sobota, 3 marca 2012

I'll Take the Fall for You vol. 15

Balthazar zawsze miał pełną kontrolę nad swoją ekspresją, a jednak baczny obserwator mógł zauważyć masę fascynujących, drobnych znaków, które zdradzały myśli anioła. I tak oto z jego błękitnych oczu można było wyczytać ironię, miłość, zamyślenie. Ale czy ktoś kiedykolwiek przyjrzał mu się na tyle uważnie by z fascynacją śledzić najmniejszy ruch mięśni na twarzy mężczyzny? Czy ktoś starał się odgadnąć, jakie myśli wywołują uśmiech na tych drobnych wargach? Balthazar był otwartą księgą, z której nikt nie czytał, gdyż jedyna osoba, jaka miałaby ku temu okazję była nazbyt zajęta sprawami ludzkości, by dostrzegać drobny pyłek kurzu, jaki miała na ramieniu.

Tak, Castiel nie miał czasu na rozpracowanie przyjaciela, gdyż jego spojrzenie nie mogło skupić się dłużej na kimś, kto tak naprawdę nie był na liście wrogów, kto nie był bezpośrednio zamieszany w Koniec Świata. Czy można się, więc dziwić, że sprawy tak błahe, jak ludzkie potrzeby wydawały mu się abstrakcją? Czy nauka na błędach niezwiązanych w żadnym stopniu z ratowaniem ludzkości mogła wyryć się wyraźnie w jego pamięci? Bo czymże była fizyczna potrzeba zaspokojenia popędu płciowego, kiedy w grę wchodził Armagedon? „Byleby szybko.” oto słowa, które plątały się po głowie ciemnowłosego anioła w chwili, kiedy zdołał zebrać fakty w jedną całość. Jedno za to należało mu przyznać. Był na tyle taktowny, iż nie mówił głośno tego, co przychodziło mu na myśl.

Balth spojrzał głęboko w te niebieskie, szczenięce oczy Castiela, jak gdyby potrafił na ich dnie dostrzec obrazy myśli kłębiących się w podświadomości anioła. A może naprawdę był w stanie to zrobić? Wolnym krokiem zbliżył się do przyjaciela. Uśmiech pogłębiał zmarszczki na jego twarzy, ale i uwydatniał brak pewnej nieokreślonej „rzeczy”, czegoś, co ciężko byłoby sprecyzować, nazwać, czy chociażby opisać. Cas nie był jednak w stanie dostrzec niczego nienaturalnego, niczego, co odbiegałoby od normy. Młodszy anioł zawsze był ślepy, gdy chodziło o to, co najbardziej oczywiste.

- Wyglądasz, jak mały biały króliczek. – skąd to porównanie? Chyba żaden z nich nie wiedział, ale fakt był faktem. – A wiesz, dlaczego wilk poluje na króliczka? Bo ten nadepnął mu na odcisk.

            Balth spokojnie zsunął płaszcz z ramion Castiela i dotknął jego ust kciukiem badając ich miękkość. Melancholijny uśmiech błądził po jego własnych wargach póki nie zniknął w jednej chwili zastąpiony powagą. Wtedy też starszy skrzydlaty zacisnął dłonie na ramionach Casa i odwrócił go tyłem do siebie popychając przy tym na stół. Anioł czwartku podparł się dłońmi, ale jego twarz mimo wszystko znalazła się o centymetry od broni, która leżała bezczynnie na blacie.

- Walka o ten Świat jest twoim priorytetem, a więc musisz mieć oko na jedyną rzecz, która zdoła pokonać kolejną już przeszkodę na drodze do wygranej, czyż nie? – nagła gwałtowność Balthazara była niezrozumiała nawet dla niego samego, niestety mógł tylko poddać się jej w nadziei, iż dzięki temu zdoła ją poskromić, opanować mrok, jaki kotłował się w jego wnętrzu.

            Pochylił się nad rozłożonym na stole Castielem, jego pierś przywarła do pleców młodszego skrzydlatego, który zaniepokojony nagłą zmianą zachowania przyjaciela nie mógł odgadnąć, co takiego mogło ją spowodować. Duża dłoń spoczęła pośród ciemnej grzywy zaciskając się na niej lekko, co spowodowało, iż głowa młodszego anioła została przyciśnięta do gładkiego blatu stołu. Wargi Balthazara zachłannie przylgnęły do szyi Castiela, zaś język lizał skórę o lekko słonawym posmaku.

Cas nie wyrywał się, nawet nie przeszło mu przez myśl by to zrobić. Poddawał się woli przyjaciela szukając w jego akcjach odpowiedzi na nurtujące pytania. Jak na razie nie mógł ich niestety dostrzec. Czuł za to podniecenie Balthazara na swoich pośladkach, gdy sztywna męskość wbijała się w jego ciało przez materiał ubrań.

Z początku blond-włosy skrzydlaty był nazbyt zajęty by w ogóle zwrócić uwagę na domagający się zainteresowania członek, który przeszkadzał w oddaniu się prawdziwej rozkoszy, jaką można było odnaleźć w kosztowaniu ciała kochanka. To dobrze zbudowane ciało było kłębkiem potrzeb, których nie sposób zaspokoić jednocześnie na każdej płaszczyźnie. Może właśnie, dlatego niespokojny anioł niezgrabnie zsunął spodnie z bioder Castiela i podciągnął jego koszulę wysoko po same łopatki. Nie mniej zachłannie, co wcześniej zaatakował teraz plecy leżącego przed nim mężczyzny chłonąc ich ciepło, strukturę skóry, każdą drobną wypukłość, jaka pojawiała się w tym, czy innym miejscu. Dłonie z początku niepotrafiące znaleźć sobie miejsca w końcu spoczęły na gorących udach, na których zacisnęły się mocno zostawiając po sobie czerwone ślady. Jaką przyjemność sprawiały tak proste zabiegi, jak wielkie musiało być pragnienie kumulujące się w anielskim ciele skoro samo obdarzanie pieszczotami sprawiało rozkosz trudną do opisania?

Castiel rozluźnił wszystkie mięśnie swojej ludzkiej powłoki, przymknął oczy zapamiętując każdy dotyk, każdy pocałunek, czy ruch języka na skórze. Pozwolił by jego ciało powoli przypominało sobie o doznaniach ostatniej bliskości, o przyjemności, jakiej wtedy zdołali doświadczyć. Nie spodziewał się jednak, iż Balth niespodziewanie i brutalnie wedrze się w głąb jego nieprzygotowanego na to ciała. Ból, jaki temu towarzyszył był naprawdę przejmujący. Mięśnie rozciągane wbrew ich woli paliły, krew była jedynym ukojeniem, jakiego anioł mógł doświadczyć. Gryząc wargi jęczał zaciskając mocno oczy szukając w tych gestach pomocy, która pozwoliłaby mu na rozluźnienie obolałego ciała.

Dłoń Balthazara sięgnęła ku zaciśniętej mocno pięści ciemnowłosego anioła, uścisnęła ją, a po chwili ich palce splotły się ciasno. Zupełnie przypadkowo Balth potrącił włócznię, a przez całe jego ciało przeszły dreszcze, które nawet Castiel mógł odczuć. Jakby na potwierdzenie tego blond-włosy wydał z siebie stłumione westchnienie.

Cas znalazł odpowiedź na nurtujące go pytanie, a to pozwoliło by uspokoił oddech, rozluźnił, chociaż odrobinę mięśnie i zmienił nieznacznie pozycję, dzięki czemu był w stanie spojrzeć na przyjaciela, a nawet sięgnąć jego warg. Przyjemność znowu powróciła, dzięki czemu obaj aniołowie mogli z powodzeniem doznawać swoistej rozkoszy płynącej z połączenia dwój chciał, stymulowania wrażliwych na pieszczoty miejsc i samej bliskości innej osoby. Cas wysilił się, więc jeszcze odrobinę i zdołał nie przerywając całego aktu odwrócić się przodem przy niewielkiej pomocy winnego całemu temu zamieszaniu.

I tak gdzieś między gorącymi pocałunkami, głośnymi jękami i ciężkim oddechem toczyła się walka, której aniołowie nie byli świadomi. Walka, której nie mogli rozumieć nawet, jeśli wiedzieli, czym została sprowokowana. Między jednym pchnięciem, a drugim, pomiędzy ruchami ciał ocierających się o siebie w podświadomości kryły się prawdy, które nie chciały wyjść na światło dzienne i które pewnie nigdy nie zostaną odkryte. Na swój sposób aniołowie zostali pokrzywdzeni przez Boga, który stworzył ich ułomnymi, zaś ludzi obdarzył całkowitą wolnością i świadomością uczuć zarówno tych pozytywnych, jak i tych grzesznych.

Castiel wyrzucił w górę ramiona oplatając nimi kark Balthazara. Czubek jego penisa ocierał się wraz z każdym pchnięciem o brzuch partnera, co było doznaniem tym bardziej stymulującym, gdyż denerwująco niepełnym. Nic, więc dziwnego, że gdy ruchy blond-włosego stały się głębsze, mocniejsze i mniej płynne Cas miał dosyć i zdołał szczytować wyginając się w łuk. Balth szukał własnego spełnienie wstrzymując od czasu do czasu oddech, a jego jęki doprowadziłyby do szaleństwa nawet najbardziej pobożnego z aniołów, kiedy ta wspaniała barwa głosu dodatkowo przyozdobiona podnieceniem wypełniała powietrze ekstazą.

Jakąż satysfakcję niósł ze sobą wybuch tego wulkanu nieograniczonych możliwości i seksu, który opadł na ciało kochanka chyba nie świadomy swojej wagi.

- Cas... – zdołał wydusić niemalże przepraszającym tonem.

- Zgniatasz mnie. – ten jeden komentarz Castiela zdecydowanie przywrócił do rzeczywistości jeszcze zamroczonego aktem przyjaciela, który uśmiechnął się pod nosem w końcu naturalnie i pełnie, prawdziwie zniewalająco. Balthazar znowu był w pełni sobą.

4 komentarze:

  1. Dlaczego Cas, zamiast "Zgniatasz mnie" nie powiedział "Zróbmy to jeszcze raz"? xD Cóż takiego wykombinował, rozluźniając się w końcu i uzyskując odpowiedzi na nurtujące go pytania?Obydwoje to dwa bieguny magnesów, a niebieski i czerwony przecież silnie się przyciągają ;P Woda i Ogień dają... rodzą Parę. Toż to by dopiero było, gdyby Cas dostał od Stwórcy możliwość rodzenia XDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Baltazar tam walka trwa a ty co? a Cass tak pięknie....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, Baltazar walka trwa a ty co robisz?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, ale podstępny Filip w bardzo piękny sposób poradził sobie z pozbyciem się konkurencji ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń