sobota, 3 grudnia 2011

I'll Take the Fall for You vol. 6

Silne ramiona Balthazara zakleszczyły się ciaśniej wokół talii ciemnowłosego anioła, nos przywarł do gładkiej skóry na szyi zachłannie wchłaniając jej zapach. Gdyby tylko poddał się żądzom ludzkiego ciała swojego wasala najpewniej rzuciłby się na przyjaciela nie bawiąc w żadne subtelności, czy gry wstępne. Całe szczęście miał w sobie na tyle rozsądku i wolnej woli, by samemu kierować pożądliwą naturą. Nie było to łatwe zadanie, jednakże niedawne osłabienie organizmu zdecydowanie sprzyjało sprawowaniu nad nim kontroli.

Jakże irytował samego siebie, kiedy zaczął od zdejmowania płaszcza, z którym nie rozstawał się Castiel. Gdyby to od niego zależało pozbyłby się tego mało atrakcyjnego wdzianka, czym prędzej, niestety innego zdania był właściciel rzeczonego przedmiotu i chcąc lub nie należało to zaakceptować. Nie oznaczało to jednak, iż Balthazar musi dbać o staranne składanie garderoby. Niedbale zaczął zrzucać na ziemię każde kolejne ubranie, jakiego pozbył się z przyjaciela. Do płaszcza dołączyła, więc ciemna marynarka, krawat, koszula...

- Jesteś zbyt spięty, Cas. – wyszeptał powoli do ucha młodszego anioła zaciągając końcówki w ten charakterystyczny, seksowny sposób. – Nauczę cię, jak to robić. – podniósł się z łóżka i stanął przed speszonym Castielem. – Ufasz mi, prawda?

- Tak. – ciemnowłosy wydawał się kurczyć, niemal niknąć w oczach, gdy nagi do połowy zajmował niezmiennie to samo miejsce. Jedno wiedział na pewno, nie mógł patrzeć w dół, ale powinien obserwować i uczyć się od bardziej doświadczonego przyjaciela. Uważnie śledził, więc każdy ruch, jaki wykonywał Balth. Jego wzrok wydawał się spływać po ciele starszego anioła niczym woda. Niebieskie oczy wpatrywały się początkowo w idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową, płaski brzuch, wyraźnie zarysowane biodra, dumny atrybut męskiego ciała, umięśnione nogi. Blond-włosy skrzydlaty wydawał się bezwstydnie zadowolony z wrażenia, jakie wywarł na drobniejszym przyjacielu.

- Zdejmij spodnie, nie każ mi wyręczać cię z tego.

- A, tak, już! – Castiel powrócił do żywych i spiesznymi, niezgrabnymi ruchami pozbył się ostatnich części odzienia, jakie na sobie miał. Nie czuł wstydu, nie pojmował do końca znaczenia nagości. To akt wydawał mu się dziwnie przerażający, moment, w którym budzą się zwierzęce instynkty ludzi.

            Balthazar położył dłonie na kolanach Casa i rozsunął je lekko. Chłonął to, co ukazywało się jego oczom mając świadomość, że magia Afrodyty tylko potęguje wszystkie doznania. Nie walczył, więc z tym, co zostało w nim obudzone. Uklęknął między nogami młodszego anioła i uśmiechnął się w ten naprawdę rozkoszny sposób, który przywodził na myśl nastoletniego urwisa.

- Ludzie wiedzą, jak zapewniać sobie rozkosz. – skomentował zanim nie zbliżył twarzy do krocza przyjaciela, a jego ciepły oddech połaskotał zadziwiająco wrażliwą w tym miejscu skórę.

- Ludzie tak robią? – zaskoczony czynami blond-włosego obserwował, jak jasna głowa powoli lecz nieubłaganie przywiera do jego ciała. Już samo pierwsze muśnięcie ust sprawiło, że Cas wciągnął głośno powietrze w płuca. To było dziwne, niestosowne, może nawet niehigieniczne, ale jakież przyjemne! Wewnętrzne łaskotanie kumulujące się w jego lędźwiach przejmowało kontrolę nad dolnymi partiami ciała, które były coraz to dziwniejsze, ulegały wyczuwalnej zmianie, której jednak nie można było zaobserwować z powodu gorących ust, które w jakiś tajemniczy sposób działały nawet na umysł młodego anioła. Jak to możliwe, że to ssące wrażenie, które właśnie nastąpiło miało swój koniec w samym mózgu? Tak musiało przecież być, skoro wzrok Castiela stał się zamglony, a myśli zwolniły bieg.

            Zawiedziony jęk rozpłynął się po całym pokoju, gdy Balthazar zabrał swoje drobne wargi ze sterczącej pod dziwnym kątem i większej niż przeciętnie męskości.

- Ludzie robią o wiele więcej dziwniejszych rzeczy. – w końcu padła odpowiedź na wcześniej zadane pytanie. – Za chwilę się przekonasz. – położył dłoń na jasnej piersi partnera i pchnął go do tyłu, po czym przywarł wargami do zapraszająco rozchylonych ust nieświadomego swojej atrakcyjności Castiela. Balthazar wykorzystał okazję i pozwolił sobie na wsunięcie języka w gładkie wnętrze. Mógł mieć tylko nadzieję, że w swoim zaskoczeniu Cas nie odgryzie mu niczego.

            Odsunęli się od siebie niespiesznie. Widać było, iż obaj całkiem nieźle się bawią, ale i uczą nowych rzeczy. Ludzie naprawdę potrafili sobie dogadzać, jak na tak niskie i głupie istoty.

            Balth nie tłumaczył, co robi. Po prostu odwrócił przyjaciela tyłem i podciągnął jego pośladki w górę.

- Zostań tak. – nakazał i sięgając po butelkę z alkoholem, którą miał niemal pod ręką i spojrzał na nią z niejaki ubolewaniem. Poświęcił jednak jedną przyjemność na rzecz drugiej.

            Palcami jednej dłoni rozwarł wypięte nieśmiało pośladki naprawdę zawstydzonego anioła, drugą zaś pokierował butelką tak, by część chłodnej zawartości wylała się wprost na zgrabną, niewielką dziurkę. Jęk zaskoczenia i wymowne drgnięcie w zupełności wystarczyły, by wynagrodzić blond-włosemu aniołowi utratę cennego alkoholu. Poza tym, Castiel był dla niego ważniejszy niż byle płyn, który w każdej chwili mógł zdobyć w taki, czy inny sposób.

            Denerwujące, może nawet bolesne pulsowanie między nogami stało się dla ciemnowłosego skrzydlatego prawdziwą katuszą. Czuł, że coś jest z nim nie tak, jego serce biło szybko i mocno, krew krążyła głośno. Nawet podczas walki tak się nie czuł! Najdziwniejsze miało jednakże dopiero nadejść z chwilą, gdy palec Balthazara wtargnął nieproszony w ciasne, nieużywane dotąd wejście. Ból pojawił się później, kiedy drobna dziurka była rozciągana bardziej stanowczo. Castiel trzymał się jednak dzielnie i nie pisnął nawet, gdy coś naprawdę dużego, gorącego i twardego wnikało siłą w jego ciało.

            Czubek był już w środku i wtedy też nastąpiło zdecydowane pchnięcie, które wydarło z Casa głośne stęknięcie.

- Nie rozumiem, co ludzie w tym widzą. – powiedział przez zęby, kiedy Balth starał się uspokoić oddech.

- Zaraz się przekonasz. – zachrypnięty, głęboki głos poprzedził pierwszy zdecydowany ruch, a kolejne nowe doznania spływały na Castiela całym wodospadem. Obce ciało wewnątrz jego ciała, namiętne ruchy stymulujące bardzo unerwione wejście, uderzenia ud Balthazara o jego pośladki, usta całujące kręgosłup i nagle to jedno pchnięcie, które podrażniło wyjątkowo wrażliwy punkt. Cas nie znał źródła ciepła, jakie rozlało się po jego kroczu, ale wystarczyło jedno spojrzenie w dół a pojął, iż coś wypłynęło z jego członka. Tak, ludzie dzięki temu się rozmnażali, to wiedział na pewno. Nie zmusiło to jednak starszego anioła do zaprzestania swoich starań. Teraz, gdy odnalazł najważniejsze z miejsc wewnątrz przyjaciela nie planował poprzestać na zadowalaniu siebie. Całą serią celnych pchnięć niemal doprowadził Castiela do szaleństwa, by w końcu z więzienia swojego spoconego ciała uwolnić całą rozkosz.

            Wraz ze spełnieniem prysnął także czar greckiej bogini i tym razem to Balthazar czuł się nieswojo. To, co zrobił nie było przecież dziełem przypadku. Nikt lepiej niż sam Balth nie mógł tego wiedzieć. To on znał przecież najlepiej swoją naturę, charakter, który pozostawiał wiele do życzenia, a także obojętność w stosunku do wszystkiego, co nie było Castielem. Może to, dlatego tak się starał być mu pomocnym?

- Musimy ostrzec twoich ukochanych chłopców przed Afrodytą. Nie przydadzą nam się wcale, jeśli ona się za nich zabierze. – postanowił być rzeczowym, by tym samym Castiel nie nabrał podejrzeń, co do przyczyny jego namiętności, a przecież sam nie był jej do końca pewien.

- Pójdę do nich.

- Nagi?

- Masz rację, lepiej zadzwonię. – wyraz twarzy Casa był teraz niezmienny, zupełnie jak na samym początku.

5 komentarzy:

  1. Pierwszy raz nie wiem co powiedzieć bo wszystko już było, że jesteś cudowna fajnie piszesz , nota jest genialna. Więc powiem po prostu pisz i się nie zatrzymaj :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mhahahaha *śmiech szaleńca* Taaaak! Po tygodniu czekania mogłam się wreszcie do woli "napatrzeć" xD Balthazar ma w sobie tyle namiętności do Castiela, co Cas zaufania do niego, czyli ogrrromnie dużo ;3Niech nie zwala na Afrodytę! Ona mu tylko pomogła, ha! Dobra istota.Zawsze rozczula mnie to, kiedy opisujesz doznania Castiela, to, jak on się czuje, jego komentarze. Uwielbiam, po prostu. Już po wszystkim Balth mógł jeszcze trochę poczekać, ale rozumiem go xP Hehe, Cas z kolei mógł się ubrać i iść do braci, ale:a) on zawsze informuje ich od razu, gdy czegoś się dowie,b) może... odczytał słowa Balthazara jako pretekst, by został i poleżeć? ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    o Balth taki delikatny, czuły, Afrodyta yo chyba obudziła w nim uczucia jakie żywi do Casa..
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, Balth taki delikatny, Afrodyta  chyba obudziła w nim uczucia jakie żywi do Casa..
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Balth jest taki delikatny, Afrodyta, och chyba obudziła w nim uczucia jakie żywi do Casa... 
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń