niedziela, 30 listopada 2014

4. Wspomnienia nadchodzących czasów

Była piękna, może nawet najpiękniejsza na wschodnich krańcach Lasu Burzy, gdzie mieszkała z dala od ciekawskich spojrzeń i potencjalnych adoratorów. Wysoka, szczupła, o pełnych biodrach i piersiach, o lekko opalonej, idealnie gładkiej skórze. Jej pełne, chociaż małe usta nadawały jej uroku nadąsanej dziewczynki, tak jak rumiane policzki, drobny nosek i długie warkocze kasztanowych, ciemnych włosów. Z drugiej strony, jej otoczone ciemnymi rzęsami oczy w kolorze szarego popiołu, jakby niewidzące, dodawały jej lat, których nie miała. Urodziła się przecież zaledwie 180 lat temu, a rodzice strzegli jej jak straże wszystkich tych księżniczek ze starych opowieści, które tak lubiła w czasach dzieciństwa. Tata zawsze je zmyślał, sprawiał, że były niewiarygodne i nawet ona zdawała sobie sprawę z tego, że to tylko wymysł jego wyobraźni. Tym bardziej, że nie potrafił ich powtarzać i irytował się, kiedy wypominała mu błędy. Na początku była o to zła, ale z czasem zrozumiała, że ojciec był wojownikiem, a nie bajarzem i wtedy zaczęła doceniać jego starania. Tata nie miał pojęcia jak należy wychowywać dzieci, jak wychowywać córkę, co powinna umieć, a czego nie, więc po prostu nauczył ją wszystkiego, czego uczyłby syna, ale wieczorami i tak snuł te swoje niedorzeczne opowieści, w których starał się zawrzeć romantyzm i miłość, chociaż i tak więcej było w nich walki i bohaterskich czynów.
Dziewczyna uśmiechnęła się na wspomnienie tamtych dni i nabrała do wiader wody. Jak przystało na córkę wojownika, była silna, więc ich uniesienie nie będzie stanowiło dla niej żadnego problemu. To bardzo irytowało drugiego z jej ojców, tego, którego nazywała zwyczajnie „ojcem” by odróżnić go od „taty”. Byli przecież tak różni, jak to tylko możliwe. Ojciec nie był wojownikiem, ale szamanem. Raczej drobnym, często nachmurzonym, bardzo wymagającym. Oczekiwał, że córka przejmie po nim dziedzictwo Wędrowcy Przemierzającego Światy, ale jak do tej pory nie wykazywała żadnych szczególnych umiejętności. Nauka Przenikania Światów szła jej z trudem, podobnie jak wnikanie w sny. Na początku ojciec uznał, że to wina taty, który uczył ją jak być wojownikiem, przez co dziewczyna wypierała moc jego kruczej krwi płynącej w jej żyłach, jednakże szybko pojął jak bardzo się myli. Moc jego krwi była w niej uśpiona i czekała na przebudzenie, które dotąd nie nadeszło.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i zaczęła węszyć. Obcy, nieprzyjemny zapach wdarł się w jej nozdrza zmuszając ją do pośpiechu. Niepokoił ją, wywoływał ciarki i gęsią skórkę. Nie lubiła tego, co nieznane, nie nawykła do nowości. Jej ojcowie nie będą zadowoleni, kiedy dowiedzą się, że poczuła obcy zapach.
Złapała mocno wiaderka pełne wody i pospieszyła w stronę domu, znanego, bezpiecznego, w pełni chronionego przez zaklęcia ojca i siłę mięśni taty. Wychodzili z siebie by zapewnić jej bezpieczeństwo. Ojciec ze względu na moc, która w niej tkwiła, nie rozumiała tego, ale podobno kryło się to w jej oczach. Dla taty była cudownym dzieckiem, które nie miało prawa się urodzić, tak jak on nie powinien chodzić po ziemi, ponieważ był hybrydą stworzoną sztucznie. Nie mógł się rozmnażać, a przynajmniej żadna samica nie dałaby mu dziecka, które dał mu szaman z plemienia Kruków, w którym to mężczyźni rodzili dzieci. Dziewczyna od dziecka wiedziała, że jest wyjątkowa ponieważ jest mieszańcem, jednym z tych najdziwniejszych – człowiek, smok, Kruk. Jej tata widział innych mieszańców, równie dziwnych, równie niecodziennych i zawsze opowiadał jak wielkie czyny były im pisane. Ojciec widział to inaczej. Jego zdaniem powinna złączyć się z jednym z Kruków jego plemienia i zostać szamanką-przywódczynią. Niedoczekanie.
- Rambë, wolniej! Wylejesz całą wodę, którą przyniosłaś! - tata powitał ją przyjaznym uśmiechem, który rzadko gościł na jego twarzy, ale kiedy już się pojawiał, sprawiał jej przyjemność. Uwielbiała jego uśmiech, podejrzewała nawet, że się w nim podkochuje, jak te jego księżniczki w dzielnych wojownikach. Jej tata był wysoki i postawny, gruboskórny, jak każdy lócënehtar i tym samym tak jak ona. Jego kończyny kryły w sobie niewyobrażalną siłę, a piękna twarz była w takim samym stopniu urocza, co przerażająca, ponieważ jego spojrzenie kryło w sobie tajemnice długiej, krwawej przeszłości i licznych mordów.
- Las zaczyna śmierdzieć. - powiedziała podchodząc bliżej i stawiając przed nim wiadra. - Śmierdzi czymś obcym.
- Wilwarin! - wołając swojego partnera, Nehtar zmarszczył brwi tak jak jego córka jakiś czas wcześniej. Odgarnął z twarzy długie, czarno-czerwone pasma, który wymknęły się z niedbałego koka i zamknął oczy nasłuchując. - Wiatr się zmienił. - stwierdził. - Wilwarin, pospiesz się!
Z wnętrza niewielkiej chaty doszły ich odgłosy kruczych przekleństw i krzątaniny.
- Jak mam się pospieszyć, ty egoistyczny barbarzyńco?! - Kruk wyszedł w końcu na zewnątrz, a jego wygląd sprawił, że dziewczyna zarumieniła się uciekając spojrzeniem. Włosy w nieładzie, ubranie zarzucone pospiesznie, a krok trochę chwiejny, co znaczyło, że kiedy wyszła po wodę dała rodzicom chwilę prywatności, którą wykorzystali. - Czego ode mnie chciałeś?! - prychnął poirytowany, ale szybko się uspokoił. Zaczął wciągać nosem powietrze, stał się czujny i wyraźnie niezadowolony. - Ziemia. W pobliżu znajduje się... - zawahał się, zastanowił – Pustelnik. To smród Pustelnika, a wiem tylko o jednym. I wcale mi się to nie podoba.
- Ojcze, kim jest...
- Kłopotami. - nie takiej odpowiedzi się spodziewała, ale też nie sądziła, że otrzyma jakąkolwiek inną.
- To niemiłe z twojej strony, Wędrowcu Przemierzający Światy. - z lasu wyłoniła się pokraczna, dziwaczna istota przypominająca jelenia, człowieka i drzewo. Istota, jakiej Rambë nigdy dotąd nie widziała i widzieć nie chciała. Rogata, poskręcana, ociężała, ale jednocześnie dziwnie zwinna i niebezpieczna. Dziewczyna czuła to już z daleka. - Nie przychodzę tutaj by się zabawiać, nie mam nawet czasu by być szalonym. Z Pustelnika stałem się Głosem Żywiołów i przekazuję ich wolę. Cemenva Nén ortane. - poczekał aż jego słowa wywrą oczekiwane wrażenie, po czym pragnął kontynuować, ale dziewczyna weszła mu w słowo.
- Co on powiedział? Co to znaczy? - spojrzała na łowcę, ale ten tylko pokręcił głową i wzruszył ramionami.
- Czempion Wody powstał. - przetłumaczył pustym głosem Kruk. - Ludzie wierzyli, że Żywioły mają swoje mroczne oblicza. Ich wiara dała życie Pradawnym Mrocznym Żywiołom, których Czempioni zniszczą nasz świat, kiedy powstaną.
- Czterech wybrańców wskazanych przez Żywioły spotka się za miesiąc na północy, w Wierzbowym Gaju. Dwudziestego pierwszego dnia miesiąca Słońca wyruszą wspólnie w stronę morza, a tam już sami będą wiedzieli, co robić. Żywioły do nich przemówią, tak jak dziś potwierdzą fakt, iż ta niewiasta została wybrana. - Pustelnik powiedział to, co miał okazję powiedzieć już jeden raz.
Zagrzmiało, błysnęło i z nieba spadł deszcz. Jego krople miały barwę srebra, a spadając na ziemię zamieniały się w perły, które powoli otaczały Rambë krążąc wokół jej kostek, a im więcej ich było, tym wyżej sięgał ich pierścień. Dziewczyna nie wykonała ani jednego ruchu i nie było istotne czy nie chciała, czy nie miała możliwości. Wyżej i wyżej, perły pięły się w górę, zamieniały w kryształowe łabędzie i znowu stawały się perłami, a po chwili pokryły ją całą, od stóp do głów. Łowca chciał rzucić się jej na pomoc, obawiał się tego, co Żywioł może zrobić z jego córką, ale Kruk zatrzymał go w pół kroku.
- Została wybrana, nie zatrzymasz tego. - powiedział pokonany, chociaż nie podjął nawet walki.
- Gówno mnie to obchodzi! - syknął Nehtar, ale nie ruszył do przodu. Zrozumiał, że to mogłoby tylko zaszkodzić jego dziecku.
Perły zawirowały raz jeszcze i opadły. Rambë stała spowita w błękit szronu, który osiadł na całym jej ciele zamieniając ją w piękną, lodową rzeźbę, która powoli zaczęła topnieć, a każda kropla spadająca z jej ciała na ziemię rozpryskała się złotym pyłem po ziemi.
- Narodziła się w wodzie, choć bez wód płodowych. - kontynuował Druid. - Woda przyjęła ją, gdy przychodziła na świat i teraz pragnie uczynić ją swoim czempionem. To co należało do Wody, musi teraz do niej powrócić by uchronić ten świat przed stworzonym przez ludzi zniszczeniem. Ich już nie ma, ale ich zło pozostało. Za miesiąc na północy, w Wierzbowym Gaju. Tam spotka innych wybrańców. - powtórzył Pustelnik i odwrócił się w mgnieniu oka znikając w mroku lasu wraz ze swoim irytującym zapachem.
Cisza, przerażenie w oczach Nehtara, rezygnacja Wilwarina,. Dziewczyna upadła na kolana roztrzęsiona. Co właściwie się stało? Co to miało znaczyć?
Łowca w mgnieniu oka znalazł się przy niej i schował ją w swoich szerokich, silnych ramionach, które z niebywałą delikatnością gładziły ją teraz po plecach. Była dla niego skarbem. Normalnością, o której zaczął marzyć podczas Wojny Ras. Rambë była wszystkim czego pragnął i to za jej sprawą między nim a Krukiem pojawiło się coś więcej, niż zwykły seks.
Dziewczyna rozpłakała się po raz pierwszy w życiu. Bała się, ale nigdy więcej tego strachu nikomu nie pokaże. Nigdy więcej nie będzie płakać! Tylko teraz, tylko ten jeden raz, kiedy to nie wie, co się dzieje i nic nie rozumie, a ojciec wydaje się na to tak okropnie głuchy.
- Wilwarin, wyjaśnij mi, o co chodzi! - Łowca wziął córkę na ręce i wniósł do chaty, gdzie ułożoną na łóżku głaskał uspokajająco, jakby wcale nie był wojownikiem i zabójcą, jakby wcale nie walczył i nie wygrywał ze smokami, jakby był kimś zwyczajnym.
- Słyszałeś wszystko. - Kruk nadal miał głos pełen pustki i wydawał się pozbawiony wszelkich sił. - Nasze dziecko zostało wybrane przez Wodę na swojego czempiona. Będzie miała za zadanie zmierzyć się z Czempionem Pradawnego Mrocznego Żywiołu. O tym krążą legendy, niewielu w to wierzy, ale Kruki wiedzą, że to prawda. Nasza córka ma przed sobą misję, tak jak my mieliśmy ją zanim się urodziła. To czego ją nauczyłeś i to czego ja próbowałem ją nauczyć, wszystko to będzie jej potrzebne jeśli ma przeżyć. - te słowa sprawiły, że krwisto czerwone oczy Kruka zaszły łzami. - Jej moc jest ogromna, chociaż nie dotarła jeszcze do niej, ani ja nie zdołałem przyspieszyć przebudzenia. Rambë – zwrócił się bezpośrednio do córki – jesteś mieszańcem, nową rasą, jaka nigdy nie istniała, daliśmy ci życie abyś dokonała wielkich rzeczy i była szczęśliwa. Nie słuchaj Nehtara, który najchętniej nie wypuszczałby cię z tego lasu i nie oddał nikomu do późnej starości. Musisz wyruszyć w tę podróż, bo chociaż Kruki nie angażują się w życie tego świata, ja złamałem tę zasadę sprowokowany przez Nehtara i oto, gdzie nas to zaprowadziło.
- Może zginąć, wiesz o tym! - Nehtar był wściekły.
- Nie zginie. Zadbałeś o to ty, starałem się zadbać ja. Ona nigdy nie będzie bardziej gotowa na tę podróż i na walkę. Ale to jej decyzja. Rambë, to nie jest koniec. To może być twój początek. Chciałem żebyś wyszła za jakiegoś Kruka i wiodła nudne życie, ale to nie jest ci pisane. Nie kłócę się z decyzją Żywiołów, ponieważ wiem jakie zniszczenia wyrządzą Czempioni, kiedy powstaną. Wędrujemy między Światami, nasi przodkowie dotarli w miejsce, w którym było już po wszystkim. Świat był ruiną, żadna żywa istota nie przetrwała. Pokażę ci to zanim podejmiesz decyzję. Pokażę ci świat, jaki widział jeden z twoich przodków. Nehtarze, nie utrudniaj. Zdziadziałeś, od kiedy tutaj zamieszkałeś. - łowca prychnął poirytowany, ale nie powiedział ani słowa, zaś dziewczyna zgodziła się ujrzeć przyszłość świata, w którym czempion nie podjął wyzwania.
Kruk podszedł do niej i usiadł obok. Złączył ze sobą ich czoła, pazurem rozciął swój i jej kciuk, połączył je, wymieszał krew, zamknął oczy i zaczął łączyć swój świat ze światem córki, świat swoich przodków z jej świeżym i małym.
Wprowadził ją w ciemność, która zaczęła się rozwiewać dzięki gorącemu, suchemu ciepłu i pojawiającemu się słońcu. Rambë zamrugała, odzyskała ostrość widzenia i przyzwyczaiła oczy do światła, którego przecież wcześniej nie było, a jedynie zaczynało się pojawiać... Sama już nie wiedziała, co się wydarzyło przed chwilą. Czuła obecność ojca, jednak stała sama pośrodku pustkowia, które było ciche, pozbawione kolorów poza dwoma, piaskowym podłożem i ciemnym niebem. Nigdzie żadnych roślin, żadnych zwierząt. Pustynia, pustynia, pustynia i już wiedziała, że tak wyglądał cały świat. Mroczne oblicze Ognia i Ziemi pod stopami, mroczne oblicze Wody i Powietrza ponad nią. Suche pustkowie, na którym wiatr popycha piasek, a deszcz wysycha jeszcze w locie i nigdy nie spada na ziemię. W takich warunkach nic nie mogło istnieć.
Ale czy to naprawdę obraz świata po Czempionach? Skąd ta pewność? Co na to wskazuje? Dziewczyna ufała jednak ojcu, ufała jego przodkom. Swoim przodkom! Nie chciała by jej dom zamienił się w taką suchą pustynię tylko dlatego, że ona pozwoliła by ogarnął ją strach. Była wojowniczką i szamanką tak jak jej ojcowie. Wojownik i szaman, lócënehtar – łowca smoków – i Wędrowiec Przemierzający Światy. Miała w sobie ich krew, miała w sobie Wodę, która teraz chciała jej pomocy. Kim była by odmówić?
- Ojcze, wyruszę. - zdecydowała i kiedy tylko wypowiedziała te słowa, cofnęła się w ciemność by powrócić do swojego własnego ciała, do swoich myśli, umysłu, swojego świata. - Wyruszę. - powtórzyła by słyszał to także Nehtar. - Dla was, tato. Dla was i dla siebie. Chcę udowodnić, że to czego mnie nauczyliście nie jest tylko zabawą dla znudzonej dziewczyny mieszkającej w lesie z rodzicami, gdzie jedyne wyzwanie to polowanie na mięso lub noszenie wody. Boję się, nie chcę, ale jednocześnie pragnę tego i wiem, że to pasuje do mnie bardziej, niż spokój i cisza, niż życie w plemieniu. Chcę odnaleźć siebie.
- Moja dzielna dziewczynka! - powiedział łowca niemal przez łzy.
- Tato, zachowuj się jak przystało na nehtara. - dziewczyna przewróciła oczyma i nagle poczuła się pewniej, jakby podjęta przed chwilą decyzja dodała jej siły, pewności siebie i była spełnieniem marzeń. Zatęskni za rodziną, już teraz była tego pewna, ale na końcu tego zadania już widziała jasne światełko wskazujące na to, że ma cel i do niego powinna dążyć.
Nie mogła całe życie kochać się w swoim tacie i liczyć na to, że ojciec nie znajdzie jej męża. Musiała dorosnąć, a dorosłość oznaczała wyfrunięcie z gniazda.
- Wrócę do was jako wojownik i zwycięzca, tak jak wy przed dwustoma laty.
- Prawdziwe dziecko swoich rodziców! - powiedział łowca, ale w myślach słyszał już swój wewnętrzny głos wrzeszczący w odpowiedzi „oby nie!”,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz