niedziela, 14 lipca 2013

60. I wtedy zapadła cisza...

Otsëa jako pierwszy odzyskał pełnię sił, kiedy jego organizm przyzwyczaił się do nowych okoliczności. Nie można było mu się dziwić, jako że już kiedyś przebył tę trasę, a co więcej, był przyzwyczajony do wszelkich trudów podróży. Wiedział także, co powinni zrobić, by ich dalsza wędrówka mijała sprawnie i bezpiecznie.
- Zmień się. - wydał polecenie Earenowi, który spojrzał na niego lekceważąco. - Weźmiesz na grzbiet Lassë i Deviego. Rozejrzycie się po okolicy...
- Nie zgadzam się! - Jean-Michael od razu zaprotestował. - Devi nigdzie nie idzie.
- Naprawdę planujesz się ze mną kłócić? - bard spojrzał na niego spode łba, a następnie skupił się na griffinie. - Lassë jest najlżejszy z nas, jeśli chodzi o osoby, które utrzymają się na twoim grzbiecie, a Devi musi nauczyć się latać. Jest lekusieńki, więc kiedy opanuje wszystkie potrzebne umiejętności będzie dobrym zwiadowcą, którego ciężaru nawet nie poczujesz.
- Devi to jeszcze dziecko. - protestował w dalszym ciągu mag. - Dziecko, a nie zwiadowca!
- Jest częścią naszej drużyny, a to oznacza, że również ma pewne zobowiązania. Nie obchodzi mnie ile ma lat, bo kiedyś i tak będzie mężczyzną, a jeśli ciągle będziesz go niańczył nie wyrośnie na nikogo istotnego. Nauczy się latać na griffinie i koniec!
- O, nie! Na pewno nie! - dopiero teraz Jean-Michael miał pełną świadomość tego, co czeka jego małego podopiecznego. Spojrzał na Earena z przestrachem i objął ramionami wyrywającego się malca. W przeciwieństwie do niego chłopiec nie widział żadnych przeciwwskazań. Będzie latał! Na griffinie! Czymkolwiek był griffin... W rzeczywistości jedynie o nich słyszał, kiedy Jean-Michael opowiadał mu bajki, ale nie widział żywego okazu.
- Zaopiekuję się nim. - wtrącił się Lassë. - I nie będę dla ciebie balastem. - zwrócił się od razu do Earena, który wzruszył obojętnie ramionami. Widać stracił chęć o dkłótni, kiedy uświadomił sobie, że będzie go dosiadał kandydat na samicę.
Nie czekając na rozwinięcie się wojny o przyszłość Deviego, grifffin przyjął swoją zwierzęcą postać i strzepnął z piór i sierści ciężkie krople deszczu. Patrzył z rozbawieniem na minę małego, ludzkiego dziecka i jego przejętego opiekuna, który za wszelką cenę starał się odsunąć swojego zafascynowanego wszystkim podopiecznego.
- Oj, puść mnie! - piszczał z przejęciem malec. - Nie zje mnie! Jestem za mały i wejdę mu między zęby! Puść!
Jean-Michael dał za wygraną, kiedy już nie był w stanie utrzymać swojego wierzgającego chłopca. Ze zgrozą patrzył, jak drobny blondynek podchodzi o wielkiej bestii i z otwartymi usteczkami obserwuje griffina. Nawet nie zwracał uwagi na to, że deszcz kapie mu do buźki. Nic się nie liczyło poza wielkim, dziwnym stworzeniem, które jeszcze niedawno było tak podobne do człowieka. No, może gdyby nie te śmieszne uszy, na które maluch starał się nie zwracać uwagi.
Otsëa skinął na Lassë i dał mu niemy znak, by zabrał Deviego na małą przejażdżkę, której celem było obeznanie w terenie i upewnienie się, co do bezpieczeństwa okolicy. Z góry mogli dostrzec zagrożenie, jeśli takowe czaiłoby się w pobliżu. Elf rozumiał pobudki barda, toteż wskoczył na grzbiet Earena i podał rękę Deviemu. Chłopiec pisnął z przejęcia kolejny już raz w przeciągu kilku minut i zignorował wyraźny nakaz opiekuna, by zejść na ziemię i nie bawić się w żadne latanie.
- Jeśli spadniesz... - biadolił mag.
Nikt go jednak nie słuchał. Siedmiolatek drżał z przejęcia, kiedy wielkie skrzydła griffina zaczęły poruszać się powoli, by nagle przyspieszyć, a ogromne cielsko odbiło się od ziemi unosząc w powietrze. Drobne piąstki zacisnęły się mocno na piórach i sierści bestii, zaś Lassë pokazał mu gdzie i jak dokładnie powinien się chwycić by nie sprawiać bólu istocie pod sobą. Skąd właściwie elf wiedział jak obchodzić się z griffinem? Widać bard wiedział o jego rasie coś, czego sam Lassë nie potrafił odgadnąć.
Deszcz zelżał, co pozwalało na sięganie wzrokiem odrobinę dalej. Step był zupełnie pusty nie licząc zwierzątek przemykających cichcem między krzewami, czy w wysokich trawach. Nic nie wydawało się zagrażać kilkuosobowej grupce, która niedawno uniknęła marnej śmierci z rąk widm. Elf spojrzał również na chmury, które w pewnym miejscu stawały się jaśniejsze i rzadsze. Najwidoczniej deszcz miał się niebawem skończyć – za dzień, może dwa, jeśli i te lekkie obłoczki niosły ze sobą nagromadzoną przez długi czas suszy wodę. Albowiem dopiero z tego miejsca, wysoko na grzbiecie griffina było widać, że step jest wyschnięty, żółtawy, a tylko nieliczne miejsca zieleniły się w oddali. Co więcej, jak okiem sięgnąć nie było widać końca rozległego stepu, na który dopiero wyszli. Czekała ich długa i męcząca wędrówka w słońcu, kiedy już się pojawi.
Lassë pochylił się nad uchem Earena i przysunął do niego usta.
- Rozejrzyjmy się jeszcze trochę. Chcę mieć pewność, że nic nam nie grozi, a takie pobieżne zerknięcie mnie nie satysfakcjonuje.
Griffin skinął wielką głową i zanurkował odrobinę by później wyrównać lot. Jego nieoczekiwany ruch sprawił, że z ust Deviego wydobył się głośny pisk, ale już w chwilę później cieszył się, śmiał i zachwycony rozglądał się we wszystkich kierunkach. Pierwszy raz znalazł się tak wysoko nad ziemią, nie wspominając już o locie. Już nawet nie zwracał uwagi na włosy, które wchodziły mu garściami do oczu, kiedy mokre strąki przyklejały się do jasnej buźki.
Okolica naprawdę wydawała się pusta i spokojna. Gdzieś przebiegł lis płosząc kryjące się przed deszczem ptaki, to znowu jakieś inne zwierzątko taplało się w kałuży powstałej w zagłębieniu w ziemi. W przeciwieństwie do opustoszałego lasu, step pełen był zwierzątek, które żyły i tylko czekały by je złapać.
Wylądowali niedługo później, w miejscu, z którego jeszcze niedawno odbijali się od ziemi. Otsëa rozłożył przez ten czas miseczki, kociołek i wszystko, co mogło zebrać deszczówkę, by później przelewać ją do bukłaków. Tym samym nie będą musieli martwić się o uzupełnienie zapasów, a nie ulegało wątpliwości, że step nie uraczy ich wieloma miejscami pełnymi wody. Tu, czy tam znajdzie się jakiś wodopój, ale im bliżej pustyni się znajdą, tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo poradzenia sobie z tym problemem.
Tego dnia nie wyruszali już nigdzie dalej. Musieli wypocząć na tyle, na ile pozwalały niesprzyjające warunki. Najbardziej potrzebował tego mag, który wyczerpał swoje magiczne moce do cna. Nie można było jednak narzekać, ponieważ jego mały podopieczny zajął się nim dokładnie. Przygotował mu prowizoryczne posłanie, a nawet ułożył daszek osłaniający przed deszczem, z gałęzi i swojej koszuli na zmianę. Był nawet na tyle miły, by zapytać gdzie powinien masować, by magia szybciej wróciła we wszystkie członki mężczyzny. A jakże był zawiedziony, kiedy dowiedział się, że jakiekolwiek masaże nic nie dadzą! Nie potrafił zrozumieć, jak to możliwe!
- Zabieram Niquisa. - odezwał się w pewnym momencie Earen. - Poszukamy jajek, może nawinie nam się jeszcze coś innego. Trzeba wykorzystać okazję póki się nadarza. A ty nawet o tym nie myśl. - griffin dźgnął palcem w stronę Deviego, który poruszył się gwałtownie na samo wspomnienie o zdobywaniu jedzenia. - Lepiej zaopiekuj się swoim magiem zamiast przeszkadzać dorosłym w wypełnianiu ich obowiązków.
Chłopiec prychnął urażony i usadawiając się koło Jean-Michaela gładził jego włosy leciutko.
- Zbieraj się, nie ma czasu do stracenia. - Earen położył dłoń na karku zamienionego w małego futrzaka tiikeri i podniósł go trzymając za skórę. - Przydasz mi się póki co taki mały, kiedy przyjdzie nam przetrząsać krzaki. - Położył go sobie na ramieniu i naciągnął odrobinę swoją koszulę, by Niquis schował się pod nią i nie został zmyty z ciała griffina.
Zabawne, ale nikomu nie przyszło do głowy, że za słowami mężczyzny kryje się coś jeszcze, a przecież było oczywiste, że przyjaźń tej dwójki nie mogła być jeszcze tak bliska, by z przyjemnością łączyli się w parę podczas jakiegokolwiek polowania. Tym czasem już kolejny raz bez szemrania wyruszali w drogę razem, zaś elf przyłapał ich kiedyś na czułościach. Nie mniej jednak, był teraz nazbyt pochłonięty swoim losem i brakiem możliwości, jakie wcześniej dawał las, by zbliżyć się do barda. Nic dziwnego, że nie myślał wiele o tym, co najwidoczniej łączyło Niquisa i Earena.
Tym czasem ta dwójka oddalała się coraz bardziej od reszty nie zważając na paskudne błoto pod stopami, ani na coraz chłodniejszy deszcz.
- Zanim czegoś poszukamy, chciałbym wykorzystać okazję, że jesteśmy sami. - powiedział szczerze griffin i wyjął futrzaka zza koszuli stawiając go na ziemi i samemu klękając za krzewem, który osłonił ich przed ciekawskim wzrokiem. - Od jak dawna nie miałem okazji cię pożerać? - mruknął patrząc, jak tiikeri przyjmuje swoją ludzką postać.
- Robisz się łagodny, czy zwyczajnie pożądliwy? - Niquis uniósł wyzywająco brew i przeciągnął się z zadowolonym uśmiechem. Niestety, szybko zmienił zdanie, co do odczuwanej radości, jako że brak futerka oznaczał chłód. Zadrżał, objął się ramionami i rozmasował już zziębnięte ręce.
- Może jedno i drugie? - mężczyzna zamknął Niquisa w ciasnym, ciepłym uścisku i spragniony przywarł ustami do jego warg.
Chłopak od dawna nie bał się już Earena, który okazał się całkowicie nieszkodliwy i łagodny na swój własny sposób. Może i na początku ich znajomości groził pożarciem, jednakże ostatecznie planował uczynić to w całkowicie inny sposób. Z resztą, nadal się odgrażał, choć Niquis nic sobie z tego nie robił, jako że griffin nigdy nie uczyniłby mu krzywdy. Był jak wielka, nachalna zabawka, która za wszelką cenę chciała zdobyć zainteresowanie dziecka. Z resztą, już sam fakt tego, jak często lubił się przytulać i całować, świadczył jednoznacznie o jego niewinności i potrzebach.
„Mój wielki, zły griffin” pomyślał z rozmarzeniem Niquis. I pomyśleć, że do niedawna uganiał się jak szalony za elfem, który teraz już wcale nie zaprzątał jego myśli. Nie było czasu na rozpaczanie skoro Lassë nie był nim zainteresowany i z góry zakładał najwyraźniej wyłącznie przyjaźń. Tym bardziej, że sprawy miały się zupełnie inaczej z Earenem, który choć utrzymywał, iż nadal chce uczynić z elfa swoją samicę, to jednak zawsze szukał towarzystwa tiikeri.
Griffin przylgnął do towarzysza całym ciałem i za wszelką cenę szukał sposobu by poczuć ciało partnera bliżej swojego. Ocierał się powoli swoim kroczem o krocze chłopaka, jakby nie potrafił samodzielnie ustać i znieść napięcia między nogami.
- Bywasz okropny. - Niquis pokręcił głową i przechylił ją na bok, by zrobić miejsce dla mężczyzny, który upodobał sobie jego szyję w szczególności.
- Yhym. - odparła tylko zajęta całowaniem i lizaniem bestia, której niewiele brakowało do łagodnego zwierzaczka.
Tiikeri wsunął dłoń między swoje ciało, a rozpalonego griffina i sięgnął jego spodni wsuwając rękę pod materiał. Objął naprężoną potęgę, która wypychała materiał i powoli, krok po kroku, masował spory trzon, który pulsował gwałtownie od przepływającej przez niego szybko krwi. Żaden z nich nie obawiał się tego dotyku, jako że nie była to dla nich pierwszyzna. Od kiedy Earen zaczął okazywać szczególne względy swojemu „wrogowi” powoli przesuwali się do przodu. Nie przeszkadzało im więcej, że ich rasy były do zawsze śmiertelnymi wrogami. Teraz ta dwójka przekraczała granice całując się, pieszcząc, szukając kontaktu, na który nikt inny by sobie nie pozwolił.
Zaskakujące, że tak niewiele trzeba było temu najprawdopodobniej doświadczonemu mężczyźnie by dojść w dłoń innej istoty. Może naprawę pragnienie było tak nieznośne, a może kryło się za tym coś więcej? Uczucie?
Teraz przynajmniej Earen uśmiechał się zadowolony, usatysfakcjonowany i pełen entuzjazmu.
- Znajdźmy dla nich coś do zjedzenia. Nie wrócę kolejny raz z niemal pustymi rękami!
- Jesteś okropny. Naprawdę. - chłopak pokręcił głową i zmierzwił mokre włosy swojego towarzysza, jakby ten był nie tylko młodszy, ale i mniejszy. Niestety, to uczucie było silniejsze od niego, jako że zazwyczaj markotny i niemiły mężczyzna okazywał się z każdą chwilą coraz to większym dzieciakiem. Chociaż na to nie wyglądało, Niquis zaczął zastanawiać się, czy przypadkiem nie jest starszy od griffina, który przecież wykazał się niejaką odwagą, której brakuje starszym osobnikom jego rasy. Porzucił swoje stado by założyć własne, nie porwał samicy, ale postanowił zdobyć ją sposobem, oczarować, zaś teraz pozwalał by ktoś inny dowodził, gdy on zwyczajnie wykonywał polecenia i stanowił wyłącznie samca beta.
- Ile masz lat? - nie mógł dłużej wytrzymać.
- Nigdy nie pytałeś.
- Ale teraz chciałbym wiedzieć. Ile masz lat we wspólnym systemie?
- 25. - mruknął niezadowolony griffin, co szczerze zaskoczyło tiikeri. Gdyby miał zgadywać dałby mu odrobinę więcej, tymczasem, jak się okazało różnica wieku między nimi wynosiła zaledwie 5 lata wspólnego systemu i przemawiała na korzyść Niquisa, który był jednak młodszy. To w sumie niczego nie tłumaczyło, gdyż mężczyzna powinien zachowywać się w sposób, który bardziej odpowiadał jego wiekowi. Ale czy to naprawdę mogło być tak istotne?
- Tym lepiej. - skwitował to po namyśle tiikeri. - Podoba mi się tak jak jest.
- Ja ci się podobam.
- Nie bądź taki pewny siebie.
Mimo wszystko Earen uśmiechał się niezmiennie.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam chłopaka, jest taki uroczy z tą swoją dziecinnością. Dobrze, że griffin znalazł sobie nową miłość. Kiedy więc wyjdzie na jaw związek elfa i smoka to nic nie powinno im przeszkodzić aby być szczęśliwymi.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle rozdział rewelacyjny xd zwierzątka futerkowe muszą się zejść! *.* są takie słodkie! Elf i smoczek też są słodcy! albo raczej gorący ;P

    Devi i czarodziej mnie najbardziej intrygują ^^ jak to z nimi będzie wyglądać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, ta reakcja że Earen to gryfin o tak to ciekawe jak by zareagowali że Otsea to smok, och w końcu Earen już aż tak bardzo nie gania za Lasse...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń