sobota, 28 stycznia 2012

I'll Take the Fall for You vol. 11

- Co to jest do cholery?! – Dean stanął przed bratem rozkładając szeroko ramiona. – Wyglądam, jak koleś z KISS’a! Nie wyjdę w tym na miasto!

- Nie wiem, o co ci chodzi. – kąciki ust Sammy’ego drżały, kiedy starał się ukryć uśmiech i specjalnie unikał wzroku brata. – Wyglądasz... Nieźle.

            Gdyby zielone oczy Deana mogły zabijać zapewne teraz Sam padłby trupem, a przynajmniej byłby lekko przyduszany. W końcu ich braterska miłość nie dopuściłaby się zbrodni, ale pozwalała na drobne uszkodzenia ciała. Ot, powiedzmy jedno oko mniej, kiedy Dean wbije swój szpon w oczodół Samuela by uniemożliwić mu nabijanie się z widoku, jakim sobą przedstawiał.

- Za jakie grzechy? – starszy Winchester rozmasował nasadę nosa i wzruszył ramionami. Wcale nie czuł się komfortowo w tym wdzianku! Skórzane spodnie opinały jego ciało niczym jego własna skóra, kończyły się zaraz nad kroczem, a ciemna koszulka sięgała zaledwie pępka. Mało tego liczne metalowe akcesoria, które miały wyeksponować drobną, chociaż idealną budowę ciała wydawały masę irytujących dźwięków. Co było w tym wszystkim najgorsze? Ta parszywa czarna kredka, która sprawiała, że oczy piekły, jakby wpatrywał się w słońce. Pieprzony visual kei!

- Robi mi się zimno. – mruknął pretensjonalnie. - Chwila, chwila. A ty? – tym razem to Dean nie mógł powstrzymać cwaniackiego uśmiechu, jaki pojawiał się na jego twarzy mimo wszelkich niedogodności, na jakie był skazany. – A gdzie twoje seksowne wdzianko, pięknisiu? Mamy ją... jego... pieprzyć to! poderwać razem, więc wbijaj się w swój czarny uniform metala, koteczku.

            To całkowicie zniszczyło spokój ducha Samuela. Może przez chwilę miał nadzieję, że brat zapomni i tym samym przynajmniej on jeden uniknie kompromitacji? Naturalnie wyższy mężczyzna był w lepszej sytuacji niż Dean, co niestety nie było wyjątkowo pocieszające. Tak, więc niezadowolony, nadąsany i zawstydzony zamknął się w łazience na dobre kilkanaście minut, przez które Dean kręcił się, poprawiał ubranie, mruczał pod nosem i przeklinał nie mogąc przyzwyczaić się do swojego nowego wizerunku. Co u licha stało się z młodzieżą i ideałem męskości?! Czuł się jak ciota! Chociaż bogom dzięki, nie musiał depilować całego ciała.

            Sam nie spieszył się z opuszczaniem łazienki, jednak w końcu musiał to zrobić i teraz jego dobry humor zniknął bezpowrotnie. Starając się patrzeć wszędzie tylko nie na brata, rumiany na twarzy nie wyglądał najgorzej. Czarne jeansy wpuszczone w wysokie glany, ciemna koszulka Blind Guardiana i skórzana kurtka, pieszczocha na szyi i nadgarstku. Całość wydawała się wręcz stworzona dla takiego słodkiego kociaka. Brakowało tylko merdającego ogona i oklapniętych uszek, a Sammy na pewno zostałby przygarnięty przez jakąś napaloną nastolatkę.

- W razie jakichkolwiek pytań nie zapominaj, że to JA jestem na górze! – Dean nie miał szczęścia w „marynarza”, ale ten jeden raz udało mu się zwyciężyć, co pozwoliło mu na wybranie dogodnej pozycji w ich „związku”.

 

            „Ladacznica” była rozchwytywana przez młodych ludzi każdego dnia od godziny otwarcia do ostatnich chwil przed zamknięciem. Pojawienie się w niej dwójki nowych nie wzbudziło sensacji. Wręcz przeciwnie! Bracia Winchester mogli bez problemu wbić się w tłum obdarzani przyjaznymi uśmiechami zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Dean wydawał się cieszyć wyjątkową popularnością, co tylko potwierdzało jego teorię upadku. Dawniej metal miał być owłosiony, duży i nie zaszkodziło, gdy śmierdział, zaś teraz liczyło się piękno i seksowny wygląd bez względu na płeć.

- Kurwa, oni mnie macają! – Dean wyprzedził Sama w drodze do lady trzymając się przy tym blisko niego, co miało uniemożliwić ewentualny dotyk na jego pośladkach.

            Rozsiedli się na stołeczkach zamawiając piwo i korzystając z okazji chwilowego spokoju obrzucili spojrzeniem wnętrze knajpy. Zdecydowanie mieli przewagę wiekową nad większością szalejącej klienteli, co mogło działać na ich korzyść. Dorośli są lepszym kąskiem dla osoby pragnącej zburzyć porządek na świecie, a Ares z pewnością doceni te atuty. Tylko gdzie on się podziewał? Przecież powinien już tutaj być i wyrywać kochanków, a sądząc po przyczajonych gdzie niegdzie dzieciakach, nie tylko łowcy czekali na pojawienie się boga.

            Nie chcąc wzbudzać przesadnego zainteresowania podjęli jakąś niezobowiązującą rozmowę, zaś Sam zmusił się by figlarnie wodzić palcem po udzie brata. Na początku wyczuł gwałtowne spięcie mięśni Deana, jednak uspokoił go wbijając palce w skórzany materiał spodni by przypomnieć starszemu mężczyźnie o ich zadaniu i roli, jaką mieli do odegrania.

- Nie zaszkodziłoby gdybyś był milszy i bardziej czuły...

            To wymowne spojrzenie Deana, które spoczęło na młodym łowcy, te nieme słowa przekazywane niczym za pomocą myśli, ta czająca się gdzieś na dnie zielonych tęczówek wściekłość... Nie, Dean nie mógł być milszy, nie mógł być bardziej czuły za to mógł zabić Aresa od razu za wszystkie te upokorzenia, przez jakie musiał przejść ledwie rozpoczęli polowanie.

- Pozwolę sobie zachować czułości dla tego zboczonego parszywca, którego mamy poderwać. – czyżby nagle mężczyzna otrzymał moc sprawczą? Właśnie w tej chwili do „Ladacznicy” wszedł Ares wraz ze swoimi dwoma gorylami. Piękny, ciemnowłosy i cycaty eksponował swoje ciało, jak mógł najlepiej. Kilku chłopców już płaszczyło się przed nim proponując drinki, miejsce w loży, taniec, czy masę innych usług nie wykluczając seksualnych, jak dało się wyczytać z wymownych gestów.

- Boże, gdzie jesteś, kiedy Cię nie ma. – starszy Winchester pociągnął potężny łyk piwa i odstawił pustą szklankę. – Zaczynamy zabawę, Sammy. – zeskoczył zgrabnie z krzesełka i przepchnął się między ludźmi zbliżając do Aresa. I pomyśleć, że robi coś takiego za darmo...

            Jego wzrok spoczywał dokładnie na bogu, spojrzenie tylko kilka razy przesunęło się po idealnych, wyeksponowanych udach i pełnych piersiach, co jednak wystarczyło by Ares zdołał wyczuć tę naglącą nachalność, która go zainteresowała.

            Każda gra musi być jednak przekonywująca toteż Dean zatrzymał się czekając na Samuela. Objął go w pasie i obaj podeszli jeszcze bliżej, zaś sądząc po uśmiechu, jaki pojawił się na twarzy Aresa wizja trójkąta zaczynała mu odpowiadać. Bez wątpienia bóg wiedział, że ma do czynienia z nowym nabytkiem „Ladacznicy” i może właśnie, dlatego wydawała się go kręcić myśl o kolejnych ofiarach jego czaru.
- Światła, kamera i akcja. – rzucił szeptem starszy łowca, a na jego twarzy pojawił się zdawkowy uśmiech podrywacza, gdy atrakcyjny transseksualny bóg skinął na swoich wytatuowanych goryli dając tym znak, iż ci dwaj mogą się do niego zbliżyć.

            Tylko jak tu rozpocząć rozmowę, kiedy nie ma się do czynienia z głupią barbie, ale niebywale inteligentną porcelanową lalką o wytrzymałości nierdzewnej stali?

- A nie mówiłem, że warto tutaj przyjść? – o dziwo to Sam wziął na siebie ciężar wypowiedzenia pierwszych słów i sądząc z podnieconego tonu jego głosu właśnie wczuł się w swoją rolę. Ciekawe tylko jak dalece?

4 komentarze:

  1. *grozi palcem* A na mnie mówi, że przerywam rozdziały! xD Jeżeli zrezygnujesz z trójkąta (albo niech Ares wyłącznie patrzy), to znajdę Cię i przemocą zmuszę do napisania! XDD Dean jest z zbyt ponętny w tym wdzianku, aby miał się tylko prezentować wizualnie... nie pokaże, że pod spodem ma dużo lepsze widoki. Z kolei Sam i jego kocie uszka... taaak *szarlatański uśmiech*. Telefon mi świadkiem - miałam lekki ślinotok podczas opisów chłopaków XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Super , nareszcie dodałaś długo wyczekiwaną prze zemnie notkę ^^ . Arigato ! Oczywiście rozdział bajeczny . Czekam z wielką niecierpliwością na next , i na rozwój akcji !! Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    no fantastycznie, udało im się zwrócić na siebie uwagę Aresa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, udało im się zwrócić na siebie uwagę Aresa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń