niedziela, 17 marca 2013

44. I wtedy zapadła cisza...

Otsëa bawił się długimi, zmierzwionymi włosami elfa przez dłuższy czas. Były miękkie, pachnące mimo wielu dni bez kąpieli i nie straciły ani odrobiny ze swojego blasku. Zabawne, jak idealne potrafiły być te dzieci lasu, podczas gdy jednocześnie zdarzały się nierozgarnięte okazy. Mimo wszystko posiadały cechy tak niezaprzeczalnie przydatne podróżnikom i wojownikom, że Natura wydawała się niesprawiedliwa racząc nimi tylko jedną rasę, zaś skąpiąc tego innej.
- Ubiorę cię. – bard przerwał ciszę. – Nie wiem, kiedy zjawią się nasi… towarzysze, więc wolę nie ryzykować. Chciałbym też prosić, byś im nie mówił o tym, do czego między nami doszło. – spojrzał na rumianego elfa odsuwając się odrobinę.
- Nie planowałem się tym chwalić! – chłopak pisnął dziewiczo i zasłonił usta, które wydały ten dziwny dźwięk.
- Może i nie, ale jeśli przypadkiem coś ci się wymknie… Dobrze wiesz, że jesteś… rozchwytywany i jeśli się dowiedzą zabiją mnie we śnie, a tego bym nie chciał. W przeciwieństwie do ciebie muszę spać, jak normalny człowiek, nie zaś zastępować odpoczynek promieniami słońca.
- Nie powiem! – zapewnił Lassë i pozwolił by mężczyzna pocałował jego lekko rozwarte usta.
- Nie wolno ci także tego okazywać. – kontynuował bard. – Jeśli czymś się zdradzisz nie zdołam zapobiec konsekwencją.
- To nie łatwe!
Bard uniósł brwi patrząc przenikliwie na swojego rozmówcę.
- Dobrze. Zrobię, co w mojej mocy. – elf poddał się całkowicie. Uniósł lekko jedną nogę i skrzywił się sapnąwszy. – Boli!
- Musi boleć, a przynajmniej powinno. Tak słyszałem. – odparł obojętnie Otsëa i powoli założył nogawkę spodni na zgrabną łydkę elfa. W następnej kolejności zajął się drugą nogą, biodrami i piersią, by ostatecznie chłopak był całkowicie osłonięty i wymęczony. Bezsprzecznie nie spodziewał się tego, że po wszystkim ból nadal będzie odczuwalny. Czy bard go przed tym nie ostrzegał? Prawdę mówiąc żaden z nich nie pamiętał już tego, co mówił przed upojnym aktem. Byli zbyt podnieceni, nazbyt ciekawi.
- Prześpij się, a ja będę czuwał. Jeśli szczęście będzie nam sprzyjać, jutro pojawią się nasi… kompani. – te słowa nadal nie przechodziły mu łatwo przez gardło. Sięgając po swój rzucony na ziemię płaszcz zwinął go i podłożył pod głowę kochanka by umilić mu pozycję leżącą.
- Naprawdę sądzisz, że zdołam zasnąć taki obolały? W dodatku zaraz po wyswobodzeniu z łap wilków? Oni chcieli mnie zjeść!
- Ale twój smutek i strach zostały zamienione w błogą rozkosz, więc w czym problem? – Otsëa znowu był okropnym dupkiem, ale czemu tu się dziwić? Może smoki miały to we krwi? – W pewnym stopniu jesteśmy z natury niemili.
Lassë dopiero teraz zrozumiał, że myślał na głos. Zawstydził się płonąć na twarzy, jak jasne ognisko w środku nocy.
- Nie chciałem…
- I nie uraziłeś mnie. Smoki nie należą do rasy, która przesadnie się uśmiecha. Zmuszeni do ukrywania się i udawania nieznanej innym rasy wiedziemy marny żywot tułaczy. By wiedzieć, co się dzieje i czy jest już bezpiecznie stajemy się bardami. Nie każdy bard jest smokiem. Tak jak nie każdy smok jest bardem.
- Myślałem, że już nie istniejecie.
- Masz tak myśleć. To zapewnia nam bezpieczeństwo. Ludzie wykorzystywaliby nas do prowadzenia swoich wojen, a inne ludy najchętniej zabiłyby by nie musieć martwić się o dominację. Z resztą, sam już wiesz, że są tacy ludzie, którzy również chcą naszej śmierci. Daleko na pustyniach są całe cmentarzyska kości moich braci. Zginęli tylko dlatego, że tamtejsi władcy chcieli posiąść wszystkie nasze tajemnice. Uważali, że nasza egzystencja może pomóc im w stworzeniu eliksiru młodości, wiecznego życia, sam już nie wiem, jakie inne głupoty przychodziły im do głowy. Teraz jestem tylko byle włóczęgą, który przygrywa pijakom w knajpach. Od dawna nie jadłem surowego mięsa. Dokładniej, od dnia, kiedy rozstaliśmy się i musiałem szukać ciebie i Niquisa.
Oczy elfa były ogromne, kiedy tego słuchał. Przecież zastanawiał się wtedy, jak Otsëa przeżył bez wody!
- Piłeś krew? – wydukał.
- Jadłem mięso. – sprostował mężczyzna. – Krew to element wyposażenia każdej żywej istoty. Z resztą, kochanie. – powiedział to niemal czule. – Ja nie jestem przeciwny mięsu. To elfy starają się je ograniczyć do zera. Smok nie jest elfem i potrzebuje mięsa. Surowego również, jeśli i to cię interesuje.
- Mogłeś mi tego oszczędzić. – elf zmarszczył brwi, przez co wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać, co sprawiło, że bard uśmiechał się szeroko.
Lekko podrapał po głowie kochanka i przysunął twarz do jego twarzy.
- Jestem złą bestią, a ty mnie całowałeś, kochałeś się ze mną… - drażnił się.
- Paskuda! – z cichym prychnięciem chłopak odwrócił się tyłem do siedzącego obok mężczyzny i zamknął oczy. Może naprawdę powinien się przespać i odpocząć? Był trochę zmęczony, to fakt. Tylko czy sen był dobrym pomysłem?
Zamknął oczy by sprawdzić, jak zareaguje na to jego ciało. Niemal nie czuł bólu w dolnych partiach ciała, kiedy leżał spokojnie i nic nie uciskało jego biednych pośladków. Gdyby tylko Otsëa był milszy, gdyby bardziej się o niego troszczył… Chociaż? Czy mógł troszczyć się bardziej, niż w tej chwili? Czy kochanek nie był już do granic swoich możliwości miły i czuły? Przecież okazał elfowi tyle uczucia, kiedy kochał się z nim na twardej ziemi. Tyle ciepła i subtelnych pieszczot.
Elf uśmiechnął się do siebie i odwrócił na chwilę by sprawdzić, czy kochanek jest blisko. Ten siedział oparty o jedno z drzew mając oko na okolice góry. Kiwnął głową unosząc ją lekko w górę, kiedy patrzył na Lassë, który odpowiedział uśmiechem.
Chłopak zarumienił się. Miał wrażenie, że się zakochał, jak mały szczeniak w ciepłej dłoni pana, który pieści jego małą, kudłatą główkę. Ta miłość może i była beznadziejna, ale elf nie wiedział, czy jest w stanie bez niej wytrzymać. Tak bardzo chciał tych wszystkich uczuć, tak dalece pragnął gorących ramion i ciepłych pocałunków, a przecież nigdy wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy. Dopiero teraz zauważył, jak wiele zawdzięcza bardowi, jego cierpliwości i wiedzy, a przede wszystkim ufności, jaką się wzajemnie obdarzyli. Może obaj z góry byli skazani na to uczucie? Przecież nie spotkali się przypadkowo, czyż nie? Natura na pewno tego chciała! A żywioły tylko w tym pomagały, kiedy doświadczały chłopaka. Czy to możliwe?
A jednak wszystko się skończy, kiedy dotrą do nich Niquis i griffin. Wtedy o tym cichym porozumieniu dusz nie będzie już mowy. Będą udawać, że nic się nie stało, że wcale nie czują, jak ich do siebie ciągnie, jak ciała przyciągają się wzajemnie niczym naładowane przeciwnymi siłami magnesy. I nagle Lassë zapragnął by nikt nie wracał. By zabłądzili i szukali drogi dobre kilka dni, a on mógłby przenieść się z bardem gdzieś głębiej w las by tam ponownie rozkoszować się sobą, uniknąć wilków, nieszczęść, czy zwyczajnego pecha.
W następnej chwili elf przypomniał sobie, że nie miłość była jego misją, ale odnalezienie pustelnika. Zerwał się gwałtownie i jęknął, kiedy jego ciało przeszył nieprzyjemny ból. Zmusił się jednak do normalnego tonu głosu, kiedy Otsëa spoglądał na niego pytająco.
- Pustelnik… - wydusił z siebie. – Muszę go szybko znaleźć! Nie ważne, czy jest szalony, czy nie! Jest potrzebny. – wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Tak wiem, pamiętam. Rozmawiałem z nim…
- Rozmawiałeś?! – ignorując pieczenie w siedzeniu Lassë podszedł do barda i złapał go za szatę z przodu. Przyciągnął go bliżej siebie wpatrując się w te złote oczy. – Rozmawiałeś z nim i nic nie załatwiłeś?! Przecież musimy wiedzieć dlaczego żywioły nie mogą się komunikować! Musimy wiedzieć, czy nie spotka nas wielkie nieszczęście! Jeśli wybuchnie wojna…
Patrzył jak brew mężczyzny unosi się pytająco. No tak, nie powiedział mu do tej pory, o co naprawdę chodzi. Nie zdradził szczegółów. Ogólny zarys sytuacji, tak, ale nie wszystko. Aż do teraz.
- To ważne.
- Tak wiem, ale nie teraz. – bard pogładził ciepły, miękki policzek naprawdę pięknego elfa. – On tutaj jest i nie ucieknie nam. Znajdziemy go, kiedy reszta do nas dołączy. Wolę by byli blisko, na wypadek nieszczęścia, czy walk. Nigdy nie wiemy, co tak naprawdę sprowadzi na nas Pustelnik.

Jedna noc – tyle tylko musieli czekać na swoich towarzyszy, którzy wrócili do nich zmęczeni i nieusatysfakcjonowani swoimi poszukiwaniami. Czy ulżyło im na widok całego i zdrowego elfa? Na pewno Niquisowi, który zamienił się w człowieka w przeciągu jednej chwili i podbiegając do chłopaka rzucił się na niego ściskając. Nie minęło wiele czasu, a był słodkim, małym zwierzaczkiem ocierającym się pieszczotliwie o dłonie Lassë. Zatrzymał się nagle w miejscu i zaczął obwąchiwać podejrzliwie elfa, jakby coś było nie tak. Chłopak włożył wiele wysiłku w to, by nie spłonąć rumieńcem, kiedy sobie to uświadomił.
- Wiem, śmierdzę Otsëa. – rzucił z uśmiechem, do którego również się zmuszał. – Uratował mnie, więc musiałem nim przejść, kiedy pomógł mi dostać się na dół. Widzisz, tam byłem jeszcze wczoraj. – wskazał szczyt skalnego wzniesienia, z którego uwolnił go bard. – Nie miałem możliwości zejść, więc Otsëa mnie ściągnął na dół. Jeśli przeszkadza ci ten zapach to umyję się w najbliższym strumieniu i wypiorę ubrania.
Z boku doszło ich wymowne prychnięcie. Widać bard nie uważał się za wystarczająco śmierdzącego, by ktokolwiek miał się czyścić po jego dotyku. Nawet to było jednak grą. Mężczyzna wiedział, jaki jest powód woni wyczuwanej przez Niquisa. Tylko głupiec nie domyśliłby się tego wiedząc, co zaszło między nim, a elfem.
- Odpocznijcie, prześpijcie się, jeśli musicie i będziemy niedługo ruszać. – zarządził rozkazująco. Teraz, kiedy choroba całkiem opuściła jego ciało, a Lassë był bezpieczny mogli wrócić do starego ustroju ich małej grupki. Może i elf trzymał wszystko powiązane ze sobą, ale to bard nimi dowodził, to on wiedział gdzie należy się udać, to on był bardziej światowy niż oni razem wzięci.
Niquis ułożył się na kolanach swojego ukochanego elfa i wtulił w niego zasypiając niemal od razu. Widać, że był zmęczony po podróży, jaką odbył by znaleźć chłopaka i może nawet nie mógł spać? Griffin również nie wyglądał na pełnego sił, chociaż nie chciał okazywać słabości. Może nie był w dalszym ciągu pewien, czy aby na pewno ma dołączyć do tej „wesołej” gromadki?
Lassë spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko.
- Nie mogę być twoją samicą, ale nadal uważam, że możesz z nami podróżować. Tym bardziej, że jesteśmy u kresu mojej wyprawy i nie wiem, co będzie z nami dalej. Chcę zobaczyć się z Pustelnikiem z tego lasu. Mówią, że jest szalony, ale jest też najbliżej związany z żywiołami i tylko on może mi pomóc.
- Nie poddam się i zrobię z ciebie swoją samicę. – rzucił pewnie griffin. – I dlatego zostanę i pójdę za tobą gdziekolwiek byś się nie udał. Odchodząc z Gniazda przekreśliłem swoje szanse powrotu. – dopiero teraz wyjawił im tę tajemnicę, a przecież to wielki krok dla istoty, która sama mogłaby nie przetrwać, a teraz tkwi w środku dziwnej historii wraz z mieszanką innych ras. Earen był odważny!
- Więc próbuj, jeśli chcesz. – stwierdził z westchnieniem elf, chociaż był pewny, że poza Otsëa nie pozwoli się dotknąć nikomu. Nawet Niquis nie miał dostępu do tych części jego ciała, które zdobył bard. Lassë nie rozumiał jeszcze tych uczuć. Nie tak jakby sobie tego życzył, ale był pewny, że kiedyś zdoła to ogarnąć. Teraz ważniejszy był Pustelnik.

3 komentarze:

  1. Łaaaa... Twoje opowiadanie jest absolutnie cudowne, trafiłam na nie dopiero wczoraj, ale już się w nim zakochałam. Aż sama nie wiem co napisać ;P Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się dalej losy bohaterów. Jak przebiegnie spotkanie z Pustelnikiem? Jak rozwiną się ich relacje? Mogłabym wymieniać tak bez końca ;D Cóż pozostaje mi jedynie poczekać na kolejny rozdział ;)

    Pozdrawiam,
    Koefi

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wątpię, że Earen jest odważny. Wiele zrobił i walczył tak, jakby miał u swego boku całą drużynę towarzyszy-współbraci. ;)
    Lassë wie, że najpierw musi załatwić cel swojej podróży, ale może ta wyprawa pozwoli mu odnaleźć chaos, który miał w swoim sercu? Może ta wyprawa jest częścią jego? Los postanowił na globalną skalę uzmysłowić elfowi, jaki jest jego cel. Hmm. ;3
    Niquis nie jest głupi i Otsëa o tym wie. xD Na szczęście Lassë potrafi odwracać uwagę... Ale na jak długo? ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, i już przybyli pozostali towarzysze, a ta reakcja Niquis i to jak obwąchiwał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń