sobota, 24 grudnia 2011

Balthy's Christmas Cas

Pierwsze Supernatural'owe Święta! Postanowiłam je uczcić razem z Wami. Wesołych Świąt, Kochani, szalonego Sylwestra i udanego Nowego Roku!

 

 

 

 

Drzwi otworzyły się bezszelestnie wpuszczając chłodny powiew zimowego wiatru i drobne płatki śniegu, które igrając w powietrzu topniały, gdy tylko opadły na wykładzinę. Wielki biały bałwan wsunął się do środka zamykając za sobą gwałtownie drzwi.  Zadrżał po czym strzepnął grubą warstwę śniegu ze swojego kaptura i płaszcz. Biel ustąpiła teraz czerni materiału. Niedawny człowiek śniegu odrzucił do tyłu nakrycie głowy, zdjął grube rękawice i zmierzwił swoje blond włosy nadając im pożądanej puszystości.

- Właśnie dlatego grudzień powinno się spędzać w Miami! – błękitne oczy rozbłysły niezadowoleniem, gdy mężczyzna zdejmował z siebie wilgotny płaszcz i oblepione śniegiem buty.

            Gdyby to od Balthazara zależało przeniósłby się przy użyciu swoich mocy do sklepu, a następnie w ten sam sposób wrócił do domu. Niestety KTOŚ kazał mu przejść całą drogę piechotą, co ostatecznie doprowadziłoby każdego lenia do furii. Tym bardziej kiedy pogoda na zewnątrz przypominała burzę śnieżną! Czuł, że jego anielska duma została tym poważnie nadszarpnięta.

- Castiel! – blond-włosy warknął gderliwie wchodząc do salonu domku, który zajmowali. – Nigdy więcej... – zatrzymał się w pół kroku i w pół zdania.
- Balth, mógłbyś mi pomóc?

            Żywa choinka była do połowy przesadnie obwieszona świątecznymi ozdobami przez co wyglądała niesamowicie kiczowato, jednak to nie ona była prawdziwym powodem szoku starszego anioła.

- Cas, co ty masz na sobie? – wyszeptał zachrypniętym głosem i walczył wręcz z opadającą szczęką.

Ciemnowłosy, młody anioł o cudownie niebieskich oczach miał na sobie wyłącznie błękitną wstążkę zawiązaną na kokardkę na piersi. Pasek lekko błyszczącego, delikatnego materiału oplatał się wokół nogi Castiela sunąć przez biodra i pierś do szyi, by później opaść w dół i w okolicach sutka zakończyć swoją drogę zgrabnym węzełkiem.

- Widziałem to w telewizji, ciekawe prawda? Nie wiedziałem, że ludzie robią sobie takie prezenty z okazji świąt. Dean i Sam nigdy o tym nie mówili. Ale nic nie zahacza o choinkę, więc łatwiej się ją ubiera. Też powinieneś spróbować.

- Wykluczone. – Balth przełknął ciężko ślinę czując, że ten świąteczny prezent poruszył nie tyle serce, co krocze. – Jeden prezent w tym domu w zupełności wystarczy.
- Powieś gwiazdę i resztę ozdób, jesteś trochę wyższy. – pośladki anioła były bardzo interesującym obiektem zainteresowania, kiedy to Cas starał się stojąc na palcach dosięgnąć znajdujących się ponad jego głową gałęzi.

Niestety Balth musiał zakończyć rozkosze swoich oczu i zająć się narzuconą mu przez przyjaciela pracą. Z bólem w sercu powiesił więc co mu kazano w miejscach, które mu wyznaczono. Castiel nie spuszczał z niego oka pilnując by wszystko było „idealne”. Starał się, by te wspólne Święta na Ziemi były wyjątkowe i bezsprzecznie mu się to udawało. Balth, który nigdy nie widział niczego interesującego w tym pogańskim święcie, które ludzie obłudnie uznawali za chrześcijańskie, nagle zainteresował się nim na poważnie.

- Kupiłeś kakao? – Cas nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie katusze sprawia przyjacielowi wpatrując się w niego niewinnie, zadając tak przyziemne pytania, a jednocześnie prezentując swoje całkowicie nagie ciało, którego nijak nie mogła zasłonić ta skąpa wstążka.

- Zanim wrócisz do swoich ciasteczek...

- Tortu! To ma być tort! – nadąsany ciemnowłosy anioł spojrzał na blondyna z żalem.

- Wybacz, Cas. Mój błąd. Więc zanim wrócisz do swojego tortu może zechciałbyś zlitować się nade mną? – Balth uniósł nieznacznie brwi i wymownie skierował palec wskazujący na swoje pobudzone krocze. – Twój film na pewno przewidywał taki obrót spraw, prawda?

- Y, nie wiem... – Cas spuścił wzrok wlepiając go w podłogę reagując w ten sposób na uczucie zawstydzenia. – Nie oglądałem do końca.

- To wiele tłumaczy. – Balth podszedł do przyjaciela i złapał za jedną z końcówek wstążki pociągając lekko, co sprawiło, że zgrabna kokardka traciła swój kształt. – Skoro nie widziałeś filmu do końca powinieneś się przekonać na własnej skórze, co takiego cię ominęło.

- Ale tort...

- Zaczeka. Może nawet pomogę ci przy nim. – to sprawiło, że oczy ciemnowłosego skrzydlatego rozbłysły zainteresowaniem. Właśnie został zdobyty jedną krótką propozycją.

            Żadne więcej słowa nie były im potrzebne. Balthazar nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej pocałował przyjaciela mocno i namiętnie. Wsunął kolano między nagie uda Castiela poruszając nim powoli. Młody anioł poczuł, jak szorstki materiał jeansów rozpieszcza i drażni jego wrażliwe ciało. Westchnął trochę zaskoczony w usta przyjaciela, kiedy jego członek podnosił się i twardniał.

            Balth rozejrzał się pospiesznie po pokoju i uśmiechnął odsuwając od młodszego skrzydlatego. Rozpiął swoje spodnie, zsunął je odrobinę po czym złapał gorące uda przyjaciela podnosząc go i oplatając jego nogami swój pas. Cas trzymał się go mocno nie chcąc spaść, co ułatwiło znacznie sprawę.

- Tylko popatrz, jakie mamy szczęście, Cas. – wyszeptał w ucho kochanka ssąc jego płatek.

            Na stoliku stała tubka z bitą śmietaną. Ten fakt tym bardziej pobudził i tak bujną wyobraźnię blond-włosego, który sięgnął po słodycz bez problemu pozbywając się zatyczki. Opierając plecy Castiela o ścianę wstrząsnął całym opakowaniem śmietany, polizał plastikową końcówkę i sprawnie wsunął ją na wyczucie w dziurkę między pośladkami przyjaciela.

- Co ty?... – zanim anioł zdążył dokończyć Balth nacisnął tubkę w odpowiednim miejscu, a biała substancja zaczęła rozrastać się wewnątrz nieprzygotowanego na to ciała. Cas aż wygiął się w łuk zaciskając mocno pośladki, ale plastikowa końcówka właśnie opuściła jego pupę zastąpiona przez coś wielkiego, twardego i gorącego.

            Jedno pchnięcie, krótkie głośne jęknięcie i Balthazar zagłębił się w wypełnionym bitą śmietaną wnętrzu. Umięśniony pierścień niemal go miażdżył, ale słodka substancja ubijana przez poruszające się powoli biodra blond-włosego skrzydlatego traciła puszystość stając się śliską mazią. Teraz namiętne pchnięcia nie były problemem, a głośne jęki i krótkie krzyki Castiela były wyrazem namiętności i podniecenia. Niebieska wstążka, która zwisała z ciała młodego anioła przypominała o początku tego wszystkiego.

            Tak, Balthazar nagle pokochał ludzkie Święta Bożego Narodzenia, a kiedy całując mocno wargi przyjaciela poczuł jego nasienie na swoim brzuchu i pozwolił sobie na szczytowanie wewnątrz pełnej śmietany dziurki, nie wyobrażał sobie życia na Ziemi bez tej komercyjnej, ale jakże magicznej uroczystości.

Castiel nieświadomie miał na swoim koncie kolejny cud nawrócenia anioła dezertera.

 

4 komentarze:

  1. Awwww <3Też miałem w planach SPN Christmas i prawdopodobnie jeszcze dzisiaj coś napiszę ;DPomysł ze wstążką i z nowoczesnym zastosowaniem bitej śmietany dość nowatorski, ale za to jaki wspaniały *___*"Lubię to" ! ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Bezsprzecznie Cas przyczyni się do zupełnego nawrócenia Balthazara. Co prawda nie powtórzyłby swojego wyczynu, chcąc coś przez to osiągnąć... jest na tyle niewinny i uroczy, że zrobiłby to z czystej ochoty sprawienia blondynowi przyjemności ;3Ohh, czemu Boże Narodzenie jest tylko raz w roku?! XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    Cas i ta wstążeczka, ten widok zrekonpensował, że musiał iść w tej zamieci...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    cudnie, Cas i ta wstążeczka, widok wszystko rekompresuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń