niedziela, 7 czerwca 2015

18. Wspomnienia nadchodzących czasów

Miało być dłuższe, ale nie wyszło niestety. Niemniej jednak, znajdę sposób żeby Wam wynagrodzić czekanie. Może następnym razem ;)

Pocałunek przerodził się w walkę dwóch języków o dominację, której nie mogły zdobyć na dłużej niż kilka chwil. Pole bitwy zmieniało się w zależności od chwilowego zwycięscy, ale ten brak konkretnej stabilności ostatecznie zmęczył zarówno smoka, jak i mieszańca. Oderwali się od siebie zasapani, z wzrokiem płonącym jak pochodnia.
- Wiesz czego chcę? - Eressëa wziął głęboki, uspokajający oddech. - Nie, inaczej. - poprawił się – Wiesz czego mi trzeba?
Seet-Far skinął głową. Wydawał się przypominać spłoszonego królika, kiedy patrzył w te płonące, spoglądające na niego hardo oczy. Zeszpecona połowa twarzy była doskonale widoczna, ponieważ zasłaniająca ją do tej pory grzywka zsunęła się na bok. Chłopak dotknął stopionej skóry opuszkami palców.
- Nie dotykaj! - smok syknął szybko i ostro, jego słowa były jak ukąszenie węża. Chłopak zabrał więc dłoń posłusznie.
- Wybacz, więcej jej nie dotknę. - okazał skruchę.
- Dlaczego więc to zrobiłeś?
- Dlaczego dotknąłem blizny? Ponieważ jest świadectwem tego, co się stało. - odparł pewnie chłopak. - Ponieważ w najlepszym wypadku i ja tak skończę, więc czy naprawdę tak cię dziwi fakt, że jej dotykałem? Że chciałem to zrobić? Jak ty zachowałbyś się na moim miejscu? Nie dotknąłbyś jej mając ku temu okazję?
- Ty mały... szczurze! - syknął w odpowiedzi zagoniony w kozi róg mężczyzna, ale mieszaniec tylko roześmiał się niemal kpiąco.
W następnej chwili jakby pchnięci niewidzialną ręką, przylgnęli do siebie w kolejnym pocałunku. Ten był delikatniejszy, choć nie mniej głęboki i gorączkowy. Było jasne, że na nim nie poprzestaną, ponieważ obaj mieli w tym swój cel. Podczas gdy jeden chciał spełnić daną samemu sobie obietnicę, drugi pragnął zapomnieć o powracającej natrętnie przeszłości. I tak, po jednym pocałunku przyszła kolei na kolejny i jeszcze jeden. Całowali się tak, jakby miał to być ich pierwszy i ostatni raz razem, a przecież nic nie stało na przeszkodzie by oddawali się cielesnej rozkoszy także później, podczas wyprawy ku przeznaczeniu.
- Uważaj żebyś się nie skaleczył. - rzucił tuż przy uchu chłopaka smok, kiedy rozbierali się wzajemnie. - Krew sprowadzi nam na głowę kłopoty, więc uważaj na źdźbła.
- W takim razie to ty musisz uważać i mnie nie poranić. - Seet-Far znowu mówił z wyższością, jakby miał się za władcę świata. Miało to swój urok, choć było też niesłychanie denerwujące.
- Ugryzę cię. - ostrzegł gołowąsa Eressëa, ale ten przyjął to tylko rozbawionym, kpiącym śmiechem. - Tak żeby odgryźć głowę. - dodał więc poważnie.
- Żartowniś. Nie należysz do tych, którzy lubią zabawiać się z padliną.
- Doprawdy? - smok uniósł zdrową brew.
- Nadal żyję, to oczywiste. - z tym chłopakiem czasami po prostu nie dało się wygrać i mężczyzna nie planował podejmować kolejnej próby.
Rozebrał go za to sprawnie, zostawiając tylko w przepasce biodrowej i butach. Sam miał na sobie niewiele więcej, ale przed całkowitą utratą odzienia uchronił go fakt, że leżał na trawie z mieszańcem na sobie. Niezbyt komfortowa pozycja, ale jedyna właściwa w takim miejscu i w tych okolicznościach. Eressëa usiadł obejmując chłopaka w pasie, dzięki czemu przesunął jego ciało w dogodniejsze miejsce. Ich krocza stykały się ze sobą, kiedy smok objął ustami muszelkę ucha i possał podlizując. Kiedy z ust jego partnera wydobyło się westchnienie, wiedział, że trafił na czuły punkt. Szybko poszło, co niewątpliwie sprawiło mu przyjemność, ponieważ nie planował się przesadnie angażować. Mocno zacisnął dłonie na pośladkach mieszańca i zaczął je ugniatać masując kolistymi, powolnymi ruchami. W tym czasie przesunął usta na szyję swojej ofiary, która poddała się jego woli. Zupełnie jakby ślina smoka zawierała afrodyzjak czyniący z kochanków marionetki.
Seet-Far nie pozbył się jednak własnej woli. Wyczekał trochę dłużej, porozkoszował się pieszczotą i zaatakował wbijając paznokcie w skórę na piersi Eressëa w taki sposób, by przy okazji szczypać jego sutki. Spodobał mu się syk, jaki wydobył się z zajętych jego szyją ust. Wiedział, że nie musi obawiać się zrobienia krzywdy partnerowi, ponieważ twardej skóry nie dało się przebić nawet za pomocą broni, a co dopiero paznokciami, za to sutki były wrażliwe na ewentualne kontuzje, więc wykorzystał tę wiedzę. Nie łudził się wprawdzie, że będzie mógł dominować, ale i tak był zadowolony z tego, że osiągnął cokolwiek.
„Sprawdźmy, co tam masz.” pomyślał dobierając się do spodni smoka, który na szczęście nie należał do osób gustujących w jakiejkolwiek bieliźnie. Rozwiązawszy przytrzymujące odzienie rzemyki i rozchyliwszy poły spodni, mieszaniec wsunął odważnie dłoń w strategiczne miejsce i zacisnął palce na kryjącym się tam narzędziu rozkoszy. Nie byli parą, nie byli nawet kochankami, więc ich zbliżenie zależało właśnie od tego nieporuszonego jak dotąd penisa, który obiecywał wiele, jeśli tylko zostanie wystarczająco zachęcony do działania.
W każdej innej sytuacji, Seet-Far z pewnością zatroszczyłby się o swoją dumę, ale wcale o niej nie myślał, kiedy odsuwał się i pochylał czując chłód na szyi, gdzie wcześniej spoczywały gorące usta. Zatęsknił za nimi, chociaż wiedział, że niedługo znowu znajdą się na swoim miejscu. Nie zwlekając przystąpił do dzieła, pieszcząc członek Eressëa ciepłym, nierównym oddechem, wilgotnym, trochę szorstkim językiem, a w końcu także zadziwiająco miękkimi ustami. Nie ulegało wątpliwości, że chłopak doskonale wie, co i jak powinien robić, chociaż dało się wyczuć, że jego wiedza nie wypływa z praktyki, ale z teorii poznawanej na własnym ciele.
Smok niemal uśmiechnął się pod nosem spoglądając spod przymkniętych powiek na pracującego wargami mieszańca. Był ciekaw, czy poza ustami trafi także na inną dziewiczą część ciała, chociaż podejrzewał, że pod tym względem nie ma co liczyć na zabawę. Tym lepiej, ponieważ doświadczony kochanek był lepszym i namiętniejszym kochankiem, a właśnie takiego teraz potrzebował. Sięgnął więc do wypiętych w przeciwną stronę pośladków i znowu przykleił do nich dłonie. Od razu wyczuł zmianę, jaka nastąpiła w pieszczocie ust, w ruchach głowy i sile ssania. W takiej sytuacji musiał zadbać o wolne, ale nieubłagane przesuwanie dłoni w stronę miejsca, które chciał dziś zdobyć. Ten tyłek był jego lekarstwem na wspomnienia, na utracone szczęście.
W końcu dosięgnął więc środka, ale potrzebował czegoś więcej niż własnej śliny by ułatwić tarcie i szybciej rozluźnić napięte mięśnie. Musiał przecież uniknąć obfitego krwawienia.
Po omacku sięgnął do swojego tobołka i wydobył z niego jadalną pastę zrobioną z owoców shafferu, miękkich w środku, ale obleczonych bardzo twardą, jakby gadzią skórką. To właśnie owocowa pasta posłużyła mu za środek nawilżający, kiedy nabrał na palce sporą jej ilość i roztarł na dłoni oraz pierścieniu mięśni, który chciał oswoić przed sforsowaniem. Teraz już się nie spieszył, chociaż w innych okolicznościach wcale nie starałby się przesadnie dogodzić chłopakowi. Potrzebował seksu, a nie problemów z drapieżnikami, toteż morderczo powoli operował palcami, które szykowały drogę dla tego, co miało przyjść po nich i zapewnić obu podróżnikom niezapomnianych wrażeń.
Po chwilowym masażu, jego palec wsunął się w ciało mieszańca gładko i bez większych problemów, chociaż mięśnie stawiały lekki opór. Niemniej jednak, ostateczne przygotowanie było tylko kwestią czasu, toteż smok postanowił go wykorzystać przysysając się do piersi partnera.
Seet-Far w tym czasie rozkoszował się uwagą, ale i sam starał się obdarzyć nią smoka. Musiał jednak przestać, kiedy jego wrażliwe wnętrze stało się centrum uwagi i obaj wybrańcy Żywiołów mogliby słono zapłacić za rozpraszanie uwagi operującego wargami chłopaka. Jeden fałszywy ruch i zęby poraniłyby delikatne ciało znajdujące się wewnątrz ust. Chłopak wyprostował się więc odrobinę klęcząc nad ciałem Eressëa, wypiął przy tym pośladki i trochę nimi zakręcił by rozładować napięcie. Teraz sam zaczął odczuwać lekkie podniecenie, a wszystko nie tylko dlatego, że był pieszczony, ale i z powodu rosnącej sztywności członka, którym tak się opiekował przez ostatnie chwile.
Wygiął się teraz trochę bardziej, a kiedy smok zaczął wodzić językiem po skórze na jego piersi, musiał przygryźć wargę by ograniczyć wydawane przez siebie odgłosy. Zapach krwi to jeden ze sposobów na przyciągnięcie kłopotów, a krzyki byłyby drugim. Wolał uniknąć problemów, kiedy mógł oddać się przyjemności. Nic więc dziwnego, że mając okazję, przyssał się delikatnie do szyi smoka, w sposób nie pozwalający na maltretowanie swoich sutków, za to sam podjął próbę zmuszenia partnera do zdecydowanie szybszego oddechu, kiedy dłonią kontynuował to, co rozpoczął ustami.
Zajęci pospiesznym badaniem i pieszczeniem swoich ciał, nie mieli już zbyt wiele czasu na pocałunki. Nie dało się jednak wykluczyć, że jeszcze wielokrotnie postanowią pogłębić swoją znajomość, co pozwalałoby na nadrobienie zaległości pod każdym możliwym względem. Zresztą, nie mieli w planach rzewnej miłości, ale zaspokojenie seksualnego pragnienia i nic więcej.
Szybko więc przeszli do bardziej ambitnych prób przyspieszenia tego beznadziejnie dłużącego się wstępu. W innych warunkach byłoby po wszystkim, ale tutaj nawet chuć musiała przestrzegać pewnych zasad.
Seet-Far natarł więc penis swojego partnera pastą owocową i nie czekając już dłużej zmienił pozycję na dogodniejszą. Uklęknął na zdjętych z siebie ubraniach na tyle na ile pozwalał materiał oraz wygnieciony przez smoka teren i wypiął pośladki zapraszająco. Grzechem byłoby nie skorzystać, więc Eressëa przysunął się możliwie najbliżej i pomagając sobie dłonią wszedł mocno w pulsujące niecierpliwie wnętrze. Od tak dawna nie poddał się tej namiętności, że teraz czuł się tak, jakby trafił do raju. Dreszcze rozkoszy zawładnęły całym jego ciałem i przejęły nad nim kontrolę. Słyszał głuche stęknięcia partnera, który z pewnością odczuwał na początku pewien dyskomfort, ale nie mógł sobie pozwolić na odczekanie tej niezbędnej chwili. Jego biodra żyły własnym życiem poruszając się gwałtownie, a powieki zamknęły się szczelnie. Wyłączył jeden zmysł, co chociaż odrobinę wyostrzyło inne i wpłynęło na jeszcze silniej odczuwaną przyjemność. Usta uśmiechały się samym kącikiem, jakby smok został opętany przez złego, psotnego ducha.
Jak on mógł w ogóle zrezygnować z seksu na tak długie stulecia? W jaki sposób tego dokonał? Czy naprawdę był pogrążony w tak wielkim żalu, że ciało wyparło wszelkie seksualne potrzeby na całe wieki? Teraz jednak jego zmysły i potrzeby znowu otworzyły się na seksualność, co w jeden chwili uczyniło z niego niewolnika.
- Ooo, zapomniałem już jakie to przyjemne. - wydyszał z rozmarzeniem w głosie, co niejako było komplementem dla klęczącego na czworakach chłopaka.
- O tak, czuję to doskonale. - przyznał rozbawiony mieszaniec mimo bólu, jaki początkowo sprawiały mu te gwałtowne, niepowstrzymane ruchy. Zagryzł jednak wargi i wytrzymał, aż opadnie pierwsza fala podniecenia, co nastąpiło stosunkowo szybko.
Pierwszy wytrysk po tak długim czasie był naprawdę obfity i przyniósł ulgę, która sięgała każdej komórki ciała. Podnieta nie opuściła jednak smoczego ciała, toteż zmienił pozycję nie wysuwając się z tego ciasnego, gorącego, miękkiego raju. Usiadł i pociągnął mieszańca na siebie. Ukąsił lekko jego szyję, chociaż z rozkoszą zrobiłby to tak, aby w ustach poczuć smak krwi. Nie lubił się ograniczać, ale w tym wypadku nie miał innego wyjścia. Teraz za to zaczął unosić i opuszczać biodra bardzo lekkiego chłopaka, który chyba nie bez satysfakcji pomagał mu w tym i w końcu zaczął odczuwać przyjemność płynącą z tego stosunku.
I rzeczywiście tak było, ponieważ po pierwszym wytrysku smok nadal był gotów do działania, jednakże furia pchnięć zmalała i teraz powolna, głęboka penetracja przyniosła więcej przyjemności. Wprawdzie każde lekkie ukąszenie bólu było zapowiedzią mało przyjemnych dni obolałego tyłka, ale całe życie opierało się przecież na chwilowym, jednodniowym szaleństwie i późniejszych cierpieniach. Nie sposób z tym walczyć, toteż mieszaniec wcale się tym nie przejmował. Z dłońmi na twardych udach Eressëa, odpychając się od podłoża dodatkowo nogami, pozwolił by dłonie na pośladkach kierowały tempem i głębokością zbliżenia. Pochlebiał mu fakt, że mężczyzna był wygłodniały i teraz odnajdował przyjemność w seksie z nim. To niemal jak drugie dziewictwo, którego smoka pozbawił właśnie on!
Powoli do góry, ostrożnie aby się nie wysunąć, szybciej i mocniej ku dołowi, aby wejść możliwie najgłębiej i poczuć rozkosz tarcia. Palce wbijające się mocno w uda, gorące pieczenie mięśni, doprowadzająca do obłędu pustka i przejmujące wypełnienie po brzegi. Smok i mieszaniec byli czystym pragnieniem, byli seksem, kiedy poddawali się swoim żądzom. Więcej, głębiej, szybciej i wolniej na przemian. Obaj sapali, drżeli, ich ciała marzyły o uwolnieniu z siebie gęstniejącego nasienia, które wydawało się wrzeć w oczekiwaniu na wytrysk. A jednak ograniczali się najdłużej jak to możliwe, by w pewnym momencie po prostu się poddać i z jękiem pozwolić na wytrysk, który nie tylko przyniósł upragnione spełnienie, ale także wyczerpał ich doszczętnie.
Zawładnęło nimi słodkie zniewolenie lenistwa, które wyssało z członków całą siłę. Smok opadł na trawę, zaś mieszaniec na niego, by móc wypocząć bezpiecznie i bez obaw o swoje ciało, jako że już i tak wycisnął z niego wszystko, co mógł. Obaj wyrzucili z myśli to, co mogło zakłócić spokój odpoczynku. Obawa o dalszą drogę, wspomnienie nieżyjącej już ukochanej.
Nic nie miało dla nich znaczenia poza rozkosznym rozleniwieniem pieszczącym każdą komórkę ciała. Nie spieszyli się nigdzie, nie zależało im na niczym, nie mieli zobowiązań ani obowiązków. Byli wolni. Wprawdzie tylko przez tę krótką chwilę, ale jednak przyjemnie było uwolnić się od ciężaru przeznaczenia i przyszłości świata.

1 komentarz:

  1. ~Safira Luna Blacke7 czerwca 2015 22:02

    No i w końcu smoczysko zmądrzało, ale było fajnie szkoda tylko że pokrzyczeć nie mogli bo frustracji byłoby mniej:-)

    OdpowiedzUsuń