niedziela, 5 sierpnia 2012

18. I wtedy zapadła cisza...

            Elf biegł ile sił w nogach, chociaż nie miał pojęcia jak długo przedziera się między drzewami i jak daleki dystans pokonał. Czuł, że pierś rozdziera mu ból gnieżdżący się głęboko w ciele, jakby jego promienie wychodząc z płuc owijały się wokół serca i wbijały niczym ciernie. Z trudem łapał powietrze, a głowa pulsowała nieprzyjemnie, jakby za chwilę miała wybuchnąć. Lassë wiedział jednak, że nie zmęczenie fizyczne jest powodem jego udręki, jako że elfy potrafiły biegać całymi dniami bez oznak zmęczenia, ale psychiczne wyczerpanie spowodowane obawą pościgu. Jeśli łowcy niewolników złapią zbiega na pewno kara będzie dotkliwa.

Po nieznajomym, który bezustannie dotrzymywał mu kroku, nie było widać żadnych oznak zmęczenia. Niby opiekuńczy cień sunął równolegle z elfem gotowy otoczyć go opieką w chwili zagrożenia. Najwyraźniej pod nieobecność barda to on miał zatroszczyć się o chłopaka.

W pewnym momencie położył dłoń na ramieniu Lassë zatrzymując go. Jego rysy wydawały się gładkie, co pozwalało sądzić, że w dalszym ciągu są bezpieczni.

- Dalej pójdziemy. Jesteśmy wystarczająco daleko. – wydawało się, iż zmienia tempo ze względu na wyczerpanego elfa.

- W... Wiesz gdzie jesteśmy? – zająknął się chłopak drżąc na ciele, ale dzielnie stojąc na nogach.

- Mniej więcej, dlatego musimy zmienić kierunek zanim cofniemy się za daleko. – młody mężczyzna zarzucił na ramiona elfa płaszcz. – Chodź.

Dopiero teraz Lassë uświadomił sobie, że nieznajomy przez cały czas miał przy sobie rzeczy barda, jak i ich ciepłe okrycia, podczas gdy elf przyciskał do boku wyłącznie swoją torbę, łuk i kołczan. Kiedy odzyskiwali wszystkie te rzeczy nieznajomy zaproponował pomoc, z której chłopak skorzystał, a co całkowicie wyleciało mu z głowy.

Ruszył za mężczyzną odrobinę speszony swoim zachowaniem. Nieznajomy nie wydawał się należeć do tej samej rasy, co Otsëa. Nie miał tatuażu, jego rysy były niemal młodzieńcze, chociaż ostre, może nawet nacechowane bezwzględnością. Elf miał okazję dokładniej przyjrzeć się sylwetce wysokiego i dobrze zbudowanego wybawcy, który mimo swojej postury poruszał się zgrabnie i cicho niczym łowca. A jednak zdawał się utykać na jedną nogę, choć usilnie próbował to zamaskować. A może to wina urazów odniesionych podczas wędrówki, które źle się zagoiły? Kto wie ile pojedynków, podobnych do tego dzisiejszego, musiał stoczyć do tej pory?

- Otsëa... – zaczął młodzieniec przyspieszając by zrównać się z nieznajomym. – Jak on nas znajdzie? – teraz, kiedy zwolnili, ciało chłopaka odzyskiwało swój rytm, rozluźniło się, nabrało siły, stało się pewniejsze i zwinne. Także poprzednie niepokój ulotnił się całkowicie.

- On ma swoje sposoby. Nie martwiłbym się tym na twoim miejscu.

- Tak, ale... Jest ktoś jeszcze, kto powinien nas znaleźć... – cienie pozwoliły Lassë ukryć lekkie zażenowanie. – Przyjaciel.

            Chłodne, intensywnie niebieskie oczy spoczęły przelotnie na elfie.

- Nie ma na to teraz czasu. Później. – odparł bez ogródek wyznając tę bolesną prawdę. Nie mogli się zatrzymywać, nie mogli już bardziej zwolnić. Musieli oddalić się od niebezpieczeństwa, ale też nie zbaczać z obranego kursu.

            Cisza, jaka zapanowała była męcząca, skłaniała do zgubnych rozmyślań, których tematem był Niquis. Czy Lassë nie okazał się niewdzięczny uciekając z niewoli samemu? Może jego mały przyjaciel nie miał nawet pojęcia, że elfowi udało się uciec i teraz nadal czeka na niego gdzieś w pobliżu Falconu? Zwierzątko musiało być przerażone samotnością i ciemnością znajdując się tak blisko nawiedzonego miejsca. Elf rozpłakałby się, gdyby nie podjął nowej próby nawiązania rozmowy.

- Jak długo znasz Otsëa? – może zdołałby się dowiedzieć czegoś na temat drugiego ze swoich towarzyszy, który również samotnie przemierzał las.

- Nie dłużej niż ty. – otrzymał odpowiedź, chociaż nieznajomy wydawał się wyraźnie zajęty obserwowaniem otoczenia i szukaniem kierunku, w którym powinni podążać.

Rozmowa z nim nie miała najmniejszego sensu i chłopak musiał się z tym pogodzić. Był skazany na prowadzenie niemej konwersacji ze swoimi wewnętrznymi duchami, które obwiniały go o opuszczenie Niquisa i Otsëa. Może rzeczywiście nie był najlepszym szermierzem, strach spowalniał jego reakcje i sprawiał, że strzały chybiały celu w najmniej stosownych momentach, ale jednak ogólnie jakoś sobie radził. Czy miał, więc prawo podkulić ogon i uciec pod opieką nieznajomego? Naturalnie, miał do wykonania misję, od której zależał pokój pomiędzy rasami, tylko czy mógł poświęcić swoich przyjaciół dla osiągnięcia wyznaczonego mu zadania? Wojownik powiedziałby, że szczęście ogółu jest ważniejsze niż kilka istnień nic nieznaczących dla równowagi świata, ale mędrzec na pewno uznałby, iż nie ma sensu ratować świata, na którym nie ma, kogo kochać. A może Lassë się mylił i było odwrotnie?

Dręczony takimi myślami podążał bezmyślnie za swoim przewodnikiem, który orientował się w okolicy zdecydowanie lepiej niż on. Może mrok nie był nieprzenikniony, ale jednak gęstniał z każdą chwilą, gdy niebo zasłaniały chmury, a słabe promienie księżyca nie mogły przebić się przez tę zasłonę by oświetlać im drogę.

Elf kolejny raz spojrzał na swojego chwilowego towarzysza podróży na nowo starając się go ocenić. Może to poszukiwacz przygód? Albo łowca głów? Na pewno nie był bardem! Nie można było jednak ukryć, że mężczyzna znał się na rzeczy i chociaż czujny i uważny to bez skrępowania prowadził ich dalej w głąb lasu. Teraz przystanął na chwilę przy jednym z drzew, dotknął jego kory, obejrzał ją i biorąc drobną poprawkę na kierunek, w którym zmierzali, sunął pewnie przed siebie.

Lassë starając się nie zwracać na siebie uwagi usiłował powtarzać ruchy nieznajomego. Nie chciał zagadywać go po raz trzeci podejrzewając, iż skończyłoby się to tak samo, jak poprzednie próby rozmowy. Poza tym chciał samemu odkryć, czym kieruje się mężczyzna wybierając drogę. Skrzywił się, kiedy jego palce wsunęły się w mało przyjemny w dotyku, wilgotny i śmierdzący mech. Od razu dotarło do niego, że właśnie to był drogowskaz, który wytyczał ich szlak. Jak mógł nie wpaść na to wcześniej?! Nie musieli wiedzieć dokładnie, gdzie się znajdują, by ostatecznie spotkać się z Otsëa. Wystarczyło trzymać się odpowiedniego kierunku!

Oczywiście, poza lasem liczyły się także inne naturalne drogowskazy, jednakże na chwilę obecną Lassë nie musiał opuszczać bezpiecznej ochrony drzew. Zanim dotrze do Kennt zdoła nauczyć się od barda i może także od jego milczącego przyjaciela, co należy wziąć pod uwagę, kiedy mech nie może nam wskazać drogi. Nie był zwiadowcą, nie uczono go jak poradzić sobie w czasie podróży, jak przeżyć, a on nigdy się tym nie interesował. Teraz musiał nadrobić długie lata ignorancji.

- Będziemy podróżować nocami przez najbliższe trzy doby. – głos nieznajomego, który nagle przerwał ciszę panująca w lesie, wypompował całe powietrze z piersi elfa.

- Dobrze. – skinął głową odpowiadając szeptem, jakby obawiał się, że mógłby obudzić czające się w mroku nieznane mu siły.
- Jeżeli ludzie będą cię szukać, to tylko za dnia, a więc prawdopodobieństwo, że się na nich natkniemy jest minimalne. Nie ma też mowy o rozpalaniu ognia, a więc nocą rozgrzeje nas marsz, a za dnia słońce. W przeciągu tych trzech dni łowcy dadzą za wygraną. Będą się obawiać, że stracą więcej ludzi, a wtedy nie zdołają doprowadzić niewolników bezpiecznie na targ. Bard również powinien nas do tego czasu znaleźć.

- Tak. Dziękuję.

            Nieznajomy spojrzał na niego, a pytanie odbijało się wyraźnie w jego jasnych oczach.

- Za pomoc w ucieczce i teraz. – wyjaśnił Lassë. – Bo przecież nie musiałeś...

- Musiałem. – uciął mężczyzna, chociaż jego głos był łagodny. – Im dalej od strumienia tym bezpieczniejsi będziemy. – dodał, na co elf mógł wyłącznie skinąć głową.

            Może nieznajomy miał powód by nie wdawać się w żadne niepotrzebne rozmowy? Jakby na to nie patrzeć całkiem niedawno pomógł Lassë w ucieczce, zaś teraz przedzierali się przez las próbując niemal po omacku okrążyć obóz łowców. Nie mieli przecież całkowitej pewności, że w biegu nie zmienili znacznie kierunku i teraz nie podążali prosto w łapy wroga. A może tylko elf nie wiedział?

            Milczenie sprawiało, że wędrówka zaczynała im się dłużyć. Minuty zamieniały się w godziny, zaś godziny w całe wieki.

            Lassë uniósł do ust manierkę z wodą i pociągnął spory łyk. Jeśli jego przypuszczenia się sprawdzą to i tak natkną się na strumień i będzie mógł uzupełnić brakujące zapasu jakże cennego płynu. Nagle zawahał się jednak.

- Otsëa umrze z pragnienia! – pisnął spanikowany. – Mamy obie manierki, pożywienie, a on nie ma nic! – krew odpłynęła mu z twarzy, ręce zadrżały. Jak mógł wcześniej o tym nie pomyśleć?

            Nieznajomy prychnął cicho, lekceważąco. Nie wydawał się przejęty odkryciem elfa.

- Naprawdę sądzisz, że ktoś taki jak on nie da sobie rady? Ma broń. – przypomniał chłopakowi. – Z resztą na pewno był już w większych tarapatach, więc zdoła coś wymyślić. – niebieskie oczy błysnęły złowrogo. – Na twoim miejscu wcale bym się nim nie przejmował. Tacy jak on mają swoje sposoby na zaspokojenie pragnienia.

- Jakie? – ciężko powiedzieć, czy Lassë sądził, że zdoła zmusić mężczyznę do mówienia, czy też zwyczajnie ciekawość pchnęła go do zadania tego pytania. Tak czy inaczej nie udzielono mu na nie odpowiedzi. Nie takiej, jakiej oczekiwał.

- Zapytasz go, kiedy cię znajdzie.

            Młody elf westchnął ciężko. Łatwo mówić. A co jeśli ich nie znajdzie? Jeśli coś mu się stanie, albo naprawdę umrze tylko, dlatego, że oni zabrali ze sobą wodę i jedzenie?

- Powiedz. Jakie to ma znaczenie, czy wiesz, w jaki sposób tacy jak on sobie radzą, czy nie? Czy znasz przymioty jego rasy, czy jest tylko bardem, który ci towarzyszy i pomaga? – tym pytaniem nieznajomy zaskoczył chłopaka.

            Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Czy gdyby Lassë dowiedział się, kim jest Otsëa cokolwiek by to zmieniło? Przecież w dalszym ciągu byłby kimś, kto już wielokrotnie ratował go z opresji, narażał się dla niego i pomagał mu przeżyć. Podobnie sprawa miała się przecież w przypadku Niquisa. Nie ważne czy zwierzaczek był jakimś dziwnym królikiem, czy może jakimś innym stworzeniem. Nadal był jego przyjacielem.

- Przepraszam. Masz rację. To nie ma żadnego znaczenia, miało tylko zaspokoić moją ciekawość.

- Przejdziemy jeszcze kawałek i zatrzymamy się na pewien czas.

            Lassë nawet nie zauważył, że wrócili nad strumień! Pochłonięty tak wieloma sprawami nie spostrzegł czegoś tak istotnego. Był to kolejny raz, kiedy przyłapał się na nieuwadze i braku koncentracji, które tak wiele razy mogły kosztować go życie. Nie ważne, czy Otsëa wróci tej nocy, za dzień, czy dwa dni! Do tego czasu elf zmieni się nie do poznania i stanie się godnym uczniem swojego mistrza! Stanie się tworzywem, z którego bard bez problemu uczyni wędrowca takiego jak on sam! Postanowił!

            Niedługo później nieznajomy zarządził postój i każąc elfowi zaczekać zniknął między drzewami. Lassë w tym czasie pił ile tylko mógł by zaspokoić pragnienie na najbliższe godziny i jeszcze przed wyruszeniem w dalszą drogę napełnić swoją manierkę na nowo. Jego towarzysz musiał pomyśleć o tym samym, gdyż wrócił z drobnym kociołkiem barda wypełnionym po brzegi świeżą wodą. Kolejny raz zostawił elfa samego by napełnić jego pusty bukłak. To wyraźnie wskazywało na to, że postój miał być tylko chwilowy, zaś do świtu pozostały im jeszcze długie godziny.

3 komentarze:

  1. Otsëa na pewno sobie poradzi. W końcu jest z nim jeden z Griffinów, a on także potrzebuje jedzenia. W razie czego raczej sobie pomogą. Hehe, skoro na pytanie Lassë, ile białowłosy zna barda, pada odpowiedź, że nie więcej niż elf, to nie ma innej opcji jak to, że potwierdzają się moje przypuszczenia, iż nieznajomym jest Niquis ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały :D Natknęłam się dzisiaj na Twoje opowiadanie i żałuję, że tak późno! Kocham fantastykę, więc ta historia mnie oczarowała. Wykreowałaś naprawdę ciekawy świat, co prawda opisów nie ma za dużo, ale jakoś nie odczuwam niedosytu. Podobają mi się bohaterowie. Każdy się czymś wyróżnia, ma własne cechy charakteru i osobowość. Co do stylu pisania, to jest przyjemny i lekki. Odczuwam wrażenie, że sprawia Ci przyjemność pisanie tego opowiadania, a to najważniejsze! :) Co do błędów, to mogę jedynie doczepić się na brak przecinków w pierwszych rozdziałach, ale to tam :) Mam nadzieję, że szybko nie skończysz pisać, bo nie mogę się już doczekać kolejnych losów bohaterów! Naprawdę masz talent do pisania, nie marnuj tego! Wiele razy próbowałam napisać opowiadanie, ale nigdy mi nie wychodziło, wolę czytać i poznawać wyobraźnię autorów :)Zastanawiam się jeszcze do jakiej rasy przynależy Otsëa, to naprawdę intrygujaca zagadka, nie wiem dlaczego, ale pasuje mi na smoka ;) Mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się czegoś więcej o nim i o reszcie :)Powodzenia w dalszym pisaniu i weeny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, nasz tajemniczy nieznajomy jakoś to za bardzo nie przejmuje się Otsea, może to właśnie Niquis? ciekawe czy wyzna kim jest... ale wie do jakiej rasy należy Otsea?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń