sobota, 22 czerwca 2013

57. I wtedy zapadła cisza...

- Wynośmy się stąd. - zarządził Otsëa, kiedy miał już pewność, że zjawy nie wrócą w to miejsce przez najbliższy czas, a tym samym nie zaatakują ich, kiedy będą się oddalać.
Jean-Michael spojrzał na niego poważnie i powoli uniósł Deviego w ramionach. Chłopiec bardzo wolno wracał do siebie, ale najwyraźniej nic mu już nie zagrażało.
- Sam prosił się o przygody. - rzucił obojętnie Earen, jakby wcale jeszcze przed chwilą nie osłaniał dziecka swoim ciałem. W odpowiedzi dostał tylko mordercze spojrzenie maga, który sprawnie zabrał od Lassë rzeczy swoje i Deviego, mocniej objął chłopca w swoich ramionach i był gotowy by jak najszybciej oddalić się od tego przeklętego miejsca.
Prawdę powiedziawszy, cały las wydawał się nie mniej mroczny, niż okolica, w której zatrzymali się na noc, a to sprawiało, że ryzyko ponownego ataku wzrastało. Należało więc podróżować wąską ścieżką, którą od czasu do czasu rozświetlały promienie słońca. Nie było innego wyjścia, jak tylko trzymać się jej i mieć nadzieję, że wystarczy by zapewnić im jakiekolwiek bezpieczeństwo.
Na posiłek zatrzymali się w dwie godziny później, w miejscu, gdzie chociaż odrobinę słońca dostawało się w głąb lasu. W jasnych promieniach Jean-Michael ułożył nieprzytomnego chłopca i zajął się nim w miarę możliwości, karmiąc chlebem rozmiękczonym w rozwodnionym winie, którego niewielkie ilości mężczyzna wziął ze sobą, gdy Devi był na tyle przytomny by gryźć i przełykać.
- Co... Co się stało? - zapytał chłopiec, kiedy odzyskał głos, a zmęczenie ustąpiło. - Nie pamiętam...
- Nie musisz pamiętać. To była bardzo nieprzyjemna przygoda. - mag pogłaskał chłopaka, upewnił się, co do jego stanu zdrowia i podał mu trochę więcej wina na wzmocnienie. - Następną przygodę na pewno będziesz pamiętał, ale ta nie jest tak istotna. Najważniejsze, że już wracasz do siebie.
Chłopiec uśmiechnął się do niego lekko i dopił wino do samego dna drewnianego kubeczka. Pozwolono mu na jeszcze chwilę odpoczynku, po czym Jean-Michael sprawdził na ile malec może się samodzielnie poruszać. Nie było źle, jak na pierwsze spotkanie siedmiolatka z widmem. Należało mu odrobinę pomóc, ale z każdą chwilą wracał do sił. Był dzielny i wytrzymały, nie chciał sprawiać problemów, starał się. Mag był z niego dumny. Tak dumny, że z trudem się powstrzymywał by nie wycałować chłopca po tej słodkiej buźce, jak małe dziecko. Oczywiście, Devi byłby wściekły, gdyby tak go potraktować, ale przecież czasami mu się należało.
W drodze jego opiekun nosił go, kiedy mały nie miał już sił by samodzielnie przebierać nogami. Kilka razy chłopiec nawet przysnął rozparty wygodnie na ramionach i głowie opiekuna i ostatecznie zaślinił mu trochę czoło, ale kto się tym przejmował? Chłopiec zdecydowanie zasługiwał na te chwile odpoczynku!
Lassë spoglądał przez chwilę na drzemiące dziecko idąc u boku Otsëa. Czyżby nadal był zazdrosny o malucha, który wykazywał ogromne zamiłowanie do poważnego barda? Czy miał w ogóle powód by czuć się zazdrosnym o kogokolwiek tylko dlatego, że ich grupka się powiększyła, a co za tym idzie, nie mógł pozwolić sobie na swawole w towarzystwie mężczyzny? W końcu nawet Niquisowi zrobiło się tłoczno i znowu rozkoszował się swoją miniaturową formą w kieszeni elfa.
Tej nocy zatrzymali się w pobliżu niewielkiego strumyczka, który Earen zdołał usłyszeć z całkiem sporej odległości. Upewnili się jeszcze przed zapadnięciem zmroku, że miejsce to będzie w miarę bezpieczne i nieosłonięte od góry, zabezpieczyli się kładąc broń blisko siebie i kolejny raz ustawili warty. Tym razem zaczynał bard, co bardzo ucieszyło Lassë, gdyż elf postanowił dołączyć do mężczyzny przynajmniej na kilka chwil. Rozłożył się wygodnie w pobliżu barda, zostawił Niquisa w ostatnich promieniach zachodzącego słońca i wyczekiwał chwili, kiedy wszyscy ułożą się do snu.
Wtedy nieśmiało położył rękę na kolanie Otsëa i przygryzając wargę patrzył na opanowanego mężczyznę.
- Czyżby czegoś ci brakowało? - zapytał cicho smok, by mieć pewność, że nikt go nie usłyszy, gdyby ich towarzysze nie spali jeszcze wystarczająco głęboko.
- Tak. Czuję się samotny. - wyznał z nadąsaniem elf, a jego głowa oparła się o udo barda. - Bardzo samotny. Nie dbasz już o mnie, a jedynie przewodzisz, rozmawiasz z tym dzieckiem i obiecujesz mu, co tylko przyjdzie ci do głowy. Jestem poszkodowany.
- Nie jesteś dzieckiem, Lassë. - zauważył Otsëa. - Dorosły elf nie potrzebuje rozpieszczania.
- Nie jestem dorosły. Jestem tylko młody, a więc potrzebuję twojej uwagi. - upierał się młodzieniec. - Bo poproszę Niquisa. - zaczął grozić towarzyszowi, który roześmiał się cicho, może trochę szyderczo. Czyżby nabijał się z elfa?
Bard położył palec na ustach chłopaka i pokręcił głową. Łapiąc go za rękę podniósł się i zabrał go zaledwie metr dalej od śpiących towarzyszy i tam oparł o drzewo przyciskając usta do miękkich, nadal niewinnych warg elfa. Wycisnął na nich mocny, długi pocałunek, wsunął język w otwarte z przyjemności usta.
Lassë wymknął się cichy jęk, za który został skarcony.
- Nie chcesz chyba żeby nas usłyszeli, prawda? - chyba nikt poza elfem nie złapałby się na tego typu pytanie, ale niewinny chłopak pokręcił przecząco głową wpatrując się w barda niczym w mentora. - Dobrze. Więc musisz być cicho, cokolwiek zrobię. Przecież wiesz, co się ze mną stanie kiedy Niquis i Earen dowiedzą się o tym, co nas łączy. - mężczyzna manipulował biednym Lassë.
Objął elfa lekko w pasie, przysunął bliżej siebie i powoli wsunął dłonie pod ubrania rozochoconego i stęsknionego dotyku chłopaka, który poddał się bez walki, a nawet szukał tej bliskości, pragnął jej więcej i więcej. Musiał lekko przygryźć dłoń by z ust nie wyrwały mu się kolejne westchnienia, kiedy Otsëa drażnił wargami delikatną skórę na piersi, sutki i pępek. Elf był taki czuły na wszystkie te zabiegi, tak nieśmiały, a jednak spragniony. Nic dziwnego, że kolana ugięły się pod nim i musiał usiąść na trawie by znieść kolejne zabiegi.
Kiedy usta barda kolejny raz odnalazły jego, chłopak objął mężczyznę mocno za szyję i tym razem starał się samodzielnie odwzajemnić wszystkie pieszczoty. Masował kark Otsëa opuszkami palców, zacisnął uda po bokach kochanka i szukał bliskości, jakby kazano mu czekać na nią całą wieczność. Najwidoczniej celibat i zazdrość o dzieciaka dobrze na niego wpływały.
Zanim w ogóle zorientował się, co takiego robi, już rozbierał Otsëa chcąc dotykać jego nagiej skóry. Byli zdecydowanie zbyt blisko śpiących, by móc pozwolić sobie na prawdziwe zbliżenie, ale przecież wystarczy, że będą skóra przy skórze, prawda?
- Mmm... - bard zamruczał cicho w jego ucho. - Gdybym wiedział, że tak się to skończy, już dawno znalazłbym chwilę czasu na spędzenie wspólnie nocy. - uśmiechnął się przebiegle i wsunął dłonie za spodnie elfa zdejmując je nieznacznie. Objął dłonią już pobudzony członek i pocierał go zdecydowanie, sprawnie i nieubłagania. Całował przy tym bezustannie te smaczne usta, by żaden dźwięk nie mógł ich opuścić.
Lassë doszedł naprawdę szybko, za co winą można było obarczyć zarówno przydługawą przerwę między ich ostatnimi pieszczotami, a chwilą aktualną, jak również fakt, iż chłopak nie miał okazji zbyt często odczuwać tego rodzaju przyjemności. Jego pierwszy i jedyny raz miał miejsce niedługo po porwaniu, a teraz przyzwyczaił się do myśli o intymnej bliskości z Otsëa. Może nawet stał się uzależniony od tego niesamowitego mężczyzny? Mitycznego smoka, który krył się przed łowcami, a dla niego odsłonił wszystkie swoje tajemnice?
- Kiedy znajdę czas, zabiorę cię w ustronne miejsce i będę dręczył przez całą noc, byś zaspokoił się na całą resztę naszej wyprawy. Na pustyni miłość nie jest wskazana, ale póki jesteśmy w lesie, bądź zasłonią nas karłowate krzewy stepów...
- Tak. - wysapał spokojnie elf. - Będę posłuszny. - jego umysł chyba nie doszedł jeszcze do pełni sprawności po tym, co działo się między nimi. Tak bardzo chciał położyć się przy bardzie, wtulić się w to silne, chociaż drobne ciało, być przez niego głaskanym, bezustannie całowanym. Do tej pory Lassë nie odczuwał tak przemożnej potrzeby, ale teraz... Był pewny, że tylko Otsëa może dać mu to, czego pragnął. Tylko bard i nikt więcej. Może powinien porozmawiać o tym z Niquisem? Nie chciał nikogo wodzić za nos. Futrzak był dla niego przyjacielem i nikim więcej.
Elf przytulił się mocno do mężczyzny i zamknął oczy. Musieli wracać. Bard miał za zadanie sprawować pieczę nad śpiącymi towarzyszami podróży, a nie obściskiwać się po krzakach z jednym z nich. Wrócili więc na miejsce postoju, ale Lassë nie miał zamiaru oddalać się niepotrzebnie od mężczyzny. Ułożył się u jego boku i uśmiechnięty postanowił zasnąć. Nie było to łatwe po tak pobudzających przyjemnościach, ale i tak zdołał osiągnąć cel. Był blisko barda, mógł spokojnie wsłuchiwać się w jego cichy oddech.
Czyżby się zakochał? Już wcześniej przyszło mu to do głowy, ale dopiero teraz miał świadomość, że to mogła być prawda. Pozwalał by bard go dotykał, a nawet pragnął tego dotyku, tej słodkiej intymności, jaka między nimi panowała, gdy byli sami. Czy w kontekście tej wyprawy miłość była dobrym, czy złym rozwiązaniem? Pytania przestały mieć znaczenie, kiedy chłopak osunął się w objęcia snu.

Już w dwa dni później Otsëa wysłał Earena oraz Niquisa na polowanie. Naturalnie Devi był chętny udać się z nimi, zaś mag ani myślał puszczać malucha samego z tymi obcymi niemal istotami, którym nie zależało na bezpieczeństwie chłopca tak jak jemu. Bard nie dał po sobie poznać tego, że bardzo pasuje mu takie rozwiązanie. Udając rezygnację wysłał całą czwórkę po posiłek na najbliższe dni. Wszystko układało się po jego myśli, więc czym miałby się przejmować? Devi był szczęśliwy, jego towarzysze mniej, ale za to Otsëa i Lassë mogli zostać sami na dłuższy czas. W tym lesie nie będzie im łatwo zdobyć pożywienie, a co za tym idzie, dobre kilka godzin cała czwórka będzie błądzić po tej gęstwinie.
Zabierając wszelką możliwą broń ruszyli w las, gdzie czekało na nich zwycięstwo, bądź klęska. Nawet jeśli im się nie powiedzie bard i elf zyskają na tym naprawdę wiele. Nic dziwnego, że już teraz chłopak niemal drżał patrząc na plecy odchodzących towarzyszy. Wiedział, co to oznacza, co się wydarzy i jak przyjemnie mu będzie. W prawdzie najbliższy strumień był oddalony od ich miejsca postoju o dobre kilkadziesiąt minut, ale i tak warto było poświęcić się dla tej bliskiej rozkoszy.
Lassë nie mógł dłużej znieść czekania. Podszedł do barda powoli i objął go od tyłu ramionami wtulając twarz w szerokie plecy mężczyzny. Czuł ciepło jego ciała, miał świadomość siły drzemiącej pod tą ludzką powłoką kryjącą w sobie prawdziwą bestię, o której istnieniu wiedziało tak niewielu.
- Drżysz. - zauważył Otsëa i powoli odwrócił się w ramionach chłopaka stając przodem do niego. Położył dłonie na ramionach chłopaka, ścisnął je lekko, rozmasował i pocałował go w czoło.
- To twoja wina. - mruknął Lassë unosząc głowę do góry i pozwalając by mężczyzna przyłożył swoje usta do jego. Pocałunek był delikatny, ale długi, gorący, bardzo przyjemny.
Mężczyzna wiedział, że elf nie ustoi długo na nogach, więc usadził go z boku, w miejscu na tyle osłoniętym by wracający nie zauważyli ich pieszczot. Nie chcieli by ktokolwiek o tym wiedział, bądź by Devi był świadkiem ich zbliżenia. W bezpiecznym miejscu mogli pozwolić sobie na więcej.
Otsëa nie czekał zbyt długo i od razu przystąpił do rozbierania Lassë. Chciał widzieć go nagiego, chciał przypomnieć sobie każdy element ciała chłopaka. Czyżby oszalał na jego punkcie i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy? To możliwe. Przecież nigdy wcześniej nie czuł się taki rozbity, a jednocześnie idealnie pełny wewnętrznie. Czy to było takie złe? Zakochać się w tym niewinnym, pięknym elfie, pragnąć go, czasami rozpieszczać, by później prześladować? Tym bardziej, że Lassë zdawał się uzależniony od barda, nie mniej zakochany. Ten związek zdecydowanie należał do udanych i przyszłościowych.
Lassë niecierpliwymi dłońmi szukał kontaktu ze skórą barda, niemal zdzierał z niego ubrania, chciał poczuć go skóra przy skórze, dotykać niedostępnych dla innych miejsc i samemu oddać te partie swojego ciała we władanie kochanka. Był gotowy obnażyć się przed nim, oddać. Ostatnio jakaś część jego jestestwa obawiała się tej bliskości, ale teraz każda cząsteczka ciała pragnęła Otsëa. Chłopak był gotowy na wszystko. Rozsunął nogi, by kochanek zmieścił się między nimi, mógł podejść bliżej, położyć się na nim. To było tak niesamowite, tak magiczne!
Kolejny pocałunek, tym razem gorący, niecierpliwy i gwałtowny. Bard ocierał się powoli o rozochoconego elfa, czuł jego podniecenie na swoim brzuchu, tak jak zapewne jego własne napierało na te gładkie, drobne pośladki, które miał pod sobą. Gdyby tylko mogli częściej się do siebie zbliżać, częściej szukać swojego towarzystwa w tak intymnych chwilach...
Lassë jęknął i odchylił głowę odrobinę do tyłu. Pień drzewa haratał mu plecy, więc odsunął się od niego nieznacznie, co bard zrozumiał od razu i pomógł mu zmienić pozycję. Położył go na wilgotnej trawie, a ciemne włosy elfa rozsypały się po niej tworząc całkiem uroczy widok.
Mężczyzna oblizał się spoglądając w ciemne, duże oczy chłopaka, powiódł spojrzeniem w dół po gładkiej, jasnej szyi, drobnej piersi, przez płaski brzuch, szczupłe nogi. Tak, elf był uroczy, a teraz płonął pragnąc barda. Jego członek mówił za niego, kiedy prężył się dumnie, niemal wołał o zainteresowanie. Otsëa zastanawiał się, czy między tymi zgrabnymi pośladkami również był mile widziany?
- Tak. - odpowiedział Lassë.
Widać mężczyzna nawet o tym nie wiedząc, wypowiedział to pytanie głośno. Po jego ustach przebiegł cień uśmiechu. Prawdziwego uśmiechu, tego, który tak rzadko można było zaobserwować, a który zdawał się w tej chwili nagrodą dla rozochoconego elfa.

3 komentarze:

  1. Mam mega zaciesz przez ten rozdział. W końcu ta dwójka zakochańców ma trochę czasu dla siebie z dala od zazdrosnych towarzyszy. Wspaniały rozdział i już niecierpliwie wyczekuję kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 29 year old Assistant Manager Briney Cameli, hailing from McCreary enjoys watching movies like Radio Free Albemuth and Hiking. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Wrangler. strona

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, jaki podstępny Otsea ale ma czas dla swojego elfa, zastanawia mnie jedno czy Earen i Niquis już czego nie podejrzewają...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń