niedziela, 24 stycznia 2016

36. Wspomnienia nadchodzących czasów

Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem w milczeniu, starali się odczytać siebie nawzajem, odgadnąć zamysły tego drugiego. Smok miał niewątpliwą przewagę, jako że w przeciwieństwie do krasnoluda wiedział z kim ma do czynienia i czego należy się spodziewać.
- Kim jesteś? - zapytał ponownie krępy mężczyzna.
- Kimś nieistotnym dla świata jak przystało na węża. - rzucił Eressëa nie mrugnąwszy ani razu, a na jego ustach pojawił się cwaniacki uśmiech. - Ale węża jadowitego, więc nie radzę podchodzić zbyt blisko. - przesunął językiem po zębach. - Chyba, że ktoś chciałby stracić życie.
- Nie pozwolę na to. Nie z takimi bestiami miałem już do czynienia. - krasnolud nie wydawał się jednak całkowicie wierzyć w prawdomówność smoka. Zresztą jego rasa nie słynęła z łatwowierności. Była z natury nieufna i wszędzie wietrzyła podstęp, a już z pewnością w przypadku nieznajomych, których nie była w stanie odczytać.
- Bestia to takie brzydkie słowo. - zauważyła śpiewnie Haydee, która wtrąciła się do ich rozmowy czarując głosem. - Czyż bestiami nie byli ludzie, kiedy jeszcze zamieszkiwali ten świat? Ścigali nas wszystkich, dręczyli, zabijali dla przyjemności. Teraz nie ostała się już żadna bestia, więc po co nam szukać innych i używać tego koszmarnego słowa?
- Możesz mieć rację. - przyznał krasnolud, na co Eressëa niemal zareagował wybuchem śmiechu. Powstrzymał się jednak w samą porę.
Kimkolwiek była ta dziewczyna, stanowiła zagrożenie dla płci męskiej i należało mieć się zawsze na baczności w jej towarzystwie.
- Pokaż mi swoją wężową postać. - dowódca zwiadu zwrócił się nagle do smoka, a jego spojrzenie było niemal trzeźwe. - Jesteś wężem, więc pokaż mi węża.
Powietrze stało się ciężkie i gęste, co niemal uniemożliwiało oddychanie. Seet-Far wciągnął w usta powietrze i zapomniał, że powinien je wypuścić. Niemożliwa do spełnienia prośba mogła oznaczać tylko jedno – kłamstwo wyjdzie na jaw.

*

Kręcąc się po lesie, Devi i Rambë nie liczyli upływającego czasu. Podjęli rozmowę o przeszłości, o czasach młodości, swoich wzlotach i upadkach, pobieranych naukach. Każdy krok zbliżał ich do siebie, czynił ich znajomość bardziej znaczącą, bliższą przyjaźni, a przecież początkowo nie pałali do siebie sympatią. Teraz odkrywali jak wiele mają ze sobą wspólnego, jak dalece ich losy łączą się ze sobą, chociaż spotkali się dopiero, kiedy zostali wybrani przez żywioły na Czempionów.
Zabawne, jak łatwo było żyć swoją codziennością nie myśląc nawet o ludziach, których przeznaczone nam jest poznać lub których poznać powinniśmy by nasze przeznaczenie mogło się wypełnić. Ile cudownych istot nigdy nie pojawi się w naszym życiu? Ile uczuć umknie nam sprzed nosa tylko dlatego, że w ostatniej chwili zboczymy z obranej ścieżki lub dlatego, że w obawie przed upadkiem nie oderwiemy oczu od podłoża mijając „przypadkowego” nieznajomego? Jakże łatwo zmarnować szansę od losu.
Decyzję o powrocie do obozowiska podjęli wspólnie. Sądząc po wysokości w jakiej księżyc wisiał nad ich głowami, chwila spaceru zamieniła się w godzinę, a ta w kolejną. Było więc jasne, że muszą wrócić do swoich towarzyszy, którzy mogli się już o nich poważnie martwić. Zakładali bowiem, że Eressëa i Seet-Far nie zatracili się w sobie do tego stopnia, żeby zapomnieć o tych, którzy taktownie dali im trochę prywatności.
Zbliżali się już do miejsca, w którym rozbili obóz, kiedy Devi zmarszczył brwi w zaniepokojeniu i zaczął węszyć, jakby należał do ras mogących przybrać zwierzęcą postać.
- Coś jest nie tak. Nie czuję dymu. Nie zgasiliby ognia gdyby było bezpiecznie.
- Mogli zapomnieć. - spróbowała Rambë, ale sama nie wierzyła w to, co mówi. Fakt, że chłopak zwietrzył coś niepokojącego niemal ją paraliżował.
- Daj spokój, dobrze wiesz, że Eressëa nie pozwoliłby sobie na coś podobnego. Coś musiało się stać. - zaczął nasłuchiwać, ale albo nic się nie działo, albo jego możliwości były bardziej ograniczone niż przypuszczał. Spojrzał na Rambë z namysłem. - Spróbuj wykorzystać swoje geny lócenëhtara i moc Kruka. Może dowiesz się czegoś, czego ja nie jestem w stanie.
- Nie potrafię...
- Po prostu zamknij oczy i skoncentruj się na zapachach i wspomnieniach. - Devi ścisnął jej dłoń starając się dodać jej sił i otuchy. - Skup się, proszę. - pokiwał zachęcająco głową.
Dziewczyna spojrzała na niego żałośnie, ale zamknęła oczy i spróbowała dokonać niemożliwego. Początkowo błądziła, nie wiedząc nawet gdzie powinna się podziać, gdzie zahaczyć swoją moc, o której tak niewiele wciąż wiedziała. Wahała się i męczyła próbując przypomnieć sobie wszystko to, co mówił jej ojciec. O mocy Kruka, o podróżach między wymiarami, które ją otaczają. Niestety, nie pamiętała niczego. Frustracja zaczynała brać nad nią górę, kiedy w końcu została wessana przez cienką błonę między teraźniejszością, a przeszłością i wspomnieniami.
Pisnęła wystraszona, kiedy niespodziewanie stanęła naprzeciwko zarośniętego krasnoluda. Nie była nawet gotowa do walki, choć starała się zareagować szybko. Okazało się jednak, że żaden atak nie nastąpił, nie usłyszała krzyku zdziwienia czy ostrzeżenia. Dopiero wtedy zrozumiała, że zamknęła oczy. Uchyliła powieki powoli i rozejrzała się. Nikt się nią nie zainteresował. Prawdę mówiąc, nikt nawet jej nie widział.
Spojrzała na Eressëa, Seet-Fara oraz Haydee, którzy stali czujni, wyprostowani i gotowi do walki. Przyjrzała się krasnoludom, którzy ich otaczali, zakładanym na przeguby kajdanom i poczuła szarpnięcie, a następnie wstrząs upadku.
- Auć. - usłyszała pod sobą i aż podskoczyła. - Auć! Czy ja wyglądam na wielkiego grzyba żeby po mnie skakać?!
Devi zsunął ją ze swojego ciała i rozmasował klatkę piersiową.
- Co się stało? - zapytała klękając przy nim i pomagając mu usiąść.
- Straciłaś równowagę, więc próbowałem cię złapać. Nie przewidziałem tylko tego, że wykonasz jakiś dziwaczny manewr i skończę przez to na ziemi i z tobą na sobie.
- Przepraszam!
- Nie ma sprawy. Dowiedziałaś się czegoś, prawda?
Dziewczyna skinęła głową i opowiedziała mu nie tylko o tym, co widziała, ale i o tym czego zdołała się domyślić. Devi wydawał się rozumieć doskonale wszystko, o czym mu mówiła, jakby miał za sobą podobne przeżycia.
- Yhym, yhym... - przytakiwał jej. - Wszystko wiem i nie mam najmniejszego pojęcia, co powinniśmy teraz zrobić. - podsumował na koniec jej wypowiedź.
Spojrzenie jakie mu posłała było bardzo wymowne, niemal matczyne. Tak patrzyły mamy na pociechy, które udawały zrozumienie ich wyjaśnień by na koniec rozłożyć ramiona w całkowitym niezrozumieniu.
- No, co?! - zapytał speszony chłopak. - Jestem tworem magii, nie natury, więc moje możliwości są bardzo ograniczone. To ty masz w sobie krew potężnych ras.
- I nie wiem jak z niej korzystać. - mruknęła z przekąsem Rambë.
- Dobrze, pozwól mi pomyśleć. Najbliższe podziemne pałace krasnoludów będą mieściły się w okolicach gór lub pokaźniejszych wzniesień. A biorąc pod uwagę, że nie znam tej okolicy... - wymownie zwiesił głos.
- Podsadź mnie. - powiedziała zdecydowanym głosem dziewczyna. Chwilę słabości miała już za sobą i teraz postanowiła przejąć pałeczkę tam, gdzie jej towarzysz rozkładał ręce. Widząc, że wyraźnie nie zdołał podążyć za jej myślami wskazała ręką drzewo. - Wdrapię się na szczyt i sprawdzę, co zdołam z niego dostrzec. Jeśli w pobliżu są góry lub wzniesienia, będę w stanie je dostrzec. To chyba nam wystarczy na początek, prawda?
- Zdecydowanie. - przyznał ożywiony pomysłem Devi i nie czekając dłużej postanowił wypełnić swoje mało chwalebne, ale za to na pewno pomocne zadanie. Stając przy najwyższym drzewie w okolicy, splótł ze sobą dłonie i uśmiechnął się do przyjaciółki.
Rambë przewróciła oczyma, pokręciła głową i szybko, sprawnie rozgrzała kończyny poruszając nimi, rozmasowując, przygotowując je do wysiłku, na który musiała się zdobyć aby wspiąć się na drzewo, które z pewnością zechce sprawiać jej w pewnych momentach problemy. Gęste liście, brak gałęzi, śliskie od mchu miejsca, dzicy lokatorzy. Wszystko mogło jej przeszkodzić, tak jak wszystko mogło pomóc. Życie – chciałby się powiedzieć.

1 komentarz:

  1. ~Safira Luna Blacke24 stycznia 2016 13:38

    No trochę mnie zgięło, rozdział super ale dla mnie trochę krótki bo co z tymi krasnoludami cały tydzień czekałam no troszkę więcej i byłoby dobrze.

    OdpowiedzUsuń