niedziela, 28 sierpnia 2016

46. Wspomnienia nadchodzących czasów

Rambë rzuciła ostatnie spojrzenie na przyjaciela, który dzięki jej oddechowi był w stanie funkcjonować pod wodą i skupiła się na swoim żywiole najlepiej jak tylko potrafiła. Chciała wyczuć Eressëa, chciała go znaleźć możliwie najszybciej. Obawiała się, że to właśnie on jest najbardziej narażony na niebezpieczeństwo, ponieważ nienawidził Żywiołów i został kiedyś dotkliwie zraniony, a syreny uwielbiały czające się w ludzkich sercach piekło. Ludzki dramat je podniecał, sprawiał, że chciały się w nim pławić, kosztować go i ucztować możliwie najdłużej, sprawiając przy tym jak najwięcej bólu.
Czuła, że otacza ją pustka, nie wyczuwała niczyjej obecności poza Devim, Seet-Farem i syreną, która z nimi była, ale wiedziała, że smok musi gdzieś tam być. Syreny nie mogły odciągnąć go daleko!
Gdzie jesteś? Gdzie jesteś do cholery?!, pytała się bezustannie w myślach. Nagle wyczuła znikome, bardzo subtelne drgnięcie Wody i nie zwlekając skierowała się w tamtym kierunku. Nie chciała tracić czasu na upewnienie się, czy nie podąża przypadkiem złym tropem. Ryzykowała, ale liczyła się każda minuta. Musiała dotrzeć do Eressëa na czas!
Wiedziała, że miała więcej szczęścia niż rozumu, kiedy w końcu naprawdę poczuła bliskość przyjaciela oraz otaczających go syren, a niedługo później dostrzegła jego unoszącą się w wodzie sylwetkę oraz kołujące wokół niego wyraźnie podniecone kobiety. Ile pocałunków zdążyły mu już skraść? Kiedy się pożywiały, aby zabić wystarczały trzy, ale kiedy w grę wchodziła orgia ucztowania na złamanym sercu, panowały zupełnie inne zasady. Był to bowiem czas, kiedy wykorzystywały swoją ofiarę do zapłodnienia.
- Haydee! - wypowiedziane przez Rambë imię zabrzmiało jak skrzek przypominający odgłosy wydawane przez delfiny, ale jedna z syren spojrzała na nią wyraźnie rozpoznając swoje imię. W oczach kobiety czaił się smutek.
- Jestem kim jestem, nie zmienię tego. - odpowiedziała tym samym skrzekliwym głosem, który hybryda rozumiała bez najmniejszych nawet problemów.
- Na pewno nie musisz tego robić!
- Jestem syreną, wiedziałaś o tym i nienawidziłaś mnie. - Haydee podpłynęła do dziewczyny, a jej cudowny, lśniący ogon mienił się przeróżnymi odcieniami lazuru. Syknęła na swoje towarzyszki, a te przestały krążyć wokół Eressëa, chociaż trzymały się blisko, niczym straże strzegące więźnia.
- Ale zmieniłam zdanie, czyż nie? Zaufałam ci!
- Nie, moja ukochana. - Haydee uniosła dłoń i delikatnie, samymi opuszkami palców pogładziła policzek Rambë. - Nie zaufałaś mi, a jedynie zaakceptowałaś nasze podobieństwa, nasze braterstwo Żywiołu.
- Nawet jeżeli, to wszyscy ci pomagaliśmy, uczyłaś się od nas jak żyć na lądzie! Od samego początku, od kiedy tylko cię znaleźliśmy brałaś od nas więcej niż planowaliśmy ci dać, a jednak nie porzuciliśmy cię!
- To nie zmieni tego kim jestem. Aby żyć muszę zabijać, aby się rozmnażać muszę zadawać cierpienie. Tak jak ja nie ucieknę od tego kim jestem, tak i ty nie wyprzesz się swojej krwi, a ona się o ciebie upomni. - Haydee zbliżyła się jeszcze bardziej do hybrydy i przysunęła usta do jej ucha. - Płyńcie na zachód, tam leży cel waszej podróży, pierwszy przystanek na drodze do piekła. - ucałowała muszelkę ucha dziewczyny i odsunęła się gwałtownie. Krzyknęła na swoje towarzyszki i ich taniec śmierci rozpoczął się na nowo.
Rambë westchnęła ciężko i zza pasa wyciągnęła dwa długie, cienkie ostrza. Nie miała wyjścia, musiała walczyć. Skupiła się na otaczającej ją wodzie, na swoim Żywiole i wytworzyła wokół siebie wir, który przeniósł ją w mgnieniu oka w sam środek oka cyklonu, zaraz obok ciała nieprzytomnego smoka. Syreny odsunęły się z piskiem, ale szybko odzyskały zimną krew. Były gotowe by walczyć. Ich zęby zamieniły się w rząd ostrych szpilek, paznokcie wydłużyły się przypominając ostrza, które hybryda ściskała w dłoniach.
- Nie! - syknęła Haydee, kiedy kilka syren wyrwało się do przodu by zaatakować. - Ja będę walczyć! - spojrzała na Rambë, a jej ciało zaczęło się subtelnie zmieniać tak jak miało to miejsce w przypadku jej towarzyszek.
Gdyby wszystkie syreny zaatakowały jednocześnie, Rambë najpewniej nie dałaby im rady, ale w walce jeden na jednego, miała szansę na zwycięstwo, chociaż ceną za nie była śmierć kobiety, z którą się zżyła. Obie wiedziały jednak, że nie mają innego wyjścia. Musiały odrzucić sentymenty, dać się ponieść naturalnej kolei rzeczy, ponieważ świat nie pozostawiał im żadnego wyboru, stworzony tak a nie inaczej.
Hybryda kolejny raz spróbowała poczuć w sobie swój Żywioł, połączyć się z nim i wykorzystać jego moc do zwiększenia swoich naturalnych możliwości. Wpatrzona w lazurowe oczy Haydee obserwowała swoją przeciwniczkę. Lócënehtar uczył ją, że ruchy ciała mogą zwodzić, ale spojrzenie zawsze zdradzi atakującego i teraz dziewczyna planowała zrobić użytek z tej lekcji. Czekała, zbierała siły i w końcu dostrzegła zmianę gdzieś na dnie oka Haydee. Przybrała pozycję obronną i długie igły pazurów zatrzymały się na jednym z ostrzy, którymi osłoniła się dziewczyna. Odpłynęła odrobinę do tyłu i zakołysała się nadając swojemu ramieniu większej mocy, kiedy sama wyprowadziła cios. Jej przeciwniczka była jednak szybsza i zapewne w pełni przyzwyczajona do walki pod wodą, toteż uniknęła ostrza bez najmniejszego problemu. Jeśli Rambë chciała wygrać, musiała być przebiegła i lepsza od syreny, a to na pewno nie miało być takie proste.
Syreny otoczyły je kręgiem oferującym odpowiednio rozległą do walki przestrzeń, ale uniemożliwiającą ucieczkę lub oszustwo, jakiekolwiek by ono nie było. Haydee niewątpliwie zajmowała ważne miejsce w tej ławicy, a więc była też najsilniejsza spośród syren, które tak jak wilki, wybierały na swoich liderów najlepsze jednostki.
Dziewczyna zamknęła oczy wsłuchując się w głos Wody, w przepływ energii, która otaczała ją zewsząd, wypełniała wszystko i wszystkich. Pod jej powiekami zmaterializowały się pozbawione szczegółów kształty. Wzrok tylko by jej przeszkadzał, rozpraszał ją pięknymi oczyma Haydee, jej smutnym spojrzeniem, a hybryda nie mogła pozwolić sobie na biorące górę nad rozsądkiem emocje. Tym razem postanowiła wykorzystać umiejętności, które przez lata wpajał jej Kruk, a których nie mogła opanować. Tym razem wiedziała jednak, że zdoła zrobić z nich właściwy użytek, ponieważ była skoncentrowana, zdecydowana, a adrenalina wypełniała jej żyły trucizną nienawiści.
Pozwoliła aby magia Wody otoczyła jej broń i delikatnie muskała całe ciało. Dostrzegła ruch przeciwniczki jako zmianę w przepływie Wody, zanim ta w ogóle zdołała nakłonić ciało do współpracy. Dziewczyna odsunęła się odpowiednio szybko unikając zadanego szponami ciosu, ale nie była wystarczająco zwinna, aby wykorzystać okazję i zadać własny. Zamiast tego zmieniła więc pozycję w oczekiwaniu na kolejny atak, który rzeczywiście nastąpił zaraz po pierwszym. Sparowała go i wykonała wykop trafiając syrenę w brzuch, co zaowocowało sykiem frustracji zmieszanym z jękiem bólu. Haydee była jednak doświadczoną wojowniczką i wykorzystała okazję aby zmieniając ułożenie dłoni sięgnąć pazurami ramion Rambë. Serpentyny krwi uniosły się w krystalicznie czystej wodzie, a rany zaczęły palić żywym ogniem, kiedy sól nasycająca wodę przywarła do nich niczym pijawki. Hybryda musiała mocno zacisnąć zęby i dłonie na ostrzach aby napięcie mięśni zredukowało ból, który krępował teraz jej ruchy. Nie zdołała jeszcze do końca zebrać myśli, kiedy znowu musiała zasłonić się swoimi ostrzami. Ich ciała przywarły do siebie i przez chwilę siłowały się ze sobą, jakby jedynym ich celem było odepchnięcie tej drugiej strony.
Rambë poczuła ból w szyi, kiedy ostre niczym wielkie szpilki pazury dosięgnęły jej skóry. Uwolniła więc skumulowaną w sobie moc Wody, co zadziałało niczym wybuch, który gwałtownym pchnięciem odsunął do niej napastniczkę. Otworzyła oczy patrząc prosto w zamglone oszołomieniem oczy syreny i uśmiechnęła się przepraszająco nacierając na nią. Spowita mgiełką magii Wody była szybsza i bardziej pewna siebie. Starała się przeniknąć do wnętrza tego podwodnego świata dzięki mocy Kruka, starała się czerpać z otaczających ją syren dodatkową moc, kraść ich umiejętności, zrobić cokolwiek, co pomogłoby jej wygrać i uratować przyjaciela.
Haydee nie zrobiła nic aby uniknąć nadchodzącego ciosu. Pozwoliła ostrzom wbić się w swoje ciało, a sama zatopiła szpony w boku dziewczyny. Obie ominęły punkty witalne, co znaczyło, że poza koszmarnym bólem, utratą krwi i sił nie zyskały nic więcej, ale czyż nie o to najwyraźniej im chodziło? Ich taniec musiał więc trwać nadal, podobnie jak męka Eressëa, którego ciało zaczęło drżeć konwulsyjnie z braku powietrza. Jedna z syren pocałowała go, co przeszyło go koszmarną falą bólu, ale pozwoliło oddychać.

1 komentarz:

  1. ~Safira Luna Blacke31 sierpnia 2016 18:27

    Nie wiedziałam, że syreny są takie okrutne. brrrry

    OdpowiedzUsuń