niedziela, 30 października 2016

51. Wspomnienia nadchodzących czasów

Ëar leżał na piasku, podpierając głowę dłonią i obserwował Deviego, który krzątał się wokół przyjaciół. Błękitne spojrzenie na początku po prostu lustrowało ciało chłopaka niemal liżąc je od stóp do głów, teraz zaś początkowe pożądanie przerodziło się w czystą ciekawość. Chłopak tak bardzo się starał i niemal wychodził z siebie próbując wszystkiego, byleby bliskie mu osoby szybko stanęły na nogi i odzyskały siły. Najprawdopodobniej nie poddałby się nawet gdyby sytuacja była całkowicie beznadziejna. To nie byłoby w jego stylu. Devi był nieugięty, kiedy na czymś mu zależało, a przynajmniej takie sprawiał teraz wrażenie. Jego ruchy były pospieszne, może trochę chaotyczne, ale pewne i zdecydowane, a dłonie delikatne, ostrożne. Duch Morza nazywał go „Niewinnym” i nie było wątpliwości, że właśnie taki był. Niewinny pod każdym względem. Piękny.
- Powiedz mi jaki on jest. - zwrócił się do chłopaka Ëar.
- Hm? - Devi wyraźnie nie wiedział o co chodzi. - Jaki kto jest? Eressëa? - wskazał głową na smoka, którego rany właśnie przemywał.
- Ten, przez którego mi odmówiłeś. Nie patrz na mnie z takim zaskoczeniem, doskonale wiem, że nie oparłbyś mi się gdyby nie było kogoś, kto cię powstrzymał. Widzisz, z dziewicami tak już jest. Kiedy są młode, pragną pozbyć się dziewictwa, nie zależy im, łatwo ulegają pokusie. Kiedy są starsze, są mądrzejsze. Pragną, ich ciała są niezaspokojone, ale chcą żeby to była ta właściwa, wyjątkowa osoba. Bywają szalenie zazdrosne, nawet o przeszłość, która już dawno nie istnieje, ponieważ chcą być pierwszymi i ofiarować siebie jako pierwsze. Dziewice są takie skomplikowane w swojej prostocie. Stąd wiem, że jest ktoś, kto cię powstrzymuje.
Devi był zmieszany i zawstydzony. Ëar miał rację, zupełnie jakby potrafił czytać w myślach i sercu Deviego. Może dziewice rzeczywiście były tak proste do odczytania i Jean-Michael również to wiedział. Może właśnie dlatego chciał żeby Devi spróbował związku z kimś innym. Nie chciał męczyć się z zazdrością Deviego o każdą głupotę i drobną rzecz.
- Czy jeśli stracę dziewictwo z tobą, nie będę miał wyrzutów sumienia, kiedy będę z tym, którego kocham? - zapytał spoglądając ufnie na swojego rozmówcę. Miał serce na dłoni. Był taki niewinny.
- Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, chociaż bardzo bym chciał. Widzisz, każda dziewica reaguje inaczej, ponieważ w każdej coś się zmienia, kiedy w końcu pozbędzie się brzemienia. Dziewictwo wiąże się ze strachem, czyż nie? Strach przed bólem, przed intymnością, która nie ma w sobie nic romantycznego i pięknego, a niektórym wydaje się nawet obrzydliwa. Nie wiem jak ty zareagujesz, co się w tobie zmieni, ale mogę cię zapewnić, że potrafię sprawić ci rozkosz. Zresztą, nie chodzi ci tylko o rozkosz. - Duch uśmiechnął się przebiegle. - On będzie doświadczony, będzie miał porównanie, a ty nie będziesz miał pojęcia, czy robisz coś dobrze, czy źle. Podczas kiedy ty będziesz poruszał się po omacku w ciemnościach, on będzie widział wszystko bardzo wyraźnie, jak w biały dzień. Nie będziesz miał pojęcia czego oczekiwać, w której chwili i jak bardzo zaboli, a kiedy będzie przyjemnie. Jedna wielka niewiadoma. No dobrze, ale wrócimy do tego później. Teraz opowiedz mi o nim.
- Nie. - Devi pokręcił głową. - Nie teraz. Muszę zająć się przyjaciółmi, a to wymaga skupienia. Opowiem ci innym razem. - zapewnił przygryzając wargę aby ukryć w ten sposób zażenowanie, co wbrew pozorom wcale mu nie wychodziło. Ëar miał w sobie coś, co sprawiało, że Devi chciał się otworzyć, chciał mu zaufać, ale jednocześnie chciał to także przemyśleć. Łatwo było działać bez zastanowienia i pod wpływem impulsu, ale niewątpliwie nie było to rozsądne, a ostatnim czego chciał chłopak była nieostrożność. Zbyt dobrze pamiętał, jak Haydee zdołała omotać smoka, żeby teraz samemu dać się tak spętać. Wrócił do doglądania przyjaciół klękając przy hybrydzie i zdejmując jej opatrunki.
W tym czasie Seet-Far zdążył wrócić z naręczem większych i mniejszych gałązek, które miały podtrzymać tlący się ogień paleniska. Widząc spojrzenie, jakim Duch Wody śledził jego przyjaciela, podszedł do niego pochylając się.
- Hej, ty! - Seet-Far spojrzał na Ducha groźnie. - Jeśli go skrzywdzisz, zabiję cię. Chociażbym miał osuszyć całe to cholerne morze, zrobię to. - warczał ostrzegawczo. - Znajdę cię i zabiję, nawet jeśli będzie to oznaczało koniec tego świata. Zapamiętaj to sobie. - odwrócił się od rozmówcy tyłem i podszedł do Deviego zmieniającego opatrunki Rambë. Uklęknął obok niego, kładąc mu rękę na ramieniu i oferując pomoc. Nagle był łagodny i potulny jak baranek, co Ëar uznał za bardzo interesujące. Najwidoczniej Devi miał większy wpływ na otaczających go ludzi niż mogło się wydawać. Mały skarb, chciałoby się powiedzieć.
Rambë jęknęła, kiedy Devi zakładał jej nowy opatrunek i poruszyła się gwałtownie.
- Delikatniej! - syknęła na niego, co sprawiło, że na twarzy chłopaka pojawił się szeroki, zadowolony uśmiech.
- Ktoś wraca do zdrowia. - zauważył.
- Nie mam wyjścia skoro jesteś tak delikatny, że wszystko mnie boli ledwie podejdziesz.
Devi uśmiechnął się naprawdę szeroko, prezentując pełne uzębienie.
- Skoro ty dochodzisz do siebie, Eressëa także powinien. - wtrącił się Seet-Far, który uniósł nieznacznie do góry głowę dziewczyny i pomógł jej wypić przygotowane wcześniej przez Deviego zioła. - O wilku mowa. - mruknął, kiedy od strony leżącego dotąd spokojnie smoka zaczęły dochodzić pierwsze świadczące o odczuwanym bólu odgłosy. Mieszaniec został przy hybrydzie, kiedy jego przyjaciel pospieszył do Eressëa, który najwyraźniej próbował się podnieść do siadu.
- Zaczekaj i nie spiesz się tak. - Devi przytrzymał ramiona mężczyzny przygważdżając go do piasku. - Najpierw wypij to. - tak jak wcześniej Seet-Far pomagał Rambë, tak teraz Devi poił smoka. - To powinno pomóc ci w uspokojeniu ciała zanim zacznie wariować po tym, co się stało.
- Nie wiem nawet, co się stało. - przyznał mężczyzna, któremu oczy same zamykały się ze zmęczenia.
- Wszystko opowiemy ci później. Teraz odpocznij jeszcze trochę. Chcę żebyś był w stanie zjeść coś dzisiaj samodzielnie, więc usypianie nad miską nie wchodzi w grę.
- Mam przeczucie, że nie spodoba mi się to, co usłyszę.
- Nie zaprzeczę. - Devi delikatnie odgarnął włosy z twarzy smoka nie zważając na bliznę, która była teraz tak doskonale widoczna. - Ty również powinnaś wypoczywać. - zwrócił się do przyjaciółki, która wpatrywała się podejrzliwie w Ducha Morza. - Masz kilka głębszych, nieładnych ran, które muszą się zagoić możliwie najszybciej.
- Kim on jest? - dziewczyna zignorowała pełne troski słowa przyjaciela.
Devi westchnął i wzruszył ramionami w odpowiedzi na niezadane pytanie wpatrzonego w niego Seet-Fara. Po chwili skinął głową nie widząc innego wyjścia z sytuacji.
Mieszaniec zabrał się za możliwie dokładne i sensowne wyjaśnianie kim jest Ëar i jakie jest jego zadanie. Dziewczyna nie była szczególnie zadowolona z tego, co usłyszała, tym bardziej, że miała kilka pytań, jak chociażby to, które uważała w tamtej chwili za najważniejsze. Skoro Ëar był Duchem Morza to dlaczego ona nie czuła z nim żadnej więzi, skoro jej Żywiołem była Woda?
- Ponieważ jestem Duchem, a nie morzem. - odpowiedź była tak prosta, że aż trudna do pojęcia. - Moje połączenie z Wodą jest inne, niż twoje. - wyjaśnił widząc pełną niezrozumienia minę dziewczyny. - Ty jesteś połączona ze swoim Żywiołem fizycznie, ja na poziomie psychicznym. Wypełniam te wody swoją egzystencją. Coś jakby powietrze, którym oddychasz stało się myślą, która przetacza się przez określony teren.
- Chyba naprawdę potrzebuję jeszcze chwili odpoczynku. - dziewczyna przesunęła dłońmi po twarzy i westchnęła ciężko. Nadal nie pojmowała kim właściwie jest Ëar, chociaż jego wytłumaczenie w pełni dotarło do Deviego i Seet-Fara. Zamknęła oczy oddychając spokojnie, a po chwili zasnęła, co niezmiernie ucieszyło dwójkę jej przyjaciół. W końcu różnica między snem, a byciem nieprzytomnym była naprawdę znacząca.
Seet-Far, który poprzedniego dnia był do niczego, teraz nie wytrzymał dłużej niż pół godziny w jednym miejscu. Jego ciało potrzebowało ruchu, musiało wykorzystać energię, która się w nim nagromadziła oraz pozbyć się napięcia ściskającego wszystkie jego mięśnie. Chłopak musiał odreagować zdenerwowanie, jakie czuł od kiedy doszedł do siebie po nieprzyjemnej przygodzie z syrenami, musiał zapomnieć o przyprawiających go o dreszcze wydarzeniach i o wodzie, która najpewniej da mu się jeszcze we znaki, kiedy w końcu wyruszą w dalszą drogę.
Devi rozumiał go bez słów i chociaż nie czuł się zbyt pewnie w towarzystwie Ëara, nie chciał prosić przyjaciela o to, aby męczył się zostając z nim. Zamiast tego sam zachęcił mieszańca do spaceru, który miał pomóc mu w odreagowaniu stresu i poprawić mu samopoczucie.
- Skrzywdź go a zabiję! - Seet-Far ostrzegł Ëara przed odejściem, nic nie robiąc sobie z wywołanego tym zawstydzenia Deviego. - Będę w pobliżu, gdyby się do ciebie dobierał, krzycz. - pogładził chłopaka czule po policzku, jakby chcąc zaznaczyć swój teren i rzucając ostatnie ostre spojrzenie mężczyźnie, ruszył w stronę ofiarujących mu bezpieczeństwo i spokój drzew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz