niedziela, 20 stycznia 2013

39. I wtedy zapadła cisza...


Lassë wahał się przez chwilę nie wiedząc, czy powinien zareagować w sposób, którego się po nim na pewno spodziewano, czy może na przekór sobie i wszystkim zgrywać dzielnego i niewzruszonego. Uznał jednak, iż głodny nigdzie nie ucieknie, nawet jeśli będzie miał ku temu okazję toteż zamiast sprawdzić ścieżkę, którą odeszły wilki, rozsiadł się na nagrzanej słońcem skale i sięgnął po owoce. Nie był wybredny, więc pochłonął wszystko w rekordowym czasie. Wszystkie jego rzeczy zostały na polanie, więc nie mógł żywić się sucharami, które pozwoliłyby mu zaspokoić głód na długie tygodnie. Był więc uzależniony od wilków, a przynajmniej na to się zanosiło.

Czując, że żołądek nie powinien się dłużej buntować, chłopak podniósł się i niespiesznie powłóczył nogami by na własne oczy przekonać się o stanie drogi prowadzącej do jaskini. Chociaż nie robił sobie nadziei to ból i tak był okropny, kłujący, niemal nie do wytrzymania. Wilk nie kłamał. Ścieżka była wąska, kamienista, a miejscami urywała się zmuszając do dalekich skoków. Niezdara pokroju Lassë nie miała szans wyjść z tego cało. Nawet jeśli zdołałby jakoś pokonać pierwszą wyrwę groził mu poślizg na kamieniach i połamanie nóg, co dawało mu jeszcze mniejszą szansę na przeżycie niż czekanie na pomoc przyjaciół.

Czując zbierające się pod powiekami łzy wrócił przed jaskinię i zbliżył się do krawędzi góry na tyle na ile pozwalały mu drżące nogi i ssanie w podbrzuszu, co było spowodowane strachem i odczuwaną w tej chwili beznadzieją.

- Otsëa. – jęknął cicho zaciskając pięści. Tak bardzo brakowało mu barda, który zawsze czuwałby nad jego bezpieczeństwem i mimo gburowatego charakteru zawsze był gotów ryzykować swoje życie dla pomocy Lassë. – kolejny raz powtórzył w myślach imię przyjaciela po czym ułożył dłonie po obu stronach ust, zaczerpnął powietrza, po czym dając ze swoich płuc wszystko na co było je stać wrzasnął: – Otsëa! – jakby wiatr mógł zanieść jego głos w stronę lasu i przedrzeć się przez korony. – Niquis! – to była jego jedyna nadzieja. Może jeśli codziennie będzie nawoływał to jakimś cudem któreś z nich go usłyszy? – Earen! – już czuł drapanie w gardle, ale postanowił spróbować raz jeszcze. – Otsëa! – upadł na kolana czując, ze kręci mu się w głowie. Odsunął się od krawędzi możliwie najdalej i oparł plecami o krawędź wejścia do jaskini, która najwidoczniej miała stać się jego domem na najbliższe dni.

„Zanim nie zostanę zjedzony” pomyślał z goryczą. Podciągnął kolana pod pierś i objął je rękoma opierając na nich głowę. „Może mnie znajdzie. Skoro znalazł mnie i Niquisa w lesie to może znajdzie mnie także tutaj.” Zadręczał się tymi myślami.

- Powinienem sikać z góry. – oświadczył nagle głośno. – Oni znają mój zapach, a jeśli przynajmniej dwoje z nich ma wyczulony węch to powinno być im łatwiej. Przecież znają mój zapach! – powtarzał rozprostowując nogi i napiął mięśnie brzucha sprawdzając czy jest w stanie wykrzesać cokolwiek ze swojego pęcherza. Niestety, wydawał się całkowicie pusty. – Może wieczorem. Zjadłem owoce, więc na pewno w końcu mi się zachce. – dźwięk własnego głosu dodawał mu otuchy. – W najlepszym razie nasikam któremuś z nich na głowę i wtedy już na pewno do mnie trafią. – uśmiechnął się do swoich myśli i zachichotał. – Otsëa będzie wściekły, kiedy dowie się, że sikałem żeby naprowadzić go na mój ślad. – łzy znowu zbierały mu się pod powiekami, ale nadzieja, jaką miał w sercu była realna i silna. Bard na pewno go znajdzie. Jasne, Niquis i Earen również mogli, ale to Otsëa był bezwarunkowym faworytem w tej rozgrywce. Od tak dawna był z drodze, znał różne zakątki świata i krył w sobie taką tajemnicę, że na pewno to właśnie on dotrze jako pierwszy do elfa.

Bard na pewno zdołałby znaleźć chłopaka i bez sikania, ale drobna pomoc nigdy nie zaszkodzi! Wilki znaczą swoje terytorium płynami ustrojowymi, więc i elf może spróbować! Nie miał wprawdzie pojęcia na jakiej zasadzie to działa, ale działa, a więc i jemu się uda!

„Kiedy wrócą poproszę o wodę!” powiedział do siebie w myślach i zastanawiał się jakim cudem zdobędą dla niego cenny płyn, kiedy droga na górę była tak bardzo naznaczona przeszkodami.

 

Otsëa zmrużył oczy patrząc na rzeczy Lassë leżące pod drzewem spod którego go uprowadzono. Westchnął ciężko podchodząc do nich i przykucnął zbierając z ziemi sztylety. Schował je za pas, a następnie przerzucił przez ramię torbę elfa co spowodowało, iż pasek tej i jego własnej tworzyły krzyż na plecach oraz piersi. Zarzucił na plecy kołczan oraz łuk. Był obładowany, ale nie mógł zostawić tego wszystkiego na łaskę mieszkańców lasu, czy zupełnie nieprzydatnego griffina.

Wyprostował się spoglądając w głąb lasu. Ani drgnął, kiedy spomiędzy drzew wyskoczył wielki, biały kształt, który wpatrywał się w niego swoimi paciorkowatymi, przenikliwymi oczyma. Mierzyli się wzrokiem przez kilka chwil, obaj gotowi na wszystko, a jednocześnie rozluźnieni, jak zawsze w swoim  towarzystwie.

- Więc nauczyłeś się utrzymywać tę formę? – zapytał młodego tiikeri mężczyzna. – To dobrze, przyda nam się to. W którą stronę go uprowadzili?

Niquis poruszył głową w lewo nie spuszczając oka z barda.

- Idziemy. – rzucił tonem wyrażającym chęć współpracy, nie zaś rozkaz, którym mógłby urazić stworzenie, z którym się nie lubił, a które było niezbędne podczas poszukiwań.

Tiikeri odwrócił głowę patrząc na wchodzącego na polanę griffina. Całym sobą wydawał się pytać, co z nowym towarzyszem podróży, a to zdenerwowało barda, chociaż nie na tyle by miał stracić nad sobą panowanie.

- Zostaw go. Jeśli będzie chciał pomagać to za nami podąży. Tak jak wcześniej. Ma wprawę w śledzeniu i trzymaniu się na uboczu. – nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, czy kolejne gesty ruszył w las dokładnie tam, gdzie uprowadzono Lassë.

Nie miał pewności, czy wilki zostawiły po sobie jakikolwiek ślad, czy nie chciały zmylić tych, którzy mogliby wyruszyć na poszukiwanie ich zdobyczy. Wiedział, jak potrafią być przebiegłe, jak rozmiłowane były w elfim mięsie. One nie odpuszczą, a on musiał się spieszyć! Wąchał w powietrzu chociaż nie wierzył by cokolwiek mogło przykuć jego uwagę. Nie był wilkiem, nie był nawet tiikeri, a więc jego węch był może wyczulony, ale nie na tyle by pomóc.

Niquis dopadł jego boku i powoli szedł obok. Niespiesznie przemierzali las starając się być ostrożnymi, nie przegapić niczego, co mogłoby okazać się istotne. Gdyby tylko Otsëa wiedział, że wilki czają się w pobliżu! Gdyby tylko nie zostawiał elfa samego z tą nieodpowiedzialną dwójką! Duma przyćmiła jego zdrowy rozsądek, a teraz pokutował za to nie tylko on sam, ale także elf, który musiał być przerażony sytuacją w jakiej się znalazł. O ile jeszcze żył... Nie! Nie wolno mu tak myśleć! Elf był cały i zdrowy, a on znajdzie go, chociażby miał w swojej prawdziwej postaci przeczesywać cały teren i sprowadzić sobie na głowę same nieszczęścia!

- Gdzie jesteś, głuptasie? – westchnął pod nosem. – Gdzie jesteś?

Niquis spojrzał przelotnie na barda przyglądając mu się. Ciężko określić, co takiego chodziło po głowie zwierzaka, kiedy powoli człapał przy znienawidzonym towarzyszu podróży, który nagle stał się znienawidzoną częścią jego życia, której nie tylko nie sposób się pozbyć, ale i jej potrzebowano. Czuł wyraźnie zapach griffina, który powoli podążał za nimi. Skoro Lassë chciał by do nich dołączył to musieli to zaakceptować nawet kiedy zaginął. Otsëa na pewno również zdawał sobie z tego sprawę.

- Powinniśmy się rozdzielić. – zauważył głośno Earen, który szczerze ignorował humorki złotookiego barda. Nie było sensu zwracać uwagi na przewrażliwionego mężczyznę.

- Wiem o tym! – warknął bard i przeczesał dłonią swoje krótkie włosy. – Nie wiem tylko jak daleko mogli go zabrać! Dobrze... Czekajcie. – zatrzymał się i zamknął oczy uspokajając gwałtowność, jaka się w nim budziła. Powoli przypominał sobie mapę, którą widział u Lassë. – Ja pójdę prosto, a wy jeden na prawo, drugi na lewo. Jeśli się nam nie uda... – nawet nie chciał o tym myśleć. – Spotkamy się za dwa, trzy dni na granicy lasu, przy Ołtarzu. – tę nazwę nosiło, bowiem wzniesienie na zachodzie, które od ostatecznego celu wędrówki elfa dzieliły góra dwa dni drogi.

Nikt nie miał najmniejszych zastrzeżeń, co do przedstawionego właśnie planu, jeśli w ogóle planem można było to nazwać. Nie mniej jednak, liczyło się tylko znalezienie elfa i nic innego nie miało specjalnego znaczenia.

 

Lassë nawet nie wiedział, kiedy przysnął w ciepłym słońcu, które dodawało mu sił, karmiło go swoimi promieniami, jakby był rośliną, która potrzebuje tego blasku by żyć. Nie wiedział też, co go obudziło póki nie usłyszał głośnego wycia oznajmiającego powrót drapieżników. A więc to naprawdę nie było snem!

Pysk białego wilka umazany był krwią, kiedy wyłonił się zza skały. Istota wydawała się wcale tym nie przejmować, jakby nie odczuwała żadnego dyskomfortu z tego tytułu, a przecież czerwona posoka zlepiała jego gładką sierść. Oblizał się patrząc na elfa, a zamieniając w człowieka dłonią otarł wilgotne, wygięte w uśmiechu usta.

Lassë wiedział, co tak bawiło mężczyznę, który sam potwierdził te przypuszczenia.

- Naprawdę myślisz, że nawoływanie z góry cokolwiek ci da? – prychnął.

- Potrzebuję wody. – elf zignorował przytyk nieznajomego. – Same owoce nie są wystarczające. Muszę mieć wodę. – usiłował patrzeć w te jasne, szalone oczy i nie zdradzić swoich myśli, nawet jeśli wilk potrafiłby w nich czytać.

- Przynieście mu wody! – nieznajomy krzyknął na swoich towarzyszy, którzy wlewali się ze ścieżki za jaskinią niczym fale powodzi po deszczowych tygodniach. Dwa wilki od razu zawróciły by wykonać jego polecenie.

Chłopak przesunął się możliwie najdalej do kilkunastu wilków, które tworzyły tę watahę i drżąc na całym ciele patrzył na nie tak jak one spoglądały na niego. Dla ich przywódcy był mięsem, z którym można było porozmawiać, ale dla nich był tylko posiłkiem. Widział to w ich oczach, które sondowały jego ciało już dzieląc go na części, które z chęcią odgryzą, kiedy przyjdzie im się na nim posilić.

Otsëa musiał się pospieszyć, jeśli chciał mieć towarzysza całego i jeśli jego misja miała zostać wykonana. Żywioł powinien dopomóc elfowi chcąc uniknąć wojny ras. Każdy miał jakiś obowiązek i tylko elf znalazł się w sytuacji, gdzie nie liczyło się nic poza oddychaniem, posiłkami, snem i przeżyciem do pełni.

- Czuję twój strach. – chrapliwy głos nieznajomego zabrzmiał tak blisko, że elf podskoczył wystraszony. Nie spodziewał się tego. – Boisz się.

- Każdy by się bał! – syknął rozeźlony chłopak desperacko łapiąc się agresji, która mogła utrzymać go przy zdrowych zmysłach. – Na moim miejscu miałbyś tak samo! Jestem otoczony przez bestie, które niedługo mnie zjedzą!

- Więc się nie bój, ale to zaakceptuj. – wilk wzruszył ramionami. – Nie unikniesz tego, chyba że twoi znajomi nas odnajdą, co jest niemożliwe.

- Nie bądź tego taki pewien. – niespodziewanie w ciemnych oczach elfa zapłonął ogień. – Otsëa mnie znajdzie. Sam się przekonasz. Kiedy mnie porwaliście nie było go ze mną i tylko dlatego się wam udało. – może zmusi tym wilki do szukania barda, a tym samym pokaże mężczyźnie drogę do siebie? – Nawet nie znasz jego rasy. - „Uspokój się moje serce” mówił do siebie w duchu. Jeśli wilk wyczuje, jak bardzo chłopakowi zależy by mu uwierzono, by zainteresowano się bardem... – Znajdzie mnie przed pełnią, przekonasz się. – czy jednak aby na pewno postępował właściwie mówiąc to wszystko? Nie miał pojęcia. Wiedział tylko, że musi coś zrobić, bo w przeciwnym razie nie wytrzyma psychicznie! „Pomóżcie mi!” błagało jego przerażone serce, kiedy spoglądał na rozbawionego jego słowami wilka.

2 komentarze:

  1. Mimo wszystko Niquis ma większe przekonanie do barda... Kurcze, ale i tak jestem ciekawa, co robił z Gryffinem. xD
    Lassë broni się wszystkim, czym ma. To i tak wiele, że walczy ze strachem. Ja na jego miejscu skuliłabym się gdzieś w rogu, czekając na swój koniec. Nie Miałabym tylu pomysłów, co on.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka,
    fantastycznie, o tak naprawdę Otsea się przejął i niepokoi się o Lasse, jak dla mnie nie patrzy na elfa jak towarzysza podróży tylko na kogoś już ważniejszego... oby szybko udało im się go znaleźć... czy Earen nie może się przemienić i z góry poszukiwać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń