niedziela, 9 września 2012

23. I wtedy zapadła cisza...

            Lassë padł na twarde niewygodne posłanie z jękiem wyrażającym ból i niezadowolenie. Jego zmęczone ciało właśnie uderzyło o wystające drewniane elementy, które na pewno miały zostawić brzydkie siniaki na jego delikatnej skórze. Materac okazał się słabo wypchany sianem, przez co zapadał się w liczne szpary w drewnianej konstrukcji łóżka. Przy akompaniamencie swoich westchnień oraz pomruków elf zdołał się podnieść i rozłożyć na ziemi stary koc stanowiący jedyny nadający się do użytku element wyposażenia małego pokoiku. Dopiero w tamtym miejscu mógł stwierdzić z ulgą, że będzie w stanie zasnąć i przetrwać noc.

            Niquis wskoczył na jego pierś wyczekując pieszczot. Przez wiele godzin siedział spokojnie w pokoju, więc najwyraźniej wyszedł z założenia, iż należą mu się drobne przyjemności. Przymknął paciorkowate oczka, kiedy dłoń elfa zaczęła gładzić jego miękkie futerko, a jego pyszczek wyrażał pełne ukontentowanie. Nie poczuwał się do winy za napuszczenie na chłopaka łowcy smoków, a może nawet już o tym zapomniał? Najważniejsze, że był głaskany, jego świat ograniczał się wyłącznie do tego.

            W tym czasie bard siedział w kącie licząc skrupulatnie zarobione tego dnia pieniądze.Ani jedna moneta nie mogła ujść jego uwadze, kiedy dzielił wszystko na dwie kupki, te zaś na mniejsze cztery. Każdy pieniążek miał niewielką dziurkę pośrodku, co stanowiło o wartości monety. Im więcej kruszcu, a mniejszy otwór,tym hojniejsza była zapłata. Mężczyzna przeciągnął sznurek przez połowę monet zaś resztę schował do małej sakiewki ukrytej gdzieś w niewidocznej kieszeni wewnątrz jego tobołka.

            Podniósł się powoli i przeciągnął masując ramiona. On także był zmęczony, a przynajmniej takie chciał sprawiać wrażenie, choć ciężko określić, czy na złość elfowi, czy może rzeczywiście był tak wykończony. Bard nie był istotą łatwą do odczytania.

- Trzymaj. – odezwał się cicho do Lassë stając nad nim i wyciągając w jego stronę pęk wiszących monet.

            Zaskoczony elf uniósł spojrzenie przenosząc je z Niquisa na Otsëa, a dłoń gładząca futerko znieruchomiała. Miał prawo nie rozumieć.

- Twoja połowa. – wyjaśnił mężczyzna, jakby jakiekolwiek nieporozumienie miało spowodować późniejsze problemy. – Może ci się kiedyś przydać. Poza tym zapracowałeś i powinieneś mieć z tego coś więcej niż tylko podłogę i koc do spania. – zachęcił do przyjęcia pieniędzy.

- Ale... – Lassë ukrył ręce pod sobą, jakby oddzielenie ich od monet resztą ciała miało na cokolwiek wpływ. – Ja miałem nadzieję, że pójdziesz ze mną dalej. – wyznał wyraźnie zmartwiony. – Powiem ci wszystko!Tylko chodź ze mną. – jego płaczliwy ton sprawił, że bard przewrócił oczyma. –Nie poradzę sobie sam, a Niquis jest zazwyczaj malutki... Nie będę sprawiał problemów, będę wzorowym towarzyszem, a nawet wezmę na siebie część obowiązków!I... – myślał szybko. – Niquis też będzie grzeczny!

Zwierzątko skrzywiło się, a jego mordka układała się w zdziwione „hę?!”.

- Prawdę mówiąc, nie mam nic przeciwko. – mruknął w odpowiedzi mężczyzna, jakby mówił do siebie. – Obecność łowców smoków w Kennt nie zwiastuje niczego dobrego, więc lepiej usunąć się im z drogi. – wzruszył obojętnie ramionami w odpowiedzi na coraz większy uśmiech elfa i malującą się na jego twarzy ulgę. – Tyle, że muszę wiedzieć, w co się pakuję przyjmując twoją propozycję.

- Więc dołączysz do nas? Naprawdę?! – oczy chłopaka świeciły jasno jak dwie latarnie i najwyraźniej nawet nie słyszał zastrzeżenia, toteż bard ograniczył się do skinienia. Całe szczęście elf nie rzucił się na mężczyznę z objęciami, podziękowaniami i bogowie wiedzą, czym jeszcze, kiedy podekscytowanie malowało się wyraźnie na urodziwej twarzy. Choć Lassë zwyczajnie się uśmiechał,robił to w taki sposób, że każdemu zmiękłyby kolana. – Jest coś jeszcze. –spoważniał nagle, a jego ciemne oczy stały się węższe, ich kontury ostrzejsze.– Kiedy roznosiłem piwo słyszałem rozmowę... – zawahał się. – Dotyczyła ciebie i... chciałbym wiedzieć, czy to prawda.

- Słucham. – odpowiedź padła momentalnie, zaś Otsëa usiadł na kocu obok chłopaka ze skrzyżowanymi nogami i skinął zachęcając do zadawania pytań. Nie wydawał się spięty, czy gotowy do opowiadania steku bzdur i kłamstw byleby ukryć cokolwiek przed elfem. Jego złote spojrzenie wydawało się szczere i łagodne, jak jeszcze nigdy.

- Jesteś magiem? – jasne policzki elfa zarumieniły się nagle,gdyż zabrzmiało to trochę niedorzecznie, a uniesiona pytająco brew mężczyzny wcale nie dodawała odwagi ciekawskiemu chłopakowi. – To znaczy, oni tak mówili... – zająknął się. – Że to magiczny tatuaż i chroni przed potworami, że jesteś z zachodu i mieszkałeś w cytadeli... – usiłował przypomnieć sobie więcej jednak nie potrafił.

            Bard poczekałby mieć pewność, że chłopak skończył i prychnął głośno, chociaż było to przyjemne prychnięcie. Kładąc dłoń na głowie elfa pogłaskał go w sposób, w jaki zazwyczaj Lassë głaskał Niquisa. Przez kilka chwil siedział zamyślony, a później potrząsnął głową krzywiąc się, jakby usłyszał coś wyjątkowo nieprzyjemnego.
- Tatuaż został stworzony magicznie. Tylko to jest prawdą. – zaczął wskazując ciemny wzór na swojej twarzy, na którym nie było ani śladu po niedawnych rozcięciach skóry. – To ozdoba, nic więcej. Nie ma żadnych cudownych właściwości poza tą, że w razie uszkodzenia odradza się samoistnie. Półprawdą jest, że zrobiono mi go na zachodzie, ale nie pochodzę stamtąd. Można powiedzieć, że nie pochodzę z nikąd i przy tym pozostańmy. Jeśli jednak chodzi o resztę. Słyszałem o cytadelach magów, ale nigdy żadnej nie widziałem. Może są ukryte pod piaskami pustyni, a może pod powierzchnią morza, czy nawet na jakiejś nieznanej wyspie? Nie mam pojęcia i wcale mnie to nie obchodzi.

            Elf był wyraźnie zawiedziony i nie był w stanie tego ukryć. Kiedy już sądził, że odkrył,chociaż strzępek tajemnicy Otsëa... Już, już miał podstawy do dalszych poszukiwań... Wszystko zostało zwyczajnie wdeptane w ziemię, jak szczątki milimetrowego robaczka, których się nie dostrzega.

            Bard zmarszczył brwi przyglądając się elfowi, ale szybko jego czoło wygładziło się,a on położył się obok chłopaka na wypłowiałym kocu.

- Ciekawość to cecha większości ras, ale kiedy już raz zdobędziesz wiedzę nie zdołasz jej stracić, gdy sprawi ci ona jeszcze większy zawód niż wcześniej jej brak. Powiedz mi gdzie zmierzasz. – jego głos zachęcał do zwierzeń, jakby próbował wciągnąć Lassë w pułapkę.

- Do Puszczy Poległych. – elf zapatrzył się na śpiącego na jego piersi Niquisa. – Muszę odnaleźć mieszkającego tam druida. – i powoli zaczął opowiadać mężczyźnie o wszystkim, co wiedział, o czym miał się dowiedzieć, jak doszło do tego, że to właśnie on wyruszył w tę podróż. Nie taił niczego, bo i po co miałby to robić skoro zdecydował już, iż ufa Otsëa bezgranicznie? Z resztą, Niquis również powinien wiedzieć, co jest ich celem i chociaż zwierzaczek wydawał się spać to jego uszka poruszały się subtelnie by ułatwić mu wychwytywanie wszystkich słów elfa.

- A te wiadomości, które miałeś wysyłać do władcy...? –dopytywał bard.

- Nie wysyłam żadnych, więc nikt nie wie, że mam towarzystwo w podróży. Bardzo szybko okazało się, że nie mam pojęcia, jak namówić ptaki by cokolwiek zaniosły do mojego lasu. Sądziłem, że to proste, ale okazało się, że jest inaczej. – wyglądał jak siedem nieszczęść, gdy bard usiłował zachować powagę.

 

            Otsëa zadrżał, kiedy chłodne poranne powietrze dostało się pod jego ciepły płaszcz wraz z silnym podmuchem wiatru. Gdzie się podziała ta ciepła wiosna, która zaledwie wczoraj ich tutaj odprowadziła? Nie to jednak wywołało u mężczyzny gęsią skórkę, którą próbował rozetrzeć, ale przeczucie, że jest obserwowany, że czyjś czujny wzrok przewierca go na wylot, niczym lodowe sople.

- To zły znak. – powiedział cicho do siebie, a maszerujący u jego boku elf spojrzał na niego pytająco. – Nie, nic. Pospieszmy się, póki targowisko śpi. Później możemy mieć problem z przeciśnięciem się pod bramę. –rzucił szybkie spojrzenie za siebie, ale nic nie zwróciło jego uwagi, nikt nie wydawał się czaić w zaułkach miasta. A jednak bezustannie miał świadomość, że ktoś śledzi każdy jego ruch.

            Minęli główne wejście do miasta przepuszczając licznych spóźnionych kupców, którzy nie zdołali dotrzeć na czas pierwszego dnia targu. Ich wielkie wozy toczyły się leniwie, gdy dwuosobowa grupa podróżnych ze zwierzakiem opuszczała mury by podjąć dalszą wędrówkę. O tej porze byli jedynymi wędrowcami, którzy zmierzali w kierunku wyjścia. Każda inna napotkana przez nich osoba przechodziła przez bramę na mniejszy plac by dopiero rozpocząć swoją przygodę z targowiskiem.

            Lassë ufał bardowi toteż nie pytał, dlaczego zmierzają tą samą drogą, którą przyszli do Kennt zamiast podążyć na zachód, jak wskazywała mapa. Może tak trzeba? Tylko Niquis niezadowolony prychał na mężczyznę oczekując wyjaśnień i nie ustępował nawet karcony przez chłopaka.

- Chcę coś sprawdzić, więc siedź cicho i pozwól się nieść! – Otsëa nie wytrzymał tego irytującego dźwięku, jaki wydawał z siebie tiikeri. –Gdybyś nie był taki leniwy, ale uważniejszy może nawet ty wiedziałbyś, o co chodzi. – rzucił mu wyzwanie z pewną satysfakcją, a jego słowa trafiły w sam środek tarczy, jaką była duma futrzaka.

- Coś się dzieje. – stwierdził bardziej niż zapytał elf, a jego wystraszone spojrzenie spoczęło na bardzie, który uspokajająco pokręcił głową.

- Nie koniecznie. Chcę się tylko upewnić, co do pewnej rzeczy. Wyjaśnię ci wszystko, kiedy dotrzemy do linii lasu.

- Dobrze. – posłuszne skinienie zakończyło temat, jakby nigdy go nie było. Może chłopak nadal obawiał się, że jakiekolwiek nieposłuszeństwo sprawi, iż mężczyzna odejdzie zostawiając go na pastwę losu i obowiązku? W końcu, jakie korzyści dla Otsëa mogło mieć towarzystwo Lassë i Niquisa?

            Gdy tylko zasłona pierwszych drzew niewielkiego lasku oddalonego od miasta o zaledwie kilkadziesiąt minut drogi odgrodziła ich od ścieżki, bard przystanął rozglądając się uważnie. Zrzucił z ramienia swoją torbę i biegiem rzucił się stronę grubego, wysokiego drzewa. Przez chwilę wydawało się, że oszalał, ale on odbił się od twardego pnia i wybijając w górę uchwycił gałęzi, która wcześniej znajdowała się poza zasięgiem, a następnie podciągnął bez najmniejszego trudu.Był zwinniejszy niż można było sądzić po jego profesji.

- Podaj mi moje rzeczy. – nakazał elfowi obejmując nogami gałąź i wisząc głową w dół. Dzięki temu mógł przy odrobinie wysiłku ze strony Lassë dosięgnąć torby. Najpierw powiesił na drzewie swoją, następnie tobołek chłopaka i na samym końcu złapał za ręce elfa podciągając go odrobinę by ułatwić mu wejście, choć nie wątpił, że i bez tego jego towarzysz dałby sobie radę.

            Wspięli się wyżej, chociaż nie na tyle by stracić z oczu ziemię i ścieżkę, którą wydeptali grzybiarze. Dopiero teraz Otsëa wyznał, o co w tym wszystkim chodzi. Chciał mieć pewność, że nikt ich nie śledzi. Niestety nie wierzył w to. Przeczucia zazwyczaj go nie zawodziły, a w tym wypadku mógłby się założyć, że po niespełna pół godzinie pojawi się dręczyciel.

            Minęło dobre czterdzieści minut, elf zdążył przysnąć wtulony w „kołyskę” stworzoną przez gęste gałęzie drzew. Obudził się jednak, kiedy Otsëa potrząsnął lekko jego ramieniem i nakazując gestem ciszę wskazał wymownie w dół. Pod drzewem przechodziła właśnie dwójka obdartych mężczyzn – złodzieje. Bard westchnął z niejaką ulgą na ich widok i bez ostrzeżenia zeskoczył na ziemię niemal bezgłośnie.

- Panowie mnie szukają? – zapytał głośno z uśmiechem pełnym ironii, gdy dwóch drabów odwróciło się nagle z zaskoczonymi minami. Mieli jednak na tyle rozumu, by momentalnie sięgnąć po sztylety i rzucić się z nimi na mężczyznę. Ten tylko prychnął, jakby naśladował urażonego Niquisa, i bez najmniejszych problemów zszedł z drogi napierającym na niego bandytom bawiąc się z nimi.

            Złodzieje wydali wściekłe ryki, co w ich wypadku brzmiało raczej zabawnie niż przerażająco, i raz jeszcze natarli. Tym razem bard nie uciekał ujawniając kolejne aspekty swojej sprawności fizycznej, gdy przypadł do ziemi podpierając się o nią dłońmi i wysunął do przodu nogę trafiając piętą w brzuch najbliższego napastnika. Gdy ten zgiął się w pół mężczyzna podciął mu nogi i wstał dokładnie w chwili, gdy tamten runął na ziemię upuszczając swój nóż. Trwało to zaledwie kilka sekund, przez które drugi napastnik był zbyt zaskoczony by ponowić atak.Zanim zrozumiał swój błąd jego sztylet leciał już w powietrzu wytrącony mu z ręki kopnięciem, które trafiając w dłoń mogłoby złamać ją w nadgarstku.Złodziej nie zdawał sobie chyba z tego sprawy, gdyż zawył w bezsilnej złości i natarł na Otsëa gołymi rękoma. Nic tym nie zdziałał, ponieważ mężczyzna nawet się nie przykładając uderzył napastnika w krtań, a ten upadł trzymając się za gardło rozrywane bólem.
- I już? – bard zdawał się zawiedziony, ale jego przeciwnicy kiwali posłusznie głowami i ignorując fakt porzuconych noży podnieśli się z trudem uciekając czym prędzej w stronę wyjścia z lasu.

- Przesadziłem z ostrożnością. To był płotki. Mój błąd. –rzucił do elfa bard unosząc głowę by nawiązać z nim kontakt wzrokowy. –Zeskakuj, pora ruszać. I tak straciliśmy już wystarczająco dużo czasu, a trzeba nam się cofnąć pod miasto i zmienić trasę. – naprawdę wydawał się niepocieszony takim rozwojem sytuacji, co zdaniem Lassë było nie tylko zabawne, ale i udowadniało, że nawet ktoś taki, jak Otsëa potrafi się mylić.

            Chłopak zrzucił na ziemię wszystkie ich rzeczy, a następnie sam zgrabnie zeskoczył z gałęzi. Po jego ustach błąkał się irytujący uśmiech zadowolenia, kiedy spoglądał na poirytowanego mężczyznę, ale nie odezwał się nawet słowem posłusznie drepcząc za swoim przewodnikiem i „dzielnym obrońcą”.

2 komentarze:

  1. Rzucenie się na szyję barda nie byłoby takie złe... W końcu wyrażanie uczuć to jedna z nadrzędnych cech elfów... Nie, żeby ci praktykowali to tylko na bardach... xD Aaaah, wiesz, o co chodzi. Nawet Otsëa się myli... ale zawsze lepiej dmuchać na zimne niż potem żałować, że zignorowało się przeczucia. Kto wie? Może przeczekali coś gorszego? Na początku myślałam, że chodzi o Griffina, ale wraz z rozwojem akcji wyjaśniło się, że to mój błąd. ;P Za bardzo go lubię i teraz mi go braaak. xDNiquis ma teraz obrońcę i stałego partnera do przekomarzanek. A w towarzystwie nabywa się przyzwyczajeń innych, więc nie dziwię się, że Otsëa prycha jak Niquis. xD Lassë musi nad nimi zapanować, ale jako przykładny elf sprawia urocze wrażenie. xDDNadal nie mogę się zalogować... ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    cudownie, razem wyruszają dalej, Otsea nie ma nic przeciwko temu, a co z gryffinem, naprawdę odszedł czy śledzi ich wciąż tylko z dalszej odległości...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń