żywiołom, które ostatecznie ich zdradzą! I kiedy nadejdzie ten dzień, to ja będę patrzył jak giną, jak w ich oczach rodzi się przerażenie i zrozumienie, jak zaczynają pojmować wyrządzoną im krzywdę. Szczęśliwi, którzy nie będą w tamtej chwili kochać, ponieważ odejdą w spokoju, nie marząc o tym, by ostatni raz spojrzeć w twarz ukochanej osoby, nie będą konać pełni tęsknoty. - powiedział ciszej. - Ale co ty możesz o tym wiedzieć?! Ty, który dobrowolnie tracisz swoje człowieczeństwo.
- Nie tylko tobie Żywioły odebrały wtedy miłość. - rzucił głucho Pustelnik spoglądając swoimi zasłoniętymi bielmem oczyma na smoka i nagle po prostu rozpłynął się w powietrzu, jakby wcale go tam nie było, zostawiając Eressëa oraz Seet-Fara samych.
Smok spoglądał w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał Druid ze słabo skrywanym zaskoczeniem. Nie spodziewał się tego, co usłyszał, nie podejrzewał, że Mistiel mógł wtedy kochać kogokolwiek w sposób, w jaki kochał on. Nigdy nie dał po sobie poznać, że w jego sercu było miejsce dla kogoś wyjątkowego. Eressëa był wtedy otwarty na świat zewnętrzny, działał uznając, że lepiej żałować tego, co się zrobiło, niż bezustannie snuć marzenia o tym „co by było gdyby”. Mistiel był inny, bardziej wycofany i zamknięty w sobie, chociaż potrafił udawać, że jest inaczej. Czy to możliwe, że smok nigdy nie zauważył, że kochali tę samą kobietę?
- Jakkolwiek było to dramatyczne pożegnanie, proponuję żebyśmy się położyli. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu żebyśmy nadal sterczeli tak nadzy, ale jednak nigdzie nas to nie zaprowadzi, więc... - mieszaniec starał się rozładować napięcie. Nie chciał powracać do żadnego z poruszonych przed chwilą tematów. Ani do tych, które zabolały, ani do tych, które świadczyły o wyraźnej sympatii smoka. I bez tego Eressëa był poruszony, nagle jakby niepewny, złamany.
Nie mając pewności, czy smok się nie odsunie, złapał go za rękę i poczekał chwilę by mieć pewność, co do swojej ograniczonej, ale zawsze jakiejś władzy nad partnerem. Podprowadził go do łóżka, pchnął na nie i okrył niemal troskliwie. Cokolwiek działo się teraz w głowie mężczyzny było dla mieszańca zagadką, której nie miał prawa poznać.
Położył się obok leżącego spokojnie w bezruchu smoka i odsunął od niego na tyle, na ile pozwalało mu wąskie łóżko.
niedziela, 3 lipca 2016
42. Wspomnienia nadchodzących czasów
*
Ziemia zadrżała. Jeden krótki wstrząs, który sprawił, że serca zamarły w oczekiwaniu, strachu, zaskoczeniu. Jedna krótka chwila, która mogła wydawać się snem na jawie, ale nim nie była.
Kolejny wstrząs był silniejszy, dłuższy. Wszystkie ptaki poderwały się do lotu, a niebo pociemniało zasłonięte ich pierzastymi ciałami. Spanikowane zwierzęta umykały do swoich leży, nor, dziupli.
Cisza, jaka nastąpiła zaraz potem była niemal przerażająca w swojej nieprzeniknionej głębi.
Ziemia zatrzęsła się po raz trzeci z nieporównywalną dotąd siłą. Las został podzielony na dwie części, kiedy głębokie, poszarpane niczym rana pęknięcie pochłonęło w swoje czeluście stojące na jego drodze drzewa, krzewy, a nawet zwierzęta.
Niespodziewanie przez las przetoczył się potworny ryk, którego źródło znajdowało się w jednej z pobliskich jaskiń. Miarowe dudnienie, niczym uderzenia w bęben z początku były tylko cichym przypominającym bicie serca odgłosem, który narastał z każdą chwilą. Kroki.
Z jaskini wyłoniła się ogromna bestia o masywnym, niemal kwadratowym pysku i krępym, podłużnym ciele pokrytym grubymi, przypominającymi kamienie i płaty błota łuskami. Nogi grube niczym pieńki starego, niemal tysiącletniego drzewa wbijały się wyraźnie w ziemię, kiedy bestia leniwie i niespiesznie opuściła swoją jaskinię, a zakończony ostrymi wypustkami kostnymi ogon wlekł się za nią.
Bestia uniosła łeb i zaczęła wciągać w nozdrza wszystkie pobliskie zapachy, jakby w ten sposób starała się obeznać gdzie właściwie jest. Była ślepa, całkowicie pozbawiona oczu, ale to wcale nie czyniło jej mniej niebezpieczną. Jej ogromne kły ociekały mętną śliną, która wypalała brązowe, zgniłe kręgi w zieleni poszycia, kiedy jej wielkie krople kapały na ziemię.
Nagle bestia po prostu zanurkowała po powierzchnię ziemi i zaczęła drążyć w niej sobie tylko znane korytarze. Cała okolica drżała, słabsze drzewa łamały się, zginały, pociągały za sobą kolejne. Tu i tam zaczęły pojawiać się głębokie wgłębienia, które najwyraźniej znaczyły ścieżkę, jaką pod powierzchnią pokonywała wielka bestia – jeden z Czempionów Pradawnych Żywiołów, Ziemi.
Na drodze zapadającej się ziemi stanęła niewielka wioska zamieszkiwana przez mieszankę ras. Domy trzęsły się, ściany kruszyły, groziły zawaleniem. Ludzie wyszli z budynków licząc na to, że na zewnątrz będzie bezpieczniej. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że miejsce, w którym się znajdą nie będzie miało znaczenia, kiedy Czempion Pradawnej Ziemi zacznie drążyć ziemię pod wioską.
Niemal w tej samej chwili, kiedy linia zapadającej się ziemi podeszła pod bramy, z nieba zaczęły spadać wielkie grochy deszczu, jakby Żywioł zaczął opłakiwać niewinne istoty, których życie było zagrożone. Bestia przesunęła się przez całą szerokość wioski drążąc swoje tunele i zatrzymała się na chwilę, aby znowu ruszyć przed siebie, tym razem okrążając całą mieścinę.
Kiedy pierwszy budynek zapadł się znikając w wydrążonej pod nim w miękkiej, namokłej ziemi rozpadlinie, mieszkańcy zaczęli się niepokoić. Deszcz zaczął zbierać się w stworzonym przez bestię rowie znaczącym miejsce jej przejścia.
Niemal w chwili, kiedy pierwsza osoba z niepokojem zaczęła wiązać ze sobą wszystkie rozgrywające się w przeciągu ostatnich dwóch godzin wydarzenia, ziemia osunęła się błotnistą masą spod całej wioski. Rozpadające się, kruszące budynki, przerażeni, nierozumiejący co się dzieje ludzie, nie mniej wystraszone zwierzęta, wszystko w mgnieniu oka zapadło się w ogromną, głęboką dziurę, zalewane brudną deszczówką i rzadkim, ale ciężkim błotem.
Wioska przestała istnieć, ale to nie zaspokoiło bestii, która wynurzając się z jednego ze swoich tuneli zanurkowała w błoto otwierając swoją ogromną paszczę, wyławiając z błotnistej masy martwe połamane, zmiażdżone, utopione ciała. Rozpoczęła się uczta.
*
Podczas, kiedy Devi unosił się na słodkich falach spokojnego snu, zupełnie nieświadomy rodzącej się między jego towarzyszkami intymnej zażyłości, w pokoju obok inna dwójka również starała się zacieśnić swoje wzajemne relacje. Wprawdzie mieli do dyspozycji tylko wąskie, jednoosobowe łóżko, jednakże planowali zrobić z niego dobry użytek.
Należało jednak przyznać, że Seet-Far nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Był niemal pewny, że Eressëa niczego nie zaplanował, nie miał najmniejszego zamiaru się do niego zbliżyć. Jakież więc było jego zaskoczenie, kiedy leżąc z zamkniętymi oczyma na niewygodnym posłaniu, niespodziewanie poczuł na swoich wargach gorące usta smoka. Namiętny, pełen pasji i pożądania pocałunek całkowicie pozbawił mieszańca oddechu.
- C-co- - zająknął się, kiedy smok przerwał pocałunek i usiadł na jego biodrach spoglądając w dół na mieszańca z wyraźną wyższością.
- Och, byłem przekonany, że doskonale wiesz, co to oznacza. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nagle straciłeś pamięć i nie wiesz, na co się zanosi. - Eressëa wyraźnie się z nim drażnił.
- Chciałeś mieć w pokoju Deviego... - zauważył nadal zaskoczony mieszaniec.
- Seet-Farze, nie bądź naiwny. - smok położył dłonie na piersi chłopaka i wbił w nią palce. - Devi nie stanowiłby najmniejszego problemu, wiesz o tym. I zupełnie nie rozumiem, jak możesz o nim myśleć w tej chwili.
Mieszaniec uśmiechnął się kącikiem ust w końcu odzyskując zimną krew i uniósł dłoń do twarzy kochanka odgarniając przydługie, platynowe niemal włosy z naznaczonej bliznami części jego twarzy. Smok wzdrygnął się i uniósł ramię chcąc odepchnąć rękę chłopaka, ale zawahał się i ostatecznie zrezygnował. Pozwolił żeby Seet-Far dotykał pomarszczonej, stopionej skóry opuszkami palców, chociaż wnętrzności skręcały mu się niemiłosiernie. Od kiedy Żywioły go zdradziły, od kiedy jego twarz została oszpecona, nikt nie oglądał ukrywanej pod włosami części jego twarzy. A jednak teraz, od kiedy jego drogi skrzyżowały się ze ścieżkami innych Wybrańców Żywiołów, piętno doświadczonej przez niego zdrady przestało być tylko jego dramatem, a stało się częścią ich grupy.
Seet-Far próbował się podnieść, usiąść, ale nadal spoczywające na jego piersi dłonie smoka nie pozwoliły mu na to.
- Przyszpilony do łóżka nie jestem w stanie nic zrobić. - zauważył.
- Wiem, co chciałeś zrobić i nie pozwolę ci na to.
- Więc mam tak leżeć i nie robić nic?
Smok uśmiechnął się pod nosem i przesunął wyżej na ciele kochanka. Pochylił się sięgając pod poduszkę i podłożył ją pod głowę chłopaka.
Oczy mieszańca rozbłysły zrozumieniem. Położył dłonie na biodrach Eressëa i zaczepił palcami o brzeg jego spodni. Powoli zaczął je ściągać w dół, toteż smok uniósł się na kolanach, a następnie wstał, pozwalając aby materiał zsuwał się niżej i niżej. W końcu kopnięciem posłał spodnie na ziemię i zdjął przez głowę koszulę, podczas gdy Seet-Far chłonął wzrokiem jego nagie ciało.
Mężczyzna ponownie uklęknął nad leżącym spokojnie kochankiem i przesunął się wyżej, zatrzymując blisko urodziwej, jaśniejącej pożądaniem i fascynacją twarzy chłopaka, który uchylił usta zachęcająco. Smok nie dał się prosić. Delikatnym ruchem bioder wsunął się między te proszące wargi i poczekał chwilę, aż kochanek przyzwyczai się do tego doznania. Dopiero mając pewność, że jego pobudzona męskość nie jest zagrożona, zaczął powoli poruszać się w niemal taneczny sposób. Przymknął oczy i zamruczał odrzucając głowę do tyłu, kiedy miękkie wargi pieściły jego skórę, a język drażnił nabrzmiałe żyły. Czy mogło być coś przyjemniejszego niż te gorące usta przyjmujące z rozkoszą każde subtelne pchnięcie bioder?
Eressëa wsunął dłoń w długie włosy chłopaka i zacisnął na nich palce. Na jego twarzy pojawił się świadczący o odczuwanej przyjemności uśmiech, ale nie pozwolił sobie na żadne gwałtowniejsze ruchy. Jeszcze nie teraz. Rozluźnił pięść i przesunął dłoń niżej, z włosów mieszańca na jego policzek. Pogładził go zadowolony tym, że jest w stanie wyczuć pod palcami każdy ruch swojego członka.
- Przyznaję, uwielbiam, kiedy sprawiasz mi rozkosz. - zamruczał gardłowo. - Ale równie szalenie podoba mi się to, jak wyglądasz kiedy sam ją odczuwasz. - odsunął biodra patrząc jak Seet-Far niechętnie wypuszcza swoją zdobycz z ust i oblizuje się z wyrazem uwielbienia na twarzy.
Czy ktokolwiek poza smokiem potrafił go tak zadowolić? Mieszaniec miał wielu kochanków i jeszcze więcej kochanek, ale nikt z kim sypiał nie rozpalał jego ciała tak jak potrafił zrobić to Eressëa.
- Daj mi więc więcej. - poprosił chłopak i rzucił smokowi ufne, ponaglające niemal spojrzenie.
Ziemia zadrżała. Jeden krótki wstrząs, który sprawił, że serca zamarły w oczekiwaniu, strachu, zaskoczeniu. Jedna krótka chwila, która mogła wydawać się snem na jawie, ale nim nie była.
Kolejny wstrząs był silniejszy, dłuższy. Wszystkie ptaki poderwały się do lotu, a niebo pociemniało zasłonięte ich pierzastymi ciałami. Spanikowane zwierzęta umykały do swoich leży, nor, dziupli.
Cisza, jaka nastąpiła zaraz potem była niemal przerażająca w swojej nieprzeniknionej głębi.
Ziemia zatrzęsła się po raz trzeci z nieporównywalną dotąd siłą. Las został podzielony na dwie części, kiedy głębokie, poszarpane niczym rana pęknięcie pochłonęło w swoje czeluście stojące na jego drodze drzewa, krzewy, a nawet zwierzęta.
Niespodziewanie przez las przetoczył się potworny ryk, którego źródło znajdowało się w jednej z pobliskich jaskiń. Miarowe dudnienie, niczym uderzenia w bęben z początku były tylko cichym przypominającym bicie serca odgłosem, który narastał z każdą chwilą. Kroki.
Z jaskini wyłoniła się ogromna bestia o masywnym, niemal kwadratowym pysku i krępym, podłużnym ciele pokrytym grubymi, przypominającymi kamienie i płaty błota łuskami. Nogi grube niczym pieńki starego, niemal tysiącletniego drzewa wbijały się wyraźnie w ziemię, kiedy bestia leniwie i niespiesznie opuściła swoją jaskinię, a zakończony ostrymi wypustkami kostnymi ogon wlekł się za nią.
Bestia uniosła łeb i zaczęła wciągać w nozdrza wszystkie pobliskie zapachy, jakby w ten sposób starała się obeznać gdzie właściwie jest. Była ślepa, całkowicie pozbawiona oczu, ale to wcale nie czyniło jej mniej niebezpieczną. Jej ogromne kły ociekały mętną śliną, która wypalała brązowe, zgniłe kręgi w zieleni poszycia, kiedy jej wielkie krople kapały na ziemię.
Nagle bestia po prostu zanurkowała po powierzchnię ziemi i zaczęła drążyć w niej sobie tylko znane korytarze. Cała okolica drżała, słabsze drzewa łamały się, zginały, pociągały za sobą kolejne. Tu i tam zaczęły pojawiać się głębokie wgłębienia, które najwyraźniej znaczyły ścieżkę, jaką pod powierzchnią pokonywała wielka bestia – jeden z Czempionów Pradawnych Żywiołów, Ziemi.
Na drodze zapadającej się ziemi stanęła niewielka wioska zamieszkiwana przez mieszankę ras. Domy trzęsły się, ściany kruszyły, groziły zawaleniem. Ludzie wyszli z budynków licząc na to, że na zewnątrz będzie bezpieczniej. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że miejsce, w którym się znajdą nie będzie miało znaczenia, kiedy Czempion Pradawnej Ziemi zacznie drążyć ziemię pod wioską.
Niemal w tej samej chwili, kiedy linia zapadającej się ziemi podeszła pod bramy, z nieba zaczęły spadać wielkie grochy deszczu, jakby Żywioł zaczął opłakiwać niewinne istoty, których życie było zagrożone. Bestia przesunęła się przez całą szerokość wioski drążąc swoje tunele i zatrzymała się na chwilę, aby znowu ruszyć przed siebie, tym razem okrążając całą mieścinę.
Kiedy pierwszy budynek zapadł się znikając w wydrążonej pod nim w miękkiej, namokłej ziemi rozpadlinie, mieszkańcy zaczęli się niepokoić. Deszcz zaczął zbierać się w stworzonym przez bestię rowie znaczącym miejsce jej przejścia.
Niemal w chwili, kiedy pierwsza osoba z niepokojem zaczęła wiązać ze sobą wszystkie rozgrywające się w przeciągu ostatnich dwóch godzin wydarzenia, ziemia osunęła się błotnistą masą spod całej wioski. Rozpadające się, kruszące budynki, przerażeni, nierozumiejący co się dzieje ludzie, nie mniej wystraszone zwierzęta, wszystko w mgnieniu oka zapadło się w ogromną, głęboką dziurę, zalewane brudną deszczówką i rzadkim, ale ciężkim błotem.
Wioska przestała istnieć, ale to nie zaspokoiło bestii, która wynurzając się z jednego ze swoich tuneli zanurkowała w błoto otwierając swoją ogromną paszczę, wyławiając z błotnistej masy martwe połamane, zmiażdżone, utopione ciała. Rozpoczęła się uczta.
*
Podczas, kiedy Devi unosił się na słodkich falach spokojnego snu, zupełnie nieświadomy rodzącej się między jego towarzyszkami intymnej zażyłości, w pokoju obok inna dwójka również starała się zacieśnić swoje wzajemne relacje. Wprawdzie mieli do dyspozycji tylko wąskie, jednoosobowe łóżko, jednakże planowali zrobić z niego dobry użytek.
Należało jednak przyznać, że Seet-Far nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Był niemal pewny, że Eressëa niczego nie zaplanował, nie miał najmniejszego zamiaru się do niego zbliżyć. Jakież więc było jego zaskoczenie, kiedy leżąc z zamkniętymi oczyma na niewygodnym posłaniu, niespodziewanie poczuł na swoich wargach gorące usta smoka. Namiętny, pełen pasji i pożądania pocałunek całkowicie pozbawił mieszańca oddechu.
- C-co- - zająknął się, kiedy smok przerwał pocałunek i usiadł na jego biodrach spoglądając w dół na mieszańca z wyraźną wyższością.
- Och, byłem przekonany, że doskonale wiesz, co to oznacza. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nagle straciłeś pamięć i nie wiesz, na co się zanosi. - Eressëa wyraźnie się z nim drażnił.
- Chciałeś mieć w pokoju Deviego... - zauważył nadal zaskoczony mieszaniec.
- Seet-Farze, nie bądź naiwny. - smok położył dłonie na piersi chłopaka i wbił w nią palce. - Devi nie stanowiłby najmniejszego problemu, wiesz o tym. I zupełnie nie rozumiem, jak możesz o nim myśleć w tej chwili.
Mieszaniec uśmiechnął się kącikiem ust w końcu odzyskując zimną krew i uniósł dłoń do twarzy kochanka odgarniając przydługie, platynowe niemal włosy z naznaczonej bliznami części jego twarzy. Smok wzdrygnął się i uniósł ramię chcąc odepchnąć rękę chłopaka, ale zawahał się i ostatecznie zrezygnował. Pozwolił żeby Seet-Far dotykał pomarszczonej, stopionej skóry opuszkami palców, chociaż wnętrzności skręcały mu się niemiłosiernie. Od kiedy Żywioły go zdradziły, od kiedy jego twarz została oszpecona, nikt nie oglądał ukrywanej pod włosami części jego twarzy. A jednak teraz, od kiedy jego drogi skrzyżowały się ze ścieżkami innych Wybrańców Żywiołów, piętno doświadczonej przez niego zdrady przestało być tylko jego dramatem, a stało się częścią ich grupy.
Seet-Far próbował się podnieść, usiąść, ale nadal spoczywające na jego piersi dłonie smoka nie pozwoliły mu na to.
- Przyszpilony do łóżka nie jestem w stanie nic zrobić. - zauważył.
- Wiem, co chciałeś zrobić i nie pozwolę ci na to.
- Więc mam tak leżeć i nie robić nic?
Smok uśmiechnął się pod nosem i przesunął wyżej na ciele kochanka. Pochylił się sięgając pod poduszkę i podłożył ją pod głowę chłopaka.
Oczy mieszańca rozbłysły zrozumieniem. Położył dłonie na biodrach Eressëa i zaczepił palcami o brzeg jego spodni. Powoli zaczął je ściągać w dół, toteż smok uniósł się na kolanach, a następnie wstał, pozwalając aby materiał zsuwał się niżej i niżej. W końcu kopnięciem posłał spodnie na ziemię i zdjął przez głowę koszulę, podczas gdy Seet-Far chłonął wzrokiem jego nagie ciało.
Mężczyzna ponownie uklęknął nad leżącym spokojnie kochankiem i przesunął się wyżej, zatrzymując blisko urodziwej, jaśniejącej pożądaniem i fascynacją twarzy chłopaka, który uchylił usta zachęcająco. Smok nie dał się prosić. Delikatnym ruchem bioder wsunął się między te proszące wargi i poczekał chwilę, aż kochanek przyzwyczai się do tego doznania. Dopiero mając pewność, że jego pobudzona męskość nie jest zagrożona, zaczął powoli poruszać się w niemal taneczny sposób. Przymknął oczy i zamruczał odrzucając głowę do tyłu, kiedy miękkie wargi pieściły jego skórę, a język drażnił nabrzmiałe żyły. Czy mogło być coś przyjemniejszego niż te gorące usta przyjmujące z rozkoszą każde subtelne pchnięcie bioder?
Eressëa wsunął dłoń w długie włosy chłopaka i zacisnął na nich palce. Na jego twarzy pojawił się świadczący o odczuwanej przyjemności uśmiech, ale nie pozwolił sobie na żadne gwałtowniejsze ruchy. Jeszcze nie teraz. Rozluźnił pięść i przesunął dłoń niżej, z włosów mieszańca na jego policzek. Pogładził go zadowolony tym, że jest w stanie wyczuć pod palcami każdy ruch swojego członka.
- Przyznaję, uwielbiam, kiedy sprawiasz mi rozkosz. - zamruczał gardłowo. - Ale równie szalenie podoba mi się to, jak wyglądasz kiedy sam ją odczuwasz. - odsunął biodra patrząc jak Seet-Far niechętnie wypuszcza swoją zdobycz z ust i oblizuje się z wyrazem uwielbienia na twarzy.
Czy ktokolwiek poza smokiem potrafił go tak zadowolić? Mieszaniec miał wielu kochanków i jeszcze więcej kochanek, ale nikt z kim sypiał nie rozpalał jego ciała tak jak potrafił zrobić to Eressëa.
- Daj mi więc więcej. - poprosił chłopak i rzucił smokowi ufne, ponaglające niemal spojrzenie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)