niedziela, 9 października 2016

49. Wspomnienia nadchodzących czasów

- Podtrzymuję swoją wcześniejszą opinię! To obrzydliwe. Jeśli kiedyś to mnie będzie trzeba tak karmić, po prostu daj mi umrzeć z głodu. - Seet-Far skrzywił się odsuwając usta od warg Eressëa.
- Na to nie licz. Jeśli będę musiał, będę cię karmił siłą, ale zrobię to.
- Chciałbym wierzyć, że żartujesz, ale wiem, że mówisz całkiem serio. Ty chyba nawet nie wiesz czym są żarty.
- Zaskoczyłbym cię, ale nie mam na to czasu. - Devi, który karmił z ust do ust Rambë, w zadziornym, niewinnym geście pokazał przyjacielowi język.
- Wymówki. - mieszaniec prychnął teatralnie, ale nie był w stanie powstrzymać uśmiechu, jaki cisnął mu się na usta.
- Może... - odparł tajemniczo chłopak i wrócił do swojego raczej mało przyjemnego zajęcia, jakim było przeżuwanie jedzenia dla przyjaciółki.
Zanim skończyli karmić nieprzytomną dwójkę i sami się posilili, słońce zaczęło chować się za horyzontem. Wraz z nadejściem zmroku, kiedy powietrze się ochłodziło, Devi położył się obok Rambë przykrywając ich oboje dwoma płaszczami, a po jego prawej stronie Seet-Far zrobił to samo leżąc u boku Eressëa. Ostatnim czego teraz chcieli było wychłodzenie organizmów bezbronnych przyjaciół. Zadbali więc o to, aby było im możliwie najcieplej i żeby w razie gdyby któreś z nich się obudziło, pod ręką znajdowała się w pełni przytomna osoba. Chłopcy wątpili jednak aby miało to nastąpić tak wcześnie. Walka o życie pod wodą wyczerpała Seet-Fara i Deviego, a co dopiero Rambë oraz Eressëa, którzy spędzili tam Żywioły wiedzą ile czasu.
Chociaż czuwanie bez wątpienia byłoby doskonałym pomysłem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, bardzo szybko cała czwórka znajdowała się w objęciach snu. Nie ważne, co by się nie działo, przez pierwszych pięć godzin żadne z nich by się nie obudziło. Wyczerpanie psychiczne dało o sobie znać z mocą porównywalną do wcześniejszego zmęczenia fizycznego.

Devi obudził się jako pierwszy i nieprzytomnie rozejrzał się po okolicy. W pobliżu nie było nikogo, jego przyjaciele wciąż spokojnie spali, a słońce, które wspinało się coraz wyżej po nieboskłonie zaczynało słodko przygrzewać. Niechętnie odsunął się od przyjaciółki i zdejmując z niej okrycie, pozwolił aby zastąpiły je ciepłe promienie. To samo zrobił z płaszczami pod którymi spała pozostała dwójka, co obudziło mieszańca, ale tylko na tyle, żeby przekręcił się na drugi bok.
Devi pozwolił sobie na jeszcze chwilę lenistwa, wpatrując się w błękitne, pogodne niebo. Jego myśli błądziły po pustkowiach niesprecyzowanych, rozmazanych myśli, które ani na chwilę nie zagrzewały miejsca w jego umyśle. Myślał o wszystkim i niczym, można by powiedzieć.
Obecność kogoś w pobliżu wyczuł całym sobą, zupełnie jak niekiedy można poczuć na sobie czyjeś spojrzenie. Spiął się cały, a jego ciało przeszło szybką bojową metamorfozę, kiedy rozglądał się w około w poszukiwaniu intruza. Dostrzegł go stojącego w sporej odległości od miejsca, w którym leżeli. Ciemna sylwetka otoczona jasnym blaskiem. Nie dało się jednak stwierdzić, czy to mężczyzna, czy kobieta.
Devi był czujny, chociaż nie chciał aby intruz to zauważył, kiedy wolnym, miarowym krokiem zaczął się do nich zbliżać. Wysoka, szczupła sylwetka, pełne gracji ruchy. Dopiero, kiedy można było gołym okiem rozróżnić szczegóły wyglądu, chłopak miał pewność, że to mężczyzna. Jasne, niemal białe włosy, z jednej strony odgarnięte zgrabnie do tyłu, błękitne, łagodne, ale jednocześnie nieprzeniknione, wąskie oczy, skóra wyglądająca na kobieco gładką i niemożliwie jasną. Nieznajomy był piękny, co sprawiło, że Devi nie mógł oderwać od niego spojrzenia, a jego ciało mimowolnie zaczęło się rozluźniać. Jego wzrok biegało mimowolnie po odzianym w delikatne, zwiewne szaty ciele, a wyobraźnie podsuwała obrazy tego, co mogło kryć się pod tymi szmatkami.
Chłopak ocknął się dopiero, kiedy świadomość i zdrowy rozsądek podsunęły mu obraz Jean-Michaela, który czekał na jego powrót w domu i zapewne zamartwiał się zastanawiając, czy Devi wróci do niego nadal tak pewny swoich uczuć względem niego, jak przed misją. Mimowolnie przełknął ciężko ślinę i podniósł się wychodząc naprzeciw pięknemu intruzowi.
Zatrzymali się naprzeciwko siebie i zaledwie krok dzielił ich od tego, aby ich ciała się ze sobą zetknęły. Devi miał świadomość, że oddycha szybciej i ciężej, a jego serce szaleje w piersi.
- Tryton. - wydusił z siebie. - Jesteś trytonem?
- Nie. - nieznajomy był wyraźnie zaskoczony. - Dlaczego tak sądzisz? - najwyraźniej dostrzegł rumieńce na policzkach Deviego, ponieważ uśmiechnął się tak niesamowicie słodko z równie rozkosznym. - Och! - na ustach. - Nie, nie jestem trytonem. - zapewnił. - Możesz sprawdzić, proszę. - nieznajomy odwrócił się tyłem i zsunął z ramion jasną, jakby wyszywaną srebrnymi gwiazdami szatę, która opadła na piasek ześlizgując się gładko z całego jego ciała.
Devi zaniemówił znajdując się na granicy podniecenia, kiedy jego spojrzenie sunęło po gładkich, umięśnionych plecach niżej i niżej. Pośladki mężczyzny miały tak idealny kształt, że chłopakowi nasuwało się tylko jedno ich określenie: „kuszące”.
- Tryton miałby na plecach delikatny, turkusowy tatuaż. - wyjaśnił.
- Wie-więc kim jesteś? - chłopak zająknął się, za co teraz przeklinał się w myślach. Odchrząknął, ponieważ zaschło mu w ustach.
Nieznajomy odwrócił się w jego stronę nie zważając nawet na to, że jego ubranie wciąż leży na ziemi u jego stóp. Biedny Devi niemal zaczął się dusić i speszył się, kiedy mimowolnie spojrzeniem powędrował od krocza nieznajomego.
- Hm, zdradzę ci to, ale nie za darmo. - mężczyzna uśmiechnął się słodko, ale drapieżnie jednocześnie i postępując zaledwie jeden krok w stronę Deviego, stanął tuż przed nim całkowicie nagi. Przygryzł kusząco dolną wargę, kiedy obrzucił szybkim spojrzeniem drżące dłonie chłopaka. - Za pocałunek. Za jeden pocałunek, zdradzę kim jestem.
Devi naprawdę zapomniał o oddychaniu słysząc tę propozycję. Jego ciało było teraz w pełni podniecone, z ust nie wydobywały się żadne dźwięki, mimo usilnych prób.
- Nie obawiaj się, nie skrzywdzę ani ciebie, ani twoich przyjaciół. - głos nieznajomego był melodyjny, niemal hipnotyzujący.
Czy to podstęp? Tak, jak wcześniej syrena omamiła Eressëa i Seet-Fara tak teraz on zostanie przez kogoś wciągnięty w czeluść bezmyślności? A jednak jego ciało tak bardzo pragnęło dorosnąć i skosztować tego nęcącego owocu.
- Jeden pocałunek. - wyszeptał w rozwarte usta chłopaka nagi mężczyzna i po prostu sięgnął warg Deviego. Najpierw delikatnie, łagodnie, po chwili bardziej łapczywie. Wsunął blade, silne dłonie we włosy chłopaka i przytrzymując jego głowę w miejscu pogłębił pocałunek jeszcze bardziej. Bez problemu wsunął język między uchylone wargi i wyzywająco drażnił nim język swojej „ofiary”, która drżąca i rozpalona w końcu zareagowała poddając się ciału.
Devi położył dłonie na biodrach mężczyzny i lekko zgiął palce wbijając je w rzeczywiście delikatną skórę. Oddał pocałunek odpowiadając z przyjemnością na zwinne ruchy języka swojego chwilowego partnera. Jęknął, kiedy piękny nieznajomy zaczął ocierać się o niego swoim kroczem prowokując, ale jednocześnie jakby starając się uwolnić chłopaka od brzmienia erekcji.
- Tylko-pocałunek. - przypomniał jąkając się, kiedy był w stanie odchylić nieznacznie głowę do tyłu. Kiedy właściwie jego dłonie znalazły się na tych niemożliwie cudownych pośladkach?!
- Mmm, nie dasz się namówić na nic więcej? - wyraźnie zawiedziony mężczyzna odsunął się, co Devi odczuł jakby ktoś właśnie wyrywał mu z piersi płuca.
- Moje ciało tego pragnie, ale to tylko ciało. - chłopak przesunął dłońmi po włosach. Wyglądał jak zagubione dziecko, ale powoli odzyskiwał rozum.
- Wielu to by wystarczyło. - zauważył nieznajomy, ale westchnął ciężko akceptując tę decyzję. - Niech będzie, ale i tak będę cię kusił i próbował swoich sił.
- Twoja obietnica...
- Tak, tak. Nie zapomniałem. Jestem morską pianą, jestem zaścielającymi tę plażę muszkami, szumem, który wypełnia teraz twoje uszy.
- To niemożliwe... - chłopak zmarszczył brwi.
- Jestem Duchem Morza, mój niewinny chłopcze. - nieznajomy pochylił się podnosząc z piasku szatę, a Devi musiał odwrócić wzrok, by pożądanie nie rozpaliło w nim płomienia, którego nie zdoła ugasić. - Jestem tutaj, aby was poprowadzić do pierwszego celu, jakim jest Czempion Pradawnej Wody. Możesz mówić na mnie Ëar.
- A więc po prostu Morze?
- Tak, mój Niewinny. - mężczyzna przesunął palcami po policzku chłopaka znowu stojąc stanowczo zbyt blisko niego. - Po prostu Morze. Które pragnie abyś w nim utonął. - zabrzmiało tak dwuznacznie, że Devi przełknął ciężko ślinę.
To na pewno nie będzie dla niego prosta misja, a wszystko dlatego, że jego ciało pragnęło więcej niż jego umysł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz