niedziela, 6 listopada 2016

52. Wspomnienia nadchodzących czasów

Devi zarumienił się mimowolnie. Seet-Far nigdy nie okazywał mu takiej czułości, nie wspominając już o aktach zazdrości lub nadmiernej opiekuńczości. Co więc tak nagle go ugryzło? Czy naprawdę do tego stopnia nie ufał Duchowi Morza, że odczuwał potrzebę „zaznaczenia swojego terenu”? Jasne, on i mieszaniec byli przyjaciółmi i na swój sposób zżyli się z sobą przez długie lata okresu dorastania, ale do tej pory raczej zachowywali pewien dystans. Devi pamiętał doskonale, że miał co do mieszańca pewne plany, ale musiał przyznać przed samym sobą, że nie był co do nich do końca przekonany. Tym bardziej, że między Seet-Farem i Eressëa coś było, a ostatnim czego chciał chłopak było przeszkadzanie napalonym kochankom.
- Czy teraz dowiem się jaki jest ten twój wybranek serca, czy jak tam chcesz go nazwać? - Ëar przypomniał Deviemu swoje pozostawione bez odpowiedzi pytanie.
Chłopak miał nadzieję, że będzie mógł odpowiedzieć na nie zdecydowanie później, może nawet kilka dni później, jednak teraz nie widział żadnej drogi ucieczki. Nie mógł się nijak wymigać, więc postanowił zaakceptować fakt, że los postanowił z powodzeniem uprzykrzyć mu życie.
- Idealny.
- Nikt nie jest idealny. - Duch prychnął lekceważąco. - Nawet Żywiołom daleko od ideału.
- Dla mnie jest idealny. Na tyle idealny, na ile idealny może być mag. Moja matka była dziwką. Wychowywała mnie, ponieważ miała nadzieję, że kiedyś się jej przydam i będzie mogła zarabiać także na mnie. Chciała mnie wykorzystać. Kiedy uciekłem, natknąłem się na Jean-Michaela, a on tak po prostu mnie przygarnął i zaopiekował się mną jakbym był jego młodszym bratem. Kiedy go potrzebowałem, zawsze był blisko, dawał mi wszystko, co tylko chciałem, potrafił dla mnie nawet kraść. Odwdzięczałem mu się mając oko na dom, czasami coś gotując, pielęgnując go, kiedy wracał pijany. Po Drugiej Wojnie Ras nasze życie się ustatkowało i Jean-Michael zamienił się w kurę domową oraz nauczyciela. Przekazał mi całą swoją wiedzę z zakresu medycyny, zielarstwa, pomógł mi też w studiowaniu książek, które dla mnie zdobył, ćwiczył mnie w walce. Jest dla mnie wszystkim. No i jest piękny. Naprawdę piękny. I przystojny. Kiedy patrzy na innych, jego spojrzenie jest ostre, oceniające, ale kiedy patrzy na mnie, widzę w nim łagodność i radość. Ma pełniejsze usta, które zawsze smakują ziołami i które często wyginają się w łobuzerskim uśmiechu. Jego skóra jest o jakieś dwa odcienie jaśniejsza od mojej, ale jest bardziej szorstka. Bez względu na to jaki tryb życia prowadzi, jego ciało zawsze zachowuje atletyczną budowę. - Devi uśmiechał się łagodnie opowiadając o swoim opiekunie, swojej wielkiej miłości, ale pod koniec w jego oczach pojawiły się złote łzy, które szybko otarł wierzchem dłoni. Wspominanie Jean-Michaela było czymś niezwykle przyjemnym, ale jednocześnie wiązało się z bólem rozłąki. Pierwszej i jedynej od wieków. Chłopak bardzo za nim tęsknił.
- A więc jest dla ciebie jak starszy brat, w którym się podkochujesz. - Ëar położył dłoń na ręce siedzącego obok niego Deviego i kciukiem pogładził jej gładką, miodową skórę. - Nie uważam się za specjalistę, ale w takiej sytuacji nie dziwię się, że twój Jean-Michael, czy jak mu było, czuje się niepewnie. Zawsze tak będzie, jeśli wcześniej nie nabierzesz jakiegokolwiek doświadczenia, abyście obaj wiedzieli, co naprawdę jest między wami. Nie mówię tego żeby się do ciebie dobrać, chociaż nie ukrywam, że tego pragnę, bo podobasz mi się coraz bardziej, Niewinny.
- Więc dlaczego starasz się mi doradzić? - Devi spojrzał na mężczyznę mrużąc ostrzegawczo powieki, aby wyglądać groźniej. Nie wyszło mu wprawdzie do końca tak, jak to sobie zaplanował, ale Duch Morza zrozumiał kryjący się za tym przekaz.
- Dobra, przyznaję się! - uniósł obie dłonie na wysokość twarzy ich wnętrzem do przodu. - Robię to żeby się z tobą przespać, aleeeeee nie okłamuję cię. Mówię jak jest i to co myślę. Sam postaw się na jego miejscu. Jeśli odwzajemnia twoje uczucie, jest potwornie zazdrosny, ale potrafi to pokonać w trosce o ciebie. W końcu jeszcze cię nie wziął, a to o czymś jednak świadczy. Kiedy się z nim zwiążesz, najpewniej zamkniesz się na inne możliwości, a więc nigdy nie dowiesz się, czy to, co do niego czujesz jest takie, jak ci się wydaje. Argh! Nienawidzę ludzkiej mowy! - Duch skrzywił się. - Nie mam pojęcia, jak można zrozumiale ubrać w słowa przypuszczenia.
- Myślę, że cię rozumiem, więc nie idzie ci najgorzej.
- Zasłużyłem na pocałunek? - Ëar posłał chłopakowi czarujący uśmiech.
- Jesteś strasznie natrętny, ale niech ci będzie. - Devi westchnął ciężko.
Zadowolony Duch nie czekał. Złapał go za kark i przyciągnął do siebie miażdżąc jego usta swoimi. Kąsał je, lizał, ssał na przemian dolną i górną wargę, a kiedy chłopak łaskawie rozchylił usta, wtargnął w nie językiem. Pocałunek był głęboki, namiętny i z tego też powodu trochę chaotyczny. Zupełnie nie w stylu Deviego. Chłopak spróbował odepchnąć Ëara, ale ten na to nie pozwolił. Zwolnił jednak tempo pocałunku, zmniejszył nacisk swoich warg i łagodniej operował językiem.
- Wystarczy. - w pewnym momencie Devi oderwał się od niego bez ostrzeżenia, czym naprawdę zaskoczył mężczyznę.
- T-tak. - zająknął się Duch i wsuwając dłoń w swoje jasne włosy poczochrał je w zdradzającym zagubienie lub zakłopotanie geście.
- Teraz ty mi powiedz, dlaczego tak się do mnie przyczepiłeś. - zażądał chłopak
Duch westchnął ciężko przyglądając się uważnie Deviemu przez dłuższą chwilę. W końcu skinął głową.
- Kiedy morze niesie śmierć, mogę wybierać najsmaczniejsze kąski, silne, przepełnione pragnieniem życia, takie na jakie mam ochotę. Trafiając na kogoś takiego, wypełniam go swoim tchnieniem, zabawiam się i pozwalam mu umrzeć z uśmiechem na ustach. Problem w tym, że od kiedy przebudził się Czempion Pradawnej Wody, morze jest pełne trupów bezsensownie zabitych przypadkowych osób. Nic na tym nie zyskuję, ponieważ ofiary Czempiona do niczego się nie nadają, a ja jestem niezaspokojony. Skoro więc Żywioły zrobiły sobie ze mnie chłopca na posyłki, mam ochotę coś na tym ugrać, odbić sobie to, co zabiera mi Czempion, a ty idealnie wpisujesz się w profil najsmaczniejszego. Gdybyś zginął na morzu, byłbyś mój. Ponieważ jednak nie ma co na to liczyć, a ja przybrałem już materialne ciało na dłużej, postanowiłem wykorzystać okazję.
- Więc jestem okazją?
- Obaj jesteśmy. Ty moją, a ja twoją. Nie łączy nasz przecież uczucie, a jedynie pożądanie, więc chyba mi nie powiesz, że zraniłem twoją dziewiczą, niewinną duszyczkę?
- Nie ułatwię ci zadania. - prychnął poważnie Devi.
- Nawet na to nie liczyłem. Ty nie toniesz, a ja w tym ciele nie dysponuję wszystkimi swoimi mocami, więc muszę się postarać. Zresztą, ty sam nie wiesz czego chcesz, a to czyni z ciebie trudnego przeciwnika.
Devi musiał przyznać mu rację. Jeszcze przed chwilą mógł myśleć tylko o tym, że całe jego ciało pragnie tego niezwykle atrakcyjnego, kuszącego mężczyzny, a już teraz wcale nie odczuwał potrzeby zbliżenia się do niego. Gdyby coś takiego zdarzyło mu się u boku Jean-Michaela, nie potrafiłby spojrzeć opiekunowi w oczy. Ëar był tylko zachcianką, Jean-Michael był dla chłopaka wszystkim, ale Devi musiał mieć co do tego całkowitą pewność, aby nie zranić maga i w konsekwencji siebie samego.
Ëar położył się na piasku z dłońmi pod głową i obserwował czyste niebo kolejnego słonecznego, pogodnego dnia. Devi objął ramionami podciągnięte pod brodę kolana, na których ułożył głowę. Obaj milczeli, w ciszy analizując swoją sytuację i wspominając czasy przed przebudzeniem się Czempionów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz