niedziela, 16 marca 2014

91. I wtedy zapadła cisza...

Jak to możliwe, że byli w wiosce ifrytów od dwóch dni, a Niquis nie miał ani razu okazji by spotkać się z Fer-keel-sarem? Czy to aby na pewno normalne? Musiał przyznać, że nie szukał księcia, ale chciał z nim porozmawiać, chciał zapytać o ich jajo, powiedzieć mu o tym, co łączy go teraz z Earenem. Musiał to wszystko zrobić, by zachować spokój i skupić się na walce, gdy już do niej dojdzie. Tylko czy miał prawo zawracać mężczyźnie głowę sobą w tak ważnym dla nich wszystkich momencie?
Ostatecznie to jednak nie on podjął decyzję, ale należała ona do ifryta, który sam znalazł tiikeri i zachodząc go od tyłu objął delikatnie w pasie.
- Tęskniłeś? - szepnął mu na ucho niemal dotykając go ustami. Znał to słowo czy może uczył się z myślą o ponownym spotkaniu?
- Trochę się zmieniło. - powiedział drżącym głosem Niquis i odskoczył od ifryta widząc nadchodzącego z naprzeciwka i wpatrzonego w nich griffina.
- Słyszałem o twoim wypadku. - ifryt zaskoczył ich naprawdę poprawną znajomością wspólnego języka. Tego, którego jeszcze niedawno nie umiał, kiedy spędził miłe chwile z Niquisem. Widząc zaskoczenie na twarzach dwójki znajomych uśmiechnął się zadowolony – Cieszę się, że mogłem was zaskoczyć. Szybko się uczę.
- Tak, w rzeczy samej. - mruknął mało przyjaźnie Earen, ale spojrzał na wpatrzonego w niego błagalnie tiikeri i zrezygnował z walki. Jako kaleka i tak nie miał szans. - Podałbym ci dłoń, ale jednej mi brakuje, więc drugą wolę trzymać przy sobie.
- Spokojnie, nie jestem tu po to by cię w jakikolwiek sposób urazić. - Fer-keel-sar uniósł ręce w pojednawczym geście. - Ja i Niquis jesteśmy przyjaciółmi i niczym więcej. Łączy nas kilka rzeczy, ale teraz to nie ja z nim jestem. Ty go zdobyłeś, chociaż sam nie wiem jak ci się to udało z takim charakterem. Z ręką czy bez niej, to ty jesteś jego partnerem. Ja chcę tylko z nim porozmawiać. - rzucił ugodowo. - Daj nam chwilę, to naprawdę ważne.
- Proszę. - Niquis podszedł do griffina i położył dłoń na jego ramieniu. - Zaufaj mi, bez tego nie zajdziemy nigdzie. I nie akceptuję głupiej wymówki, że mi ufasz, ale jemu nie. - uciął widząc, że mężczyzna otwiera usta.
- Dobra, nic nie mówię. Macie swój czas, cały czas świata. - powiedział to niedbale, ale z wyraźnym żalem, może nawet złością i lekką dozą ironii.
- Jesteś okropny. Nawet poszkodowany grasz mi na nerwach. Sio, porozmawiam z Fer-keel-sarem, a ty pójdziesz grzecznie do namiotu i poczekasz na mnie. Wyjaśnię ci kilka rzeczy siłowo jeśli będzie trzeba.
Earen roześmiał się chłodno. Oczywiście, że nie wierzył w jakiekolwiek użycie siły na sobie. Niquis za bardzo się bał znowu go skrzywdzić po tym, jak odebrał mu rękę. A przecież nie mógł mu już nić zrobić. Nie fizycznie, ale psychicznie i uczuciowo miał nad nim władzę. W końcu Earen podkochiwał się w tiikri z każdą chwilą coraz bardziej. Widać nerwy, które musiały na nowo odnaleźć się w wybrakowanym ciele namieszały mu także w głowie. W którym momencie zwykły flirt przerodził się w coś poważniejszego? Kiedy to griffin wpadł po same uczy w bagno uczucia, którego nie powinien czuć? Nie ma nic gorszego niż zakochać się w osobie, która czuje się za nas odpowiedzialna i patrzy na nas ze współczuciem, gdyż odpowiada za naszą ułomność. Earen czuł, że jest godny pożałowania, a jego marzenia o własnym stadzie już dawno legły w gruzach.
Tymczasem ifryt i tiikeri usiedli w cieniu jednego z większych namiotów należących do samego księcia. Tutaj mogli spokojnie porozmawiać, nie musieli przejmować się ciekawskimi podsłuchiwaczami.
- Wiem o co chcesz zapytać, a ja właśnie to chcę ci powiedzieć. Jajo się wykluło. - to wstrząsnęło chłopakiem, chociaż właśnie to chciał wiedzieć. - Sam zobacz. - składając odpowiednio dłoń zagwizdał przez palce, co sprawiło, że na ich koniuszkach pokazały się drobne ogniki.
Z początku nie było żadnej odpowiedzi, ale po chwili dało się słyszeć szelest namiotów i między dwoma najbliższymi pokazał się niewielki, słodki futrzak o białym ciałku i czerwonych pręgach na grzbiecie. Mały, niecodzienny tygrysek o ostrych pazurkach patrzył na nich uważnymi, drobnymi oczkami, jakby oceniał sytuację.
Maluch pod postacią zwierzaczka musiał bez problemu rozpoznać jednego ze swoich „stwórców” i momentalnie skojarzył fakty widząc tego, który pojawił się niespodziewanie. Tygrysiątko skoczyło na kolana swojej „mamusi” i czekało na coś szczególnego ocierając się o pierś Niquisa, tuląc do niego. Maluch mruczał wyraźnie zadowolony zapachem tiikeri, a później nawet zamienił się w małego człowieczka o płomiennych włosach i oczkach jak węgielki. To w pewnym stopniu potwierdzało domysły, że chłopiec wie, z kim ma do czynienia, gdyż przed obcym raczej nie zechciałby się obnażyć. Był słodki – rude włoski miał miękkie, niewielki, zadarty nosek rozkoszny, a ciemne oczka bystre.
- Nauczę go uniwersalnego języka. - obiecał ifryt. - Myślę, że spędzi początek swojego życia ze mną, a później dołączy do ciebie. To ważne by nauczył się kontrolować moc płynącą z ognia już teraz, a nie w chwili, gdy będzie stanowczo za późno. To wielka i niebezpieczna moc, a on wzbogaca ją umiejętnościami tiikeri.
- Czyli niewielkimi. - mruknął chłopak niepewnie wsuwając palce we włosy malca. - Tiikeri mają tylko moc zmiany kształtu na ludzką, miniaturową i zwierzęcą. Jesteśmy wojownikami tylko w tej ostatniej, a i wtedy daleko nam do bestii. Nasza moc tkwi raczej w szybkości niż w umiejętnościach.
- Nie szkodzi. Razem z moją mocą, to tygrysiątko będzie naprawdę potężne. Chociaż nie wiem, czy kiedykolwiek wykluło się już podobne stworzenie. Zgłębię jego moc i kiedy spotkamy się za kilka lat przekażę ci moją wiedzę, byś mógł podjąć się jego wychowania w zgodzie z waszymi zasadami. Nadałem mu imię Seet-Far, co w naszym języku oznacza nowe i wyjątkowe.
Niquis spojrzał na łaszącego się do jego dłoni chłopca, który z kichnięciem znowu zamienił się w małego futrzaka. Niczego nie spalił, nie zadymił nawet, a więc pewnie nie miał jeszcze mocy ognia. Podobno ifryci właśnie w taki sposób odnajdowali w sobie Żywioł – przypadkowymi podpaleniami. A może to tylko kłamstwo podróżnych pragnących chwalić się swoją wiedzą?
- Znienawidzi mnie, kiedy go opuszczę na tyle lat. - podjął w końcu ten temat tiikeri. Nie był może najlepszym kandydatem na rodzica, ale teraz postawiono go przed faktem dokonanym. Nawet jeśli nie urodził jaja, a po prostu jakimś niewytłumaczalnym sposobem tchnął w nie życie.
- Wyjaśnię mu zasady jakimi rządzi się życie. - Fer-keel-sar skłonił się lekko chłopakowi. - Będzie wiedział dlaczego cię nie ma, choć nie pozna szczegółów naszego związku. Nie musi wiedzieć wszystkiego. Nie będzie mu także łatwo się rozwijać i rosnąć w siłę, gdyż będzie musiał pamiętać o swoich ograniczeniach innej istoty. Tak samo będzie zapewne w przypadku moich darów. Magia ognia to jedno, a siła przemiany to coś zupełnie innego. Seet-Far może być groźniejszy od smoka.
- Albo być małym nieudacznikiem. - tiikeri pogładził palcem mały nosek tego niecodziennego tygrysiątka. - Ile ma tygodni?
- Trzy. Nie rozumie jeszcze żadnej mowy, ale niedługo pozna wszystkie potrzebne mu w przyszłości języki. Zostań z nim, niech cię zapamięta. Czy Earen wie o nim? - zapytał jeszcze, ale w odpowiedzi otrzymał tylko smętne kręcenie głową.
- Nie jestem jeszcze oficjalnie z nim. Po prostu obciąłem mu rękę by go uratować i przyznałem, że planuję się z nim związać. Tylko tyle. Nie wiem czy jestem gotowy na coś więcej niż do tej pory. Wiem, że on się nie będzie spieszył, bo nie nawykł jeszcze do swojego kalectwa, ale myślę, że to istotne, jeśli ma zaakceptować siebie. To spadło na niego nagle.
- Jest w dobrych rękach – zapewnił książę z uśmiechem. - Najlepszych, więc poradzi sobie i niedługo znów będzie w akcji. To twarda sztuka, chociaż przyznaję, że nie jest łatwy w obyciu. Jesteś w stanie poskromić tę bestię?
Niquis wzruszył ramionami w odpowiedzi.
- Powiedz mi, dlaczego ten kociak ugania się po waszym terenie, kiedy ludzie szukają zaczepki? - tiikeri zadał pytanie, którego Fer-keel-sar się obawiał.
- A jak go poskromić? To nie jest ani tiikeri, ani ifryt, więc jest w stanie uciec z naszych namiotów bez problemu. W dodatku to głodomór. Wiem o czym myślisz i nie musisz się tym w ogóle martwić. Nie ma potrzeby żebyś był przy nim przez cały czas. Ani tiikeri, ani ifryci nie są przesadnie rodzinni, a młode zawsze są bardzo samodzielne. Seet-Far zaznacza swój teren ocierając się o ciebie. Po tym już mu będzie wszystko obojętne, jak długo dostanie coś do jedzenia.
To zdecydowanie ułatwiało życie. Niquis nie wyobrażał sobie siebie w roli troskliwej matki, a nie zamierzał nawet przyznawać innym, że jego jednorazowy związek z księciem ifrytów zaowocował jajem. Earen obraziłby się na dobre. Do tej pory wściekał się ilekroć książę był blisko, a gdyby wyszło na jaw więcej niż tiikeri chciał ujawnić, griffin mógłby okazać się naprawdę nieobliczalny, choć od czasu utraty ręki zagrażał sobie, nie innym.
Seet-Far najwyraźniej znudził się pieszczotami i uznał swoją misję znaczenia za zakończoną bo zeskoczył z kolan Niquisa i uciekł między namioty.
- Spokojnie, wie lepiej ode mnie, gdzie nie wolno mu się kręcić. Nie zgubi się i nie wpakuje w kłopoty. Zresztą, boi się obcych, a teraz jest ich sporo na terenach mojego plemienia.
- Obyś miał rację. - westchnął ciężko chłopak nadal czując na sobie ciepło gorącego ciałka.

Earan z rozkoszą podsłuchałby rozmowę tej dwójki, której wzajemna sympatia była powodem jego głębokiego niezadowolenia. Nie upadł jednak tak nisko, by realizować podobne plany. Zamiast tego znalazł kręcącego się, podobnie jak on, bez celu Otsëa i zaproponował mu trening, który miał opierać się na walce wszelaką dostępną im bronią. W przypadku barda w grę wchodziło wszystko, jednakże musiał wziąć pod uwagę możliwości griffina, który operował zaledwie jedną ręką. W dodatku nie tą dominującą, jako że na jej odzyskanie nie miał żadnych nadziei.
Otsëa nie wahał się ani chwili, ale od razu wybrał miecze, by od nich rozpocząć ich sparing. W ten sposób mogli zapomnieć o wszystkim, odstresować się, a także przygotować do wojny. Musieli być sprawni, co było szczególnie istotne w przypadku griffina. Z jedną ręką nie mógł już sobie na wszystko pozwolić, a co najdziwniejsze i najbardziej krępujące, czasami zapominał, że mu jej brakuje. Przyłapywał się czasami na tym, że sięgał nią po przedmioty, chciał złapać za rękę tiikeri. I wtedy przypominał sobie nagle, że nie może nic zrobić, bo nie sposób operować tą częścią ciała, której się nie posiada. Nadal był jednak zwiadowcą, który niezauważony i szybki potrafił poznać lokację ludzi, przedstawić obiektywnie możliwości jakie mieli w walce z innymi rasami i odwrotnie – szanse ras w starciu z ludźmi.
Poza tym, Niquis wydawał się chętnie z nim przebywać i z większym zaangażowaniem rozmawiał, wymieniał się pocałunkami, a to sprawiało, że mężczyzna czuł się lepiej i nie żałował utraty tak ważnej przecież części ciała. Dla wojownika strata dominującej ręki była zawsze dotkliwa, ale przyjaciele potrafili przedstawić to w zupełnie innym świetle. Tym pozytywnym, pełnym możliwości i wielkich ambicji. W takich chwilach naprawdę chciało się żyć, by nie zawieść przyjaciół, ale pokazać im, jak dalece mieli rację nie skreślając go, lecz dokładając starań by wyszedł na swoje i znowu wrócił do sił.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ocho jajko się w końcu wykluło i mamy małego tygryska jedynego w swoim rodzaju... dobrze że Earena wspierają w tej sytuacji kiedy nie ma ręki, ale zastanawiam się jak gryfin na to zareaguje bo powinien jednak wiedzieć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń