sobota, 19 listopada 2011

I'll Take the Fall for You vol. 4

Jego płaszcz zaszeleścił w sposób przywodzący na myśl odgłos składanych anielskich skrzydeł, gdy pojawiał się w pokoju hotelowym, w którym zatrzymali się bracia Winchester. Bez zapowiedzi, bez ostrzeżenia, po prostu zmaterializował się na środku pomieszczenia wydając ten niepokojący dźwięk, który jak dzwon wybijający pełną godzinę obwieszczał jego przybycie. Błękitne oczy, niczym porcelanowe spodeczki filiżanek, ciekawsko spoglądały na świat, a w tym wypadku na połowicznie nagi tyłek Samuela.

Wysoki chłopak zaalarmowany o przybyciu intruza dzięki swoim niezawodnym zmysłom odwrócił się spiesznie gwałtownie wciągając na siebie bokserki. Jego twarz zdradzała pewne zawstydzenie oraz złość. Niektóre sytuacje peszyły nawet tych najbardziej pewnych siebie, a ta, chociaż całkowicie naturalna, zdecydowanie należała do grona krępujących. Czy nie można się nawet spokojnie ubrać?!

- Cas! Miałeś ostrzegać, zanim się pojawisz, pamiętasz?! – Sam opadł na swoje łóżko i zakładał spodnie nerwowymi, pełnymi gwałtowności ruchami. Umięśnione nogi szybko zniknęły pod materiałem. Na domiar złego nierozgarnięta mina anioła zaczynała go irytować. Przecież ten skrzydlaty głupek nie pojmował nawet znaczenia nagości! Równie dobrze mógł się pojawić w czasie jego kąpieli w samej łazience. Z dwojga złego, lepiej, iż nastąpiło to teraz. Nie mniej jednak gdyby to Deana spotkał zaszczyt dzielenia z aniołem ciasnej kabiny prysznicowej Sammy miałby niezłą zabawę. Niestety tym razem chodziło o niego, nie zaś o starszego brata, a ta sytuacja wcale go nie bawiła.

Podniesiony głos Sama wywabił z łazienki Deana. Mężczyzna poprawiał ręcznik, którym przewiązał biodra, a chcąc sprawdzić, co się dzieje nie zdążył się nawet dokładnie opłukać z piany.

- Co tak wrzeszczysz? – zapytał, jednakże wystarczyło mu jednak tylko jego spojrzenie na niewinnego, dziwacznego anioła i zakładającego koszulkę brata, by domyślić się, co jest grane. – Aha. – mruknął i zniknął ponownie za drzwiami, by po krótkiej chwili w pokoju dało się słyszeć cichy szum wody.

            Chociaż urażony taką reakcją na swoje przybycie Cas nie chciał tracić jakże cennego czasu. Pospieszył do łazienki wchodząc do środka, jak gdyby nigdy nic. Dlatego też starszy łowca drgnął nerwowo, gdy dostrzegł niemalże przyciśniętą do zamglonej szybki prysznica twarz.

- Castiel! – Dean nie czuł się komfortowo prezentując się w całej okazałości przed niebieskookim skrzydlatym. Nie miałby nic przeciwko kobiecie, ale dziwaczny anioł? To dla niego za wiele. Będzie musiał wyszkolić skrzydlatego przyjaciela.

- To, co chcę wam powiedzieć jest bardzo ważne, nie ma czasu na kąpiele! – w głosie Castiela brzmiała determinacja. – Poza tym nie rozumiem, o co chodzi. Przecież ja też mam takie ciało!

- Takie ciało? Takie ciało! – tym razem zielonooki łowca był naprawdę wściekły. – Nikt nie ma takiego ciała, jak ja, jasne?! Moje jest idealne, a twoje tylko przeciętne!

- To teraz najmniej ważne, Dean. – głęboki głos stał się niemal hipnotyzujący. – Potrzebuję waszej pomocy.

- Jasne, że jej potrzebujesz. Nigdy nie wpadasz na herbatkę i wymianę ploteczek.

- Co?

- Nie ważne. – starszy Winchester machnął ręką na anioła postanawiając zignorować jego porażającą niewiedzę. – Mów szybko o co chodzi. Chciałbym spłukać z siebie resztki piany bez twojej asysty.

            Niebieskooki popatrzył poważnie na niższego od siebie mężczyznę, nie skomentował jednakże nijak braku zainteresowania sprawami Świata. Wiedział doskonale, jak bardzo Dean czuje się odpowiedzialny za Armagedon.

- Lucyfer ma po swojej stronie Aresa. – zaczął więc. – To on sieje niepokój, który powoli ogarnia coraz większe obszary. Za jednym człowiekiem pójdą miliony jeśli tylko przekona ich do siebie. Musimy go powstrzymać zanim...

- Czekaj, czekaj. Musimy? To byle bożek, sam możesz to zrobić. Po co ja i Sam mamy się w to mieszać?

- Nie mogę go zabić. – Cas zmarszczył brwi przez co wydawał się gotowy do płaczu. Jakkolwiek to robił, był w tym mistrzem. – Jest otoczony przez ludzi i chroniony bezustannie przez demony do których anioł nie może się zbliżyć dostatecznie blisko. Nie mogę zaryzykować życia niewinnych istot, więc atak na odległość nie jest możliwy.
- I dlatego ryzykujesz nasze życie każąc nam zabić boga? – Sam nie mógł uwierzyć, iż anioł tak wiele od nich oczekuje. Oczywiście, zabijali demony, czy też podrzędnych bogów, o których świat dawno zapomniał i których nie pamiętał. Inaczej za to miała się sprawa z Aresem. To bez wątpienia była dzika bestia gotowa rozerwać im gardła zaledwie się do niego zbliżą.

- Nie chcę byście go zabili. – wzrok Castiela zatrzymał się dłużej na Deanie. – Chcę byście go odciągnęli od jego strażników. Macie go... – tutaj skrzydlaty zastanowił się dłużej nad odpowiednim słowem używanym przez ludzi. – poderwać.

- Że co?! – cóż to był za chórek. Nawet ćwicząc przez całe lata nie zdołaliby uzyskać takiego efektu, jak w tej właśnie chwili. A ich miny? Gdyby Cas znał się lepiej na ludziach pewnie tarzałby się ze śmiechu. Tymczasem jednak stał nieporuszony, jakby to co powiedział było nie tylko oczywiste, ale także naturalne.

- Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem. Chcesz żebyśmy startowali do Aresa? Do faceta?

- Nie startowali, ale...

- To, to samo, Cas. – Sammy przyszedł z pomocą niebieskookiemu.

- Ach. Więc tak, chcę żebyście... startowali do Aresa, ale nie, nie jest mężczyzną... – nawet nie wiedział, iż jego słowa wywoływały coraz większe zaskoczenie na twarzach braci, którzy rozumieli coraz mniej za tego wszystkiego.

- Wydawało mi się, że Ares to koleś. – Dean przeszukiwał swoją pamięć w poszukiwaniu wszystkich szczegółów, jakie zapamiętał z lekcji historii w liceum. Samuel potwierdził jego domysły zdecydowanie kiwając głową. Tak, Ares był mężczyzną. A więc kogo to mają podrywać?

            Na kilka chwil zapanowała cisza, kiedy to łowcy przyglądali się milczącemu aniołowi, który zbierał myśli.

- Bo to prawda. Ares był mężczyzną.

- Był?! – dla starszego łowcy to było zbyt wiele. Usiadł ciężko na łóżku ignorując fakt, że wilgotny ręcznik zmoczy pościel, w której później będzie spał. – Był, jako że był, czy był, jako że już nie jest? – mieszał w głowie nierozumiejącemu różnicy Castielowi. – Mamy poderwać boskiego transseksualistę i zmusić go by rozstał się ze swoimi demonami? Cas, czy ty wiesz, o co prosisz?

- Tak, wiem, że to wiele, ale bez waszej pomocy nie damy rady.

- Człowieku, jest tylko jedno miejsce, w którym będzie pozbawiony ochrony. Chcesz żeby któryś z nas zaciągnął go do łóżka. - na ten zarzut skrzydlaty nie potrafił udzielić odpowiedzi.

            Nie mniej jednak anioł czwartku podszedł do szafki nocnej, na której stał telefon, notatnik i ołówek. Szybko naskrobał na karteczce adres lokalu, w jakim mieli znaleźć Aresa.

- Proszę cię, Dean. Tylko go odciągnijcie, a reszta sama się rozwiąże. Uwierz mi. – podał mężczyźnie notes. – Tam go znajdziecie.

Zniknął pozostawiając po sobie tylko wspomnienie błagalnych oczu.

7 komentarzy:

  1. pierwsza! świetny. omal nie spadłam z krzesła gdy przeczytałm jak Cass pojawił się u braci. raz jezcze zapraszam http://opyaoi.blogspot.com/ i proszę o komentarze

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba mi się przepona przestawiła XDD Cas jak zwykle cudownie wszystko wyjaśnił. Już domyślam się miny Deana, gdy zobaczy rzeczonego Aresa. Z pewnością bardziej spodoba mi się to zadanie, niż na początku. O, a mam pytanie... tutaj historia Deana i Sama jest na płaszczyźnie brat-brat, a nie, jak wcześniej, czymś innym? xD"Dlatego też starszy łowca drgnął nerwowo, gdy dostrzegł niemalże przyciśniętą do zamglonej szybki prysznica twarz." - mało brakowało, abym się widowiskowo przywitała z biurkiem xD Pięć minut wyjęte z życiorysu, bo co się uspokajałam, to znowu pojawiała mi się przed oczami ta wizja XD Podglądacz z Castiela, ojjj, podglądacz XD"Przecież ja też mam takie ciało!" - o ho ho hooo, co za zniewaga XDD

    OdpowiedzUsuń
  3. No pięknie pięknie

    OdpowiedzUsuń
  4. *zboczoneobrazki*Już wiem dlaczego Sam leżał nagi na łóżku, a Dean brał prysznic. muahah !Mam zdecydowanie zrytą psychikę przez opowiadania T^T

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    Cas pięknie im to wytłumaczył, i to jak pojawił się w pokoju...cudownie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, Cas pięknie im to wszystko wytłumaczył, i to w jakim stylu pojawił się w pokoju...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, Cas wszystko pięknie  wytłumaczył, i to cudownym stylu pojawił się w pokoju... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń