niedziela, 5 lipca 2015

21. Wspomnienia nadchodzących czasów

Zanim ich ciała zregenerowały się po ostatnich dniach intensywnej wędrówki oraz ekstremalnych skokach adrenaliny, słońce stało już wysoko na niebie. Wprawdzie nie było jeszcze za późno by wyruszyć w drogę, jednakże nie mając pojęcia, gdzie skierować kroki, wspólnie postanowili odwlec podróż i zaplanować przynajmniej jej pierwszy etap.
Naturalną koleją rzeczy to Eressëa, jako najstarszy i najbardziej doświadczony, stał się odpowiedzialny za ich nie do końca rozgarniętą gromadkę. Jeszcze do niedawna był nieprzyjaznym, wzbudzającym respekt i strach samotnikiem, a teraz skończył jako lider nierozgarniętych dzieciaków. Że też musiał doświadczać tego wątpliwego zaszczytu.
- Naszym pierwszym przeciwnikiem będzie Czempion Pradawnej Wody. - zaczął od rzeczy oczywistych. - Wiemy, a przynajmniej powinniśmy wiedzieć, gdzie go szukać i na tym musimy się skupić.
- Tak? - nie najbystrzejszy Seet-Far potwierdził miną i słowami stan swojego ubogiego w intelekt umysłu.
- Wiedziałem, że jesteś przyćmiony, ale żeby aż do tego stopnia...
- Żywioły udzieliły nam wskazówek. - wszedł smokowi w słowo Devi, wyjaśniając koledze sytuację, choć przecież wydawała się być oczywista. - Słowa, które do nas powiedziały były właśnie wskazówkami. Pierwsza z nich należała do ciebie. - chłopak spojrzał na Rambë wyczekująco, podobnie jak dwójka jego towarzyszy.
- Hę? - dziewczyna wyglądała jak wystraszone, zaszczute zwierzę. Było jasne, że nie pamięta ani słowa z tego, co powiedziała do niej Woda.
Eressëa pomasował skronie powolnymi, kolistymi ruchami, wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze niespokojnie z płuc. Nigdy nie był cierpliwy, ale teraz czuł, że albo będzie nad tym ciężko pracował, albo zabije dwie hybrydy, z którymi przyszło mu się zbratać.
- Tam, gdzie syrena błaga o przebaczenie, marynarza, którego sprzedała głębinie, tam, gdzie każda muszla ma znacznie, gdzie życie wodospadem wspomnień płynie. - wyrecytował znużonym głosem smok. - To nasz pierwszy cel.
Dziewczynie nie spodobał się ton, jakim się do niej zwracał Eressëa, co podziałało na nią jak smagnięciem biczem. Wyprostowała się jak struna, zmarszczyła w niezadowoleniu brwi i spojrzała na niego jakby miała do czynienia z wyjątkowo paskudnym robakiem.
- Musimy wypłynąć w morze, to raczej oczywiste. - powiedziała z wyjątkową pewnością siebie.
- Morze jest rozległe. - zauważył rozsądnie Devi – Musimy znać bardziej szczegółowe dane. W przeciwnym razie nigdy nie znajdziemy właściwego miejsca.
- A więc musimy znaleźć syreny i miejsce, w którym zabijają marynarzy. - włączył się do dyskusji skarcony wcześniej Seet-Far.
- Mapa. - zażądał smok wyciągając dłoń w stronę nierozgarniętego chłopaka, któremu zajęło chwilę zrozumienie, czego się od niego oczekuje. W końcu jednak zareagował i wygrzebał ze swojego tobołka niezbędny im w tamtej chwili przedmiot.
Eressëa rozwinął mapę na ziemi i zatoczył palcem łuk wskazując długą linię brzegową, która znaczyła miejsce bezpośredniego zetknięcia się dwóch żywiołów.
- Żyję na tym świecie już bardzo długo, ale o syrenach słyszałem niewiele i nigdy żadnej nie widziałem. Wiem tylko, że uwielbiały kusić ludzi, ponieważ oni nie potrafili się przed nimi bronić. Miejsce, którego szukamy może być więc wszędzie.
- Niekoniecznie. - Devi uśmiechnął się przepraszająco do smoka. - Wspomniałeś o ich uwielbieniu do ludzi, a to przypomniało mi historie, które opowiadano między ludźmi. Jestem pewien, że chodzi o to miejsce, ale musicie wiedzieć, że ludzie dzielili się na tych, którzy lubili różnorodne seksualne przygody i takich, których one brzydziły, ponieważ wyznawali czystość ludzkiej krwi. Nie wiem więc na ile cokolwiek z tego będzie prawdziwe, ale to nasz jedyny trop. W każdym razie, słyszałem kiedyś opowieść o młodym, ale doświadczonym marynarzu, który wypłynął w długą podróż na statku handlowym. Droga wiodła przez rafy zamieszkiwane przez syreny. Tak jak statek musiał unikać raf, tak załoga była zmuszona uważać na syreny. Znaleźli więc sposób aby nie wpaść w ich sidła, ale to tylko je rozwścieczyło i to do tego stopnia, że wywołały sztorm, który pomógł im przewrócić łódź. Ostała się tylko garstka żeglarzy, którzy uratowali się znajdując schronienie na Widmowej Wyspie. Pewnego dnia chłopak poszedł na ryby i wtedy natknął się na młodą ciekawską syrenę, która po raz pierwszy widziała człowieka. Oboje byli sobą zafascynowani, zaczęli więc rozmawiać, poznawać się bliżej. Podobno zrodziła się między nimi nawet miłość, ale oboje rozumieli, że nie mogą być razem. Jakiś czas później ocalali marynarze ukończyli budowę niewielkiej łodzi, którą planowali wydostać się z wyspy i znaleźć jakąś zamieszkaną, gdzie wsiedliby na statek wracający na stały ląd. Młodzieniec popłynął z nimi, a syrena trzymając się z daleka śledziła ich poczynania. Wtedy zaczęło się w niej rodzić pragnienie, które stanowi część jestestwa jej rasy - niezaspokojona żądza zabijania. - Devi wziął głęboki, uspokajający oddech i kontynuował. - Syrena chociaż kochała młodego marynarza, uległa pokusie i wywróciła łódź. Morze pochłonęło wszystkich, włącznie z chłopakiem, którego dusza zasiliła Wyspę Płaczących Muszli.
- Dlaczego syreny chcą topić ludzi? - pytanie to nie dawało Seet-Farowi spokoju, toteż chciał poznać odpowiedź mimo karcącego spojrzenia smoka.
- Podobno syreny lubią parzyć się z topielcami. - Devi wzruszył ramionami – Nigdy mnie to specjalnie nie interesowało.
- Fuj.
- Seet-Farze, zostaw swoje niezwykle budujące i pomocne przemyślenia dla siebie. Nie mamy na to czasu. - skarcił go Eressëa. - Wiesz, o które rafy chodzi? - zwrócił się do Deviego, którego uznał za jedyny wartościowy nabytek w drużynie.
- Na Morzu Kapryśnych Niewiast. Pamiętam tylko tyle, ponieważ rozumiałem skąd wzięła się ta nazwa. Więcej będę w stanie powiedzieć, kiedy zdobędziemy rozleglejszą mapę.
- A więc na wschód. - smok skinął głową.
- To było proste! - stwierdził zadowolony nie wiadomo z czego pół ifryt-pół tiikeri, czym sprawił, że nawet Devi wywrócił oczyma.
- To nie koniec. Było przecież więcej! - Rambë była niezadowolona z tego, co osiągnęli. - Coś o śmierci i w ogóle.
- To nie jest teraz istotne. - ukrócił to smok. - Najpierw musimy dotrzeć we właściwe miejsce. Posilcie się suchym prowiantem i ruszamy. Bez dyskusji. - dodał z naciskiem mierząc dziewczynę nieznoszącym sprzeciwu, gniewnym spojrzeniem. Był jedynym, który dokładnie pamiętał słowa Żywiołów, chociaż nie mógł mieć pewności, czy coś z tego nie zostało także w głowie Deviego. Zdążył już jednak zauważyć, że Rambë i Devi nie przepadają za sobą, toteż dziewczyna nie ugnie się na tyle, by drążyć przepowiednię, która nagle tak zaczęła ją interesować. On tymczasem nie miał na to czasu. Musiał zająć się tym, co naprawdę ważne.
Chociaż słuchanie rozkazów nie leżało w naturze Rambë i Seet-Fara, jak na razie nie buntowali się przeciwko nim. Byli za to gotowi zareagować później, jeśli Eressëa będzie sobie zbyt często na to pozwalał. Tylko Devi wydawał się nie robić sobie nic z faktu, że ktoś kieruje jego krokami. Był najdoroślejszy z trójki młodych, a zarazem najbardziej przystosowany do życia w stadzie. Stanowił więc najlepsze oparcie dla wiekowego już i bardzo doświadczonego smoka, który zwykł rozkoszować się samotnością. Wspólnie stanowili silny fundament misji, w przeciwieństwie do rozkapryszonej i dosłownie różnej od siebie jak ogień i woda dwójki mieszańców.
Smok wykorzystał chwilę spokoju, jaką sobie zapewnił i skupił się na mapie. Jeśli mieli wyruszyć w drogę, musieli znać najbezpieczniejsze ścieżki. One nie zmieniały się od wieków, czego nie można było powiedzieć o wioskach, w których dawniej mieszkali ludzie. Część z nich zaadaptowano na potrzeby Ras, ale wiele zostało porzuconych. Zdarzały się także nawiedzane przez duchy osady, których mieszkańcy zginęli okropną śmiercią, zaś ich dusze z takich czy innych powodów pozostały związane z miejscem, gdzie rozłożyły się ich materialne ciała. Te wioski należały do najbardziej niebezpiecznych, ponieważ żądne zemsty duchy miały wystarczająco dużo siły, by skrzywdzić żywą osobę w przeciągu kilku chwil.
Zmieniony przez magię starego Żywiołu chłopak przysiadł się do smoka oferując mu plaster solonego mięsa oraz suchara. Z jego twarzy nie można było wyczytać niczego poza zwyczajną życzliwością i prostotą ducha. Chociaż Eressëa nie przepadał za towarzystwem, zaakceptował obecność Deviego i chociaż odmówił poczęstunku, przyjął pomoc przy planowaniu tego etapu ich podróży.
Tak szybka akceptacja nie podobała się jednak Seet-Farowi, który czuł wzbierającą w nim zazdrość. Nie podejrzewał przyjaciela o jakiekolwiek plany związane ze smokiem, ale bezsprzecznie wolałby zająć jego miejsce i przydać się na coś więcej, niż tylko sposób wyżycia się. Jak na razie nie mógł chyba liczyć na nic więcej ponad to, co już otrzymał, toteż przełknął wszystkie gorzkie w smaku uczucia, jakie zaczęły rodzić się w jego wnętrzu. Problem tkwił jednak w tym, że pragnął w końcu czuć się kimś wartościowym, ale nie miał pojęcia w jaki sposób mógłby na to zasłużyć. Deviemu wszystko przychodziło z taką łatwością, podczas gdy on z trudem zachowywał pozory pewności siebie i beztroski.
- Oddaję. - smok wyrwał go z zamyślenia, a jego intensywne spojrzenie wydawało się pozwalać mu na odczytywanie myśli mieszańca. - Pilnuj jej, chociaż sam nie wiem czy powinienem się o to martwić, czy nie, skoro nawet zapominasz, że ją nosisz. - powiedział zaczepnie wręczając chłopakowi mapę, po czym rzucił rozkazujące - Ruszamy!

Drogę przez ostre brzytwy traw pokonali w objęciach smoczych szponów, kiedy Eressëa przybrał swój zwierzęcy kształt aby zaoszczędzić na czasie, energii i problemach, jakie znowu mogłyby wyniknąć z przypadkowego upadku lub głupiego zadrapania. Po tym, jak musiał interweniować w drodze na miejsce spotkania w Wierzbowym Gaju, nie chciał ryzykować powtórki. Dla większego dobra schował dumę głęboko na dnie świadomości i użyczył swoich skrzydeł towarzyszącej mu trójce. Nie planował tego jednak powtarzać, a oni zdawali się doskonale to rozumieć, ponieważ nikomu nie przyszło do głowy nawet pytać o możliwość dalszego lotu.
Polegali więc na swoich nogach, które do tej pory nie najgorzej spełniały swoje zadanie. Przed nimi rozciągała się wizja bardzo długiej i niezwykle żmudnej wędrówki, a każda przebyta marszem godzina stanowiła niezastąpioną okazję do zahartowania się przed naprawdę trudnymi odcinkami.

1 komentarz:

  1. ~Safira Luna Blacke6 lipca 2015 00:04

    Fajne, czekam dalej bo odcinek wydał mi się krótki, o tak rozwiązali pierwsze wskazówki i wyruszyli więc mam niedosyt.:-)

    OdpowiedzUsuń