niedziela, 9 grudnia 2012

35. I wtedy nastała cisza...

            Mijały godziny, przez które nie potrafili zmusić się do odejścia, chociaż kolejny raz wzięli kąpiel, do czego zmusił barda elf, i byli w pełni gotowi do wyruszenia w dalszą drogę. Wystarczyło raz jeszcze uzupełnić wodę w bukłakach, napić się do syta i po prostu przebierając nogami zniknąć między drzewami. Tym bardziej teraz, kiedy Otsëa był wypoczęty i czuł, że jest w stanie pokonać o wiele większy odcinek trasy niż do tej pory. Zupełnie jakby napięcie seksualne krępowało dotąd jego ruchy i nie pozwalało w pełni się zregenerować.

            Trzy dni dzieliły ich od miejsca, gdzie mieszany las, w którym teraz przebywali, przejdzie w liściasty. Jeśli się pospieszą może zdołają uniknąć czających się w okolicy niebezpieczeństw? Nie od dziś przecież mieszane lasy nazywano Wilczymi Legowiskami, a ten wydawał się przesiąknięty obecnością bestii, które mogłyby w każdej chwili zaatakować. Otsëa nie wspominał o tym elfowi by go nie stresować, ale miał świadomość tego, że nie zawsze jest w stanie wybierać drogi całkowicie pozbawione ryzyka. Zupełnie inną sprawą był wilczy fetysz delikatnego elfiego mięsa.

- Sądzę, że jednak powinniśmy już ruszać. – bard rozważył w myślach kilka kwestii i ostatecznie uznał, iż narażanie się dla tych kilku chwil rozkosznej bezczynności nie ma większego sensu. – Strumień ciągnie się dalej w dół i w górę swojego biegu, więc w każdej chwili będziemy mogli uzupełnić zapas wody, a jeśli tu zostaniemy tylko opóźnimy dotarcie do celu.

- Masz rację, rozumiem. Zaraz będę gotowy. – Lassë spojrzał smutno na strumień, który raczej nie odwzajemniał jego miłości i dokończył zaszywanie ukrytej w ubraniu kieszeni z mapą. Pierwszy raz miał okazję zajmować się czymś takim toteż nie poszło mu tak szybko i sprawnie, jak początkowo przypuszczał, ale ostatecznie osiągnął swój cel i teraz jego bezcenny pergamin tkwił dobrze schowany na plecach, gdy zarzucił na siebie wszystkie warstwy odzienia, jakie posiadał.

            Elf spojrzał na barda by mieć pewność, że ten nie potrzebuje jego pomocy przy ubieraniu się, ale najwidoczniej dodatkowa para rąk była zbędna, kiedy wypoczęty i zrelaksowany mężczyzna radził sobie znakomicie nie tylko z podstawowymi czynnościami, jakie należało wokół siebie wykonać, ale także zdołał podnieść swoją torbę, przewiesić ją przez ramię i uklęknąć opierając się o drzewo. Na więcej nie mogli liczyć w tej chwili, ale i tak osiągnęli już wyjątkowo wiele. Może nawet Otsëa byłby w stanie obronić się przed atakiem, gdyby przyszło mu na siedząco dzierżyć w dłoniach miecz?

- Jeszcze trochę, a będziesz mógł biegać. – rzucił elf podchodząc do mężczyzny. Objął go w pasie i użyczył swojej siły dźwigając z ziemi.

- Bardzo zabawne, doprawdy. Każdy elf ma tak zniewalające poczucie humoru? – syknął w odpowiedzi na zaczepkę bard. Prychnął, tupnął i stęknął, kiedy przypadkowo uderzył ręką o pień drzewa, o które wcześniej się opierał. – Wolisz nie wiedzieć, co z tobą zrobię, kiedy naprawdę odzyskam siły. – warczał na starającego się powstrzymać chichot Lassë. – Wykorzystam twoje dobre serce i ładny tyłek dla własnych celów. – odgrażał się dalej, chociaż na młodym towarzyszu nie robiło to specjalnego wrażenia. Najwidoczniej wiedział, że to tylko czcze groźby, które nigdy nie znajdą pokrycia w czynach. Nie mniej jednak Otsëa był przez pewien czas zdeterminowany by dotrzymać słowa, ale kiedy zaczął poruszać się na dwóch nogach przy pomocy chłopaka, stracił całą ochotę na spełnianie gróźb. Był zbyt pochłonięty wprawianiem w ruch tych nieznośnie ciężkich kończyn, które jeszcze przed chwilą wydawały mu się tak pełne życia i energii, a teraz nie nadawały się do niczego. Jakby mało mu było poniżenia, zraniona, chociaż zagojona dłoń pulsowała tępym bólem, który promieniował aż do ramienia, sprawiał, iż drętwiała mu szyja. Gdyby nie tatuaż, który palił w czasie choroby i wyrzucał z organizmu zatrutą krew, nawet obecność Lassë nie byłaby wielką pomocą. Teraz niestety magiczny rysunek na twarzy nie mógł się na nic przydać. Najważniejsza była pomoc elfa i jego wewnętrzna siła, która pomagała pokonać wszystkie przeciwności losu. Ten niedoświadczony chłopak był niezbędny do przetrwania nie tylko całego świata, który miał ratować, ale i tej jednostki, jaką był bard. Tyle obowiązków na tak drobnych ramionach.

            Mimo trudności, z jaką poruszał się bard i wysiłku, jaki elf musiał wkładać w ich późniejszą podróż, przesuwali się powoli naprzód w całkiem dobrych humorach. Uśmiech niemal nie schodził z ust Lassë, który cieszył się najdrobniejszymi rzeczami, jak świergot ptaków, szelest liści poruszanych wiatrem, czy nawet ciężkie sapanie przyjaciela zaraz przy jego uchu. Wszystko to miało w sobie coś wyjątkowego, kiedy brnęli przed siebie, a świat wydawał się przychylny, ciepły i tak uroczy, że chłopakowi niemal zapierało dech. Stęsknił się za lasem, ale przede wszystko obecność przyjaciela wpływała na niego krzepiąco. Bez niego nic nie byłoby takie samo.

            Jak daleko zdołali dotrzeć zanim gałęzie nie zaczęły trzeszczeć i pękać nad ich głowami rozsypując w koło drzazgi? Zupełnie jakby cały las zaczął się rozpadać planując pogrzebać ich w swoich trzewiach.

- Na ziemię! – warknął rozkazująco Otsëa, a kiedy chłopak przypadł do ziemi zwijając się w kłębek, osłaniając głowę i zamykając mocno oczy, jakby to miało uchronić go przed nieszczęściem, bard objął go zakrywając własnym ciałem. Nie ważne, jak bardzo był zmęczony, gdyż w tej chwili mógłby utrzymać na swoich barkach największy pień, który by się na nich zwalił. Wszystko byleby ochronić Lassë.

            Niesamowity ciężar opadł na ziemię tuż przed nimi i wszystko uspokoiło się, jakby mieli do czynienia z trzęsieniem ziemi, które zostawiło po sobie wyłącznie zniszczenia. Czy naprawdę dwójka nieszczęśników była teraz bezpieczna? Nic ich nie przygniotło, oddychali, czuli, i mogli się podnieść, a to jeden z najlepszych znaków, jakich mogli oczekiwać po swoich ciałach.

- Jesteś cały? – zapytał spokojnie Otsëa, a następnie zadarł głowę do góry sunąc wzrokiem po masywnych szponach przed sobą.

- Tak, dziękuję. – dłoń Lassë tak mocno ściskała palce barda, że mogłaby je zmiażdżyć, gdyby tylko chłopak dysponował odrobinę większą siłą. Niespiesznie podniósł się do klęczek i dopiero po pewnym czasie zauważył, że nie są sami. Niemal pisnął widząc nad sobą wielką bestię, która górowała nad klęczącymi istotami tak znajoma i przerażająca, gdy bezbronnie się w nią wpatrywali.

            Wtedy jednak Lassë otrzymał cios prosto w twarz czymś miękkim, chociaż ciężkim. Cokolwiek to było próbował szybko to strzepnąć z oczu, by uniknąć niespodziewanego ataku, który mógłby go zabić. Spojrzał przelotnie na białą kulkę, która wylądowała na jego kolanach i otwierając szeroko oczy nie mógł powstrzymać pisku.

- Niquis?!

            Drobne oczka patrzące na chłopaka błyszczały, a czerwony języczek polizał jego dłoń. Chłopak porwał drobne zwierzątko w objęcia zapominając całkowicie o wiszącym nad nimi potworze.

Gdyby tylko bard potrafił równie szybko zapominać o niebezpieczeństwie. Trzymając w dłoniach miecz był gotowy do walki, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Tyle, że Griffin przyglądał im się chłodno, uważnie, ale nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu, a jedynie spoglądał, słuchał i rzucał swój potężny cień na trójkę przyjaciół. Nic dziwnego, że świat wydawał się walić, kiedy to ogromne cielsko przebijało się przez grubą kopułę z liści i gałęzi.

            Na jedną chwilę Niquis wyrwał się z ciepłego uścisku ramion Lassë i podszedł bliżej do masywnych szponów Griffina. Zamienił się w człowieka trzymając dłoń na ciele bestii, chociaż drżał lekko wyraźnie zaniepokojony, jakby nie był pewny, czy zaraz nie stanie się przekąską dla tego drapieżcy.

- Pomógł mi dostać się tutaj i pozbyć łowcy. – wyjaśnił szybko. – To przyjaciel. Tak sądzę... Nie zjadł mnie, więc...

- To ty nas wtedy śledziłeś. – rzucił nagle bard. – Cały czas byłeś gdzieś w pobliżu, co? Pomogłeś nam z łowcami niewolników i śledziłeś niezauważenie.

            Oczy bestii nie zmieniły wyrazu, kiedy wydała z siebie głośny skrzek, który ani nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał słowom mężczyzny za to jej mina, jeśli można było mówić o takowej w tej sytuacji, wydawała się bezlitosna jakby w każdej chwili można było spodziewać się ataku. Jedno kłapnięcie tego wielkiego, ostrego dzioba, a Otsëa straciłby całą rękę, o ile nie głowę. Z istotami pokroju Griffina nie należało zaczynać.

- On chce z nami podróżować. – mruknął jakby nieśmiało Niquis. Wydawał się zastraszony przez to wielkie stworzenie, którego młodzieniec powinien się obawiać, jak wcześniej. Co takiego się stało, że nagle podróżowali razem, stali obok i wydawali się zżyci? Niemożliwe by w jednej chwili strachliwe zwierzątko stało się odważnym bohaterem starającym się stanąć po stronie groźnego wroga swojej rasy. Ani bard, ani też elf nie wierzyli w takie zrządzenie losu, a więc musiało się za tym kryć coś jeszcze.

- Chcesz mi powiedzieć, że zaprosiłeś do grupy tę bestię, która razem ze swoim stadem chciała nas zabić? – bard uśmiechnął się krzywo, jak miał to w zwyczaju przed chorobą. – Akurat teraz, kiedy ja z trudem się poruszam? A może dobrze o tym wiesz i zwyczajnie chcecie się mnie pozbyć? Ustaliliście, że zabijecie mnie, a później podzielicie się tym delikatnym mięsem, co? – tu wskazał na Lassë, który słuchał z niedowierzaniem ich wymiany zdań. W końcu nie sądził by mógł się odzywać, kiedy tak niewiele wiedział o świecie i żyjących na nim rasach. Mimo to miał mieszane uczucia, co do nowego towarzysza. Nie miał przecież pewności, że to ten sam Griffin, który pomógł im w drodze, nawet jeśli Otsëa zdawał się brać to za pewnik.

            Opiekuńcze, silne ramię barda objęło elfa i przycisnęło do ciepłego ciała, jakby nigdy nie było nawet mowy o problemach zdrowotnych i osłabieniu. Z resztą, wydawało się dziwnym, że nagle mężczyzna tak zainteresował się swoim towarzyszem i z taką troską go traktował. Tyle, że po jego ustach błąkał się tak specyficzny uśmiech, że nie dało się ukryć tego, co chodzi po głowie barda. Tym bardziej, kiedy Niquis rzucał mu to wściekłe spojrzenie wyraźnie zazdrosny o elfa. Od raz zamienił się w małe, białe stworzonko i podszedł do przyjaciela ocierając się o jego nogi możliwie najprzymilniej.

- Teraz, kiedy jest Griffin nie będę musiał cię nosić, prawda? – Lassë chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że powiedział coś bardzo niewłaściwego. Zrozumiał to dopiero w chwili, kiedy spojrzał na milczącego mężczyznę, który robił, co w jego mocy by wyrazić swoją opinię na ten temat.

- Jeśli sądzisz, że skorzystam z pomocy tego szczurojada... – wysyczał bardzo wyraźnie nie robiąc sobie nic z tego, że słyszy go główny temat tej konwersacji. – Niech twój futrzak sobie go ujeżdża, a mi zostawi ciebie. Nie podoba mi się nawet pomysł powiększania naszej grupy o tę bestię. Nie wiesz nigdy, kiedy nas zdradzi, albo zeżre!

- Zatrułbym się tobą. – ten obcy głos mógłby zatrząść górami, gdyby rozległ się w jaskiniach pod nimi, podobnie zresztą jak jego właściciel. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał wielki griffin, teraz trójka wędrowców dostrzegła wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę o przebarwionej naturalnie skórze, na której żółte pasma rozchodziły się od nasady nosa, odchodziły cienką linią od oka po samo ucho i ginęły pod długimi, białymi włosami, w które wplecione były dwa ciemne pasma. Nos nieznajomego mężczyzny był ostro zakończony, zgrabny, mały, a blask przenikliwie niebieskich oczu niemal wywoływał gęsią skórkę na całym ciele elfa. Najdziwniejsze były jednak uszy griffina, długie i masywniejsze niż u innych ras, pokryte futrem na muszelce i o rogach z drobnych piór.

- Sama twoja obecność jest dla mnie trująca. – odpowiedział poważnie Otsëa, a jego usta ułożyły się w wąską linię.

- Więc będziesz się truł, bo ja nie mam zamiaru ustąpić. Czy to będę za wami chodził tak, jak wcześniej, czy też przyłączę się do was bezpośrednio.

            Żaden z nich nie chciał ustąpić, a ich buzujące w ciałach męskie hormony niemal można było dostrzec gołym okiem.

5 komentarzy:

  1. Cudowne opowiadanie. Jutro pewnie ledwo wstanę do szkoły, bo chciałam już dziś doczytać tych kilka notek. Po prostu cudowna historia. Podziwiam wielką wyobraźnię jak i umiejętność pisania, bardzo dobrego pisania rozdziałów.Zostawiam ten krótki komentarz i idę spać.Życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Otsëa na pewno nie odda elfa xD Przywłaszczył go sobie, zagrabił, pokochał... Może jeszcze nie, bo jeszcze chce robić na złość Niquisowi (łaaaa, wrócił, mój futrzak kochany ;3), ale jest pewny swego. No i Gryffin ;3 Hehe, porusza nieboskłonem xDDD Dobrze go mieć obok... no i właśnie to przywiązanie z Niquisem jest cokolwiek zastanawiające... xD

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział boski *.* No kurcze wszytsko przeczytałam ^^ Czekam na rozdział ^^ coś mi mówi, że Lasse będzie z Otsea, a Niquis z tym nowym "towarzyszem" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie Niquis wrócił i to nie sam. :p W każdym rozdziale coraz bardziej mnie zaskakujesz swoimi pomysłami. Już nie mogę się doczekać następnej części, bo robi się naprawdę interesująco. Mam tylko nadzieję, że kiedy Lasse będzie spał, reszta się nie pozabija. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    wspaniale, słodkie rozlenieienie, Otsea taki opiekuńczy względem Lasse... no i nasz gryfin się w końcu pojawił z Niquesem... i chce się do nich otwarcir przyłączyć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń