sobota, 4 lutego 2012

I'll Take the Fall for You vol. 12

Słodki uśmiech, jaki ozdobił idealne usta Aresa był wręcz obrzydliwy dla osoby pokroju Deana, a więc dla kogoś, kto potrafił zmieniać swoje poglądy w zależności od sytuacji i dnia. Dziś był wielce tolerancyjny, jutro będzie rasistą i homofobem. Jak w ogóle z kimś takim wytrzymać? Tylko Sam znał tajemnicę współistnienia z takim partnerem – ignorować.

- Jakiś ty milutki. – bracia mieli okazję usłyszeć głos boga wojny wyjątkowo wyraźnie w chwili, gdy zwracał się do Samuela. Przyjemne brzmienie, mocniejsza nuta, wyraźnie akcentowane słowa, których znaczenie było najistotniejsze, mało tego głos ten był głęboki, może trochę bezpłciowy. Nie, to nie był melodyjny, piskliwy głosik kokietki. Bóg wojny pozostawał bogiem wojny, nawet, jeśli stwarzał inne pozory. – Ty nie wydajesz się podzielać tej opinii. Oceniasz mnie, czuję to całą sobą. – bóg w ciele pięknej kobiety zwrócił się do starszego łowcy łagodnie, jednak odpowiadał na badawcze spojrzenie Deana tym samym. Jeśli mężczyzna nie weźmie się w garść cały plan szlag trafi.

- W przeciwieństwie do tego cukiereczka mi nie łatwo zaimponować. – starszy Winchester przełknął dumę i z trudem zignorował przewracające się w jego brzuchu kiszki. Nie łatwo sprzeciwiać się samemu sobie, robić coś, na co nie ma się ochoty, pozwalać by przymuszano nas do czegoś. Niestety jego praca wymagała poświęceń. Byleby tylko w tak młodym wieku nie musiał łykać viagry dla dobra sprawy! Oby parszywi skrzydlaci lalusie zechcieli pojawić się w odpowiedniej chwili, gdy takowa nadejdzie!

- Doprawdy? Więc jesteś wymagający, co? – Ares obrzucił spojrzeniem całe ciało Samuela sprawiając, że po jego kręgosłupie przeszły dreszcze.

- Ten słodki króliczek w łóżku zamienia się w bestię, którą trzeba poskromić. Szczenięce oczka i rozkoszny uśmiech to nie wszystko, co ma do zaoferowania.

            Sam przełknął ślinę, wysilił się by przywołać na twarzy miły uśmiech i spojrzał na brata z pytaniem w oczach: „To, co ja mam robić w łóżku?!”. Całe szczęście, że to Dean podjął się tego tematu. Gdyby biedny zaszczuty Sammy był zmuszony samemu opowiadać o swoich łóżkowych ekscesach z Deanem nie miałby pojęcia, co mówić. Potrafił wyobrazić sobie zwyczajny seks, znośne pozycje, ale co oznaczało to całe „poskramianie bestii”?!

- Napijesz się z nami? Mój chłopak będzie naprawdę zadowolony. – zielonooki klepnął brata w pośladki i wsunął rękę do tylnej kieszeni jego jeansów. Do czego to doszło żeby musiał obmacywać brata by zabić boga. – Z resztą ja także. – olśniewający uśmiech Deana potrafił zdziałać cuda toteż Ares nie mógł odmówić.

 

- Cas! – Dean był wściekły, naprawdę wkurzony. Nawet Sam trzymał się z daleka nie chcąc denerwować brata bardziej. I bez tego starszy Winchester pieklił się gotów zagryzać.

- Tak, Dean? – jak zwykle anioł pojawił się otoczony cichym szelestem, z niewinnością wypisaną na twarzy, co ostudziło odrobinę zapał łowcy. Tylko odrobinę.

- Tak, Dean?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! Wcisnąłem się w to cholernie ciasne wdzianko. – tutaj mężczyzna wskazał rozłożone na łóżku ubrania. – Mało tego! Obmacywałem Sama przy ludziach, udawałem perwersyjnego geja i flirtowałem z transseksualistą! Czy to, aby nie powinno być u was zabronione?! – wpatrzone w Castiela zielone oczy oczekiwały na odpowiedź.

- Nie do końca. – anioł dobierał słowa rozważnie nie chcąc popełnić jakiegoś niewybaczalnego błędu. – Liczy się końcowy rezultat. I... To tylko gra. Jak w filmach. – widać uznał, że ten argument przekona opornego łowcę.

- Gra? – ten ton nie wróżył niczego dobrego. – Czuję się psychicznie zgwałcony, a ty mówisz mi, że to gra?! W dalszym ciągu czuję tyłek Sama na swojej dłoni! Niedługo będziemy musieli pomagać sobie w masturbacji na oczach jakiegoś zboczonego boga byleby mu się przypodobać! To nie jest gra, Cas! To jest Armagedon!

- To JEST Armagedon. – Castiel nie pojmował, o co właściwie chodziło. Czyżby Dean zetknął się z Afrodytą i zapomniał, co się dzieje? Przecież to właśnie do końca świata nie chcieli dopuścić. O to cały czas chodziło. Spojrzał na Samuela lecz ten najwyraźniej nie zauważył niczego podejrzanego w zachowaniu brata toteż Cas nie chciał zagłębiać się bardziej w ludzkie sprawy. Może tak miało być? Może to normalne? – Nie rozumiem. – stwierdził. – I nie pojmuję, w czym rzecz. Przecież jesteście rodzeństwem, a rodzeństwo...

- Nie, no. Ja nie wytrzymam! Spływaj stąd, nie chcę cię widzieć! Po wszystkim pióra z dupy ci powyrywam!

- Ale ja nie mam... – w stronę Castiela poleciała właśnie jedna z cennych książek przybliżających łowcom najróżniejsze piekielne śmieci. Anioł uznał więc, iż jest to odpowiedni moment by zniknąć. Z miną wyrozumiałego starszego brata rozpłynął się w powietrzu. Trudno. Innym razem powie łowcy, że anioły nie mają piór na tyłkach.

 

Balthazar podpierając głowę dłonią siedział nad planami muzeum rozłożonymi na stole w jednym z pokoi w swojej ostoi spokoju, którą chwilowo wraz z Castielem obrali za centrum dowodzenia operacją. Nie zabiją Aresa, jeśli nie zdobędą broni, która im to umożliwi. Z bogami zawsze był problem. Im wyżej postawiony bożek tym większe wymagania, co do pozbycia się go. Tym razem nie wystarczy głupi kołek wystrugany z jakiegoś tam drzewa, zatopiony w krwi czyjejś tam i tak dalej, i tak dalej.

- Czego chciał? – blond-włosy skrzydlaty nawet nie podniósł wzroku, kiedy Cas wchodził do pokoju. – Chyba nie dorobił się tak szybko okazji na wyeliminowanie Aresa?

- Nie, ale jest na dobrej drodze. Przełamali pierwsze lody.

- Więc i my musimy zacząć działać i wybrać się na małe zwiedzanie. – Balth dopiero teraz spojrzał swoimi błękitnymi oczyma na przyjaciela. – Musimy mieć pewność, że włócznia jest prawdziwa i dostać ją nie narobiwszy przy tym zbyt dużego szumu. Załatwienie falsyfikatu nie będzie trudne, ale muszę mieć aktualne zdjęcie oryginału. Najlepiej na kilka godzin przed podmianą. Musimy się spieszyć, Cas.

            Castiel pochylił się nad mapką muzeum i przesunął palcem po drodze prowadzącej od drzwi wejściowych do rzymskiego posągu Aresa z włócznią. Nie mieli wyjścia, musieli zadbać o najdrobniejszy szczegół. W tych czasach wiadomości roznosiły się z prędkością światła. Jeden fałszywy ruch, a każdy na świecie będzie wiedział, że zginęła włócznia, zaś Ares zwiększy ochronę i stanie się czujniejszy.

- Zajmijmy się tym od razu.

- Chwileczkę, Cas. – Balth wstał od stołu i obszedł przyjaciela dookoła. Położył dłonie na jego ramionach powoli zsuwając płaszcz z nieświadomego dwuznacznej sytuacji anioła czwartku. – Nie możemy zwracać na siebie uwagi. – kiedy jasne okrycie zostało powieszone na oparciu krzesła Balthazar przybliżył się bardziej do ciemnowłosego anioła i pozbył się jego krawatu oraz marynarki, rozpiął dwa guziki koszuli dotykając kciukiem skóry na szyi i obojczykach Castiela. Przesuwając ustami zaraz nad skórą za uchem skrzydlatego odsunął się zdejmując swoją kurtkę. – Myślę, że teraz jest w miarę dobrze i możemy zacząć działać.

            Czas pozwiedzać rzymskie muzeum antyczne.

5 komentarzy:

  1. Biedny Dean. Zmuszają go do czegoś czego nie ma ochoty? On po prostu jeszcze nie wie, że chce obmacywać Sama xd Żyje w niewiedzy, biedak ;c.A co do związku Balthazara i Castiela to jest to coś słodkieog i wręcz boskiego, bo nie można chyba inaczej nazwać związku dwóch TAKICH aniołów.Czekam na dalszy rozwój akcji ;3Możesz być ze mnei dumna <3 nadrobiłem wszystkie rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Dean marudzi, a pewnie zauważył znaczącą różnicę w trzymaniu jędrnych pośladków Sama i jakiejś tam kobiety. Już to, że mógł pomacać brata jest genialne, więc o co mu chodzi? XDDCas chyba jeszcze nie raz zazna uciesz ziemskich dzięki Balthazarowi xD(rozdział jeszcze nienapisany... pewnie pojawi się jutro. Ale musiałam tu przyjść ;3)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za krótko !!!!!!!!! Nie no rozwiń ten wątek z Aresem Sammem i Deanem do kwestii łóżkowej bo ja tu nie wytrzymam psychicznie ! xd oczywiście rozdzialik jak by nie było cud miód ,malina . Czekam na resztę , to tyle . Trzeba się przygotować psychicznie na powrócenie do szkoły po feriach . Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    Cas jest taki niewinny i niedoświadczony, obawiam się że ta włucznia może być falsyfikatem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Cas jest taki niewinny i niedoświadczony...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń