piątek, 23 września 2011

Lips of an Angel vol. 7

Notka pisana przed chorobą, więc mogłam ją dodać ^^"

 

 

Czekali do zmroku, później uważnie śledzili płonące w oknach domu światła, jakby w jednej chwili mieli otrzymać znak rozpoczynający ich akcję. Byli przekonani, że kobieta już od dłuższego czasu śpi po zjedzeniu czekoladowego ciasta z niespodzianką. Takie było przynajmniej zdanie Deana, który potwierdzał swoją teorię latami doświadczenia. On nie potrafiłby wytrzymać kilkunastu minut w jednym pomieszczeniu z takim tortem, a przecież nie był w ciąży. Co więc musiała przeżywać ciężarna kobieta kuszona tak apetycznym kąskiem?

- Wierz mi, nie dooglądała nawet swojego ulubionego serialu, bo zasnęła jak dziecko. – tłumaczył młodszemu bratu, kiedy podchodzili do drzwi, by dostać się do środka. A jednak mimo tej ogromnej pewności siebie obaj łowcy mieli w kieszeni legitymacje agentów FBI. Przezorny zawsze ubezpieczony, w szczególności, kiedy wszystko idzie podejrzanie gładko.

Przypuszczenia Deana sprawdziły się. Ciężarna kobieta leżała na sofie przy włączonym telewizorze i spała pochrapując cicho. Na podłodze leżał ubrudzony czekoladą talerz, na który starszy z mężczyzn spoglądał z niejakim żalem.
- Ja ukryję się w szafie w sypialni, a ty znajdź sobie jakieś inne miejsce. – zielonooki uśmiechnął się niewinnie dobrze zdając sobie sprawę z tego, iż był w o wiele lepszej sytuacji niż brat. – Nie patrz tak na mnie. Jesteś za wielki, nie ukryjesz się tak, żeby nikt cię nie zauważył, gdyby nagle zajrzał do środka. Znajdź schowek na szczotki, czy coś w tym rodzaju, tam nikt nigdy nie zagląda po pracy.

- Dzięki, Dean. Doceniam twoją troskę, naprawdę. – Samuel nie mógł powstrzymać tej ironicznej odpowiedzi. Niczym urażone dziecko wdrapał się po schodach na piętro i rozpoczął swoje poszukiwania odpowiedniego lokum, którego jednak tam nie znalazł. Skazany, więc został na ciasną, niską klitkę pod schodami, tak charakterystyczną dla większości zabudowań w Stanach. Przeklinał przy tym na brata, który musiał zamknąć za nim drzwi, gdyż zwinięty w kłębek Sam nie mógł tego zrobić. Jeśli wyjdzie stąd o własnych siłach, nie narobiwszy przy tym potwornego hałasu to będzie mógł dołączyć ten wyczyn do listy tych najbardziej ekstremalnych.

Znudzony i obolały siedział nieruchomo w swoim ukryciu mając nieprzyjemne wrażenie, że coś chodzi mu po ramieniu. Już miał zamiar zaryzykować ruch i strzepnąć to coś, gdy rozległ się intensywny, chociaż miły dla ucha dźwięk dzwonka. Chłopak niemal wstrzymywał oddech, gdy przekręcano klucz w drzwiach. Musiał zdać się na słuch, jako że każdy zbędny ruch byłby zbyt niebezpieczny i mógłby pokrzyżować im plany. Zamknął więc oczy pozwalając im odpocząć po wcześniejszym wpatrywaniu się w ciemne kształty w schowku.

Mąż najwyraźniej nie widział niczego nadzwyczajnego w fakcie, iż jego żona spała na kanapie ponieważ w przeciągu chwili, która jednak wydawała się siedzącemu w zamknięciu mężczyźnie całą wiecznością, zaczął wspinać się po schodach najwyraźniej zmierzając do sypialni. Dla Samuela był to znak, że musi jeszcze swoje wycierpieć. I nie mylił się. Mężczyzna wziął kąpiel, zjadł coś i dopiero udał się do swojego pokoju najwyraźniej z zamiarem udania się do snu.

Dean w tym czasie nudził się niemiłosiernie. Miał ochotę zagrać w jakąś grę na komórce, niestety usunął wszystkie kilka lat wcześniej, by nie zaśmiecały mu i tak niezachwycającej pamięci. Kolejny był pomysł na liczenie owiec, co jednak mogło go uśpić, a wtedy nie odpowiadałby za nic. Zaczął więc nucić pod nosem ulubione kawałki, póki nie usłyszał dzwonka świadczącego o tym, że właściciel wrócił do domu. Przez szparę między dwoma skrzydłami szafy obserwował poczynania ofiary. Poczekał na moment, kiedy to mężczyzna wypił połowę szklanki wody, która stała przy lampce nocnej i wtedy zadzwonił do brata dając mu znak, że może wyjść z ukrycia i cicho przedostać się pod drzwi. Oczywistym było, że nie można liczyć na nadzwyczajne szczęście przez całe życie, więc Dean zadbał by już sama woda uśpiła parszywca, którego miał chronić. Ostatecznie więc obaj z Samuelem czekali tylko na moment, kiedy Banshee zaatakuje.

Minęły może dwie godziny, gdy w końcu coś się zaczęło dziać. Dean widział ze swojego miejsca bladą postać, która przeskoczyła z gałęzi drzewa na mur domu. Bez najmniejszych problemów otworzyła okno, jakby wcale nie było zamknięte i kolejnym zwinnym skokiem dostała się do środka. Miała na sobie długą do ziemi białą szatę, jej włosy lśniły srebrem. Gdyby nie obnażone wściekle zęby mogłaby uchodzić za piękną nimfę, chociaż prawdę powiedziawszy starszy Winchester gustował w ludziach, nie w swojej zwierzynie łownej.

Banshee nie miała pojęcia o obecności łowców w domu, nachyliła się nad swoją uśpioną ofiarą i właśnie w tym momencie bracia wyskoczyli ze swoich kryjówek. Dalej wszystko potoczyło się niespodziewanie szybko. Zaskoczona istota syknęła, a widząc wycelowaną w nią broń zaczęła krzyczeć przeraźliwie głośno. Mężczyźni zasłonili uszy nie mogąc znieść tego dźwięku, wydawało im się, że ślepną , byli słabi i jakby obejmowani przez drażniący dźwięk przypominający pisk. Ponieśli klęskę, to już było pewne.

I nagle wszystko się skończyło równie szybko, jak się rozpoczęło. Dean otworzył oczy, które wcześniej mocno zamykał, jakby gałki oczne miały zostać wypchnięte z oczodołów. Jasność poraziła go i kiedy przyzwyczaił do niej wzrok dostrzegał zarys parku pełnego roześmianych dzieci bawiących się na przeznaczonym dla nich placu. Obok niego stała atrakcyjna rudowłosa kobieta, która – tak, nie ulegało wątpliwości – trzymała go za rękę. Kiedy się jej dokładniej przyjrzał dostrzegł ciepły uśmiech, przepiękne błękitne oczy i zapragnął ją całować. A ona zupełnie jakby czytała w jego myślach przysunęła się do niego bliżej, zapraszająco. Dean czuł błogi spokój, przyjemność płynącą z bliskości kobiety. Ujął w dłonie jej miękkie policzki po czym nakrył swoimi ustami jej pełne, ponętnie czerwone wargi. Ten pocałunek był o wiele przyjemniejszy niż początkowo mogło mu się wydawać. Te usta, chociaż miękkie, miały w sobie coś, co świadczyło o dominacji zamiast uległości, o jaką można było posądzać kobiety. Niemal tonął w tym niesamowitym doznaniu, jakby był zasysany przez rozkosz, której jego ciało zawsze pragnęło.

Sammy nie potrafił się poruszyć wpatrując się tępo w twarz brata, która była tak blisko, że jej rysy rozmywały się w jego oczach. Banshee uciekła, kiedy oni byli niezdolni do walki, zbyt pochłonięci chronieniem uszu, by martwić się o cokolwiek. Zaledwie jednak wróciły mu zmysły, poczuł jak Dean dotyka jego twarzy, a w sekundę później całuje. Teraz zdziwienie sięgało jednak zenitu, gdyż starszy mężczyzna wpychał bratu język w usta. Z niechęcią Sam był w stanie przyznać, iż zielonooki ma świetną technikę, wyćwiczoną na tysiącach chętnych panienek, teraz jednak nie całował jednej z nich, ale własnego brata! Młodszego Winchestera ogarnęło przerażenie, gdy nie był w stanie złapać oddechu. Musiał zaczerpnąć tchu przez nos, ponieważ jego usta były niemal połykane przez zachłannie i namiętnie całującego go Deana. W każdym innym wypadku zapewne czułby obrzydzenie do pocałunku z mężczyzną, a tym czasem ten pocałunek wydawał się na swój sposób przyjemny, może nawet taki był, jednak wszystkie inne uczucia nie pozwalały na racjonalne obeznanie się w sytuacji.

Jakimś nadludzkim wysiłkiem Samuel zebrał wszystkie swoje siły i odepchnął brata od siebie. Zamglone dotąd przyjemnością oczy Deana znowu nabrały zwyczajnego wyrazu. Mężczyzna był sobą i całe szczęście!

- Hę? A gdzie ta ruda? – zaczął rozglądać się zaniepokojony, ale świadomość również powróciła mu na właściwy tor. – Nie ma żadnej rudej, tak?

- Człowieku, chciałeś mnie połknąć! – Sam rumieniąc się patrzył na starszego brata z żalem. – Przyssałeś się jak pijawka! Wsadziłeś mi język!

- O, kurwa! – Dean otworzył usta, poruszył szczęką, jakby naśladował jakieś zwierzę i otarł je rękawem kurtki. – Naprawdę cię całowałem? – zapytał z wyraźną nadzieją. Tak, chciał by brat roześmiał się teraz głośno i zaczął z niego kpić, ale nic takiego się nie wydarzyło. Sammy stał zupełnie poważny przed nim, a jego zdecydowane spojrzenie nie pozwalało na żadne wątpliwości. – Kurwa! – powtórzył Dean i spojrzał w ziemię odwracając przy tym głowę w bok by poruszając ustami, jednak nie wypowiadając na głos nawet słowa, kląć dalej na to, co właśnie miało miejsce. Całował młodszego braciszka i sprawiło mu to taką przyjemność, że niemal się podniecił! Nie ważne, że przed oczyma miał obraz kobiety. To były usta Samuela! – Dorwę tę sukę i obedrę ze skóry! – syknął. – Wynosimy się stąd! – nawet nie chciał tego w tej chwili roztrząsać.

8 komentarzy:

  1. Pocałunek zastanawiałam jak do tego dojdzie ,lecz nigdy nie pomyślałam ,że tak to wymyślisz. Już mam wypieki gdy na samą myśl co będzie dalej. Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Banshee,,,,gdybyś nie była złym charakterem, na który tzeba polować normalnie bym ci order wręczył !Aaaa był kiss, pomijając to, że Dean nie wiedział tak na prawdę kogo całuję, ale cśśśś... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW O_O aleś wymyśliła ! w życiu nie pomyślałam że tak dojdzie do pierwszego pocałunku !!! kocham to że potrafisz zaskoczyć

    OdpowiedzUsuń
  4. OOOoo Jezuniu xd , piękne , ten pocałunek normalnie myślałam że się rozbeczę jak to czytałam (ze szczęścia ), jednak "coś" zaczyna się dziać xd , gdy wyobrażałam sobie tą sytuację z pocałunkiem , miałam taki zaciesz na twarzy że mi szczęka ścierpła . Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i oczywiście brawa dla banshee , działaj dziewczyno ! ;* PS . świetny pomysł ogółem sobie wykminiłaś itp , jestem pełna podziwu dla ciebie ;P szacun .

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak, Dean, jak się przyssie, to na amen... jak super glue xDCo ta Banshee wyprawia.... jednak trzeba przyznać, iż naprawdę piękną wizję roztoczyła przed starszym bratem. Jaki był w tym jej cel... rozwścieczenie chłopaków, czy pokazanie ukrytych pragnień? ;>Ostatnie zdania Deana są wręcz wyjęte z jego ust xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    ach ten pocałunek pięknie no i co banshee im widowiskowo zwiała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniale, ten pocałunek pięknie... no, no i co? Banshee im widowiskowo zwiała... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, a ten pocałunek... i co? Banshee im w bardzo widowiskowy sposób zwiała... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń