sobota, 14 stycznia 2012

I'll Take the Fall for You vol. 10

Castiel czuł zmęczenie wypełniające całe jego ciało od koniuszków palców po sam czubek głowy. Nie był to pierwszy raz, kiedy zbuntowany anioł nadwyrężał swoje siły, gdyż zdecydowanie za każdym razem, kiedy działał oddając się bez reszty walce o swoje ideały, jego wątłe ciało człowieka boleśnie odczuwało brak bożej łaski. Czyżby zaczynał się starzeć, jak przeciętni ludzie? Może upodabniał się do nich coraz bardziej? Nie, to nie było możliwe. Po porostu zbyt ciężko pracował, jak na anioła, któremu odebrano niektóre moce. Tylko jak to możliwe, że Balthazar tak świetnie sobie radził, mimo iż przez wiele wieków uważano go za martwego i trzymał się z daleka od nieba? Już dawno powinien stracić wszystkie siły, a tym czasem on potrafił dostać się do nieba, pozbyć się kilku aniołów i wrócić ze skarbem. Czyżby miało to związek z ciałem, które posiadł?

- Czym znowu się martwisz? Zrobią ci się paskudne zmarszczki, jeśli będziesz tak wszystko przeżywał. Wyluzuj się trochę. Nie jesteś już żołnierzem, który musi wykonywać wszystkie rozkazy przełożonego. Teraz to ty dowodzisz i wszystko pójdzie po twojej myśli. – Balthazar położył ciepłą dłoń na ramieniu przyjaciela. Jego błękitne oczy spoglądały na świat przez różową firaneczkę optymizmu, wrodzonej ironii i ignorancji. Był sam sobie panem, sam sobie władcą, decydował o każdym swoim ruchu i nawet, gdy otrzymywał jakiekolwiek zadanie od Castiela zgadzał się na nie z własnej woli. Tego anioła nic nie mogło złamać!

- Nie mamy wpływu na to, co się wydarzy, nie możemy im nawet pomóc. – ciemnowłosy skrzydlaty zwrócił niepewnie wzrok na Balthazara.
- Cas, nie wiem, czy zauważyłeś, ale jesteśmy wojownikami. Nie stworzono nas byśmy siedzieli na chmurce i zapierdalali na harfach. – nie przebierał w słowach starszy anioł. – Jesteśmy wojownikami, walczymy nawet ze sobą nawzajem. Mamy swoje pragnienia i namiętności, posiadamy wolną wolę, a jednak jesteśmy skazani na system kastowy. Dlatego się buntujemy, kiedy nadarza się okazja. Dlatego Raphael chce pozbyć się ludzi. By uwolnić się od obowiązków, jakie spoczywają na każdym z nas. Mamy swoje ograniczenia i jesteśmy od nich zależni. Myślisz, że starczenie tutaj w czymkolwiek pomoże?

            Balthazar miał rację, a jednak młodszy anioł nadal czuł, jak coś ciąży mu na sercu ciągnąć je aż na sam dół brzucha pozostawiając nieprzyjemną, ziejącą zimnem pustkę na swoim właściwym miejscu. Cas był odpowiedzialny za braci Winchester, ponieważ podjął się zadania jakim była walka u ich boku, zmiana przeznaczenia całej tej planety. Tym teraz żył.

            Jego wielkie plany, naiwne marzenia i gorące chęci przypominały niestety piękne pudełeczko, które w swoim środku nie kryło żadnego cennego prezentu, gdyż, chociaż cel był szczytny, to możliwości stawały się z każdą chwilą coraz to bardziej ograniczone.

            Ileż można było zdziałać stojąc bezczynnie przed wejściem do „Ladacznicy”, jako istota niewidoczna dla ludzi? Zagrożeniem w takiej sytuacji były tylko demony, przed którymi nie dało się ukryć. Gdyby wiedziały, że mają na karku anioły z całą pewnością cały plan trafiłby szlag, a więc czy naprawdę był jakikolwiek sens we wpatrywaniu się w zamknięte drzwi, za którymi wcześniej zniknęli bracia Winchester? Może Balthazar jak zawsze miał rację i powinni się ulotnić w miarę jak najszybciej pozostając jednak w pogotowiu na wypadek, gdyby łowcy jakimś cudem wypełnili swoje zadanie w mgnieniu oka?
- Jesteś jak maksymalnie napięta struna. – stwierdzenie Balthazara nie było tylko obojętnym komentarzem, co potwierdziły silne, chociaż delikatne dłonie na barkach Castiela. – Wynośmy się stąd póki nikt nas nie zauważył. Będę łaskawy i wymasuję ci ramiona. Nie ma nic przyjemniejszego. W prawdzie powinna to robić kobieta, ale z tobą nie dałaby rady.

 

            Głośna ciężka muzyka otoczyła ich niczym gruby, żelazny łańcuch, który nie chciał puścić, a jedynie mocniej i mocniej zaciskał się na ich ciałach. Atmosfera panująca w klubie była przygnębiająca w porównaniu z niezliczonymi miejscami, w jakimi zazwyczaj przebywali bracia Winchester. Tutaj Dean nie mógł poderwać żadnej głupiej panienki na jedną noc. Wszędzie, gdzie tylko się nie obejrzał, widział poważne twarze wymalowanych na ciemno dziewczyn dyskutujących na tematy związane z filozofią, historią, czy też inne nie mniej ambitne. Chłopcy nie różnili się od nich specjalnie. Trafiali się i tacy, którzy mieli na sobie stroje do złudzenia przypominające długą suknię, chociaż pod spodem kryły się ciemne spodnie. Jakkolwiek takim „staruszkom”, jak Dean i Sam ciężko było zrozumieć panująca modę, tak starali się wyłapać pewne interesujące szczegóły, które później mogliby wykorzystać.

            Sam trącił brata łokciem i skinął bardzo subtelnie głową w odpowiednim kierunku. Starszy łowca niespiesznie podążył spojrzeniem za tym ruchem.

            Dwóch goryli osłaniało właśnie drobną, uśmiechającą się uroczo kobietę, która na pierwszy rzut oka przypominała amazonkę o zdecydowanych ruchach wojowniczki, pewnej postawie i twardym spojrzeniu.

- Mam wrażenie, że nie mamy najmniejszych szans chociażby się do niej zbliżyć, a co dopiero się do niej dobrać. – Dean rozmasował nasadę nosa, jakby miał do przetrawienia jakąś wyjątkowo skomplikowaną kwestię. – Wyglądamy na totalnych przeciętniaków. Ten „prezent niespodzianka” nawet nas nie zauważy, jeśli nie będziemy wyglądać jak cała reszta tych wariatów. Tylko popatrz, jak uśmiecha się tymi swoimi słodkimi usteczkami do tego kolesia z irokezem. Cholerny bożek leci na słodkie buźki. – nagle spojrzenie zielonych oczu przeniosło się na Samuela, który przełknął głośno ślinę.

- Chyba nie myślisz, że...

- Oj, tak, Sammy. Właśnie o tym myślę. Ty będziesz przynętą. Na pewno na ciebie poleci. Masz niewinność wypisaną na twarzy. Straci dla ciebie głowę. Pójdziesz z nim do łóżka, a ja pozbędę się demonów, które go pilnują. Krzyk ekstazy będzie znakiem, że mam wezwać Castiela i on ostatecznie rozprawi się z Aresem.

- To ty jesteś megazbokiem, nie ja! Sam idź do łóżka z transseksualnym bogiem wojny. Wybacz, ale mi się nie podniesie. To ty lubisz ładne laski, które wierzą w twoje kłamstewka. Umówię cię z nią i po sprawie. Twój na pewno STANIE na wysokości zadania.

- Pieprzone anioły. – syknął pod nosem Dean złorzecząc na Castiela i włożył ręce do kieszeni spodni rozciągając się w swojej loży. – Zagramy w Papier, Kamień, Nożyczki, kiedy tylko wrócimy do hotelu. Do tego czasu zajmijmy się obserwacją. Może zdołam zapomnieć, z kim mamy do czynienia. Taka seksowna dziewczyna, a jednak facet. Paskudztwo.

            Starając się nie wzbudzić niczyich podejrzeń i nie przywołać samym spojrzeniem uwagi Aresa Dean miał na wszystko oko. Widział, jak bóg flirtuje z wcześniej upatrzonym chłopcem, jak dotyka jego dłoni, wodzi palcem po jego szyi, kusi uchylonymi lekko, wilgotnymi ustami. Ares był niczym pająk wabiący słodkimi słówkami muchę by była łaskawa wpaść w jego lepką sieć i zostać podwieczorkiem, a on i Sam mieli za zadanie zostać takimi właśnie muchami.

5 komentarzy:

  1. Omal domowników nie pobudziłam XD Czemu nie dałaś oznaczeń - nie czytać w nocy? xD"Nie stworzono nas byśmy siedzieli na chmurce i zapierdalali na harfach" - jak słowo daję, kocham Balthazara xD Kiedy on coś mówi, no to chociaż połowa niepewności ulatuje... a gdy oferuje masaż, to nawet Cas nie jest w stanie mu odmówić ;3Hah, eee, tam skoro Balth dał się skusić i ewidentnie to i owo mu stanęło, to i Sam nie miałby problemów XD A tak, to odwlekają. Niemniej wiedzą, do kogo się dobrać xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio , co ja bym dała za takiego niewinnego głupiutkiego aniołka przy moim boku ,bym mogła go uczyć okrucieństw świata ;P , oczywiście nie obyło by się bez tych bardziej przyjemnych rzeczy . No nic tylko czekać na ciąg dalszy . Mam nadzieję na jakąś scenę seksu w następnej nocie . Pozdrowienia dla autorki , i oczywiście dużo weny życzę ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    och to mają ciężki orzech do zgryzienia jak poderwać Aresa ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, mają ciężki orzech do zgryzienia jak poderwać Aresa ;) ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, oj mają bardzo ciężki orzech do zgryzienia jak poderwać Aresa ;) ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń