niedziela, 18 grudnia 2016

54. Wspomnienia nadchodzących czasów

Devi oddychał przed usta, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak głęboko nabiera powietrza w płuca. Jedyne, co naprawdę do niego docierało to fakt, że jego męskość pulsuje boleśnie i wyczekująco, a podniecenie i pragnienie zaraz rozerwą mu wnętrzności. Nie ważne co o tym myślał, ponieważ jego ciało wiedziało lepiej czego chce, a chciało zaspokojenia.
- Widzisz, bywają chwile, kiedy mężczyzna nie ma dość siły, aby odmówić. - Duch Morza zaczepnie trącił nosem członek chłopaka – Tylko jeśli dostrzeże chociaż cień wahania w oczach klęczącego, będzie w stanie wydostać się spod czaru pożądania. Chodzi o głód, który musisz czuć od partnera. Niezaspokojony, przejmujący głód. - Ëar oderwał wzrok od Deviego i utkwił go w swojej nagrodzie. - Dlatego tak ważne jest doświadczenie. - lubieżnie oblizał wargi i objął nimi czubek penisa, powoli przesuwając usta w dół trzonu.
Devi wydał z siebie przeciągłe westchnienie, kiedy ciepła miękkość zamykała się na nim sprawiając mu przy tym prawdziwą rozkosz. Jasne spodziewał się, że będzie przyjemnie, ale oczekiwania nigdy nie pokrywają się z prawdziwymi doznaniami. Chłopak oparł się całym ciężarem ciała o pień drzewa i spod półprzymkniętych powiek obserwował każdy ruch głowy, każde liźnięcie Ëara. Napawał się tym, jak seksownie i lubieżnie wyglądał klęczący przed nim mężczyzna, jak jasno błyszczą jego burzowe oczy, kiedy co pewien czas spoglądał w górę na Deviego. To było naprawdę wspaniałe doznanie, jednak młodzian nie chciał dawać Duchowi jeszcze większej satysfakcji niż dotychczas. Z tego też powodu, starał się walczyć ze swoim ciałem i z bliskim orgazmem. Fakt faktem, był niestety niedoświadczony, toteż wytrzymał jeszcze z minutę lub dwie, zanim złapał Ëara za włosy i odciągnął. Mężczyzna objął dłonią jego członek i stymulował w tym samym rytmie, w jakim wcześniej poruszały się jego wargi. Devi doszedł z cichym sapnięciem i odchylił głowę do tyłu, biorąc wielki haust powietrza.
- I? - Duch Morza wstał z kolan otrzepując ubranie i z uśmiechem pełnym samozadowolenia spojrzał na chłopaka.
- Powinniśmy się pospieszyć i nazbierać ziół zanim ktoś zacznie się niepokoić. - Devi zdążył już zapanować nad sobą.
- Bezczelny chłopak! - Ëar syknął groźnie, ale po chwili roześmiał się głośno. - Nie dasz się tak łatwo, co?
- Zbyt szybko byś się znudził, a skoro mam wrażenie, że ty chcesz tego bardziej niż chciałbym ja...
- Żywioły! Twój facet musi przechodzić z tobą przez piekło!
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że potrafi być męczący, ale Jean-Michael nigdy na to nie narzekał. Wręcz przeciwnie, ponieważ uważał, że w ten sposób to on może pozwolić sobie na odrobinę braku odpowiedzialności. Devi od zawsze czuł się bardzo swobodnie przy swoim opiekunie i nie bał się wyrażać swoich samolubnych zachcianek, czy kąśliwych komentarzy.
- Dobra, czego mam szukać? - Duch odgarnął z twarz ciemne włosy i westchnął poddając się.

Ciężko ocenić na jak długo Devi i Duch Morza zniknęli w niewielkim lasku opodal, ale zioła jakie zdołali zebrać nie warte były czasu poświęconego na ich szukanie. Chłopak był więc nachmurzony i niezadowolony.
- Mamy zmierzyć się z Czempionem na pełnym morzu i najprawdopodobniej któreś z nas zostanie w tym czasie ciężko ranne, a ja nie mam wystarczającej ilości składników niezbędnych do przygotowania leków na taką ewentualność. Wolałbym żebyście zdawali sobie z tego sprawę zanim wskoczymy w paszczę lwa. - powiedział chmurnie przyjaciołom.
- Wiemy, że nie jesteś cudotwórcą. - Eressëa położył dłoń na ramieniu chłopaka i ścisnął je pokrzepiająco. - Nie ma wszystko możemy być przygotowani i nie oczekujemy, że ty będziesz. Już i tak uratowałeś nam skórę, więc miejmy nadzieję, że tym razem nie będzie takiej potrzeby.
- Jeden błąd i misję trafi szlag. - Rambë uśmiechnęła się smutno. - Wiedzieliśmy o tym od początku, więc głowa do góry. Albo Żywioły nam pomogą, w co niektórzy z nas szczerze wątpią, - spojrzała na smoka – Albo będzie po nas i po świecie jaki znamy. Nas i tak już wtedy tu nie będzie, więc...
-Nie jestem pewny, czy próbujesz nas pocieszyć, czy dobić. - Seet-Far uniósł wysoko jedną brew, jakby chciał tym nonszalanckim i zarozumiałym gestem wyzwać hybrydę na pojedynek.
- Jestem realistką i stwierdzam fakt! - obruszyła się dziewczyna. - W tej chwili to i tak nie ważne. Bardziej interesuje mnie ON! - w oskarżycielski sposób wskazała na Ëara. - Jak on ma nam pomóc i czy aby na pewno będzie taki pomocny, jak mu się wydaje? To, że potrafi zmieniać wygląd nie wydaje mi się szczególnie niezbędne.
Duch Morza prychnął lekceważąco spoglądając na dziewczynę, jakby była niewarta jego uwagi, ale on czynił jej zaszczyt obdarzając ją przynajmniej odrobiną swojego czasu.
Pstryknął palcami i przymykając oczy spojrzał na morze, wykonując dłonią faliste, hipnotyczne ruchy. Daleko na horyzoncie z wody wyłoniło się widmo okrętu. Nie widzieli go dokładnie, ale nie było wątpliwości, że to jakiś stary, wydobyty z dna wrak. Mężczyzna znowu pstryknął i statek zapadł się pod wodę w mgnieniu oka znikając im z oczu.
- Zapewniam transport i załogę.
- Stary, zatopiony wrak? - Rambë nie wydawała się przekonana.
- Pozbawiony zapachu przyziemnych, więc nie przyciągający zbędnej uwagi zamieszkujących morze potworów i samego Czempiona Pradawnej Wody. - Duch patrzył na dziewczynę z wyraźną niechęcią. Devi uważał, że wyglądał przy tym całkiem seksownie, chociaż szybko zakopał te myśli na samym dnie świadomości. - Tylko ode mnie zależy, czy ta pieprzona wyprawa upłynie wam spokojnie, czy będzie męczarnią. Załogą mogą być dusze tych, którzy zginęli na morzu i teraz muszą być mi posłuszne lub ich rozkładające się gdzieś na dnie zwłoki. To ja decyduję, kto to będzie, więc radzę ci milczeć, jeśli jedyne co potrafisz to plucie jadem. Gdyby nie on – wskazał bezpośrednio na Deviego – uprzykrzyłbym wam misję bez mrugnięcia okiem.
Chłopak zarumienił się lekko. Nie rozumiał dlaczego Duch Morza tak się na niego uparł, ale najwyraźniej było w tym coś więcej niż zwykła chęć „zaliczenia”. Cóż, istoty znajdujące się zdecydowanie wyżej w hierarchii świata od czwórki wybrańców z pewnością miały swoje dziwactwa, których innym nie dane było pojąć.
- Inaczej mówiąc, nie możemy ci zaufać w żadnym wypadku, ponieważ nie mamy pewności, że nie zatopisz tego cholernego wraku na pełnym morzu! - Rambë nie dawała za wygraną, wysuwając przeciwko Duchowi coraz to nowsze zarzuty.
- On mi ufa, ty nie musisz! - prychnął niezrażony jej oskarżeniami Ëar, a jego palec kolejny już raz wyskoczył w stronę Deviego.
- Ufam? - chłopak wyglądał na zaskoczonego.
Duch Morza zmierzył go ostrzegawczym spojrzeniem i postąpił w jego kierunku kilka kroków. Nachylił się nad jego uchem i wyszeptał w nie z prostotą.
- Miałem cię w ustach i nawet przez chwilę nie przyszło ci do głowy, że mógłbym ci z łatwością odgryźć penisa. Patrzyłbym jak się wykrwawiasz, a więc tak, uznaję, że masz do mnie pełne zaufanie.
- Taaaak, chyba jednak mu ufam. - chłopak spojrzał na przyjaciółkę pustym wzrokiem. Naprawdę nie przyszło mu to do głowy, a przecież ktoś tak niezrównoważony jak Duch Wody byłby zdolny do równie pokrętnego sposobu pozbycia się jednego głupiego wybrańca.
Ëar uśmiechnął się do dziewczyny z wyższością, jakby on i hybryda konkurowali ze sobą o względy Deviego. Może i oboje reprezentowali w jakimś stopniu Wodę, ale ich zachowanie wskazywało raczej na kłótnię dwójki dzieci, nie zaś na zmagania dwóch twarzy Żywiołu, o ile Duch Morza mógł w ogóle być uznawany na istotną część Żywiołu, a nie za coś odrębnego.
W czasie kiedy ta trójka zajęta była bezsensowną dyskusją, Eressëa starał się skupić na swojej energii życiowej i naturalnej zdolności do szybkiej regeneracji oraz leczenia. W nosie miał to, czy Duch Morza ma im pomóc, czy ich pogrążyć, ponieważ na chwilę obecną smok był i tak zbyt słaby żeby stawić czoła jakimkolwiek przeciwnościom losu. Zresztą, na lądzie był w stanie szybciej odzyskać siły, co na pewno będzie niemożliwością na morzu. Nie miał więc wiele czasu.
Seet-Far, który obserwował go zamyślony miał na głowie inne problemy. Był Ogniem i nie został stworzony do żeglugi. Już sama myśl o statku przyprawiała go o mdłości, nie mówiąc już o wraku i załodze trupów. Najpewniej sam szybko do niej dołączy, kiedy statkiem zacznie bujać, a zwłoki zaczną śmierdzieć rozkładem.
Zerwał się z miejsca ucinając sprzeczkę Rambë z Duchem Morza oraz rozpraszając skupienie Eressëa. Machnął przepraszająco ręką i popędził w krzaki, skąd po chwili słychać było odgłos wymiotowania.
Seet-Far niewątpliwie był na pierwszym miejscu listy wybrańców o najmniejszych szansach przeżycia pierwszego starcia z Czempionami Pradawnych Żywiołów.
Miał jednak u swojego boku zawsze troskliwego i oddanego Deviego, który w przeciągu jednej chwili był już przy nim, gładząc go uspokajająco po plecach.
- Pomogę ci uspokoić żołądek, nie martw się.
- Devi...
- Na morzu również. Zaufaj mi. Znam cię lepiej niż sądzisz. - chłopak uśmiechnął się do mieszańca przyjaźnie.
- Tak, niewątpliwie. - Seet-Far skinął głową. - To przerażająca, ale nie bardziej niż to zasrane morze. - na samo wspomnienie słonej wody mieszaniec znowu zgiął się w pół, wypluwając gorzką żółć, która z trudem napłynęła z jego pustego żołądka do ust. - Muszę coś zjeść, nie mam już nawet czym wymiotować.
- Da się to załatwić. - Devi pocałował przyjaciela w czubek głowy. - Zaraz do ciebie wrócę, nie oddalaj się.
Mieszaniec rzucił mu wściekłe spojrzenie, które naprawdę rozbawiło chłopaka.
- Następnym razem wpatruj się tak we mnie bez śliny zwisającej ci z ust do ziemi. - rzucił zaczepnie zostawiając zmieszanego kumpla sam na sam z jego żołądkowymi problemami i lękami.