niedziela, 12 sierpnia 2012

19. I wtedy zapadła cisza...

Dający wytchnienie świt i zapowiadający bezustanny marsz zmrok nie przynosiły wędrowcom większych zmian, czy też przygód, które namieszałyby w rutynie ich najbliższych dni. Tematy rozmów także nie wydawały się łatwe do znalezienia, bądź sam nieznajomy starał się za wszelką cenę uniknąć konwersacji. Jednakże tego dnia Otsëa powinien ich odnaleźć i dołączyć do nich, a tym samym w sercu Lassë rosła nadzieja, iż mężczyzna mógł mieć u swego boku Niquisa. Im bardziej nużąca była droga tym bardziej odczuwalny był brak słodkiego zwierzaczka, do którego zawsze można było się odezwać. Elf nie potrafił już wyobrazić sobie swojej misji bez tego dzielnego futrzaka, który w skrajnych sytuacjach zawsze starał się być pomocny.

Słońce wisiało wysoko na niebie, kiedy znaleźli miejsce odpowiednie do rozbicia prowizorycznego, chwilowego obozu. Do tej pory chłopak nawet nie zapytał o imię swojego wybawcy, ale wątpił by ten zechciał mu cokolwiek zdradzić toteż obchodził się jakoś bez tej wiedzy, a już na pewno nie była mu ona potrzebna w chwili takiej jak ta, kiedy jak zwykle nieznajomy oparł się o jedno z drzew i wyprostował nogę, na którą utykał masując udo okrężnymi ruchami, które miały za zadanie zmniejszyć ból, jak sądził Lassë. Tym razem mieli za sobą marsz dłuższy niż poprzednio toteż chłopak, wychodząc z założenia, iż stara kontuzja musi dziś doskwierać młodemu mężczyźnie bardziej, uklęknął obok towarzysza oferując pomoc.

- To nic takiego. Zwyczajne stłuczenie. – otrzymał w odpowiedzi wymówkę.

- Nie jestem znachorem, ale odrobinę na ziołach się znam, więc może wiedziałbym, co ci przyniesie ulgę. Wolałbym jednak zobaczyć najpierw twoją nogę. Zdejmij spodnie.

- Że co?!

            Lassë nie spodziewał się po nieznajomym takiej wstydliwości, a tym czasem widząc jak rumieniec rozlewa się po jego twarzy nie mógł zaprzeczyć, że ma do czynienia z kimś stosunkowo młodym.

- Jeśli ból promieniuje od biodra to trzeba się zająć biodrem, a nie udem. Chcę zobaczyć gdzie boli i wtedy jakoś temu zaradzić. – widząc nadal niepewną minę młodego mężczyzny westchnął poirytowany. – Daj spokój, na pewno nie masz w spodniach nic, co mogłoby mnie zadziwić, więc śmiało, zdejmij spodnie. Z resztą, nie każę ci się rozbierać do naga. – odczekał stosowną chwilę i podjął na nowo. – Nie ustąpię. Kiedy nie chciałeś rozmawiać dawałem za wygraną, ale teraz nie chodzi o zwyczajne mówienie o niczym. Jeśli będę musiał spróbuję ci zdjąć te spodnie osobiście.

            Poskutkowało. Z niepewną miną nieznajomy wstał i pozbył się dolnej części odzienia pokazując dobrze umięśnione, jasne nogi i ogromny siniec zaczynający się od biodra i ciągnący aż do kolana. Nic dziwnego, że ból musiał mu dokuczać, kiedy był tak mocno stłuczony. Elf skrzywił się na ten widok i przyciągnął bliżej siebie torbę Otsëa, z której wyjął trzy ząbki czosnku. Zaczął szukać swoich noży, by po chwili przypomnieć sobie, że ich nie ma. Trochę tym zdenerwowany wyjął z kołczana strzałę, wrzucił do miseczki czosnek i rozgniótł go grotem możliwie najdokładniej. Następnie powoli nabrał na strzałę intensywnie pachnący sok i miąższ powoli rozsmarowując je po całym sińcu.

- Spadłeś z drzewa? – zapytał przelotnie rozgniatając kolejne dwa ząbki czosnku i robiąc, co w jego mocy by pokryć tą niewielką ilością specyfiku całość stłuczenia.

- Coś jakby. – mruknął nieznajomy obserwując zabiegi elfa, który w skupieniu próbował nie zranić towarzysza grotem.

- Następnym razem postaraj się od razu schłodzić bolące miejsce. – polecił. – I uważaj jak spadasz. Mogłeś się poważnie połamać.

- Tak, dziękuję. Ja...

- Czyżbym przybywał nie w porę?

            Lassë podskoczył słysząc za plecami głos Otsëa, który właśnie wyszedł zza drzew, jak gdyby opuścił ich tylko na chwilę.

Bard tym czasem rzucił okiem na wielki siniec nieznajomego i wzruszył ramionami całkowicie ignorując fakt paskudnego stłuczenia. Podał za to sztylety elfowi i spiorunował spojrzeniem młodego mężczyznę, który właśnie naciągał spodnie.

- Niquis, cholero, specjalnie wybrałeś miejsce pod wiatr żebym nie mógł was wyczuć zbyt szybko!

- Hę? – zdezorientowany Lassë spojrzał na Otsëa, a następnie na swojego nieznajomego, jasnowłosego wybawiciela.

- Oj, nie powiedziałeś mu? – mimo przejęcia w głosie spojrzenie barda pozostało niewzruszone i twarde. Widać było, że wcale nie czuje się winny, a jednak obłudnie skłamał. – Tak mi przykro, że się wygadałem. Byłem przekonany, że już się przyznałeś...

            Odpowiedział mu pełen wściekłości i żalu wzrok niebieskich oczu.

- Niquis? – elf nie wiedział już, na kim zatrzymać swoje rozbiegane spojrzenie. – Nie jestem pewny, czy rozumiem...

- Zostawię was. – bard pożegnał ich chwilowo z wyrazem satysfakcji i wyraźnie wrednym uśmiechem.

- Niquis? – powtórzył Lassë, a jego ciemne oczy zatrzymały się na unikającym jego spojrzenia młodym mężczyźnie.

            Nagle, bez żadnego ostrzegawczego „puff”, czy jakiegokolwiek innego odgłosu, postawny, wysoki młodzieniec zamienił się w maleńką, słodką kulkę futra.

- O nie! Nie mam mowy, na pewno ci nie pozwolę! – warknął elf i rzucił się na Niquisa zanim ten zdążył dać nura w krzaki. Dłonie chłopaka zakleszczyły się na drobnym ciałku zwierzaka. – Nie pozwolę ci uciec póki nie dowiem się wszystkiego, czego chcę! Zamieniaj się w człowieka, ale już! A spróbuj znowu ucieczki to oddam cię Otsëa! Mówił, że jadał już takich jak ty, więc będzie miał okazję przypomnieć sobie, jak smakuje twoja rasa! – nawet mu powieka nie drgnęła, chociaż nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek mógł zjadać człekokształtne zwierzątko, nawet, jeśli potrafiło zmieniać dowolnie swoją postać.

            Futrzaczek pokiwał zrezygnowany głową i pozwolił postawić się na ziemi. Spojrzał jeszcze na elfa by się upewnić, czy aby na pewno nie byłby w stanie uciec, ale widząc gotowość i determinację na twarzy tamtego zrezygnował i tylko ponownie przemienił się w szarowłosego młodzieńca.

- Gdybyś wiedział, że to potrafię zacząłbyś mnie inaczej traktować. – rzucił wpatrzony w trawę gdzieś koło prawej nogi elfa. – Nie nosiłbyś mnie i nie traktował, jak pupila. Z resztą nawet byś mi nie ufał tak, jak ufałeś zwyczajnemu, nieszkodliwemu futrzakowi.

            Lassë nie potrafił na to odpowiedzieć. Niquis miał rację. Gdyby elf wcześniej wiedział, że jego mały przyjaciel posiada ludzką postać nie zdołałby się przy nim od razu odprężyć.

- A powinienem ci ufać, mały oszuście? – chłopak miał wrażenie, że powinien czuć się urażony, może nawet wypadało się wściekać, ale on nie potrafił.

W prawdzie Niquis zataił przed nim swoje umiejętności, ale czy w ten sposób nie postąpił on sam zatrzymując dla siebie fakt posiadania mapy? A bard? Czy nie ukrywał otwarcie swojej rasy? Każde z nich miało swoje tajemnice.

- Jestem dziś wielkoduszny i wybaczam ci twoje przewinienie. – na twarzy elfa pojawił się uśmiech. – W końcu jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele powinni sobie wybaczać. Jak ci naprawdę na imię?

- Niquis. To imię jest teraz moim. – odparł z ulgą młody mężczyzna trochę zaskoczony tym, że wyszedł cało z tej kabały.

Tym czasem elf wyraźnie zadowolony z otrzymanej odpowiedzi odwrócił się w stronę wypoczywającego barda, który wcale nie wyglądał na takiego, któremu to zabrano bukłak z wodą na dobrych kilka dni. Mimo wcześniejszej ciekawości Lassë nie pytał, jak jego towarzysz sobie z tym wszystkim poradził. Po prostu nie chciał wiedzieć uznając, że jak na razie wystarczy mu rewelacji.

- Tak szybko? – bard uniósł brew w ironicznym geście. – A gdzie krzyki i płacz zranionego kochanka?

- Głupek! – elf kopnął go lekko w nogę. – Gdzie Griffin? – rozejrzał się szybko po zaroślach i zadarł głowę do góry wypatrując drugiego ze swoich wybawców.

- Nie mam pojęcia. Ostatni raz widziałem go w obozie łowców. Może wrócił do siebie? Zapytaj swojego pupila. – kiwnął głową w stronę znajdującego się nadal w ludzkiej formie Niquisa.

- Nie mówił mi, co zamierza robić później. Po prostu pomógł. – niebieskie oczy młodego mężczyzny ciskały gromy w stronę barda, który niezwykle pewny siebie układał się do snu ignorując fakt jasno świecącego słońca, które bez problemu docierało do ich kryjówki.

- I dobrze. Jedną paskudną mordę mniej do oglądania.

- Jeszcze tylko pozbyć się twojej i od razu łatwiej będzie zasypiać.

- Tylko, że jest ktoś, kto całkiem lubi moją paskudną mordę, a twojej tak naprawdę nie znał do teraz. – Otsëa ułożył się na plecach z głową lekko uniesioną na swoim tobołku. – Musisz zaakceptować to, że twój ukochany nie potrafi się beze mnie obejść. Lepiej go pilnuj, bo jeszcze uzna, że woli mnie od takiego tchórza, jak ty.

            Niquis zamienił się w małego futrzaka i wyglądał, jakby miał zamiar rzucić się na barda z tymi swoimi małymi pazurkami i ząbkami, które chyba nie mogły wyrządzić nikomu większej krzywdy. A jednak po zaledwie kilku sekundach nadął się i urósł do rozmiarów dorównujących samemu Lassë. Elf aż pisnął zaskoczony, ale Otsëa roześmiał się tylko. Nie minęło pół minuty, a zwierzaczek znowu stał się malutki i niegroźny.

- Naprawdę sądziłeś, że taki straszak na mnie zadziała? Jesteś za młody by długo utrzymać taką formę i skrzywdzić mnie w jakikolwiek sposób. Założę się, że nawet w swojej ludzkiej postaci jesteś równie bezbronny, co teraz.

            Zwierzak zasyczał, jak wściekła kotka, ale nawet nie próbował wyprowadzić mężczyzny z błędu. Widać rzeczywiście niewiele mógł zdziałać, a jednak dał z siebie wszystko, kiedy elf został zaatakowany przez łowców, a nawet pokonał strach przed Griffinem i uwolnił chłopaka z opresji.

- Przestańcie! – Lassë złapał Niquisa i przytulił do piersi, jakby między nimi naprawdę nie było wcześniej żadnego konfliktu. – Jesteśmy sobie potrzebni, więc nie możemy się kłócić. Z resztą to Niquis pomógł nam uciec, więc powinieneś być mu wdzięczny!

- Jasne. Nie zapomnij go jeszcze ucałować za to...

- A może ucałuję ciebie?! – rzucił wyzywająco elf. Wystarczająco długo był łagodny i nieporadny by wiedzieć, że nie ma z tego żadnego pożytku. Czas wziąć wszystko w swoje ręce i nie pozwolić by ta dwójka się pożarła zanim w ogóle dotrą pod mury Kennt.  – Gdyby nie wy już dawno użyźniałbym glebę w lesie całym sobą. Nie proszę was żebyście byli braćmi, czy przyjaciółmi! Przestańcie się tylko kłócić i współpracujcie!

- Więc ty ćwicz z tchórzem współpracę, a ja kładę się spać. – Otsëa zignorował chłopaka całkowicie. Czasami potrafił być taki irytujący! I pomyśleć, że poświęcał siebie by walczyć w obronie elfa.

            Lassë przyjrzał mu się dokładnie, kiedy tak leżał na boku przykryty swoim płaszczem. Nie wydawał się odczuwać żadnego bólu po tym, co spotkało go zaledwie przed kilkoma dniami, jakby wcale nie był pobity i słaby. Jego umiejętność regeneracji była zaskakująca. Nawet z jego twarzy niemal zniknęły blizny, a tatuaż odnowił się w całości. Kim on tak naprawdę był skoro potrafił rzeczy, które nie były możliwe nawet w przypadku Niquisa? Co przed nim ukrywał? Te pytania znowu zaczęły bardzo nurtować elfa.

2 komentarze:

  1. Otsëa to po prostu szczwany skurczybyk i tyle. xD Ma więcej tajemnic niż Niquis sierści na uszkach. Niemniej jest przydatny i tego nie można mu odmówić.Dobrze, że nie doszło do kłótni, czy większych wybuchów złości. Jakby nie patrzeć, Niquis w swojej postaci cały czas jest nagi... hehe i gdyby zdanie Lassë: "Daj spokój, na pewno nie masz w spodniach nic, co mogłoby mnie zadziwić" dotyczyło formy zwierzęcej, byłoby mocno nieprawdziwe. xD Gryffin gdzieś zaginął... ale pewnie niucha w powietrzu. W końcu tak łatwo chyba nie odpuściłby istocie, za którą leciał tyle kilometrów i na dodatek jej bronił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniały rozdział, och tak to Niques był tym wybawicielem, ale determinacja Lasse, cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń