sobota, 30 czerwca 2012

13. I wtedy zapadła cisza...

Tej nocy Lassë czuł się bardzo nieswojo. Przewracał się z boku na bok, był niespokojny, podenerwowany. Miał wrażenie, że czyjeś uważne spojrzenie bez przerwy spoczywa na nim, jakby intruz tylko czekał aż elf zamknie oczy i stanie się mniej czujny by wtedy właśnie zaatakować. To „coś” czające się w mroku miało swój kształt, swoją rasę i zapewne jakieś imię, którego chłopak nie chciał znać. Nawet, jeśli Otsëa żartował sobie z niego insynuując bliskie pożarcie było za późno na uspokojenie strachliwego serca, które biło szybko w stosunkowo drobnej piersi. Młody elf nie chciał obudzić się nagle czując na sobie cudzy oddech, nie chciał widzieć nad sobą błyszczących złotem oczu, ani też poczuć wielkich kłów zaciskających się na jego szyi.

Macając na chybił-trafił odszukał śpiącego przy jego boku Niquisa, który przysunął się bliżej wyczuwając niepokój młodzieńca. Drobnym języczkiem polizał chłodne palce Lassë i zasnął zapominając o wszystkim. Musiał być wyczerpany udając odważnego, kiedy ich śladem podążał Griffin.

- Przestań się tak trząść. Nic ci nie zrobi, kiedy jesteś ze mną. – Otsëa wystraszył elfa, kiedy nagle odezwał się do niego pośród ciemności. – Z resztą wydaje się tylko zaciekawiony twoja osobą. Niedługo nas opuści, ma swoje obowiązki względem gniazda.

- A jeśli się mylisz? – elf potarł dłońmi o ramiona, jakby chciał je rozgrzać.

- Wtedy cię zgwałci i da sobie spokój. – bard wydawał się teraz poirytowany. – Jesteś samcem, a nie samicą, więc zachowuj się jak samiec. Jeszcze tego brakuje bym ci towarzyszył, kiedy będziesz chciał się odlać! W przeciągu kilku kolejnych godzin będziesz bał się samemu oddalić i to ja będę zmuszony cię niańczyć!

            To zabolało. Ugodziło w dumę Lassë, który zdawał sobie sprawę z prawdy zawartej w tych słowach. Gdyby przyjaciele widzieli go teraz... Wstydziliby się przyznawać do niego. Nawet władca wypędziłby go z Ostoi i znalazł kogoś innego do wypełnienia misji. Misja... Elf zupełnie o niej zapomniał przerażony wydarzeniami ostatnich dni. W Kennt rozstanie się z bardem, będzie zmuszony podjąć dalszą wędrówkę sam, a nie miał złudzeń, gdy opuści miasto otworzą się przed nim podwoje o wiele niebezpieczniejszego świata.

- Ja nie pchałem się na tę misję. – odwrócił głowę w stronę Otsëa i spojrzał na niego buńczucznie. – Wybrał mnie Żywioł. Myślisz, że byłbym na tyle głupi by z własnej woli pchać się tam, gdzie mnie nie chcą?
- Każdy z nas ma misję, której nie chciał nigdy mieć. – spokoju i pewności siebie mężczyzny nie dało się zachwiać. – Od kiedy ludzie zaczęli rozmnażać się między sobą, kraść broń innym rasom i chorować na punkcie władzy nikt nie robi tego, co chciałby robić. Wszyscy jesteśmy niewolnikami nowego świata. Jeśli nie weźmiesz się w garść i nie zaczniesz walczyć wtedy proś swój Żywioł by zesłał ci śmierć, gdyż jest ona najlepszym, co może cię spotkać. – bard odwrócił się tyłem do elfa. – Postaraj się zasnąć.

            Jasne! „Postaraj się zasnąć.” Jakby świadomość bycia tchórzem mogła w jakiś sposób pomóc w zwalczeniu tchórzostwa!

            Lassë podniósł się i usiadł obejmując ramionami kolana. Zapatrzony w miejsce, gdzie wieczorem ostatni raz widział Griffina usiłował dostrzec jakiś ruch, bądź blask, cokolwiek, co pozwoliłoby mu określić, czy bestia nadal się tam czai.

Ostatecznie nie zasnął nawet na chwilę, co zaburzyło jego kontakt z rzeczywistością, zmęczyło ciało i umysł. Nie przyznał się jednakże do tego, w ogóle nie odzywając się do barda, na którego był zły. Nie oczekiwał od niego współczucia, ale może odrobiny delikatności, którą wykazywał się póki, co wyłącznie Niquis.

Z wyrazem twarzy zdradzającym dumę i upór elf przeciągnął się rozgrzewając mięśnie, upił łyk wody ze swojej manierki i położył puchatego zwierzaczka na ramieniu podając mu do pyszczka listek mięty. Można było odnieść wrażenie, że chce pokazać bardowi, że ten nie dostanie nic.

Kto zrozumiałby elfy?

Zamknął oczy czując jak kręci mu się w głowie z powodu braku snu, a gdy je otworzył coś mignęło mu przed oczyma aż odskoczył z piskiem w tył. Na ziemię u jego stóp upadł martwy królik upuszczony tam przez Griffina. Bestia oddaliła się na swoje kilkaset metrów, a spojrzenie jej jasnych oczu utkwione było w zszokowany Lassë.

- Prezent zaręczynowy. – bard przykucnął i podniósł królika za uszy. – Będziemy mieli porządne śniadanie.
- Ja nie jem mięsa...
- A kto mówił, że będziesz je jadł? Ja zjem królika, a ty rosół. Prezentów od kochanka się nie marnuje. – jego usta wygięły się kpiąco. Nie można było nazwać tego uśmiechem, ale czymś z pewnością było. Może grymasem? Tak, zdecydowanie bliżej było temu do grymasu niż uśmiechu. Widać Otsëa dopiero teraz pokazywał, jaki jest naprawdę.

            Młody elf znowu poczuł, jak jego duma spina się boleśnie gotowa do ataku na przeciwnika, który ośmielił się ją znieważyć drugi raz. Nie mógł pozwolić by ktoś taki go „pokonał”! Wyjął zza pasa jeden ze swoich sztyletów i wyrwał zdobycz z ręki barda klękając na ziemi. Krzywiąc się z powodu odgłosu, jaki wydawało nacinane ciało i łamane kości zdołał jakoś odciąć króliczą nogę wraz ze sporym kawałkiem boku. Rzucił większą część zdobyczy mężczyźnie nie racząc go nawet słowem, zaś resztę złapał pewnie i odważnie ruszył w stronę Griffina. To jego łup, a więc i jemu coś się z tego należało.

            Nawet nie wiedział, kiedy Niquis zniknął z jego ramienia, zaś Otsëa sięgnął po miecz gotowy bronić elfa, którego nazwałby „głupim” gdyby tylko miał okazję znaleźć się bliżej niego. Od Griffinów trzymało się z daleka! Byli niebezpieczni nawet, jeśli okazywali przychylność. Czy ten durny elf serio potraktował kpiące komentarze o miłości tej bestii? Tak naprawdę bard do samego końca nie wierzył, że chłopak odważy się podejść nieomal bezbronny do tej paskudnej hybrydy. Lassë był tchórzem, może nawet większym od Niquisa, a jednak zbliżył się na wyciągnięcie dłoni do bestii, która nie ruszyła się nawet na krok z miejsca. Jeden ruch wystarczyłby by zabić kogoś tak drobnego i tak nieprzygotowanego na atak. Wiatr wiał w kierunku elfa i Griffina toteż Otsëa nie słyszał monologu prowadzonego przez młodzieńca, ale widział, jak ten zostawia kawałek mięsa na kamieniu przed zwierzęciem, a następnie oddala się powoli, bezmyślnie, tyłem do wroga. Albo miał wielkie szczęście, albo kryło się w nim coś, czego nie dało się dojrzeć gołym okiem, gdyż było ukryte głęboko pod cielesną powłoką.

- Jeszcze nie zabrałeś się za gotowanie? Na co czekasz? – Lassë pozwolił sobie na kpiący komentarz nagle czując przypływ siły i energii. Pokazał, że nie jest byle, kim, że wcale się nie boi, że jest silniejszy niż mogło się wydawać! W rzeczywistości jednak bał się potwornie, sam nie wiedział, dlaczego kolana się pod nim nie ugięły, dlaczego bestia go nie zabiła, kiedy znalazł się tak blisko. Nie był głupcem, nie wierzył w całą tę bajkę o prezencie ślubnym, czy cokolwiek sugerował bard. Nie ważne, co kierowało Griffinem, ważne, że można było wykorzystać to do utarcia nosa nazbyt pewnemu siebie Otsëa! Nawet poczucie winy z powodu rany na twarzy mężczyzny zniknęło. Obaj walczyli, obaj odnieśli rany, elf nie prosił by go chronić i nie było w tym niczyjej winy.

- Masz nowego obrońcę i nagle zrobiłeś się taki pewny siebie?

- Sam potrafię się o siebie troszczyć. – Lassë rozsiadł się opierając o swój tobołek. – Ale, po co to robić skoro mam darmowego najemnika? – to było jak wypowiedzenie małej, prywatnej wojny.

            Mężczyzna westchnął kręcąc głową.

- Najemnik może być darmowy, ale za kucharkę powinieneś zapłacić.

- Będzie jadła mojego królika, a więc jest opłacona.

- A jeśli odmówi i upoluje własnego królika? – na to pytanie młody elf nie potrafił od razu znaleźć dobrej odpowiedzi. Dopiero po chwili coś przyszło mu do głowy.

- Wtedy będzie głodna, bo Griffin wypłoszył całą zwierzynę. – tryumfalnie splótł ramiona na piersi i z uśmiechem zamknął oczy. Teraz mógł się przespać bez obaw, że ktoś go skrzywdzi. Skorzystał, więc z tego przywileju, gdy pokonany Otsëa zajął się martwym zwierzęciem.

            Nawet nie wiedział, kiedy przyszedł sen. Otulił umysł gęstą mgłą odgradzającą elfa od rzeczywistości i zawładnął całym jego ciałem. Przez kilka chwil, a może minęły już godziny?, chłopak nie wiedział, co się dzieje, nie słyszał żadnych niepokojących odgłosów, nie dostrzegał żadnych drgań światła pozostając biednym, uśpionym. Nie wiedział, gdzie odpłynęła jego świadomość, czy znowu znalazł się pośród głosów bez twarzy, czy może powrócił do domu by tam rozkoszować się spokojem. Gdziekolwiek znalazł się wtedy, musiał wrócić w miejsce, w którym pozostało jego ciało, a więc do niebezpieczeństw, wędrówki, przykrości.

            Gdy otworzył oczy czując, jak kręci mu się w głowie z powodu zbyt małej ilości snu i niewygodnej pozycji na jego kolanach lądowała właśnie miska pełna wonnego wywaru, jaki zdążył już upichcić bard. Był to w prawdzie wyłącznie rosół z upieczonym na rozgrzanym kamieniu plackiem, lecz wystarczał by pokrzepić i rozbudzić.

- Jedz i będziemy ruszać. – Otsëa nie wydawał się zły o poprzednią sprzeczkę. – Dzięki temu zaoszczędzisz sucharów na dalszą drogę.

            Lassë skinął głową i odgryzł kawałek podpłomyka przepijając go rosołem. Przez chwilę zastanawiał się, kiedy mężczyzna zdołał wymknąć się obserwującym ich Griffinom i ograbić spustoszoną wioskę z niezbędnych produktów żywnościowych. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale teraz widział wyraźnie, że tobołek barda jest większy niż przed nocą spędzoną w tamtych ruinach. Cóż, martwi nie potrzebują jedzenia, a żyjący mogą dzięki temu przedłużyć swój żywot, a więc „kradzież” była chyba rozsądnym posunięciem.

            Nie skończył jeszcze posiłku, kiedy bard dolał mu rosołu po same brzegi miski i wręczył kolejny placek.

- Ani słowa. Nie zatrzymujemy się po drodze na kolejny posiłek, więc najedz się do syta. – mężczyzna usiadł przy ogniu i objadał kości z resztek mięsa, które właśnie się upiekły.

            Elf podniósł się z miejsca oddając pustą miskę bardowi. Podziękował cicho za wszystko i chciał wrócić po swoje rzeczy, kiedy cała konstrukcja, na jaką składała się torba, kołczan i łuk runęła na trawę, a zawartość tobołka wysypała się na zewnątrz. Co jednak najgorsze wypadła także mapa, która rozwijając się na całej długości nie mogła zostać niezauważona. Lassë poczuł, że serce podchodzi mu do gardła, ale było za późno. Otsëa zauważył dotąd ukryty przed nim zwój papieru. Podniósł się gwałtownie i podchodząc do rozrzuconych rzeczy złapał za dwa brzegi mapy.

- Miałeś to cały czas ze sobą?! – syknął rozeźlony i rzucił okiem na wykonany szczegółowo rysunek. – Mogliśmy zabłądzić w każdej chwili, a ty zataiłeś przede mną, że masz mapę sporządzoną przez elfy?!

            Lassë odwrócił wzrok nie wiedząc, co właściwie ma powiedzieć, o ile bard naprawdę oczekiwał odpowiedzi.

- Nie ufasz mi, to dlatego, tak? – podszedł bliżej chłopaka. – Wasze mapy mogą zmienić obraz wielu bitew i dlatego się nimi nie dzielicie, rozumiem, ale JA jestem twoim towarzyszem podróży! Te bestie niemal urwały mi łeb, bo starałem się ochronić ciebie! – wystrzelił palcem w stronę Griffina, który obserwował uważnie tę scenę. – A ty nie raczyłeś nawet napomknąć, że masz tę piekielną mapę?!
- Przepraszam. – głos elfa był cichy i płaczliwy. – Na początku nie wiedziałem, czy mogę ci ufać, a później po prostu zapomniałem.
- Zapomniałeś? Zapomniałeś, że masz mapę, dzięki której możemy dotrzeć szybciej do Kennt i uniknąć niebezpiecznych ścieżek?! – czasami wydawał się syczeć, innym razem ryczeć, kiedy wypowiadał wszystkie te słowa w gniewie. – Rozbieraj się!

- C... co?

- Rozbieraj się! – patrzył niecierpliwie na elfa. – Chcę mieć twoją tunikę na kolanach w przeciągu pięciu sekund, ale już!

            Lassë nie potrafił odmówić. Ze łzami w oczach zaczął się rozbierać obawiając się, że zaraz zostanie zabity, a jego mapa rozpęta wojnę, która pochłonie wszystkie rasy.

3 komentarze:

  1. O ja uwielbiam to opowiadonko jest normalnie boskie ,czekam na następną notkę;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mam ogień w oczach. xD Chyba nie będzie z tego akcji, o której marzę, ale samo rozbieranie i to, że Otsëa jest taki władczy i pewny siebie... mmm ;3 Czy Lassë naprawdę uginały się kolana od słabości? xD "- Wtedy cię zgwałci i da sobie spokój." - haha, no z ostatnich zdan wynika, że raczej Otsëa do tego doprowadzi xDD"- Będzie jadła mojego królika, a więc jest opłacona." - no, raz na jakiś czas Lassë potrafi pokazać pazur ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    no no Otsea nie kpij bo chyba naprawdę ten gryfin traktuje Lasse jak swoją samice... i jeszcze ta końcówka co chce zrobić?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń