sobota, 1 października 2011

Lips of an Angel vol. 8

Pod tym jednym względem zgadzali się całkowicie – nie chcieli rozpamiętywać tamtego zajścia, chcieli zapomnieć, wymazać, uznać za niebyłe. Niestety łączyło ich coś więcej – obaj nie byli w stanie walczyć z napływającymi myślami krążącymi nieodłącznie wokół tego pocałunku, tej jednej chwili słabości. Nie byli w stanie powstrzymać wspomnień powracających niczym fale wdrapujące się wytrwale po piasku na plażę. Smak, zapach, wszystkie zmysły, które wydawały się wyłączone podczas pocałunku teraz z przerażającą precyzją przypominały o bodźcach, jakie odebrały w czasie tamtej sromotnej klęski. Jeśli to miała być kara za spartolenie roboty, to ich zdaniem była zbyt dotkliwa.

Sammy ślęczał nad tekstami dotyczącymi Banshee od dobrych kilku godzin. Nie znalazł zupełnie nic, co mogłoby przydać im się w tej chwili. Musieli polegać, więc wyłącznie na swoich zdolnościach. Wiedzieli, że stworzenie zniknęło i zaszyło się gdzieś zapewne by przemyśleć całą sytuację. Jedno było pewne – nie zaatakuje ponownie w ten sam sposób. W takim razie, kiedy, gdzie, jak? I czy w ogóle postanowi zaryzykować? Chłopak był zmęczony, niesamowicie zmęczony. Zamknął komputer i położył się na łóżku zasłaniając ramieniem zmęczone oczy.

Miękka, chłodna pościel pozwoliła by jego ciało odprężyło się, by spięte mięśnie odpoczęły, chociaż odrobinę. Jego umysł również zapadał się w cudowny stan zrelaksowania, kiedy to myśli dryfowały swobodnie, zupełnie jakby lada moment właściciel całego tego układu miał zasnąć głęboko. W rzeczywistości jednak Sam wyłącznie odpoczywał, a pchnięte w odpowiednim kierunku fantazje przybrały kształt Deana i jego ust tak zachłannie poszukujących zatracenia w przyjemności. Do młodszego Winchestera nie docierał nawet fakt, iż znowu to robi, znowu myśli o tamtym pocałunku!

Dean zajęty był za to kartkowaniem licznych książek, które ze sobą wozili, dziennika ojca, kilku artykułów, które znalazł w miejskiej bibliotece. Nie przynosiło to jednak żadnego rezultatu, a on zaczynał odczuwać wyraźne poirytowanie zaistniałą sytuacją. Zmęczony bezczynnością, brakiem jakichkolwiek danych położył głowę na otwartej książce. Jego nozdrza wypełniły się intensywnym, chociaż całkiem przyjemnym zapachem kartek i druku. Przez jego ciało przeszedł naprawdę przyjemny impuls, czy jednak przyjemniejszy niż ten, jaki wywołał pocałunek z Samuelem? Czy mogło być coś rozkoszniejszego niż dotyk tych niewinnych ust na jego zdeprawowanych niemal na wszelkie możliwe sposoby? Cholera, chciał znowu to poczuć! Chciał ponownie ich skosztować, spróbować, sprawdzić, czy to możliwe, by reagował na brata w taki sposób?

- Sammy! – krzyknął zanim w ogóle pojął, co takiego robi. Jego brat podskoczył na łóżku wyrwany z odrętwienia. – Musimy wiedzieć, jak dalece potrafi hipnotyzować! Ja miałem wizję, ale ty nie miałeś żadnych, więc jestem na to bardziej podatny. Ale przecież odczuwałem pocałunek, więc musiałem być w pewnym stopniu świadomy!

- Nie wiem, do czego zmierzasz, Dean... – poza wielkim zażenowaniem spowodowanym tak otwarcie przywoływanymi wspomnieniami młodszy mężczyzna nie mógł skupić się na niczym więcej. O co chodziło?

- Chcę sprawdzić, czy wszystko jest ze mną tak jak należy. – czyżby Dean się zarumienił? – Czy nadal jestem po wpływem tej dziwki, czy już mi to przeszło. Cholera, Sam! Po prostu chcę wiedzieć, czy jestem normalny, dobra?! Podobało mi się całowanie ciebie, jasne? Nawet, jeśli wyglądałeś jak ruda laska to jednak smakowałeś!

- Nie będzie! Tylko nie mów tego więcej głośno! – Sammy skrzywił się błagalnie wpatrując w starszego brata. Usiadł na pościeli ze skrzyżowanymi nogami, gdy Dean podszedł do niego i ulokował się naprzeciwko.

            To było zdecydowanie trudniejsze niż obaj myśleli. Obaj mieli jakiś ukryty motyw, chcieli wiedzieć więcej, chcieli mieć pewność, oj, wiele kotłowało się w ich głowach, ale najtrudniejsze było przed nimi. Musieli zmusić swoje ciała do reakcji. Pokonać uprzedzenia, może nawet strach i połączyć usta w świadomym pocałunku. Gdyby tak ktoś nagle pchnął ich od tyłu zmuszając do rzucenia się w swoje ramiona... To byłoby łatwiejsze, mniej krępujące, może nawet przyjemniejsze, ponieważ nie spodziewaliby się tego zupełnie.

- A, pieprzyć to! – Dean złapał bezceremonialnie brata za włosy i przyciągnął bliżej siebie całując od razu głęboko. Odrzucił wszelkie wątpliwości, zignorował rozsądek podpowiadający mu, że nie powinien i po prostu oddał się w pełni swoim eksperymentom. Myślenie nie było jego mocną stroną, więc, po co miał teraz wytężać swój biedny umysł? To Sam był od myślenia i tak miało pozostać.

            To było, jak chwila ciszy przed burzą, mżawka podczas prawdziwego oberwania chmury, ba! niczym wakacje po wielu miesiącach intensywnej nauki! A więc było przyjemne, może nawet bardzo skoro obaj wydawali się topnieć ogrzewani wzajemną bliskością. Nigdy do tej pory nie próbowali zbliżyć się do siebie, aż tak bardzo, skąd, więc mieli wiedzieć, że rozkoszne dreszcze przechodzić będą przez ich ciała, słodkie ciepło wypełni wnętrze, a dłonie będą drżały z niecierpliwości?

- O, cholera! Sammy, mamy problem. – Dean ledwie zdołał odkleić się od całowanego namiętnie brata.

- Hę? – jeszcze zamroczony chłopak dopiero powracał z tej dziwnej krainy, w której znalazł się przed chwilą.
            Dean uklęknął na pościeli wskazując wymownie palcem swoje spodnie, które sterczały bynajmniej nie z powodu złego ułożenia się jeansu, ale z winy wypychającego je ciała. Pocałunek przełamał lody, teraz zupełnie nie musieli się siebie wstydzić, zaś starszy z nich miał już najgorsze za sobą. Był pobudzony, jego organizm reagował na bliskość. Nie oszukujmy się, Dean właśnie podniecił się jak byle uczniak, który po raz pierwszy całuje się z dziewczyną. Nie mógł wymyślić nic bardziej poniżającego.

- Dean? – Samuel wskazał na swoje krocze. Nie ulegało wątpliwości, że było w stanie jeszcze większego pobudzenia niż ciało brata. Jego rumiane policzki zdradzały dodatkowo, że chłopak nie często wywijał biodrami lub zwyczajnie odczuwa pewne wątpliwości spowodowane reakcją na rodzonego brata.

- Musimy mieć pewność, Sammy. Musimy wiedzieć, czy to hipnoza, czy nie. – zielonooki podjął decyzję, od której nie było odwołania.

            Bezceremonialnie pchnął brata na pościel i uklęknął nad nim rozpinając spodnie młodszego mężczyzny. Zsunął je do połowy ud ignorując niepewne kręcenie się Samuela po pościeli. Następnie podobnie postąpił ze swoimi. Nie czekając aż brat zacznie zadawać pytania wpił się w jego wargi nakrywając swoim ciałem jego. Bez problemu odnalazł dłonią dwa ocierające się o siebie członki. Przecież byli mężczyznami, a nawet więcej, byli braćmi, a więc dlaczego mieliby się wstydzić? Poza tym to było takie przyjemne, takie intensywne! Sprawna i znająca swój fach dłoń Deana pewnie ujęła dwa narządy i zdecydowanie pocierała o nie, jak gdyby były jednym. Miał zamiar zażądać pomocy, kiedy to Sammy, jakby czytając mu w myślach domyślił się i przyłączył się do dawania rozkoszy.

            To było jak sen, kiedy to nie odpowiadasz za nic, świadomość sama kieruje poczynaniami, a człowiek nawet nie jest pewny, czy umysł w ogóle pracuje. Słodkie zatapianie się w rozkosznym „niczym”, jakby leżało się na plecach i dryfowało słysząc usypiający szum fal, czując ciepłą wodę pod plecami i promienie słońca na brzuchu. A jednak w ich akcie było mniej harmonii, a więcej dzikich, niepohamowanych instynktów. Po prostu działali, próbowali, chcieli się uwolnić od krępujących ich więzów niespełnienia. I ten właśnie cel osiągnęli wspólnymi siłami. Dopiero teraz powoli docierało do nich, co właściwie miało miejsce, co takiego robili.

- I co? – Dean zsunął się z ciała brata, zmusił ospałe, rozleniwione wytryskiem mięśnie do wysiłku i usiadł przyglądając się leżącemu w dalszym ciągu na plecach Samuelowi. Musiał przyznać, że ten kujonek miał w sobie coś naprawdę rozkosznego, czy to z powodu zarumienionych wysiłkiem policzków, czy też lśniących szczenięcych oczu, a może to te zaczerwienione pocałunkiem usta? Nie mniej jednak Sam był pociągający.

- Co, i co? – marszcząc brwi młodszy mężczyzna zaczął niespiesznie ocierać brudną dłoń i członek w materiał poszewki, zanim uzmysłowił sobie z przerażeniem, że to jego łóżko, a więc i jego pościel.

- No, czujesz się jakoś inaczej? Jakby nagle prysnął czar, hipnoza przestała działać?

- Dean... Właśnie masturbowaliśmy się jednocześnie, dotykałem twojego... członka i stwierdzam, że wcale mi to nie przeszkadzało. A ty mógłbyś założyć spodnie, jak należy. – Samuel nie pojmował jeszcze, jakim cudem jest w stanie nie odczuwać potwornego skrępowania nie tylko z powodu tego aktu, ale także faktu, iż jego partnerem był Dean. Po prostu nie mógł się skupić, kiedy brat eksponował swoje wdzięki. To naprawdę rozpraszało.

- Czyli mamy trochę większy problem? – idąc za dobrą radą starszy łowca zabrał się za doprowadzanie swojego ciała do porządku. – Ja też nie czuję się jakoś inaczej. To było przyjemne i chyba zrobiłbym to jeszcze raz...

- Wyleczyłeś mnie właśnie z myśli o tamtym pocałunku, więc nie zmuszaj mnie teraz do zadręczania się tym, co miało miejsce przed chwilą. Pomyślimy o tym, kiedy skończymy z Banshee. Teraz, kiedy ta seksualna frustracja minęła potraktujmy to, jako nowe doświadczenie. Proszę. – a jednak Sammy wydawał się zagubiony. Może właśnie, dlatego wolał zamknąć na chwilę ten rozdział i podjąć go na nowo po zakończeniu misji? W końcu nie szalał tak od dnia śmierci Jess – swojej ukochanej dziewczyny, niemal narzeczonej!

- Jasne, też chcę dorwać sukę. – Dean wzruszył ramionami, ale uśmiechnął się tryumfalnie pod nosem. Tak, on dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że brat od dawna nie miał okazji zaspokoić swoich potrzeb, czy raczej obawiał się dać upust emocjom. A teraz Dean chyba znał sposób by pomóc bratu nie naruszając jego czyściutkiego sumienia.

6 komentarzy:

  1. Zboczony zwierzak z tego Deana xD Już on umie tak poprowadzić, że nawet brat zapomina o całym świecie. Hehe, ale wynika z tego, że czar raczej przestał działać, o ile nie był jedynie obronnie rzuconym zaklęciem, dzięki któremu (Dean winien podziękować) obydwoje ukazali swoje prawdziwe skryte marzenia xDTaaak, chłopaki dali czadu! XDJak mówił Sam "Nie będzie!" - to czasem nie miało być "Niech będzie!"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozkoszny Sam i wyuzdany Dean cudowny rozdział tylko tyle mogę dodać.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrócą jeszcze do TEGO oj wrócą ;-]

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    świetnie wyszło to sprawdzanie czy wciąż nie znajdują się pod działaniem czaru...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    wspaniały rozdział, bardzo świetnie wyszło to sprawdzanie czy wciąż nie znajdują się pod działaniem tego czaru...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, świetnie wyszło to sprawdzanie czy wciąż nie znajdują się pod działaniem tego czaru... :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń