niedziela, 25 listopada 2012

33. I wtedy zapadła cisza...

            Patrząc jak bard odżywia się samodzielnie, bez niczyjej pomocy przy poruszaniu łyżką, Lassë czuł coś więcej niż satysfakcję, czy dumę z dobrze wypełnionego zadnia, z ocalenia przyjaciela. Nie mógł tylko nazwać tego nowego uczucia, które go wypełniało po brzegi, czy też po koniuszki kończyn, jak wypadało to dokładniej określić. Krzyczałby z radości gdyby tylko nie obawiał się, że sprowadzi im na głowę jakieś niebezpieczeństwo.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? – gryząc grzyba mężczyzna spojrzał na chłopaka. – Nie wydaje mi się żebym miał się nimi zatruć...

- Nie, to nie dlatego! – elf machnął ręką i rozsiadł się koło mężczyzny. – Po prostu wracasz do zdrowia, a ja bardzo się z tego cieszę.

- Skoro o tym mowa. Chcę żebyś pomógł mi samodzielnie chodzić. Całą drogę do strumienia chcę pokonać na własnych nogach. Znam ten wzrok! Zapomnij. Wcale nie jest za wcześnie.

- Jest. Poruszasz się, ale na chodzenie jest za wcześnie. Pozwolę ci przebyć drogę ze skraju lasu nad wodę i powrotną, co ty na to?

- Udowodnię ci, że już potrafię. – uparty mężczyzna odstawił na bok pustą miseczkę i uklęknął bez pomocy elfa. Niestety na więcej nie było go teraz stać toteż zaklął pod nosem uderzając pięścią w ziemię.

Lassë w przeciągu chwili znalazł się obok niego i objął ramieniem.

- Pomogę ci, wtedy wstaniesz. – zadeklarował i rzeczywiście, przy jego pomocy Otsëa stanął pewniej na nogach, chociaż nadal był niemałym ciężarem. – Przejdziemy się kawałek. – głos chłopaka wibrował w powietrzu napędzany podnieceniem, które czuł mogąc pomagać przyjacielowi, być mu podporą. Gdyby teraz poczuł na ustach pocałunek najpewniej byłby on tym słodszy i intensywniejszy, tym smaczniejszy.

            Dziesięć minut chodzenia w koło ogniska sprawiło, że bard zasapał się, zmęczył i zaczął pocić z wysiłku. Usiadł, więc na swoim miejscu pod drzewem i wypił kilka łyków wody, by następnie zjeść jeszcze trochę zupy. Nie trzeba było mówić o tym głośno, gdyż wydawało się oczywiste, że od tej pory, co najmniej dwa razy dziennie będą przemierzać jakiś krótki odcinek drogi by Otsëa szybko wrócił do pełni sił, bądź ich namiastki pozwalającej na przemieszczanie się.

            Tego dnia wieczór nadszedł naprawdę szybko, jakby spieszyło mu się z otuleniem świata ciemnością. Księżyc krył się gdzieś w koronach drzew niewidoczny dla ukrytych w lesie podróżnych. Noc była ciepła i przyjemna, sen spokojny, krzepiący. Równie prędko, jak zniknęło słońce tak też się pojawiło. Ciepły, barwny dzień rozpieścił ich świergotem ptaków, zwyczajnymi odgłosami codzienności pośród drzew.

- Wstawaj. – Lassë wymruczał do ucha mężczyzny, który najwyraźniej rozleniwił się przez cały czas choroby i teraz nie potrafił zerwać się o świcie. – No, dalej. Dzień jest piękny, a my musimy wyruszać, jeśli chcemy dotrzeć do strumienia. – widząc, że jego wysiłki nie dają zbyt wiele ukąsił barda w ucho i pociągnął za nie lekko zębami. To poskutkowało. Mężczyzna ocknął się momentalnie łapiąc za zaatakowaną część ciała, a swoje złote spojrzenie utkwił w elfie, jakby ten był natrętną muchą niepozwalającą na spokojny sen.

- Bardów się nie je! – rzucił przypominając chłopakowi o jego własnej uwadze, co do smaku elfa i planów ucztowania na nim.

- Nie wiem, czy się je, czy nie, bo nie wiem, kim jesteś. – rzucił ze wzruszeniem ramion Lassë i podał przyjacielowi wodę.

- Elfy na pewno na mnie nie poucztują, bo moje mięso nie należy do najsmaczniejszych. – odparł wymijająco Otsëa. Zaspokoił pierwsze pragnienie i wyszperał ze swojej torby igłę oraz nici. – Zaszyję mapę i możemy ruszać. – oświadczył wyciągając ręce po szatę i złożony papier, którym się zajął, gdy elf szykował się do drogi.

Lassë czuł wyraźną ulgę mając świadomość, że jego towarzysz zachowuje się jak dawniej, chociaż w ich relacji coś się jednak zmieniło – byli sobie bliżsi.

            To była zaledwie chwila i wszystko okazało się dopięte na ostatni guzik, zaś wypoczęty chłopak mógł objąć przyjaciela ramieniem pomagając mu wstać i powoli ruszyć w drogę możliwie najbliżej drzew, o które dodatkowo mógł opierać się bard. To tak wiele ułatwiało, ale i tak wielką przynosiło rozkosz, kiedy mogli obaj chłonąć bliskość natury, jakże im przychylnej w tym lesie.

 

- Patrz! – z ust Lassë wydobył się cichy pisk, kiedy tylko zauważył płynący spokojnie strumień skąpany w blasku słonecznego światła. Od razu przyspieszył kroku sprawiając, że bard musiał dać z siebie więcej nie chcąc upaść. – Przepraszam! Zapomniałem. – równie gwałtownie, jak elf wystartował tak teraz się zatrzymał. Posadził mężczyznę na ziemi i zadowolony zaczął rozbierać się nie odczuwając przy tym żadnego skrępowania.

            Otsëa patrzył na radość chłopaka przewracając oczyma. Nie rozumiał tego dziecięcego szczęścia spowodowanego widokiem wody. On od zawsze był przyzwyczajony do wędrówki, więc kąpiel była dla niego wyłącznie dodatkowym punktem dnia, nie zaś cudownym przeżyciem, jak w przypadku tego młodego elfa. Zamiast entuzjastycznego zrywania z siebie ubrań pozwolił sobie na powolne rozebranie się i uspokajanie oddechu, który nadal był przyspieszony.

            W tym czasie Lassë już stał po kostki w płytkiej wodzie i wymieniał wodę w bukłaku. Świecił przy tym całkiem zgrabnym, jasnym tyłeczkiem, jakby zapomniał całkowicie o tym, że jest nagi, a jego pupka wypięta jest dokładnie w kierunku mężczyzny. Prezentowała się przy tym naprawdę cudownie z tą drobną dziurką między słodkimi pośladkami.

            Elf musiał poczuć na sobie wzrok mężczyzny, gdyż odwrócił się do niego uśmiechając szeroko. Podszedł do barda i pomógł mu przy zdejmowaniu ubrań, by następnie objąć go ramieniem i pomóc podejść do wody. O dziwo, nawet przez chwilę nie był zmieszany widząc wspaniałe ciało przyjaciela, którym naprawdę można było się chwalić. Nawet krocze barda było godne uwagi, chociaż na nie elf wcale nie chciał patrzeć by nie uchodzić za zboczeńca.

- Usiądź i umyj się spokojnie. – poradził wchodząc z mężczyzną do wody. Pomógł mu położyć się w miejscu, gdzie strumień sięgał do połowy łydki i uśmiechnięty przytulił się do jego boku zanurzając po samą brodę.

- Brakowało ci tego? – bard zapytał chcąc przerwać ciszę, która chociaż im nie przeszkadzała to jednak wydawała się obca, kiedy leżeli obok siebie myjąc powoli. Jakże świeżo mogli się poczuć, kiedy rozkosznie ciepłe fale wspinały się po ich ramionach, spływały po piersi i przesuwały się między nogami.

- Tak. Bardzo za tym tęskniłem. Teraz czuję się czystszy. – szorował całe ciało dłońmi wystarczająco długo by poczerwieniało. Kolejny raz przyszedł też z pomocą przyjacielowi starając się sprawić mu tym lekką przyjemność, kiedy swoimi ciepłymi dłońmi pocierał o jego łydki i uda. – Poleż jeszcze. – komenderował przynosząc wszystkie ubrania i pocierając nimi o kamienie by wyszorować je raz, a porządnie. W końcu nie miał pojęcia, kiedy znowu będzie miał czas by rozkoszować się świeżą wodą.

            Uśmiechając się do siebie i swojego zajęcia Lassë dawał z siebie wszystko. Mieszkając w swoim lesie nie miał powodu by tak dokładnie szorować ubrania, a teraz mógł nabrać w tym wprawy. O ile naprawdę potrzebował tych umiejętności. Przecież Otsëa nie wydawał się w ogóle zainteresowany tematem prania, a i kąpiel przyjmował obojętnie.

- Jak to możliwe, że wcale nie wstydzisz się swojego ciała? – bard zmienił pozycję podpierając głowę na ręce leżąc przy tym na boku. Wpatrzony w twarz chłopaka nie zwracał uwagi na inne partie jego ciała. Dzięki temu mógł zauważyć jak słodkie rumieńce wpełzają na twarz elfa, który zasłonił się swoją szatą, którą właśnie miał w ręce.

- Nie myślałem o tym. – wyjaśnił pospiesznie, jakby to było czymś krępującym. W rzeczywistości było przecież za późno na wstyd, kiedy Otsëa widział wszystko i jeszcze więcej. – Ale ty też jesteś nagi, więc... – jego spojrzenie starało się utonąć w przezroczystej wodzie, która obmywała jego stopy i materiał ubrań. Prawdę mówiąc całkowicie zapomniał o swojej nagości i nagości przyjaciela, jakby było to czymś zupełnie normalnym. Tyle, że przypominanie mu o tym nie było najlepszym pomysłem. Teraz Lassë nie tylko nie był w stanie skupić się na swoim zadaniu, ale także chciał zapaść się pod ziemię, jakby chodzenie nago było czymś karygodnym i zabronionym.

            Bard szybko pożałował tego, że w ogóle się odezwał. Przecież elf był taki szczęśliwy, a teraz krył się za ciemną fontanną mokrych włosów nie ośmielając się podnieść wzroku. Mężczyzna nie mógł znieść tego widoku. Podpierając się rękami podczołgał się bliżej brzegu. Nie odważył się wstawać, gdyż wizja upadku na twardych, śliskich kamieniach przerażała go. Zamiast tego, kiedy znalazł się wystarczająco blisko, wyciągnął przed siebie dłoń i delikatnie dotknął kostki speszonego elfa.

- Nie miałem na myśli nic złego. – zapewnił uspokajająco. – Nie przeszkadza mi ani twoja nagość, ani moja. Uważam, że nie mamy się, czego wstydzić. Z resztą, spaliśmy razem tyle razy, nawet się całowaliśmy, więc, w czym miałby tkwić problem? – jego palce powoli przesunęły się wyżej na zgrabną łydkę. Pomasował gładką skórę i uśmiechając się złowił spojrzenie trochę zaskoczonego Lassë. – Doceniam to ile dla mnie robisz, naprawdę.

            Urodziwa twarz chłopaka rozjaśniła się, a z policzków zniknęły rumieńce. Skinął entuzjastycznie głową i położył dłoń na palcach barda. Szybko pochylił się całując mężczyznę w czoło.

- W końcu nie masz błota we włosach. – stwierdził odkładając na bok pranie, którym dotąd się zakrywał. Pomógł Otsëa usiąść na trawie w słońcu by jego skóra powoli wysychała i dopiero wtedy na nowo podjął się nie łatwego zadania doczyszczenia naprawdę brudnych ubrań. Nie zapomniał przy tym o wyjęciu mapy, którą postanowił samodzielnie ukryć, kiedy tylko jego odzienie wyschnie na gałęzi.

            Wzdrygnął się, kiedy dłoń barda spoczęła na jego udzie. Nie spodziewał się tego dotyku, ale i nie czuł żadnej obawy, kiedy ciepłe palce pogładziły wrażliwą skórę. Mimo wszystko Lassë szybko przyzwyczaił się do subtelnego głaskania i z największym zaangażowaniem zajmował się pracą by w końcu uznać ją za zakończoną. Rozwiesił wtedy wszystko na gałęziach i z uśmiechem przysiadł obok Otsëa opierając głowę na jego ramieniu. Czuł się cudownie mogąc bez skrępowania zbliżać się do przyjaciela, głaskać go po boku i wsłuchiwać się w jego równomierny, spokojny oddech.

            Gdyby był tutaj Niquis na pewno ukąsiłby boleśnie barda i robił, co w jego mocy by jak najbardziej uprzykrzyć mu tę chwilę rozkosznego spokoju, w jakiej mężczyzna trwał wespół z elfem. Tak, Niquis byłby bardzo zazdrosny i może nawet przemieniłby się w człowieka chcąc wyrządzić większą krzywdę rywalowi, jak wydawał się postrzegać Otsëa. Tyle, że małego stworzonka nie było z nimi, a jego nieobecność mniej już przeszkadzała elfowi. Miał przez to wyrzuty sumienia, ale nie mógł ciągle rozpaczać. Nie, kiedy tyle obowiązków nagle znalazło się na jego głowie.

- Uważam, że masz całkiem ładne ciało. – odezwał się niespodziewanie bard, jakby nie mógł przełknąć tych słów musząc usłyszeć je z własnych ust. – Jest delikatne, ale naprawdę ładne. – położył dłoń na piersi elfa lekko wbijając w nią palce i przesuwając je w dół w geście pełnym niewytłumaczalnego pragnienia.

- T... Twoje też jest ładne. – zająknął się Lassë zupełnie nieprzygotowany na tego typu poufałość. Nie obawiał się przyjaciela, ale też nigdy nie pozwalał nikomu na tak bliski kontakt. Nawet przyjaciołom, których zostawił daleko za sobą, w domu. A jednak nie odczuwał dyskomfortu odnajdując w tym dotyku coś przyjemnego, ciepłego i romantycznego.

- Doprawdy? I masz ochotę go dotykać? Ja chętnie poznaję twoje z bliska. – na ustach mężczyzny pojawił się przekorny uśmiech świadczący o ukrytym znaczeniu.

            Lassë prychnął cicho i uderzył mężczyznę lekko w ramię, co miało być na swój sposób metodą karcenia, chociaż nie mogło mieć większego znaczenia. Tego ciosu nie dało się dotkliwie odczuć, a i sam elf nie był specjalnie wściekły. Potraktował komentarz, jako żart i może, dlatego tak otwarcie okazywał swoją sympatię względem przyjaciela. Czy jednak rzeczywiście chodziło o żart, kiedy bard zabrał rękę z piersi chłopaka, jakby nigdy nic, i położył ją na udzie? Z tych złotych oczu nie dało się niczego wyczytać.

4 komentarze:

  1. Przeczytałam całe opowiadanie w ten weekend i jestem nim naprawdę oczarowana. Nigdy nie byłam wielbicielką fantasy, ale pisana przez Ciebie historia urzekła mnie na tyle, że chyba się do niej przekonam. ^^ Nawet nie jestem w stanie zdobyć się na jakąkolwiek konstruktywną wypowiedź, bo w głowie siedzą mi tylko przymiotniki typu: cudowne, świetne, nieziemskie... Lasse jest taki niewinny, czasami zastanawiam się jak Otsea powstrzymuje się przed zwyczajnym rzuceniem na niego. : DZ jednej strony chcę, żeby Niquis wrócił, ale z drugiej ciesze się, że go niema, bo dzięki temu Bard i Lasse mogą swobodnie zaciskać więzi. : P Podziwiam za regularność w pisaniu postów i jednocześnie dzięki wielkie za to, bo już nie mogę doczekać się następnego rozdziału i niewiele brakuje, bym zaczęła odliczać godziny. x D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością zawsze wyczekuję nowego rozdziału.Pomimo tego że nie lubię fantasy, twoja twórczość bardzo przypadła mi do gustu, nic nie dzieje się za szybko tylko wszystko ma swój odpowiedni rytm i współgra ze sobą, przez co nie staje się sztuczne.Masz wielki talent i pisz jak najwięcej, bo nie wolno go zmarnować. Pozdro;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłopaki! Do dzieła! xDD Mam miejsce w pierwszym rzędzie i nie zawaham się użyć lornetki oraz aparatu fotograficznego xDLassë się eksponuje, Otsëa przekornie go kusi.. Czego więcej chcieć od życia? Oby tylko Niquis nie został wywołany jak wilk z lasu xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    fantastyczny rozdział, Lasse taki uroczy, och czemu Otsea musiał się ajurat odzywać zawstydził go..., a miał takie piękne widoki ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń