niedziela, 23 grudnia 2012

Sterek's Christmas Madness

Ziemia uciekała im spod stóp, kiedy pędzili ile sił w nogach po śliskim chodniku zasypywanym z każdą chwilą coraz większymi, cięższymi płatkami śniegu, który nie przestawał padać od dwóch dni. Delikatną skórę na twarzy szczypał mróz, a wiatr nieubłaganie wpychał im w oczy zimne, wielkie płatki. Wydychane przez nich ciepłe powietrze zamarzało na powierzchni szalika, na futrzanym obszyciu kurtki.

Cóż z tego, że byli w samym środku miasta skoro na opustoszałych ulicach nie było ani jednego świadka zbrodni, jakiej można było tutaj dokonać? Stiles nie pamiętał już nawet, kiedy ostatni raz musiał poruszać się piechotą w takim tempie. Zazwyczaj jego jeep spełniał swoją funkcję, ale dziś na nic by się zdał na tych zasypanych drogach. Gdyby tylko chłopak siedział w domu zamiast planować odwiedziny u Scotta! Gdyby nie natknął się na Dereka! Gdyby Argent dał sobie spokój i nie gonił wilkołaków po całym mieście na dzień przed świętami!

Na samym początku Stiles nie rozumiał, dlaczego Derek złapał go za ramię i siłą zmusił do ucieczki przed ścigającymi wilkołaka łowcami. Mężczyzna musiał złapać oddech zanim wyjaśnił pospiesznie całą sytuację. Argent dowiedział się, że jego córka sypia ze Scottem, a mając w swoich rękach Stilesa bez problemu zwabiłby młodego wilkołaka do siebie i bynajmniej nie obszedłby się z nim delikatnie. Wyjątkowo mógłby nie rozerwać na strzępy chłopaka córki, ale na pewno odczuwałby rozkosz torturując go. W obliczu tak silnych argumentów jasnowłosy zebrał się w sobie i zmusił do biegu.

- Do galerii! – Stiles z trudem łapał oddech, a krtań rozrywał mu palący ból, a jednak zmusił się do krzyku wskazując szerokie wejście do galerii handlowej, która o tej porze pękała w szwach wypełniona ludźmi, których nie było na zewnątrz.

Mężczyzna spojrzał na niego uważnie, jakby spodziewał się jakiejś pułapki, ale zatrzymał się gwałtownie i skręcił w stronę drzwi do oświetlonego jasno pomieszczenia, od którego dochodziły liczne głosy ludzi.

Ciepło, które uderzyło ich w twarze było cudowne, czuli jak ich ciała zaczynają tajać pod wpływem wysokiej temperatury panującej w pomieszczeniu. W przeciągu chwili zaczną pocić się w swoich zimowych ubraniach, ale na wygodę nie było czasu.

- Na górę! – rozkazał ponownie chłopak, ale ich bieg został szybko przyblokowany przez tłum ludzi zmierzających w tym samym kierunku ruchomymi schodami. Odwrócił się gwałtownie i patrzył, jak banda łowców Argenta wpada do galerii za nimi. – Przepraszam, bardzo przepraszam! – Stiles zaczął przeciskać się przez tłum, zaś Derek podążał za nim lekko oszołomiony hałasem, zapachami i potworną jasnością pomieszczenia. Kolejne spojrzenie za plecy upewniło chłopaka w przekonaniu, że oglądanie się nie było dobrym pomysłem. Lepiej było jednak nie widzieć grupy mężczyzn dopadających ruchomych schodów. – Szybko, szybko, szybko! – mruczał pod nosem ni to do siebie ni do Dereka.

Wyjeżdżając na samą górę ile sił w nogach chłopak rzucił się w prawo uznając, że tam najłatwiej będzie im zniknąć. Wilkołak ponownie podążał za nim, jak wierny pies, a przynajmniej do czasu, kiedy zauważył kilku mężczyzn opuszczających pomieszczenie gospodarcze. Wysunął się wtedy do przodu, złapał Stilesa za ramię i wciągnął do wnętrza niewielkiego pokoju. Światło zareagowała na ruch zapalając się i pozwalając dokładniej przyjrzeć się wnętrzu. Był to typowy pokój służbowy z niewielkim plastikowym stolikiem, na którym stały puste kubki po kawie, krzesełkami i czajnikiem elektrycznym. Na wieszakach z boku wisiały stroje Mikołaja i renifera należące zapewne do galerii, jako chwyt marketingowy.

Dwójka uciekinierów spojrzała na siebie.

- O nie, nie i jeszcze raz nie! – Derek kręcił głową, a jednak obaj ze Stilesem rzucili się na stroje. Szybszy i zgrabniejszy wilkołak porwał czerwone przebranie Mikołaja, zaś zdenerwowany chłopak został z przypominającym worek na ziemniaki, okropnym strojem renifera Rudolfa.

- To ty powinieneś nim być! – warknął na widocznie zadowolonego z siebie mężczyznę. – Jesteś po części zwierzęciem!

Derek spojrzał poważnie na chłopaka i warknął mu w twarz pokazując białe, ostre zęby, jak zwykł to czynić chcąc zastraszyć na pozór tylko odważnego Stilesa. I tym razem osiągnął swój cel, jako że nastolatek bez słowa skupił całą uwagę na stroju renifera, który teraz musiał założyć. Obaj zdawali sobie sprawę z tego, iż tylko i wyłącznie w taki sposób mogą umknąć bandzie łowców, która w tej chwili kręciła się po galerii.

- Nie wybaczę ci tego! – syknął chłopak odchodząc w kąt, gdzie miał możliwość przebrać się w spokoju. Zły jak osa zakładał obszerny kostium, w którym wyglądał jak chodzący zakalcowaty pączek. Sprawę tylko pogorszyły rogi, które był zmuszony założyć na głowę i dzwoneczek na szyi. Odwrócił się przodem do Dereka krzyżując ramiona i wypychając nieznacznie wargę w dziecięcym geście nadąsania. Jego humor zmienił się jednak, kiedy zobaczył Dereka w nie lepszym stroju Mikołaja. Mężczyzna był zmuszony założyć nawet wielkie, czarne buciory, zaś czarna, zimowa kurtka-kożuszek mężczyzny wypychała teraz jego czerwony kombinezon Mikołaja. Z szyi wilkołaka zwisała broda na gumce, której jeszcze nie założył.

Obaj ryknęli śmiechem nie specjalnie mogąc nad tym zapanować, chociaż jeden śmiał się z drugiego nie wiedząc, że obaj są równie idiotycznie przebrani. Po prostu nie akceptowali tego faktu i nic nie mogło tego zmienić.

- Zakładaj nos. – rzucił nagle mężczyzna, kiedy spoważniał z trudem i płynnym ruchem zasunął zamek znajdujący się na plecach chłopaka.

- Co? – Stiles rozejrzał się w około kiepsko udając, a jego kłamstwa nigdy nie były idealne toteż nie miał szans oszukać osoby pokroju Dereka Hale.

- Nos renifera. Widziałem go. Poza tym, od razu każdy pozna twoją paskudną gębę, jeśli jej nie ukryjesz za tym wielki, czerwonym kulfonem. – wydawał się odczuwać pewną satysfakcję, kiedy o tym wspominał. – Zabiję cię, jeśli rozpoznają nas i złapią przez ciebie. Mam zamiar się stąd wynieść, więc zakładaj nos i idziemy do ciebie!

- Że co?! – chłopak wydawał się oburzony.

- Do ciebie nie przyjdą, więc spędzę pewien czas w twoim pokoju. I nie radze oponować, bo ta cholerna broda łaskocze i powoli zaczynam się denerwować. – wysyczał mężczyzna zakładając wymienione owłosienie na twarz. Przypilnował by Stiles zaopatrzył swój nos w czerwoną kulkę gąbki, która na swój sposób jednak pasowała do tego chłopaka. Może nawet wyglądał słodko, jako renifer? Na swój sposób na pewno.

Dwóch uciekinierów opuściło pomieszczenie powoli idąc korytarzem galerii. Dzieci odwracały się widząc ich, pokazywały sobie palcami. Kilkoro nawet przylgnęło do ich nóg oczekując głaskania lub wyrażając swoje przydługie życzenia świątecznych prezentów, które mają znaleźć się pod choinką. Padła nawet propozycja by Rudolf powoził kilkoro maluchów na plecach jednak ten zaprotestował stanowczo wykręcając się odpoczynkiem po ciągnięciu ciężkich sań z Mikołajem. Właśnie w tym stylu, powoli stanęli na ruchomych schodach prowadzących w dół. Stiles zaklął pod nosem, kiedy zobaczył jak Chris Argent sunie w ich kierunku po schodach.

- Mamo patrz! Mikołaj i Rudolf! – jakiś dzieciaczek stojący zaraz przed dwójką przebierańców wskazał ich palcem. Stiles szybko przykucnął zasłaniając się dzieckiem, podczas gdy Derek pochylił się nad maluchem pytając grubym głosem, czy ten był grzeczny. Naturalnie malec zachwalał samego siebie i prosił matkę o potwierdzenie. Dopiero, kiedy łowca minął ich, chyba nie specjalnie przejmując się dwoma biedakami, którym płacą w ten świąteczny czas za takie wygłupy, mogli odetchnąć z ulgą. Znajdując się na parterze pożegnali podnieconego chłopca, co ostatecznie Derek skwitował prychnięciem, kiedy mogli ruszyć swobodnie w stronę drzwi.

Mikołaj i renifer przed galerią raczej nie wzbudzą wielkiej sensacji, a więc nikt nie powinien powiązać wychodzącej dwójki z uciekinierami, których szukano. Bez większego problemu wyszli, więc przed ogromny budynek i wtedy też Stiles rzucił się biegiem w prawo, zaś niemający innego wyboru Derek pognał za nim. Złapał chłopaka za ramię w samą porę ratując go przed bolesnym upadkiem, kiedy blondyn poślizgnął się na ośnieżonym chodniku. Przebranie Rudolfa zdecydowanie nie było stworzone do biegania. Nie mniej jednak obaj musieli jak najszybciej oddalić się od galerii pełnej łowców i schronić w stosunkowo bezpiecznym miejscu, jakim był w tej chwili pusty dom syna policjanta.

Czy tam zawsze było tak daleko? Czy żadne środki komunikacji miejskiej nie kursowały na tej trasie? I dlaczego musi być tak cholernie ślisko?!

- Wejdziesz oknem. – oświadczył poważnie Stiles, kiedy tylko zatrzymali się przed bramką. – Nikt nie może widzieć, jak wchodzisz drzwiami.

- Pochrzaniło cię do reszty? – wilkołak uniósł wysoko brwi. – W tym stroju mam włazić oknem? Prędzej cię zagryzę!

Chłopak planował się kłócić, ale coś w spojrzeniu Dereka kazało mu zrezygnować z tego zamierzenia. Zamiast tego zagryzł wargi walcząc z poirytowaniem, wsunął rękę do „dziurawej” kieszeni stroju sięgając do swoich spodni i wyjął klucze. Z trudem trafił do zamka, kiedy zdenerwowany zaistniałą sytuacją otwierał drzwi. Nie podobało mu się również to, jak wilkołak wepchnął go do korytarza, kiedy całym ciałem naparł na stojącego w przejściu chłopaka zanim ten zdążył zrobić krok do przodu. Stiles omal nie wylądował twarzą na podłodze potykając się o własne nogi, a drzwi za jego plecami zatrzasnęły się z hukiem.

- Zabiję go, kiedyś go zabiję. – mruczał do siebie odzyskując powoli panowanie nad sobą i rozmasowując stłuczone kolano. Wściekle spojrzał na wilkołaka, który nie martwiąc się przesadnie groźbami, nie zdejmował nawet butów, ale pewnym krokiem zmierzał w kierunku schodów. – Naprawdę go zabiję.

Wchodząc do swojego pokoju Stiles wstrzymał oddech. Na szczęście nie było najgorzej. Derek zdążył zaledwie rzucić w kąt czerwoną czapkę z wielkim, białym pomponem, pozbyć się denerwującej brody i pochłonięty był zdejmowaniem ogromnych buciorów. Nie odzywając się ni słowem chłopak złapał za rogi na głowie i z ulgą oswobodził swoją głowę. Wcześniej, jeszcze przed domem, pozwolił sobie na uwolnienie nosa od czerwonej gąbki.

Problem pojawił się w chwili, kiedy nastolatkowi przyszło sięgnąć za siebie by odsunąć zamek, który trzymał go wewnątrz tego paskudnego wora zwanego przez innych strojem renifera. Pech chciał, że coś się zacięło i nie było żadnego sposobu by Stiles poradził sobie z tym samodzielnie. Ale jak się rozebrać nie chcąc pomocy Dereka?

Skakał, szarpał, wyginał się we wszystkich możliwych i niemożliwych kierunkach, ale zamek ani drgnął, bądź nie dało się go dosięgnąć. Chłopak myślał już o nożyczkach i wypatroszeniu tego renifera od przodu, kiedy wilkołak spojrzał na jego starania. Nic nie wskazywało na to by zaledwie chwilę wcześniej miał na sobie czerwono-biały uniform Świętego Mikołaja skradziony ze sklepu. Stał w pokoju chłopaka w swoich ciemnych traperach, jeansowych spodniach, które zgrabnie opinały jego silne nogi, miał na sobie nierzucający się w oczy sweter i kożuszek, który właśnie powiesił na oparciu fotela nie chcąc się ugotować w ciepłym domu.

- Co ty robisz? – zapytał z prostotą, jakby mówił do niedorozwiniętego przygłupa.

- Nie widać?! – warczał poirytowany chłopak.

- Wykonujesz taniec erotyczny starając się mnie podniecić? – mężczyzna był wyjątkowo zadowolony ze swojego żartu, chociaż spojrzenie Stilesa wyraźnie zaprzeczało jakiejkolwiek jego wartości. – Czekaj. – Derek przewrócił oczyma i sięgnął zamka samemu siłując się z pozornie prostym mechanizmem. Jasne, wystarczyłoby jedno szarpnięcie, nacięcie pazurami, a materiał nie miałby szans, a te stroje mogły się jeszcze kiedyś przydać, tak, więc nie warto ich niszczyć. Przynajmniej do czasu.

Tyle, że cholerstwo naprawdę się zacięło i żadnym sposobem nie dało się zmusić zamka do współpracy.

- Szlag!

Stiles został szarpnięty do tyłu.

- Co ty robisz?!

- Zahaczyłem się! – wilkołak dosłownie warczał, a chłopak poczuł, jak dreszcze drażnią jego ciało. Jeśli się przemieni i go ugryzie...

- Przestań się szarpać, zaraz stracę równowagę! – głos blondyna zabrzmiał odrobinę płaczliwie, kiedy usiłował ustać na nogach i odczepić się od mężczyzny, który poirytowany szukał sposoby ma pozbycie się niechcianej bliskości z nastolatkiem.

Nie osiągnęli celu. Stiles potknął się o nogi Dereka i padając twarzą na materac pociągnął za sobą mężczyznę. Ciężkie ciało Hale przygwoździło drobnego nastolatka do łóżka i obaj jęknęli obolali, gdy dodatkowo broda ciemnowłosego uderzyła o głowę jego młodego towarzysza.

Stiles był wściekły, jednak opanował złość, gdy leżał spokojnie słuchając głośnych przekleństw wilkołaka, który usilnie próbował podnieść się nie ciągnąc za sobą chłopaka, co nie wychodziło mu w ogóle. Denerwował się tylko bardziej z każdą nieudaną próbą, zaś nastolatek boleśnie zdawał sobie sprawę z tego, iż w pewnym momencie może stracić głowę, jeśli Derek się nie uspokoi, ale będzie wymuszał przemianę swoją irytacją. Jeden fałszywy ruch, a nadzieje biednego chłopaka na swoje ostre pazury, bądź, co gorsza, ukąsi go posilając się ciepłym mięsem, które nie będzie więcej przeszkadzać. Nastolatek miał gęsią skórę za każdym razem, gdy czuł na karku gorący oddech wilkołaka.

- Derek, czy mógłbyś przestać? – zapytał w końcu trochę niepewnie i poruszył się pod większym, silniejszym ciałem. Z jakiegoś powodu jego biodra wystrzeliły odrobinę do góry zahaczając o krocze wściekłego mężczyzny. – Masz komórkę w kieszeni? – raczej na niewiele by im się w tej chwili zdała, ale zawsze byłoby im bez niej wygodniej, bądź Scott przybyłby im z pomocą.

- Nie mam komórki. – rzucił poważnie wilkołak. – A ty przestań tak kręcić tym tyłkiem.

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ta spora wypukłość, którą czuję to... – Stiles nie potrafił się powstrzymać. Jego pośladki ocierały się badawczo o mężczyznę nad nim jakby mógł nimi wymacać cokolwiek. Niestety, jego wyzywające ruchy przyczyniły się do tego, iż znajdująca się w stanie spoczynku „niedoszła komórka” zmieniła kształt na bardziej odstający, co uspokoiło chłopaka, który uciekł biodrami w dół wbijając je w materac łóżka.

- Mówiłem, że masz przestać się kręcić?! – Derek warknął chłopakowi do ucha. Jego głos był bardziej szorstki niż zazwyczaj, jakby głębszy, wydobywający się z głębi klatki piersiowej, która drżała przyciśnięta ciasno do pleców nastolatka. Czy Derek zawsze tak intensywnie pachniał wodą po goleniu? Jego oddech zawsze był taki głośny i gorący? Jak to możliwe, że każdy mięsień szerokiej piersi porusza się w sposób, który chłopak mógł wyczuć na sobie?

- Myślę, że powinniśmy się jednak uwolnić, a ty musisz wrócić do siebie. – chłopak zaczynał panikować.

- Gdybym mógł wrócić i z ciebie zejść, zrobiłbym to, Stiles. Problem w tym, że nie mogę. Chyba, że rozszarpię tego renifera i więcej na nic nam się nie przyda.

- Więc to zrób! Tutaj, na dole, pod tobą, robi się trochę gorąco. A przypominam, że nadal mam na sobie zimową kurtkę. – hm? Więc jakim cudem tak przeraźliwie dokładnie wyczuwał każdy ruch mężczyzny na sobie?

Nagle coś zaskoczyło. Zamek odczepił się od swetra Dereka, rozsunął się uwalniając chłopaka. Tyle, że naprawdę żaden z nich nic szczególnego nie zrobił. Stiles wyczuł w tym jednak swoją szansę. Zmienił pospiesznie pozycję pod nadal znajdującym się na nim ciałem wilkołaka i zaczynając kręcić się, gzić, ocierać, zdjął z siebie reniferowy worek oraz swoją kurtkę. Odetchnął głęboko w końcu mogąc sobie na to pozwolić. Był w stanie swobodnie oddychać... Tylko, dlaczego Derek tak na niego patrzył?

- Co jest? – mruknął, ale o więcej nie musiał pytać. Wystarczyło mu to, co dostrzegł w spodniach mężczyzny. Tę uśpioną bestię, którą sam rozbudził swoim zachowaniem.

Powietrze ugrzęzło w płucach chłopaka, a ślina ciężką, wielką grudą przetoczyła się przez jego gardło. I niech mu ktoś powie, że nie działa na gejów! Lub na wilkołaki, jeśli wziąć pod uwagę fakt tego, że Derek nie wydawał się zainteresowany innymi chłopcami. A więc na wilkołaki...

- Ykhm, babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy?

Derek oprzytomniał na chwilę.
- Żeby cię lepiej widzieć. – prychnął bezustannie wpatrując się w chłopaka.

- Babciu, a dlaczego masz takie szpony? – głos nastolatka zadrżał.

- Żeby cię dokładniej macać.

- Babciu, a dlaczego coś rośnie ci w spodniach?

- Żeby cię ostro zerżnąć.

Obaj mieli ochotę parsknąć śmiechem, chociaż w rzeczywistości wcale nie było im do śmiechu. W szczególności, kiedy ciało Stilesa drżało, gdy patrzył w te błyszczące niebezpiecznie oczy mężczyzny nad sobą. Jak to możliwe, iż znając się od tak dawna nigdy nie zauważył, że usta Dereka mają tak idealny kształt? A jego nos? Prosty, zgrabny... Ta szeroka pierś unosząca się i opadająca w rytmie uderzeń serca nastolatka...

- Nikt nie musi wiedzieć. – wilkołak pochylił się nad uchem chłopaka szepcząc w nie, obejmując wargami muszelkę, która okazała się wyjątkowo czuła.

Może obaj wiedzieli, że nie uciekną, że to musi nastąpić? Jak inaczej wytłumaczyć to, z jakim spokojem przyjmowali reakcje swoich ciał? Czy Derek nie powinien uciec zaklinając, że nigdy więcej nie chce widzieć Stilesa na oczy? Czy nastolatek nie powinien kląć na mężczyznę i jego wilkołacze sztuczki? A może to jednak wina Argentów? Może Chris ich rozpoznał i zrobił coś, co teraz przytłumiło ich zmysły?

Stiles wbił palce w plecy mężczyzny nad sobą, naprężył się jak struna, ze świstem wypuścił z ust powietrze, kiedy wilkołak ssał muszelkę jego ucha, jakby zapomniał, że nie jest szczenięciem domagającym się mleka. Gdy wargi przeniosły się na czułą szyję chłopaka wcale nie było lepiej. Ciało nastolatka nie należało do specjalnie zaprawionych w bojach toteż każda pieszczota wydawała mu się niemożliwie dokładna i przyjemna. Zupełnie jakby ktoś rozpylił w powietrzu afrodyzjak, który teraz zamącił im w głowach. I może rzeczywiście tak było, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Stiles łapiąc za koniec swetra Dereka zdejmował go z niego dziwnie zachłannie? Czy nie kłócili się od zawsze manifestując swoją wzajemną niechęć? A może już dawno pozbyli się tej niechęci, ale nie mieli okazji sobie tego uświadomić? Do teraz.

Derek odsunął się od chłopaka pomagając mu w pozbyciu się górnej części ubrania. Jego naga skóra była gorąca, ciemna, idealnie pokrywała wspaniale wyrzeźbione mięśnie.

Jedno spojrzenie w oczy wystarczyło by przywarli do siebie ustami w zachłannym, wygłodniałym pocałunku, który wydawał się wysysać z nich całą energię, a jednocześnie napełniać destrukcyjną, chociaż gorącą siłą, pragnieniem, o jakie się nie podejrzewali.

Krótkimi, pełnymi niecierpliwości ruchami pozbywali się wszystkich warstw odzieży ze swoich rozpalonych ciał. Dłońmi szukali możliwie najdokładniejszego kontaktu ze skórą partnera, jakby za chwilę wszystko miało się skończyć, a gorący, żywy kochanek zamieni się w miękką, zaślinioną poduszkę.

Napięcie rosło między nimi, namiętność wypełniała pokój gęstą, fioletową mgłą przyjemności, chociaż na pewno nic takiego nie miało miejsca. Niewiele myśląc szukali kontaktu, który pozwoliłby ich skórze na ocieranie się o siebie, ich wargom na smakowanie. Przyjemność płynęła żyłami, jakby zamiast krwi wypełniał je miód, ślina była lepka, gęsta, a mimo to dziwnie przyjemna. Miękkie języki tańczyły ze sobą, walczyły o dominację, o rozkosz, jeszcze więcej rozkoszy. Ich umysły nie pracowały, ale nastawione na odbieranie bodźców wydawały się akceptować wyłącznie pierwotne instynkty, niepowstrzymane fale napięcia seksualnego, brutalną szybkość każdej pieszczoty, która zamieniała ich w kłębki wyczulonych na dotyk nerwów. Pragnęli siebie nawzajem, bądź coś ich ku temu zmuszało, coś, czemu nie mogli się oprzeć. Nadzy, rozpaleni, tak bez reszty podnieceni nawet nie chcieli uciekać przed swoimi uczuciami.

- Stiles... – namiętne sapnięcie opuściło usta Dereka, kiedy otarł się o krocze chłopaka swoim.

- Stiles, jesteś w domu?! Kupiłem kaczkę i ktoś musi mi z nią pomóc!

- Ojciec!

Napięcie opadło, serca niedoszłych kochanków podskoczyły do gardeł, jakby zostali przyłapani, nakryci.

- Do szafy, szybko! – Stiles wysunął się spod oniemiałego Dereka zbierając z podłogi wszystkie ubrania, jakie porozrzucali. Otworzył pospiesznie szafę, wrzucił do niej wszystko, co miał w rękach, wepchnął do wnętrza Dereka, po czym sam wcisnął się między swoje koszule i zamknął drzwiczki w ostatniej chwili. Jego ojciec właśnie zaglądał do pokoju chcąc się upewnić, że syna rzeczywiście nie ma w domu. Mężczyzna rozejrzał się, a następnie z ciężkim westchnieniem wyszedł na korytarz.

- Dam sobie radę sam. – rzucił śpiewnym głosem do siebie.

- Zszedł na dół. – poinformował szeptem wilkołak przyciśnięty ciasno do tylnej ścianki szafy przez nagie ciało nastolatka.

- Musimy być bardzo cicho. Ubiorę się, wyjdę oknem... Jakoś wyjdę, mam nadzieję. I udam, że wróciłem do domu. Pomogę mu, a ty siedź tutaj spokojnie, jasne? Przyniosę ci coś do jedzenia, jeśli zdołam. – wychodząc z szafy Stiles od razu zakładał wszystko, co miał pod ręką. – A, i właśnie. Wesołych Świąt. – odwrócił się do nagiego wilkołaka obdarzając go niemożliwie słodkim, typowym dla siebie uśmiechem.

- Tak, jasne. Już nie mogę doczekać się nowego roku. – mruknął mężczyzna przegrzebując stertę ubrań w poszukiwaniu swojej bielizny.

4 komentarze:

  1. Po prostu "wow!" taka była moja reakcja, gdy zacząłem czytać to opowiadanie (pomijając mój okrzyk radość, gdy napisałaś, że zabierasz się za tworzenie go).
    Oryginalny pomysł na fabułę i relacje pomiędzy tymi dwojga. Przy momentach takich jak zakładanie przebrań przez chłopaków, wywrotki Stilesa, zdejmowania ubrań i etc uśmiechałem się jak głupi do sera.
    Co mnie rozwaliło kompletnie to scena a'la czerwony kapturek, która idealnie pasowała do tej dwójki @__@.
    No i to co pomiędzy nimi się wytworzyło czyli czysty zwierzęcy magnetyzm... to co wilczki lubią najbardziej.
    Tylko Szeryf Stilinski jak zwykle musi wpaść w nieodpowiednim momencie. Sheriff why?
    Ogólnie całe opowiadanie jak najbardziej pozytywne i idealne na przedświąteczny czas ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju po prostu zszokowało mnie to... zrób z tego opowiadanie!! *.* Proszę boskie to jest!!! :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram. xD Opowiadanie byłoby z tego świetne. xD I szczerze, już nie mogę się doczekać ich nowego roku... być może będzie lepszy od poprzedniego... dokończą sprawy z zeszłego... XDDDD
    " Masz komórkę w kieszeni?" - taką dużą, cegłówkę. xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    fantastycznie, o tak no pięknie taka cudowna chwila a potem bum... czy Derek zamkniety w szafie to dobry pomysł... będąc głodnym może zamienić się w wielkiego złego wilka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń