niedziela, 30 czerwca 2013

58. I wtedy zapadła cisza...

Choć z początku trochę zdziwiony, Otsëa uśmiechnął się pod nosem całkiem zadowolony z przebiegu sytuacji. Teraz nie miał wątpliwości, że chłopak chce więcej niż tylko kilkunastu pocałunków, namiętnego dotyku, czy miłych słów. Nie musiał też oszczędzać jego wątłego, chociaż całkiem wytrzymałego ciała. Wszystko układało się znakomicie.
Ściskając mocno uda elfa, bard wpił się w jego usta gwałtownie i uniósł nieznacznie te zgrabne nogi. Oparł jedną na swoim barku, by otworzyć chłopaka szerzej i wilgotnymi palcami zaczął obrysowywać słodki pierścień mięśni, w który wbił opuszek, by później przesunąć palec głębiej. Zgrabny tyłeczek stawiał tylko niewielki opór, a po chwili rozluźnione mięśnie pozwalały na swobodną penetrację wnętrza jednym palcem. Mężczyzna niezmiennie całował niewinne usta Lassë i niespodziewanie dodał kolejny palec, co zostało przyjęte namiętnym jękiem. I jak tu się nim nie zachwycać?
- Mam dla ciebie coś wyjątkowego. - bard zamruczał chłopakowi do ucha. - Musisz być tylko posłuszny i nie bać się spróbować. Co o tym sądzisz?
Lassë nie wiedział o co chodzi, ale był chętny by poznać także inne oblicza seksualności. Skinął posłusznie głową i z uwielbieniem wpatrywał się w idealne ciało kochanka. Nikt inny nie podobał mu się tak bardzo!
- Więc zaufaj mi i weź mnie w usta. - Otsëa zmienił pozycję podstawiając chłopakowi pod twarz swoje krocze. - Ssij go, liż, pieść. Chyba rozumiesz, o co mi chodzi, prawda?
Elf skinął głową rumiany na twarzy. Przełknął ciężko ślinę, oblizał się i powoli uchylił usta sprawdzając, czy członek barda aby na pewno zmieści się w jego ustach. Objął ciepłymi wargami połowę, ostrożnie przesunął głowę, upewnił się, że może ssać nie czyniąc mu krzywdy, po czym starał się rozkoszować słonawym smakiem skóry smoka, jego wielkością i pulsowaniem. To nie było wcale takie złe, a nawet podniecało elfa dodatkowo. Co więcej, sprawiło, że palce pieszczące jego wnętrze okazały się prawdziwą przyjemnością. Teraz biedny chłopak musiał pogodzić pieszczotę z jękami, jakie wydobywały się z jego ust.
- Podoba ci się? - głos barda był łagodny, kuszący, wibrował w uszach podnieconego Lassë. Mężczyzna odsunął się odrobinę, by chłopak mógł odpowiedzieć.
- Ta... Tak. - wydyszał rozochocony elf, a jego wejście drżało spragnione większej ilości przyjemności.
- Dobrze, bardzo dobrze. - skinął głową i pozwolił by chłopak jeszcze przez chwilę lizał go, a następnie odsunął się by móc zaatakować te cudowne pośladki. Rozsunął szeroko dwie półkule, a następnie wsunął się w niego przy akompaniamencie głośnego pisku. Bolało, odrobinę bolało, ale było również tak niesamowicie przyjemne, tak obłędne, że elf niemal stracił kontakt z rzeczywistością. Objął mocno kochanka za szyję, piszczał w jego ucho, mruczał, dyszał, sapał. To było wspaniałe, fantastyczne, tak inne od wszystkiego.
Także Otsëa nie mógł narzekać. Było mu tak dobrze, że nie wyobrażał sobie innego tyłeczka niż ten obłędny, drobny i tak chętny. Bard nie pamiętał już czasów, kiedy miał innych kochanków. Z resztą, od tak dawna nie sypiał z nikim poza Lassë, którego zdobył pierwszy raz jakiś czas temu.
Teraz głębokimi, mocnymi pchnięciami zdobywał to wnętrze, które obejmowało go dookoła, rozpieszczało swoim ciepłem, delikatnością. Każdy ruch przynosił im masę wspaniałych przeżyć, niesamowitych doznań. Nic nie mogło równać się z tą ciasną dziurką, spragnionymi ustami, gorącą skórą, która przylegała do ciała kochanka.
- Jeszcze. - wyjęczał z trudem elf. Jego gardło było ściśnięte niemal płaczliwą chęcią pogłębiania tych doznań, które miał okazję dopiero drugi raz zgłębiać. Czy to Otsëa tak na niego działał, a może każdy byłby równie dobry w czasie tego aktu? Lassë nie chciał się o tym przekonywać. Nie odczuwał potrzeby dotyku innej osoby, chyba że byłby to właśnie bard, który dział na wszystkie zmysły chłopaka, jakby był z nimi połączony swoimi własnymi.
Las wydawał się taki cichy i spokojny, zaś jęki i westchnienia elfa niewyobrażalnie głośne. Czy daleko poza obrębem tej niewielkiej polany ich towarzysze również go słyszeli i zastanawiali się, co za zwierze może wydawać tak liczne, dziwne odgłosy? A może domyślali się, iż źródłem tych odgłosów był rozpalony, podniecony Lassë? A jednak Otsëa wydawał się nie mniej szalony, kiedy każdym pchnięciem przybliżał się do upragnionego spełnienia. Jego oddech był równie głośny, urywany, pełen namiętnych nut. Obaj kochankowie czerpali z tej rozkoszy coraz więcej i więcej.
Moment spełnienia był jednym z najcudowniejszych jakie przeżywali. Ich bliskość była teraz niemal namacalna. Tworzyli jedno właśnie wtedy, kiedy ich ciała osiągały szczyt rozkoszy, a pot spływał po ciałach niczym krople wody, której teraz potrzebowali.
Otsëa położył się obok kochanka wsuwając dłonie w jego ciemne, gęste włosy. Potrzebowali chwili by ochłonąć, by nabrać sił zanim w ogóle spróbują dostać się do strumienia. Nie było wątpliwości, że towarzysze wyczuliby zapach ich bliskości niemal od razu, a tym razem z całą pewnością nie znaleźliby żadnej wiarygodnej wymówki by wykręcić się od odpowiedzialności za swoje postępowanie.
-Może jednak powinni wiedzieć? - bard sam nie wiedział dlaczego to mówił. Zwyczajnie zastanawiał się, czy coś dobrego może wyniknąć z ich podchodów, cichych, potajemnych spotkań, skrywanych pocałunków. Naturalnie, najprawdopodobniej narobi sobie wrogów, ale przynajmniej będzie czuł się pewniej. Ale co tak naprawdę powinien powiedzieć? Że on i Lassë są teraz parą, a może zwyczajnie kochankami w podróży? Co ich łączyło poza fizycznymi zbliżeniami?
- Dlaczego nagle się nad tym zastanawiasz? - elf chciał wiedzieć wszystko, chciał zrozumieć, co skłania kochanka do rozważania tego rodzaju możliwości. Czyżby Otsëa został opętany? A może to znak, że coś niedobrego stanie się w najbliższym czasie? Bard był ostatnim, którego można by posądzić o miłosne wyznania i przyznawanie się do swoich uczuć.
- Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia i to mnie niepokoi. - Otsëa podniósł się i przeczesał dłońmi swoje jasne włosy. - Myślę, że powinniśmy od razu się stąd wynieść. Jeśli wrócą... - rozejrzał się uważnie w około, jakby oczekiwał, że lada chwila ktoś ich zaatakuje.
Lassë czuł się zagrożony, toteż ubrał się pospiesznie, chociaż niezgrabnie i przygryzając wargę złapał mocno dłoń swojego smoczego kochanka. Mężczyzna nie przykładał wielkiej wagi do stroju, więc zarzucił na siebie wyłącznie spodnie i zabrał broń, kiedy oddalali się w kierunku, z którego dało się wyczuć słodki zapach wody. Czułe zmysły nie miały większego problemu z rozróżnieniem woni strumienia, chociaż mogło się to wydawać niemożliwe.
- Mam wrażenie, że z tamtą polaną coś jest nie tak, jak powinno. Teraz, kiedy ją opuściliśmy czuję się zupełnie inaczej. Myślę, że jest tam coś, co zakaża powietrze.
- Więc gdyby nie to, nie chciałbyś się ze mną kochać? - elf nie był pewny, co ma na myśli mężczyzna.
- Nie, to nie tak. Chodzi o wnętrze. - skrzywił się nie mając pojęcia, jak należałoby wytłumaczyć, to co chciał przekazać. - Powiedzmy, że w tamtym miejscu łagodnieję uczuciowo.
- Rozumiem. Taką mam nadzieję.
Bard jedynie skinął głową w odpowiedzi. Musiał porozmawiać o tym z Earenem, który podobnie jak on sam, należał do grupy mało uczuciowych osób. Tylko on mógł zauważyć różnicę między tym, jaki był na co dzień, a tym, jaki stawał się w miejscu ich postoju. Bo jakim cudem Otsëa mógł myśleć o zdradzeniu tajemnicy jego związku z elfem? Był łagodny, kiedy przychodziło do chłopaka, ale bez przesady. Nie był głupcem.
Tym czasem Lassë zastanawiał się nad tym, czy w nim cokolwiek się zmieniło od chwili opuszczenia polany. Czy był inny? Czy miał dziwne potrzeby, których nie zauważył u siebie wcześniej? Nie, zdecydowanie nie widział w sobie nic nienormalnego. Był taki jak zawsze, choć może trochę bardziej spragniony bliskości, ale to zaczęło się zanim przybyli w to miejsce. Z resztą, teraz opuścili polanę, on był zaspokojony lecz w dalszym ciągu nie miałby nic przeciwko dłuższej zabawie, drobnym pieszczotom, wszystkiemu temu, co wskazywałoby na gorące, szczere uczucia, a czego nie potrzebował zanim nie poznał barda.
- Może to te grzyby, które rosną dwa metry nad ziemią na drzewach? Unosi się nad nimi jakiś pyłek. - dopiero teraz Lassë zdawał się racjonalnie analizować sytuację. - Zignorowałem je, bo nie sądziłem, że mogą mieć jakieś znaczenie, skoro nikt inny nawet ich nie zauważył.
Otsëa zainteresował się tematem, zatrzymał w miejscu i podrapał się zamyślony po policzku.
- Zauważyłem grzyby, ale nie widziałem pyłku. Jesteś elfem, może na ciebie to nie działa, może dlatego dostrzegasz szczegóły. To twoja domena. Ja nie jestem dzieckiem Ziemi, jak ty. Nie jestem tak blisko natury. - zasępił się. - Później się tym zajmiemy. - oświadczył w końcu i przyspieszył kroku chcąc jak najszybciej mieć za sobą kąpiel i wszystkie te rozważania. Nie lubił niespodzianek.

Tym czasem po „drugiej stronie” lasu było zdecydowanie mniej przyjemnie. W prawdzie Devi w dalszym ciągu był pełen zapału i energii do polowania, ale nie można było powiedzieć tego o jego towarzyszach. Albowiem Earen dobrze wiedział jak marna będzie ich zdobycz, o ile w ogóle coś upolują. Nie czuł zapachu zwierzyny, nie dostrzegał jej śladów, wątpił, czy w tej okolicy żyje cokolwiek poza demonami przeszłości, duszami zmarłych, bezwzględnymi widmami.
- A powiedz, a uszka już jadłeś? - siedmiolatek znalazł sobie naprawdę irytującą zabawę w przepytywanie Earena z jego doświadczeń życiowych i w tej chwili wymieniał wszystkie dziwne części ciała królika.
- Nie, ale nic straconego. Skosztuję twoich jeśli nie dasz mi zaraz spokoju. - syknął poważnie mężczyzna.
- Głuptas z ciebie! Przecież ludzi się nie je! - chłopiec uśmiechnął się wyrozumiale, zaś griffin spojrzał na niego poważnie, trochę wyzywająco.
- Nie? To zapytaj Otsëa, która część małego chłopca jest najsmaczniejsza. Dorośli są twardzi i żylaści, ale dzieci to rarytas. - zignorował wściekłe spojrzenie Jean-Michaela. - Skoro idzie z nami na tę wyprawę, to lepiej żeby wiedział na czym ten świat się opera. Widziałeś jak zmienia się Niquis, prawda? - pytanie było retoryczne, ale malec i tak pokiwał głową. - Więc musisz wiedzieć, że są także inne istoty mogące zmieniać postać. Na duże, niebezpieczne zwierzęta, które mogą cię połknąć bez gryzienia. Każde mięso nadaje się do spożycia. Nawet takie uciążliwe, jak twoje.
Devi patrzył na niego z otwartymi szeroko oczami, by odwrócić po chwili wzrok wbijając go w Jean-Michaela.
- To prawda? Powiedz, to prawda?! - pisnął. Jeśli w pobliżu znajdowały się jakieś zwierzęta, to w tej chwili dawno już dały nogi za pas.
Mag westchnął ciężko i przeczesał dłonią włosy.
- Tak, Devi. To prawda. Niektóre istoty zmieniają się w bestie zjadające ludzi. - Nie przychodziło mu to łatwo, ale musiał powiedzieć chłopcu prawdę. Pogładził go pieszczotliwie po głowie i przytulił nieznacznie. - Ale nie każda bestia zjada mięso, czy człowieka. Nawet nie każde lubią dzieci.
- To skąd będę wiedział, kto mnie zje? - Devi zadrżał, ale starał się dzielnie stawiać czoła prawdzie.
- Z czasem nauczysz się rozpoznawać istoty niebezpieczne i nauczysz się nas. - wyznał Earen, który z jakiegoś powodu z chęcią wdawał się w tego typu dyskusje z dzieciakiem. - Niquisa w jego dorosłej formie, mnie, a nawet Otsëa. Jeśli zgodzi się pokazać ci swoją prawdziwą twarz kiedykolwiek. - to zainteresowało także Jean-Michaela, który nie miał pojęcia do jakich ras należą jego towarzysze. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, bo i po co mu to wiedzieć? Wyszedł z założenia, że skoro potrzebują jego pomocy to nie będą niebezpieczni.
- Chcę zobaczyć was teraz. - Devi okazał się uparty, kiedy patrzył rozkazująco na griffina.
- To niemożliwe, tutaj jest za mało miejsca na przemianę. Ale mogę ci obiecać, że zobaczysz mnie, gdy opuścimy las. I nie błagaj wtedy o litość. - uśmiechnął się pod nosem, co sprawiło, że kolejny już raz tego dnia był piorunowany przez maga.
Nie, chłopcu na pewno nic się nie stanie. Jean-Michael na to nie pozwoli. Za bardzo kochał tego malca by miał pozwolić na zrobienie mu jakiejkolwiek krzywdy. Z resztą, nie wierzył by Earen miał skrzywdzić jego małego podopiecznego. Nie po to go ratował, nie dlatego rozmawiał z nim tak swobodnie i dokuczał, by miał uczynić coś podobnego. Oczywiście, nie obejdzie się pewnie bez straszenia, ale poza nim chłopiec na pewno nie ucierpi.
- Powiedz mi kim jesteś. - tym razem to mag zaczął nalegać, co wyprowadziło griffina z równowagi.
- Jestem tu by zapolować, nie by z wami rozmawiać, więc zamknijcie się w końcu obaj. Jeśli jest tu jakakolwiek zwierzyna to nigdy jej nie wytropię, jeśli będziecie tak gderać! – syknął, co rozbawiło Niquisa. Widać młodemu „futrzakowi” podobał się fakt, iż ktoś pokroju Earena nie wie, co ma zrobić z rozgadanymi towarzyszami. Widać nawet on potrafił być na swój sposób nieporadny. To sprawiało, że Niquis niemal mu ufał, jakby dopiero niezgrabność czyniła z griffina istotę wystarczająco ludzką, by mogła zaliczać się do przyjaciół, bądź po prostu kompanów.

3 komentarze:

  1. Zamarzyła mi się romantyczna i pikantna akcja z Earen i Niquisa. Sądzę, że byłaby z nich dziwaczna, choć jakże urocza para. I mały smyk, jest uroczy i jaki niewinny.Myślał, że wyprawa to tylko mało groźne przygody.Oby nie mógł poznać prawdziwego niebezpieczeństwa.Choć wątpie, że mag pozwoli aby maluchowi stała się krzywda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział naprawdę piękny ^^ elf i smokuś robią postępy. Nawet zwierzątka futerkowe, czarodziej i Devi zaczęli się rozumieć! ^^

    weny! :)

    ps: nie martw się, że mało jest komentarzy xD ale naprawdę dużo osób czyta w tym ja ^^ nawet przekazałam twoje opowiadanie do innych yaoistek ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, jak namiętnie, Otsea taki miękki ciekawe czy naprawde te grzyby rosnące na drzewie mają z tym coś wspólnego... a Earen uwielbia dokuczać a jednak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń