sobota, 7 stycznia 2012

I'll Take the Fall for You vol. 9

Pojawienie się dwóch aniołów nie było powodem do świętowania, a już sam Balthazar wydawał się złym omenem. Co takiego miał do przekazania młodym łowcom? Bracia Winchester prędzej spodziewaliby się gwiazdki z nieba pod poduszką niż pomocy ze strony tego ekscentrycznego anioła o spaczonym poczuciu sprawiedliwości. Czyżby nagle blond-włosego skrzydlatego ruszyło serce? Tak, jasne...

- Niezła bielizna, Dean. – Balth uśmiechnął się ironicznie okrążając łóżko, na którym siedział roznegliżowany starszy łowca w bokserkach w słoniki.

W miejscu, gdzie ostatnio bracia kupowali nową bieliznę nie było innych wzorów, co więc mieli zrobić? Tę bardziej seksowną Dean oszczędzał na dni, kiedy to planował zaciągać dziewczyny do łóżka. Dla brata nie musiał się przecież stroić. Poza tym Sammy miał różową parę w białe króliczki. To zdecydowanie pocieszało poniżonego Deana.

- Te gazetki radzę lepiej ukrywać. – wścibski anioł wyjął spod poduchy jakieś pornograficzne czasopismo, które zostało mu szybko wyrwane z rąk i na nowo umieszczone pod pościelą w miejscu niewidocznym dla przeciętnego człowieka. Całe szczęście, Sam wyszedł wtedy do łazienki, by zabrać z niej swoje porozrzucane rzeczy. Nie byłby szczęśliwy wiedząc, iż brat wydaje pieniądze na tego rodzaju rozrywkę.

- Czego chcecie, bo raczej nie przyszliście uczyć się ode mnie masturbacji.

- Nie, rzeczywiście nie, chociaż dobrze wiedzieć, że uważasz się za mistrza w tym fachu. – cięty język blond-włosego ponownie dał o sobie znać. – Mam dla was niespodziankę niewdzięcznicy. – rzucił jedną z przyniesionych ze sobą rękawic w stronę Samuela, który upuścił wszystkie trzymane w rękach ubrania łapiąc z głośnym stęknięciem magiczny przedmiot.

- Boże, jakie to ciężkie!

- Bez jaj, to przecież niemożliwe. – Dean wyrwał drugą z rękawic z uścisku dłoni Blathazara i upuścił ją na ziemię. Uderzyła z głuchym łoskotem o panele. – Nic nie mówiłem. – uciszył możliwe komentarze.

- Co to jest? – młodszy Winchester przyglądał się uważnie spiżowym, chociaż niesamowicie ciężkim rękawicom. Niewiele mógł o nich powiedzieć, nie wspominając już o ich możliwym zastosowaniu.

- Afrodyta to trudna przeciwniczka, a dzięki tym cackom będziecie w stanie jej dotknąć i zniewolić. Należały do Hefajstosa i tylko w nich zapanujecie nad boginią. Pod warunkiem, że zdołacie unieść dłonie. – dodał zjadliwie Balth.
- Kiedy pozbędziecie się demonów i Afrodyty my zajmiemy się Aresem. Musicie nas tylko przywołać, gdy będziecie gotowi. – Castiel spoglądał na braci swoimi pełnymi szczerości i prostoty niebieskimi oczyma.

Że też był taki słodki z kimkolwiek miał do czynienia! Na pewno nie jeden demon ślinił się na myśl o tym skrzydlatym naiwniaku, którego można schrupać jak głupiutkie dziecko. Może warto pomyśleć o obroży i zapieczętowaniu strategicznych punktów na tym atrakcyjnym ciele? Przecież obecność babilońskiej nierządnicy, a więc Deana, mogła z czasem zacząć źle wpływać na słodkiego anioła czwartku. Cóż, na myślenie o tym przyjdzie jeszcze czas. Balthazar miał w tej chwili coś innego na głowie.

- Gdy będziemy gotowi? Nie oszukujmy się. To my mamy odwalić całą brudną robotę, a wy przyjdziecie na gotowe. – Dean czuł się wykorzystany, chociaż jeszcze tak naprawdę niczego nie zrobił by pomóc w rozwiązaniu tej jednej sprawy.

- Bardzo dobrze to ująłeś. – Balth stanął u boku przyjaciela. – Wy mnie nie obchodzicie, za to muszę chronić to, co moje. – wskazał ruchem dłoni na ciemnowłosego anioła. – Mógłbym mieć problem, gdyby za sprawą Afrodyty ktoś rzucił się na Casa. Nie mogę dopuścić by ziemskie plugastwo kładło na nim swoje łapy. Wasze tyłki za to wcale mnie nie obchodzą, więc nawet, jeśli w połowie walki zaczniecie ze sobą kopulować będę to miał w nosie. – jakże obrazowo zdołał przedstawić możliwe scenariusze. – Poza tym, chyba nie oczekujesz, że to my będziemy wszystko po was sprzątać? Rozkoszowałem się życiem w luksusie póki jakieś skończone osły nie rozpoczęły końca świata. Wybaczcie, jeśli się mylę, ale wyglądały zupełnie jak wy.

- Daj spokój, Balthazarze. – Cas położył dłoń na ramieniu przyjaciela w uspokajającym geście.

Za namową Castiela cała czwórka usiadła przy niewielkim stoliku zaśmieconym opakowaniami po fast foodach, które w ostatnim czasie wchłonął Dean. Balth powstrzymał cisnący mu się na usta komentarz i krzyżując ramiona na piersi rozparł się na niewygodnym krześle. Wsłuchiwał się uważnie w relację przyjaciela dotyczącą dwóch demonów pilnujących Aresa, jak także samego boga, którego bracia Winchester nie mogli pomylić z nikim innym, co w dalszym ciągu wywoływało ciarki na ciele Deana. Bóg wojny przerabia się na kobietę, świat schodzi na psy.

Temat Afrodyty był ostatnim, jaki należało poruszyć.

- Jest całkiem wysoka i bardzo zgrabna. Nie wiem ile w tym operacji plastycznych, a ile magii, ale biust ma w sam raz. – Balthazar nie odczuwał przyjemności musząc opowiadać o kobiecie, która to rozpaliła jego miłość d Castiela i ostatecznie pomogła im skonsumować to uczucie. Może był jej wdzięczny, a może wręcz przeciwnie? Nie mniej jednak było to na swój sposób poniżające. – Długie, rude włosy, jasne oczy, niebieskie. Nieliczne piegi, idealne usta. Nawet, jeśli wolicie inne zwrócicie na nią uwagę, a serce zacznie wam pulsować w spodniach. – użył bardzo trafnego określenia. – Jeśli spojrzysz jej prosto w oczy jesteś stracony. To ona wabi mężczyzn dla Aresa. Najbardziej niebezpieczna jest z bliska. Jeśli was dotknie przepadliście. To bogini miłosnych uniesień, więc możecie sobie chyba wyobrazić, do czego jest zdolna.

- Chcesz powiedzieć, że jeśli trafimy na burdel to gdzieś się czai? – tym razem to Sam nie przebierał w słowach.

- Strzał w dziesiątkę.

- Musicie zdobyć zaufanie Aresa. – Cas przyjął na siebie ciężar rozmowy. – Najlepiej gdybyście znaleźli się z nim w sytuacji sam na sam.

- Chwila, czy ty chcesz powiedzieć...

- Trójkącik, Dean. – Balth wyręczył łowcę i przyjaciela. – Macie go skusić na trójkącik. Znasz się na zabawach erotycznych, więc nie powinieneś mieć z tym problemu. Ty, Sam i Ares.

- Popieprzyło was?! Nie będę dobierał się do brata żeby...

- Rozpętałeś piekło na ziemi, Dean, więc jeśli gaszenie ognia wymaga od ciebie wkładania rąk w spodnie młodszego braciszka to je tam włożysz.

            W tej chwili Castiel pozostawał poza kręgiem wtajemniczonych w temat rozmowy, ponieważ trójkąt kojarzył mu się wyłącznie z figurą geometryczną, zaś powodu, dla którego Dean miałby pchać ręce w spodnie Sama nie mógł odnaleźć w zakamarkach swojej pamięci. Czy to jakiś ludzki zwyczaj? Może coś w rodzaju powitania? Tego jeszcze nie doświadczył znajdując się na ziemi toteż musiał zapytać później Balthazara.

            Tylko Sam, który był nazbyt zszokowany wizjami snutymi przez brata i blond-włosego anioła zwrócił uwagę na nieporuszony wyraz twarzy Castiela świadczący o tym, iż skrzydlaty nie nadąża za sposobem rozumowania tamtej dwójki.

6 komentarzy:

  1. Boże nareszcie !!! już myślałam że się nie doczekam :-) rozdział super mam nadzieję że pokonają Afrodytę już bez żadnych niespodzianek :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. cudooooooo , już za 2 dni next , nie moge się doczekać !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nierządnica babilońska w postaci Deana... jakże ciekawe porównanie xD Bokserki w słoniki były fajne, no xD Nie ma się czego wstydzić. Ja mam pidżamę w żyrafy xD T...Tr... Trójkąt? ** Coraz bardziej kocham boginię wszelakiej rozpusty! Ona jak najbardziej chce dobrze dla naszych bohaterów. Łączy ich w pary ;3 Taaak, zdecydowanie ją lubię xD"nawet, jeśli w połowie walki zaczniecie ze sobą kopulować będę to miał w nosie." - hahaah, będą kopulować jak te białe króliczki na bokserkach Sama xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    te gatki Deana są urocze, Cas taki niewinny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, gatki Deana są bardzo urocze, a Cas taki niewinny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, a te gatki Deana są bardzo urocze, a Cas jest taki niewinny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń