niedziela, 4 sierpnia 2013

63. I wtedy zapadła cisza...

<——- ZAPRASZAM NA STRONĘ FACEBOOKA MOICH BLOGÓW (w panelu bocznym)
- INFORMACJE O NOWYCH WPISACH NA WSZYSTKICH BLOGACH
- MOŻLIWOŚĆ ZADAWANIA PYTAŃ AUTORCE

Lassë dosiadł griffina i podciągnął na jego grzbiet chętnego do pomocy Deviego. Wspólnie mieli patrolować okolicę i wypatrywać dwójki nieznajomych, którzy kręcili się w pobliżu. Tyle, że cały step był niesłychanie spokojny i nawet jeden listek na krzewie nie poruszył się o milimetr, a co dopiero szukać dorosłych mężczyzn, o których wspominał Niquis? Może im się przewidziało? Nie, to niemożliwe. Było wprawdzie gorąco, ale nie aż tak!
- Nie mogli dojść zbyt daleko, więc dlaczego ich nie widać? - powiedział bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego elf.
- Może ukryli się o tam. - Devi wskazał drobnym paluszkiem osłoniętą mgłami górę, której jeszcze przed chwilą nie było w tym miejscu, nie mówiąc już o tym, że nie miała prawa znajdować się na stepie. Roślinność w jej pobliżu wydawała się bujna i cudownie zielona, a powietrze było chłodniejsze im bliżej się znajdowali.
- Wracajmy do Otsëa. - zarządził poważnie Lassë. - Tylko on będzie wiedział, co się tutaj dzieje. Jeśli ktokolwiek może to wiedzieć. - żaden z jego towarzyszy nie miał zamiaru się sprzeciwiać. Pojawiająca się znikąd góra nie była czymś normalnym nawet w tym świecie.
Wracając do swoich, elf ze szczegółami opisał to, czego był świadkiem i z przejęciem snuł swoje własne domysły, z czego każdy jeden był tym bardziej niemożliwy do pojęcia.
- To ruchoma Góra Bogów. - bard wydawał się zastanawiać nad tym, co właśnie usłyszał od swoich zwiadowców. - Tak ją nazwano, chociaż nie ma nic wspólnego z bogami. W rzeczywistości powinno się ją nazywać Widmem, bo pojawia się i znika tak szybko, że człowiek nie ma okazji dobrze się jej przyjrzeć. Jeśli byliście w stanie patrzeć na nią dłużej niż przez trzy sekundy, to znak, że osiadła tutaj na jakiś czas. Powinniśmy skorzystać z okazji i zobaczyć ją z bliska. Słyszałem, że obfituje w pożywienie i wodę, a tobie przyda się mała odmiana w jadłospisie. - bard spojrzał na elfa z łagodnością, która niemal do niego nie pasowała. - Będziemy mogli się najeść, pić ile nam się podoba i odpocząć w cieniu.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł?
- Nigdy nie miałem okazji zobaczyć tej góry, a co dopiero móc ją zwiedzić. Jeśli żyją na niej jacyś bogowie, dowiemy się o tym. - Otsëa naprawdę podchodził do tego trochę nazbyt entuzjastycznie, ale czy można było mu czegokolwiek odmówić? Z resztą, mógł mieć rację. Skoro nikt inny nie słyszał o fenomenie Góry Bogów, to musiała być bardzo rzadkim zjawiskiem, przedmiotem, czymkolwiek by nie była.
- Niech będzie. - Lassë skinął głową. Jako inicjator całej wyprawy to on miał najwięcej do gadania. - Ale musimy być ostrożni i trzymać się razem. Żadnemu z nas nie wolno się oddalać, jasne? - mówił jakby miał do czynienia z dziećmi. - Ruszajmy od razu. Nie wiadomo, jak długo tutaj będzie.
Nie było sensu powtarzać ponagleń dwa razy, jako że ich rzeczy były zebrane po zaledwie pięciu minutach, zaś Devi rwał się do drogi już w chwili, kiedy elf postanowił dać szansę pomysłowi barda. Z resztą, sam Earen wydawał się zainteresowany celem ich małej wyprawy, jakby znudziła mu się monotonia „misji ratowania świata”.
Góra Bogów stała tak, jakby od zawsze znajdowała się na stepie i bynajmniej nie znikała. Otaczające ją mgły spadły na wyschniętą ziemię niczym deszcz i przywróciły życie okolicy. Może stąd też wzięła się jej nazwa, jako że świat zmartwychwstawał dzięki dobroczynnemu działaniu Góry. Zdawać by się mogło, że wszystkie drogi prowadzą w to właśnie miejsce, gdzie wiatr wzmagał się z każdą chwilą ochładzając przyjemnie ciepłe powietrze, zwierzęta plątały się pod nogami, kiedy tylko weszło się na teren niemal magicznie zmienionej okolicy.
Bard zamknął oczy chłonąc całym sobą odgłosy, jakie ich otaczały, zapach pieszczący zmysły, a nawet barwy, które wyryły się w jego pamięci do tego stopnia, że z łatwością widział je pod powiekami.
- W okolicy jest wodospad. - powiedział w końcu i spojrzał na swoich zachwyconych towarzyszy, którzy jak zahipnotyzowani chłonęli piękno Góry Bogów.
- Będę mógł się wykąpać! - Devi klasnął w dłonie i powąchał swoją skórę na ręce. - Czuję, że śmierdzę stęchlizną i potem. - mamrotał od rzeczy. - Chodźmy pod wodospad! Za nim na pewno będzie grota pełna skarbów! - czy ktokolwiek byłby w stanie niszczyć jego niewinne, dziecięce fantazje? Z resztą, każdemu z nich przydałaby się kąpiel.
- Tędy. - Otsëa wskazał drogę.
Dzięki wyczulonym zmysłom droga do wodospadu nie trwała dłużej niż kilkanaście minut. Woda okazała się wypływać z wnętrza góry, była przejrzyście czysta, cudownie chłodna, kiedy mgiełką opadała na twarze przybyłych. Mało tego, widok był zachwycający, gdyż nad wyraźnie ciepłą wodą u podnóża rozpościerała się wspaniała, chociaż niewielka tęcza.
- Z drogi, z drogi, będę pływał! - minęły sekundy, a Devi już biegł nagi w stronę wodospadu i zanim ktokolwiek zdążył go powstrzymać, wskoczył do wody z głośnym pluskiem. - Chodźcie szybko, póki woda nie zniknęła! - zapiszczał rozradowany to nurkując to pływając na plecach i rozchlapując nogami wodę na wszystkie strony.
Prawdę mówiąc żadne z nich nie mogło się powstrzymać przed zanurzeniem się w całości, wymyciem po wielu dniach uciążliwej wędrówki. Mimo zapewnień malca o idealnej temperaturze wody, elf wolał upewnić się na własnej skórze, więc wsunął nogę pod powierzchnię i oceniał pospiesznie, czy będzie w stanie wytrzymać chociażby kilka minut. Okazało się, że chłopiec miał rację i nie można było wyobrazić sobie niczego lepszego. Lassë zamoczył się do połowy z uśmiechem wchodząc głębiej.
- Niquis, śmierdzielu, zdejmij ubrania i chodź! - Earen już nagi podchodził do wody.
- Coś mi się tu nie podoba. - futrzaczek pokręcił głową w swojej ludzkiej formie. - Nie widzę tu żadnych zwierząt, a przecież powinny tu być.
- Przesadzasz. - Earen machnął lekceważąco ręką.
- Nie umiesz pływać? Ja cię nauczę! - Devi z ogromnym uśmiechem na twarzy wyszedł z wody i wyciągnął rękę do Niquisa. I wtedy się zaczęło.
Drobne paluszki wydłużyły się, a ich miękka skóra stała się twardsza i grubsza. Małe stopy rozrosły się trzy razy, nogi sięgały nieba w porównaniu z krótkimi serdelkami jakimi były jeszcze chwilę wcześniej. Wypukły brzuch zrobił się całkowicie płaski, dziecięca pierś szersza, pucołowate policzki wysmuklały, a niewielki wzrost zmienił się o dobre kilkadziesiąt centymetrów. Całe ciało Deviego postarzało się i urosło o dobre dziesięć lat.
- A nie mówiłem, że coś jest nie tak?
Blondynek spojrzał na siebie przerażony i rozpłakał się szukając ratunku u wychodzącego szybko z wody Jean-Michaela. Wtulił się mocno w mężczyznę i drżący szukał u niego ratunku, pocieszenia, lekarstwa.
Bardzo szybko, chociaż niepewnie wszyscy wyszli spod wodospadu. Żadne z nich się nie zmieniło, chociaż oczekiwali nawet najgorszego.
- Devi jest człowiekiem. - powiedział nagle mag. - Czuję, że całe jego ciało dorosło, ale on sam się nie zmienił. - mężczyzna gładził uspokajająco jasną głowę swojego podopiecznego. - Ciii, spokojnie. Ten proces jest odwracalny. - szepnął chłopcu na ucho. - Moja magia wraca do mnie zmieniona, ale na nowo staje się taka jaką była. To chwilowe. - starał się wyjaśnić to Deviemu w sposób, który ten może zrozumieć. - Za kilka dni znowu będziesz mały.
- Na... Naprawdę? - malec pociągnął nosem.
- Tak, zdecydowanie. Pochodzisz trochę w ciele nastolatka, a później wrócisz do swojej dziecięcej formy. To taki psikus tego miejsca. - uspokajał, chociaż nie wydawał się do końca przekonany, jakby coś jeszcze ukrywał. Może przemiana Deviego była w rzeczywistości poważniejsza niż przedstawiał to przy chłopcu mag?
- Więc teraz jestem po prostu większy? - malec pociągnął nosem i przełknął katar ocierając oczy wierzchem dłoni. - I taki będę jeszcze kiedyś? - zabawne, jak szybko udało się opanować jego napad histerii.
- Tak, kiedyś jeszcze taki będziesz. A teraz usiądź sobie i poczekaj na nas. Wymyjemy się, wypierzemy nasze ubrania i pomyślimy co zrobić z twoimi. Jesteś na nie przecież za duży.
Łagodny uśmiech Jean-Michaela sprawił, że także na dotąd jeszcze trochę zmartwionej buzi nastoletniego dziecka usteczka wygięły się w zgrabny łuk. Devi skinął głową i położył się na trawie w słońcu by jego promienie osuszyły każdą kropelkę tej zaczarowanej wody, która tak przeraziła ich wszystkich. Chłopiec zaczął nucić coś pod nosem by zapomnieć o wcześniejszym płaczu i machał nogami nie zwracając uwagi na swoje doroślejsze ciało, które eksponował towarzyszom.
Dopiero kiedy mężczyźni znaleźli się w bezpiecznej odległości od Deviego, mogli porozmawiać na jego temat bez zbędnego przebierania w słowach. Na szczęście nie chodziło o coś skrajnie poważnego. Ot, mag wątpił, czy ciało chłopczyka przetrwa tak częste zmiany i nie zareaguje buntem.
- Nie wiem, co może się stać. - wzruszył ramionami. - Może coś niewielkiego, jak drobne bóle, czy bunt żołądka, ale nie wykluczę żadnych poważniejszych problemów. Jego serce nie koniecznie wytrzyma tę zabawę, podobnie jak płuca, czy jakikolwiek inny organ wewnętrzny.
- Więc chcesz powiedzieć, że Devi może nie przeżyć kolejnej przemiany? - Earen spojrzał przelotem na nieświadomego niczego chłopca.
- Nigdy nie ma pewności, ale jeśli rozejrzymy się po okolicy i znajdziemy kilka wzmacniających ziół, wtedy mogę zrobić co w mojej mocy żeby...
- Jakich ziół? - griffin nawet nie czekał na koniec zdania. Był zdeterminowany pomóc chłopcu, który był dla niego bardzo ważny, jak udowodniła ta sytuacja. Może Earen zrobiłby to samo dla każdego z nich?
- Ich rysunek jest w książce, którą Devi ma ze sobą. Pokażę cię, kiedy nie będzie podejrzliwy. Nie chcę go denerwować.
- Więc lepiej denerwować mnie? - griffin nie był przekonany, co do słuszności tego pomysłu. - Po prostu pokaż, a ja postaram się to znaleźć.
Jean-Michael nie walczył więcej. Wyszedł wraz z griffinem z wody i wygrzebał z plecaka malca jedną z książek ukradzionych lekarzowi. Zaciekawiony Devi zerkał na to, co robią, więc mag starał się uczynić z tego zwykłe zielsko na wzmocnienie. Nie zdradzał szczegółów działania, a najwyraźniej chłopczyk nie doszedł tak daleko w czytaniu swojego podręcznika, by powiązać to ze swoim stanem.
Earen skinął głową, kiedy mag podał mu wszystkie szczegóły.
- Znajdę wszystko, co potrzebne. - zapewnił Earen i podchodząc do wyrośniętego siedmiolatka zmierzwił mu włosy. - Mógłbyś iść ze mną, ale nie wezmę ze sobą takiego golasa. - odpowiedział na niezadane pytanie, które błyszczało w oczach chłopca. - Jakby to wyglądało gdyby ktoś nas zobaczył? Z resztą, kto wie jakie stwory możemy tu spotkać, a jeszcze któryś coś ci odgryzie, kiedy będzie tak dyndać. - mrugnął do niego. Zostawił całą grupę przy wodospadzie, który tylko im zaszkodził. Może gdzieś pod tą przeklętą górą był strumień odwracający działanie wodospadu na tyle łagodnie, by pomóc chłopakowi? Bądź taki, który zatrzymałby działanie wody na stałe, a wtedy może Devi nie byłby najszczęśliwszy, ale bezpieczniejszy.
Starając się rozglądać za miejscami, w których najczęściej rosły potrzebne zioła, griffin przemieszczał się powoli, ostrożnie. Nie chciał by cokolwiek zaskoczyło go podczas tak ważnej misji, ale też nie mógł pozwolić sobie na przypadkowe zdeptanie cennej rośliny. To było najprawdopodobniej najważniejsze zadanie jakie kiedykolwiek miał do wykonania. Chodziło przecież o zdrowie ich małej, ludzkiej maskotki, którą pokochali w mgnieniu oka.
Tym czasem Devi był markotny, bo nie rozumiał jak mogło dojść do tego, że stał się starszy, Earen chciałby zabrać go ze sobą, ale tego nie zrobił bo chłopiec nie miał ubrań. Kiedy był mały miał ubrania, a Earen nie chciał go nigdzie zabierać! A kiedy już ulegał, ciągle narzekał i nigdy nie był miły! Zdaniem malucha było to strasznie niesprawiedliwe! Duży, czy mały, coś zawsze było nie tak! I gdzie tu sprawiedliwość?
Siedział więc na trawie patrząc na kąpiących się nadal towarzyszy i zastanawiał się nad swoją opłakaną sytuacją. Nawet nie mógł dłużej pływać jeśli nie chciał się bardziej zestarzeć i to tylko dlatego, że był zwyczajnym szarym człowiekiem! I pomyśleć, że jeszcze niedawno był zadowolony ze swojego człowieczeństwa, bo pozwalało mu zapanować nad dżinami. Teraz mógł tylko ubolewać nad słabością swojego ciała, nad jego kiepską formą. Bycie człowiekiem było okropne! Czasami tylko miłe, ale częściej okropne!
Jean-Michael dosiadł się do chłopaka i przytulił go do swojej szerokiej piersi.
- Czym się martwisz? - zapytał łagodnie, gdyż chłopak i tak był dla niego maluszkiem i ukochanym syneczkiem.
- Nie ważne, czy duży czy mały, bo i tak zawsze coś jest nie tak i nie mogę się wykazać. - Devi spojrzał na niego żałośnie. - A ja chciałbym dać z siebie więcej! - był pełen dobrych chęci.
- Następnym razem, koteczku. - mag uśmiechnął się do niego i objął mocniej. - Obiecuję.

2 komentarze:

  1. Biedny Devi, mam nadzieje, że odwrócą ten proces a chłopcu nic się nie stanie. Mam nadzieje, że jego mag sobie z tym poradzi. I czy nieznajomi wędrowcy nie wynurzą się raptem niezauważeni i czy nie zaatakują ? Dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ojć biedny Davi, no cóż chciał być dorosły więc jest, ale narzeka jak dobrze że nikomu innemu nic się nie stało, no mogłoby być tak że ta woda człowieka postarza, a zmienną istotę odmładzi na przyklad... a Eren jest gotowy od razu pomoc chłopcu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń