niedziela, 3 lutego 2013

41. I wtedy zapadła cisza...

„Znajdą mnie, znajdą mnie, znajdą mnie...” powtarzał w myślach Lassë usiłując zasnąć. „Znajdą mnie, znajdą mnie, znajdą mnie...” kontynuował ledwie się obudził. „Znajdą mnie” ciągnął podczas posiłku na jaki składały się owoce przyniesione o brzasku przez wysłane po nie wilki. To samo powtarzał gdy pił, czy załatwiał potrzebę sikając ze skały. Zadziwiające jak głęboko wierzył, że zdoła dopomóc w swoim odnalezieniu tylko dlatego, że kropelki moczu dotrą na sam dół, nie osiadając po drodze na licznych wystających skalnych półkach, czy roślinach, które umiłowały sobie ten nieprzyjazny stok.


„Jestem obrzydliwy” westchnął odchodząc od krawędzi. „Paskudnie obrzydliwy. Może powinienem narobić na sierść jednego z wilków żeby zaniósł ze sobą mój zapach do lasu?” kpił sam z siebie.


- Mięso dużo myśli. - zauważył lider watahy, kiedy chłopak usiadł ciężko w słońcu.


- Mięso myślące to i myśli. - prychnął do nieznajomego marszcząc gniewnie brwi. - A wy chcecie zjeść to myślące mięso! Jak ostatni barbarzyńcy!


- Każde mięso myśli. - pozwolił sobie zauważyć wilk. - Na swój sposób, każde. - Twoi towarzysze też nie raz pożerali myślący kawał mięcha. - w jasnych oczach rozbłysnął płomyczek rozbawienia chociaż było w tym nie mniej szaleństwa niż na co dzień. - Nie myśli jajko i ono też nie czuje, ale wilki nie żywią się jajkami. Wilk woli ciepłe, soczyste, świeże mięso. Nie istotne, co działo się tutaj zanim zostało zabite. - wskazał na swoją głowę. - Elf smakuje lasem, naturą, ale jest smaczniejszy niż jeleń, bo mięso jest mniej żylaste, a bardziej kremowe.


- I... ile elfów już jadłeś? - odważne pytanie.


- Dwa jako alfa. - odpowiedział po chwili zastanowienia. - Dwa czarne elfy, jakkolwiek wy je zwiecie. Te o ciemnej skórze i jasnych włosach. Kiedyś, jako młody wilk kosztowałem białego elfa. - wskazał na Lassë – Takiego jak ty. - Twoje mięso będzie lepsze niż to ciemnych elfów. One są twarde, a twoja skóra będzie miękka.


Po ciele chłopaka przeszły dreszcze. Bardzo nieprzyjemne i chłodne. A więc był smaczniejszy niż inni? Nie wiedział, czy ma to uznać za komplement, ale i nie miał zamiaru za niego dziękować. Przecież wilki miały go zjeść! To żaden zaszczyt być wybornym posiłkiem podczas pełni.


- Jestem nadal głodny. - wyrzucił z siebie Lassë. Wszystko by zyskać czas, by pozbyć się wilków, zmusić je do biegania po lesie, naprowadzenia Otsëa na właściwy trop. - Nie mam swojego plecaka, więc muszę jeść częściej i więcej jeśli mam być zdrowy do pełni.


- Bażant nie mówi, jak go należy podawać. - pozwolił sobie zauważyć wilk. - Nie krzyczy jak długo go piec, czym doprawić. Dlaczego więc ty to robisz? Jak to możliwe, że mięso wydaje polecenia chcąc lepiej smakować? A może mięso coś kombinuje?


- Nie mów do mnie „mięso”! - Lassë był przerażony czując, jak bliska odkrycia jego myśli jest ta bestia. Zaledwie chwile mogły dzielić mężczyznę od dojścia do prawdy, a wtedy nie pozwoli swoim wilkom kręcić się po lesie, najpewniej nawet nie będzie karmił elfa owocami, ale zacznie siłą wypychać go czymś innym. Wilk miał rację, żądna ofiara nie instruowała łowcy, jak zabijać, jak pożerać. - Jestem zdenerwowany, nie wiem co mówię. Wiem tylko, że chcę jeść i pić! Nie obchodzi mnie, co o tym myślisz!


Spojrzenie wilka było tak przenikliwe, że przez chwilę chłopak obawiał się tego, co nastąpi dalej. Jeśli on wiedział, co siedzi w głowie elfa to wiedział wszystko. Może nawet domyślał się rasy Otsëa i dlatego wcale się go nie obawiał?


- Dostaniesz swoje owoce. - powiedział nagle spokojnie, niemal normalnie. - Sessta! - warknął głośno alfa, a u jego boku pojawił się jeden z jego wilków. Był wysoki, naprawdę dobrze zbudowany, a jego pierś była naznaczona bliznami w wielu miejscach, jakby stoczył już niezliczoną liczbę walk. - Weźmiesz jeszcze dwójkę i przyniesiecie możliwie najwięcej owoców dla naszego gościa. Nie zapomnijcie też o wodzie. Nie chcemy by mięso było twarde i niesmaczne, kiedy będzie miało do nas żal o złe traktowanie. - chociaż brzmiało to niedorzecznie, to jednak mężczyzna wydawał się całkowicie poważny.


- Co rozkażesz. - odparł Sessta i odwracając się warknął na najbliżej stojących by wyruszyli razem z nim. Żaden z wilków nie zwlekał. Posłuszni, dobrze wyszkoleni, jak na takich barbarzyńców, przemienili się w mgnieniu oka i zniknęli za jaskinią. Czy na polu walki byli równie zdyscyplinowani?


- Słuchają cię. - Lassë nie był pewny, co mówić i czy właściwie powinien to robić. Kiedy mówił czuł się jednak żywy i mógł oszukiwać samego siebie, że jednak nikt nie planuje go spożyć w najbliższym czasie. Wątpliwe by ktokolwiek na jego miejscu potrafił oswoić się z myślą posłużenia za danie główne. Ta świadomość mogła albo doprowadzić do szaleństwa, albo zostać całkowicie odrzucona, nie sposób traktować tego, jak elementu życia. Zupełnie jakby królik wiedział, że żyje tylko po to by ktoś się nim pożywił.


- Jestem ich alfą, muszą mnie słuchać. - mężczyzna spojrzał na chłopaka przenikliwie, a na jego ustach pojawił się szalony uśmiech. - Gdyby było inaczej nie przetrwaliby w watasze, tak jak ty. Nie zjedli cię, bo wiedzą, że zostałeś przygotowany na pełnię i chociaż ślinka im cieknie na twój widok to jednak nie atakują. Powinieneś być mi wdzięczny.


- Wybacz, że nie jestem, ale o ile mi wiadomo to ty jesteś tym, który mnie porwał. - rzucił ponuro elf.


- Każdy musi jakoś sobie radzić. Tym bardziej w tym lesie. - wskazał ruchem głowy na odległe drzewa. - Musiałeś słyszeć o tym, że jest nawiedzony. Istoty, które zginęły tutaj podczas Pierwszej Wojny Ras wracają by prześladować tych, którzy przeżyli, by mścić się na tych, którzy pozbawili ich życia. Tak naprawdę, to wcale nie są plotki, pogłoski, bujdy, czy nawet legendy. To prawda. Wszystko to ma w sobie więcej sensu niż może się wydawać. Ten las od zawsze posiadał moc, której zostały pozbawione inne lasy. To tutaj mieszka Pustelnik. Nawiedzona, szalona istota, która nie posiada już własnej rasy. Nikt nie wie, kim jest, kim był, ani kim się stanie. Mówią, że zamienia się w drzewo, ale inni utrzymują, że stanie się złotym jeleniem.


Lassë słuchał tego uważnie, chłonął każde słowo. Pustelnik jest tym, z którym miał się skontaktować, jedynym, który może znać tajemnice zakłóceń między Żywiołami.


- Chciałbym się z nim spotkać. - wypalił nagle, co bardzo rozbawiło wilka. Jego śmiech przypominał miejscami ujadanie, bądź wycie, ale jednak nadal był śmiechem radosnym.


- Chcesz się spotkać z Pustelnikiem? - wydusił z siebie. - On ci nie pomoże, jeśli taki jest twój plan. To istota neutralna.


- Nie o to chodziło! - elf pokrył się purpurą, chociaż naprawdę nie taki był cel wyrażonej prośby. - To dlatego tutaj jestem! Zanim mnie zjecie chciałbym z nim porozmawiać! - zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy. Może jednak się uda? Szybko jednak jego początkowy zapał został ostudzony.


- Nie obchodzi mnie to, czego chce mięso. - chłód i szaleństwo powróciły i były wyraźnie wyczuwalne w słowach wilka. - Nie zbliżamy się do Sługi Lasu, a on trzyma się z daleka od nas. Jest nieobliczalny i niebezpieczny. Przy nim moje wilki to dzieci. Nie wiem dlaczego chcesz się z nim spotkać, ale radzę dać się zjeść i zapomnieć o tym, co „miałeś”, czy „musiałeś”.


Lassë podciągnął kolana pod brodę i objął nogi ramionami. Zapomnieć? Łatwo powiedzieć, kiedy ma się żyć, trudniej, gdy przychodzi umierać. Może właśnie dlatego elf nie potrafił dać sobie spokoju z wyznaczoną mu przez Żywioły misją? Z góry wiedział, że tego nie przeżyje i dlatego tak mu zależało na osiągnięciu czegokolwiek?


- Owoce! - rzucił nagle mężczyzna, który niemal wyrósł przed nimi, jak spod ziemi. - Na słowo. - Sessta nie brzmiał najlepiej, co sprawiło, że w sercu elfa pojawiła się nadzieja.


Czy to możliwe? Wilki natknęły się na jego przyjaciół, którzy szukali go, a może nawet już wyruszyli z odsieczą? Po liderze watahy nie można było nic poznać. Czy wiadomości były dobre, czy może złe, jak przewidywał chłopak? Wilki nie zdradziły się ani jednym spojrzeniem, kiedy szybko wymieniały serię warknięć i szczeknięć. W końcu musiały zostać wydane polecenia, gdyż przywódca wydał z siebie głośne warknięcia, a kilkanaście wilków zniknęło z ich oczu w godnym pochwały tempie.


- Co się dzieje? - podjął Lassë, chociaż nie liczył na odpowiedź i rzeczywiście jej nie otrzymał.


- Nic. Drobne sprawunki wezwały moich braci, ale to nie powód by nasze mięso miało zawracać sobie tym swoją biedną główkę. - rzucił dziwnie ciepłym tonem, jakby zaraz miał go rozerwać. - Przecież nie chcemy żeby zmartwienia zepsuły nam mięso.


Elfowi nie podobał się ten ton, ani też sposób w jaki „awansował” z gadającego mięsa na byle mięcho. Coś się działo, coś ważnego, a on nie mógł dowiedzieć się niczego. Nie był głupi, wiedział ile kryje się w tym nadziei, a ile płonnego pragnienia. Znalazł się w centrum zainteresowania, a zmiana stosunku względem niego oznaczała zbliżającą się odsiecz.


- Widzę ten uśmiech, który ciśnie ci się na usta. - wilk przyglądał mu się uważnie, a jego jasne oczy świdrowały elfa jakby już leżał nagi i gotowy do zjedzenia. Nagle krwawe linie na ciele wilka okazały się bardziej przerażające niż wcześniej, a jego kły niebezpiecznie ostre.


- Nie uśmiecham się! - zaprzeczył rumiany na twarzy chłopak. - Po prostu... Po prostu zastanawiam się dlaczego gadające mięso nagle przestało być odpowiednim kandydatem do rozmów.


- W każdej chwili mogłem zabronić ci mówienia, gdybym tylko chciał.


- Nie możesz mi tego zabronić!


- Mogę cię zmusić. - wilk wstał, a mięśnie jego brzucha napięły się, kiedy uniósł ręce by rozciągnąć całe ciało. - Mógłbym cię zmusić do wszystkiego. - rysy jego twarzy stały się ostre, a głos bardziej przypominał warczenie. - Jestem miły, ale to nie znaczy, że cokolwiek ci to daje. Dbam o mięso, które później zjemy. Ludzie nacierają swoje posiłki miodem, ziołami, a ja moje relaksuję żeby było miękkie, kiedy się w nie wgryziemy. Nie zapominaj, że to do mnie należy serce i wątroba, ja wgryzam się w twoje miękkie, ciepłe wnętrzności, a reszta przychodzi, gdy ja się posilę. - mówił prawdę i nie wahał się ani trochę, ani jeden mięsień na jego twarzy nie drgnął, kiedy relacjonował w skrócie przebieg wypadków, które będą miały miejsce za niespełna dwie noce. - Księżyc czeka na krew, a moi ludzie na świeże, elfie mięso.


- Idą po mnie. - skąd w elfie tyle siły i odwagi by patrząc w te pełne złości oczy mówić szczerze to, co myśli? Czy to wilk go do tego zmusza, czy może sam odnalazł w sobie to, czego znaleźć się nie spodziewał? - Dlatego się denerwujesz...


- Nie denerwuje się! - warknął na niego mężczyzna.


- Boisz się, że odbiją mięso, na które twoi ludzie musieli czekać do pełni.


- Nie będą czekać, jeśli się nie zamkniesz! - pazury alfy wydłużyły się, stały niemal boleśnie ostre i jeszcze bardziej niebezpieczne, kiedy doskoczył szybko i gwałtownie do chłopaka łapiąc go za miękką twarzyczkę. - Nie uciekniesz, ale zginiesz jeśli jeszcze raz mnie zirytujesz. - ostrzegł. - Nie czekam na pełnie z mojej własnej woli, jasne? Nasz bóg pragnie ofiary podczas pełni, a naszym bowiem jest Księżyc. Wy macie Żywiołu, my mamy Jego. Wy czcicie je pracą, my czcimy krwią. Nie jestem tak szalony, jak ci się zdaje.


„Ale jednak szalony” pomyślał Lassë, kiedy wilk puścił go, a on mógł rozmasować obolałą szczękę, która krwawiła w miejscach, gdzie pazury przebiły skórę. A jednak elf nie czuł strachu, jaki towarzyszył temu wszystkiemu na początku. Szukali go! Ta myśl kiełkowała boleśnie wewnątrz chłopaka, jakby mogła zmienić obraz rzeczywistości.


Przeraził się słysząc nagłe, głośne ujadanie. Wilk odwrócił się do podległego sobie osobnika wdając się z nim w gwałtowną rozmowę pełną zajadłego wycia. Jasne oczy lidera stały się wielkie, a usta uchyliły się lekko. Spojrzał otwarcie na elfa i wyraźnie zaklął pod nosem. Rzucił się w stronę krańca skały, spojrzał w dół i zaklął kolejny raz.


- Nie zapominaj, że jesteś ofiarą, jaką ma otrzymać nasz bóg. - odezwał się do elfa zanim nie zmienił się w zwierzę i nie odbiegł wraz ze swoimi braćmi.


Lassë nie rozumiał, co takiego widziały wilki, co sprawiło, że zostawiły go samego. Tego dnia nie wyruszyły jeszcze na polowanie, ale i nie powinny o tak wczesnej porze. Podpełzł więc do skraju skalnej półki, na której się znajdował i wyjrzał w dół. Pisnął, kiedy coś wielkiego zbliżało się do niego w zawrotnym tempie. Odsunął się opadając ciężko na tyłek, kiedy ogromna bestia wystrzeliła w niebo, a każdorazowy ruch skrzydeł sprawiał, że elf odsuwał się o kilka centymetrów dalej od krawędzi pchany impetem małej wichury, jaką wywoływało stworzenie. Patrzył przerażony i zafascynowany na ogromne kły, niewyobrażalne szpony i miał ochotę płakać i śmiać się jednocześnie.


- Smok! - wydyszał. - Smok!

4 komentarze:

  1. Smoczek go ocali, czyżby jego ukochany był smokiem? CCiekawe ciekawe i fascynujące. Uwielbiam te opowiadanie. I ten wilk ma niezłe teksty, jest całkiem słodki

    OdpowiedzUsuń
  2. Otsëa to smok? Serio, serio? :D Ale faaajnie! Hohoo, jednym chapnięciem dziabnie kilka wilków na raz. I tak, kurcze, trzymać! Lassë bliżej ocalenia!
    Jeleń? Hm, to dziwne, ale skojarzenie z Potterem było jako drugie. Najpierw przypomniała mi się jakaś stara anime, której tytułu nie pamiętam... Mononoke? O, tam były wielkie wilki ;3 I ten jeleń chyba także. xD Mmm, uwielbiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo.. Earen jest... osz... hmm... Bardzo ciekawy ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    wspaniały rozdział, uratowany Lasse, i jaka rakcja na pojawienie sie smoka... ;) tak gadające mięso nie powinno mówić jak je przyrządzić... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń