niedziela, 3 lipca 2016

42. Wspomnienia nadchodzących czasów

*
Ziemia zadrżała. Jeden krótki wstrząs, który sprawił, że serca zamarły w oczekiwaniu, strachu, zaskoczeniu. Jedna krótka chwila, która mogła wydawać się snem na jawie, ale nim nie była.
Kolejny wstrząs był silniejszy, dłuższy. Wszystkie ptaki poderwały się do lotu, a niebo pociemniało zasłonięte ich pierzastymi ciałami. Spanikowane zwierzęta umykały do swoich leży, nor, dziupli.
Cisza, jaka nastąpiła zaraz potem była niemal przerażająca w swojej nieprzeniknionej głębi.
Ziemia zatrzęsła się po raz trzeci z nieporównywalną dotąd siłą. Las został podzielony na dwie części, kiedy głębokie, poszarpane niczym rana pęknięcie pochłonęło w swoje czeluście stojące na jego drodze drzewa, krzewy, a nawet zwierzęta.
Niespodziewanie przez las przetoczył się potworny ryk, którego źródło znajdowało się w jednej z pobliskich jaskiń. Miarowe dudnienie, niczym uderzenia w bęben z początku były tylko cichym przypominającym bicie serca odgłosem, który narastał z każdą chwilą. Kroki.
Z jaskini wyłoniła się ogromna bestia o masywnym, niemal kwadratowym pysku i krępym, podłużnym ciele pokrytym grubymi, przypominającymi kamienie i płaty błota łuskami. Nogi grube niczym pieńki starego, niemal tysiącletniego drzewa wbijały się wyraźnie w ziemię, kiedy bestia leniwie i niespiesznie opuściła swoją jaskinię, a zakończony ostrymi wypustkami kostnymi ogon wlekł się za nią.
Bestia uniosła łeb i zaczęła wciągać w nozdrza wszystkie pobliskie zapachy, jakby w ten sposób starała się obeznać gdzie właściwie jest. Była ślepa, całkowicie pozbawiona oczu, ale to wcale nie czyniło jej mniej niebezpieczną. Jej ogromne kły ociekały mętną śliną, która wypalała brązowe, zgniłe kręgi w zieleni poszycia, kiedy jej wielkie krople kapały na ziemię.
Nagle bestia po prostu zanurkowała po powierzchnię ziemi i zaczęła drążyć w niej sobie tylko znane korytarze. Cała okolica drżała, słabsze drzewa łamały się, zginały, pociągały za sobą kolejne. Tu i tam zaczęły pojawiać się głębokie wgłębienia, które najwyraźniej znaczyły ścieżkę, jaką pod powierzchnią pokonywała wielka bestia – jeden z Czempionów Pradawnych Żywiołów, Ziemi.
Na drodze zapadającej się ziemi stanęła niewielka wioska zamieszkiwana przez mieszankę ras. Domy trzęsły się, ściany kruszyły, groziły zawaleniem. Ludzie wyszli z budynków licząc na to, że na zewnątrz będzie bezpieczniej. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że miejsce, w którym się znajdą nie będzie miało znaczenia, kiedy Czempion Pradawnej Ziemi zacznie drążyć ziemię pod wioską.
Niemal w tej samej chwili, kiedy linia zapadającej się ziemi podeszła pod bramy, z nieba zaczęły spadać wielkie grochy deszczu, jakby Żywioł zaczął opłakiwać niewinne istoty, których życie było zagrożone. Bestia przesunęła się przez całą szerokość wioski drążąc swoje tunele i zatrzymała się na chwilę, aby znowu ruszyć przed siebie, tym razem okrążając całą mieścinę.
Kiedy pierwszy budynek zapadł się znikając w wydrążonej pod nim w miękkiej, namokłej ziemi rozpadlinie, mieszkańcy zaczęli się niepokoić. Deszcz zaczął zbierać się w stworzonym przez bestię rowie znaczącym miejsce jej przejścia.
Niemal w chwili, kiedy pierwsza osoba z niepokojem zaczęła wiązać ze sobą wszystkie rozgrywające się w przeciągu ostatnich dwóch godzin wydarzenia, ziemia osunęła się błotnistą masą spod całej wioski. Rozpadające się, kruszące budynki, przerażeni, nierozumiejący co się dzieje ludzie, nie mniej wystraszone zwierzęta, wszystko w mgnieniu oka zapadło się w ogromną, głęboką dziurę, zalewane brudną deszczówką i rzadkim, ale ciężkim błotem.
Wioska przestała istnieć, ale to nie zaspokoiło bestii, która wynurzając się z jednego ze swoich tuneli zanurkowała w błoto otwierając swoją ogromną paszczę, wyławiając z błotnistej masy martwe połamane, zmiażdżone, utopione ciała. Rozpoczęła się uczta.
*
Podczas, kiedy Devi unosił się na słodkich falach spokojnego snu, zupełnie nieświadomy rodzącej się między jego towarzyszkami intymnej zażyłości, w pokoju obok inna dwójka również starała się zacieśnić swoje wzajemne relacje. Wprawdzie mieli do dyspozycji tylko wąskie, jednoosobowe łóżko, jednakże planowali zrobić z niego dobry użytek.
Należało jednak przyznać, że Seet-Far nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Był niemal pewny, że Eressëa niczego nie zaplanował, nie miał najmniejszego zamiaru się do niego zbliżyć. Jakież więc było jego zaskoczenie, kiedy leżąc z zamkniętymi oczyma na niewygodnym posłaniu, niespodziewanie poczuł na swoich wargach gorące usta smoka. Namiętny, pełen pasji i pożądania pocałunek całkowicie pozbawił mieszańca oddechu.
- C-co- - zająknął się, kiedy smok przerwał pocałunek i usiadł na jego biodrach spoglądając w dół na mieszańca z wyraźną wyższością.
- Och, byłem przekonany, że doskonale wiesz, co to oznacza. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nagle straciłeś pamięć i nie wiesz, na co się zanosi. - Eressëa wyraźnie się z nim drażnił.
- Chciałeś mieć w pokoju Deviego... - zauważył nadal zaskoczony mieszaniec.
- Seet-Farze, nie bądź naiwny. - smok położył dłonie na piersi chłopaka i wbił w nią palce. - Devi nie stanowiłby najmniejszego problemu, wiesz o tym. I zupełnie nie rozumiem, jak możesz o nim myśleć w tej chwili.
Mieszaniec uśmiechnął się kącikiem ust w końcu odzyskując zimną krew i uniósł dłoń do twarzy kochanka odgarniając przydługie, platynowe niemal włosy z naznaczonej bliznami części jego twarzy. Smok wzdrygnął się i uniósł ramię chcąc odepchnąć rękę chłopaka, ale zawahał się i ostatecznie zrezygnował. Pozwolił żeby Seet-Far dotykał pomarszczonej, stopionej skóry opuszkami palców, chociaż wnętrzności skręcały mu się niemiłosiernie. Od kiedy Żywioły go zdradziły, od kiedy jego twarz została oszpecona, nikt nie oglądał ukrywanej pod włosami części jego twarzy. A jednak teraz, od kiedy jego drogi skrzyżowały się ze ścieżkami innych Wybrańców Żywiołów, piętno doświadczonej przez niego zdrady przestało być tylko jego dramatem, a stało się częścią ich grupy.
Seet-Far próbował się podnieść, usiąść, ale nadal spoczywające na jego piersi dłonie smoka nie pozwoliły mu na to.
- Przyszpilony do łóżka nie jestem w stanie nic zrobić. - zauważył.
- Wiem, co chciałeś zrobić i nie pozwolę ci na to.
- Więc mam tak leżeć i nie robić nic?
Smok uśmiechnął się pod nosem i przesunął wyżej na ciele kochanka. Pochylił się sięgając pod poduszkę i podłożył ją pod głowę chłopaka.
Oczy mieszańca rozbłysły zrozumieniem. Położył dłonie na biodrach Eressëa i zaczepił palcami o brzeg jego spodni. Powoli zaczął je ściągać w dół, toteż smok uniósł się na kolanach, a następnie wstał, pozwalając aby materiał zsuwał się niżej i niżej. W końcu kopnięciem posłał spodnie na ziemię i zdjął przez głowę koszulę, podczas gdy Seet-Far chłonął wzrokiem jego nagie ciało.
Mężczyzna ponownie uklęknął nad leżącym spokojnie kochankiem i przesunął się wyżej, zatrzymując blisko urodziwej, jaśniejącej pożądaniem i fascynacją twarzy chłopaka, który uchylił usta zachęcająco. Smok nie dał się prosić. Delikatnym ruchem bioder wsunął się między te proszące wargi i poczekał chwilę, aż kochanek przyzwyczai się do tego doznania. Dopiero mając pewność, że jego pobudzona męskość nie jest zagrożona, zaczął powoli poruszać się w niemal taneczny sposób. Przymknął oczy i zamruczał odrzucając głowę do tyłu, kiedy miękkie wargi pieściły jego skórę, a język drażnił nabrzmiałe żyły. Czy mogło być coś przyjemniejszego niż te gorące usta przyjmujące z rozkoszą każde subtelne pchnięcie bioder?
Eressëa wsunął dłoń w długie włosy chłopaka i zacisnął na nich palce. Na jego twarzy pojawił się świadczący o odczuwanej przyjemności uśmiech, ale nie pozwolił sobie na żadne gwałtowniejsze ruchy. Jeszcze nie teraz. Rozluźnił pięść i przesunął dłoń niżej, z włosów mieszańca na jego policzek. Pogładził go zadowolony tym, że jest w stanie wyczuć pod palcami każdy ruch swojego członka.
- Przyznaję, uwielbiam, kiedy sprawiasz mi rozkosz. - zamruczał gardłowo. - Ale równie szalenie podoba mi się to, jak wyglądasz kiedy sam ją odczuwasz. - odsunął biodra patrząc jak Seet-Far niechętnie wypuszcza swoją zdobycz z ust i oblizuje się z wyrazem uwielbienia na twarzy.
Czy ktokolwiek poza smokiem potrafił go tak zadowolić? Mieszaniec miał wielu kochanków i jeszcze więcej kochanek, ale nikt z kim sypiał nie rozpalał jego ciała tak jak potrafił zrobić to Eressëa.
- Daj mi więc więcej. - poprosił chłopak i rzucił smokowi ufne, ponaglające niemal spojrzenie.

1 komentarz:

  1. ~Safira Luna Blacke5 lipca 2016 12:46

    No właśnie ja też chcę więcej a tu krótko, tu bestia, tam seks to chyba będzie bitwa nie:-)

    OdpowiedzUsuń