środa, 23 sierpnia 2017

OPOWIADANIE ZOSTAJE ZAWIESZONE

NIESTETY JESTEM ZMUSZONA ZAWIESIĆ OPOWIADANIE "WSPOMNIENIA NADCHODZĄCYCH CZASÓW".
POWODÓW JEST KILKA. JEDNYM Z NICH SĄ PROBLEMY ZE SPRZĘTEM - MÓJ LAPTOP JEST W ROZSYPCE. DRUGIM SĄ PROBLEMY PRYWATNE, KTÓRE ZNOWU WPĘDZAJĄ MNIE W DEPRESJĘ, PRZEZ CO NIE MOGĘ SKUPIĆ SIĘ NA PISANIU. ZRESZTĄ NA NICZYM NIE MOGĘ SIĘ OSTATNIO SKUPIĆ.
MYŚLAŁAM O ROZPOCZĘCIU JAKIEGOŚ NOWEGO OPKA, ŻEBY SIĘ ODNALEŹĆ, ALE JAK NA RAZIE SAMI WIDZICIE JAK MI TO IDZIE.
DO "WSPOMNIENIA NADCHODZĄCYCH CZASÓW" NA PEWNO KIEDYŚ WRÓCĘ, JEDNAK NIE MAM POJĘCIA KIEDY TO NASTĄPI.
PRZEPRASZAM!

niedziela, 14 maja 2017

62. Wspomnienia nadchodzących czasów

Wybaczcie, ale dziś bardzo, bardzo krótko.

Eressëa
Słodki, kołyszący do snu dźwięk rozbijających się o brzeg fal, koił jego niespokojny umysł i spięte mięśnie, które powoli zaczęły się rozluźniać. Ciepło promieni słońca na skórze, łaskotało ją delikatnie, a wspomnienie domu zaczęło otaczać całe jego ciało poczuciem bezpieczeństwa, niczym ciepły koc. Leżał na niemal satynowo gładkim piasku, który czuł pod palcami, ilekroć poruszył nimi w rytm wybijanej przez serce melodii życia.
Nie otwierał oczu, nie uważając tego za niezbędne. Wszystkie inne zmysły w zupełności mu wystarczały, aby mógł ogarnąć całe otoczenie i upewnić się, co do braku zagrożeń.
Był sam. Zupełnie sam. Żaden niepasujący do scenerii dźwięk nie zakłócał leniwej melodii nadmorskiej przyrody, żadnych odgłosów świadczących o obecności w pobliży kogokolwiek innego. Kim był? To nie miało dla niego w tej chwili najmniejszego nawet znaczenia.
Gdzie się znajdował, skoro wiedział tylko tyle, że nie był to dom, jaki znał do tej pory? To pytanie wydawało mu się ważniejsze, chociaż szybko rozmywało się w jego umyśle, jakby zostało napisane na podmywanym przez wodę piasku.
Wystarczyła chwila i jego myśli po prostu przestały płynąć. Biała pustka, spokój i ukojenie. Nic. Żadnych zmartwień, żadnych wspomnień. Nawet uczucia były teraz przygaszone. Uśmiechnął się leniwie, a przynajmniej sądził, że to zrobił.
Na całym ciele poczuł subtelne łaskotanie, jakby z nieba spadały drobinki miękkiego niczym puch piasku. Było to tak przyjemne, że niemal ogarniała go senność wywołana przez tę miarową, delikatną pieszczotę. Biel w jego umyśle przybrała barwę kremową i pogłębiała się przechodząc w żółć. Znowu zaczął normalnie odczuwać emocje, zupełnie jak wcześniej i teraz był po prostu szczęśliwy, jakby właśnie miało miejsce coś wyjątkowego, coś szczególnie dla niego ważnego. Nie miał pojęcia co, ale to nie miało znaczenia.
Uchylił powieki i spojrzał w czyste, błękitne niebo. Było piękne i bezkresne, tak bardzo kuszące. Oznaczało wolność i możliwość oddychania pełną piersią, brak zobowiązań, ucieczkę przed światem, który wprawdzie zapewniał poczucie stabilności, ale także krępował ruchy.
Niespiesznie podniósł się do siadu i powoli przeniósł wzrok z nieba nad głową na biały piasek pokrywający rozległą plażę usianą muszlami. Morze o lazurowym kolorze oceanu powoli wspinało się po kryształowych drobinkach podłoża, a następnie cofało się jakby nie zdołało osiągnąć swojego celu, ale nie poddawało się, na nowo próbując sięgnąć możliwie najdalej.
Narzucony przez wodę rytm, przypominał Eressëa głaszczących się nawzajem kochanków, którzy leniwym dotykiem układają do snu tę drugą osobę.
Kochankowie. Mężczyzna był pewny, że to słowo powinno mu coś mówić, że miało jakieś szczególne znaczenie, którego teraz nie potrafił sobie przypomnieć. Słowo to miało słodki smak, który niemal czuł w ustach, było ciepłem oblewającym całe jego ciało, łaskotaniem w żołądku, przyjemnością kumulującą się w podbrzuszu, szybko bijącym sercem i przyspieszonym oddechem. Był niemal pewny, że w jego życiu był, jest lub dopiero będzie ktoś, kto wytatuuje na jego skórze wszystkie te doznania, które teraz były tak ulotne, że niemal nieuchwytne.
Sunąc spojrzeniem po piasku, przeniósł je w końcu na morze, które na linii horyzontu łączyło się z niebem w złudnym pocałunku. Jakże zazdrosny musiał być nieboskłon o tę dwójkę kochanków, morze i plażę, którzy zawsze znajdowali się poza jego zasięgiem, tak blisko i tak daleko jednocześnie.
Po jego policzkach nie wiedzieć czemu zaczęły spływać łzy. Z początku czyste, przezroczyste niemal, z czasem krwawe i coraz większe. Brudząc jego policzki głębokim odcieniem czerwieni, spadały obficie na piasek, który spijał je zachłannie.
Eressëa poczuł bolesny skórcz w piersi i padł na kolana, opierając się po chwili także na dłoniach dla utrzymania równowagi. Nie wiedział dlaczego płacze, nie wiedział też w jaki sposób mógłby przestać. Łzy po prostu płynęły i karmiły piaszczystą ziemię, która wydawała się ustępować przed każdą krwawą kroplą, niczym otwierający się wygłodniale gardziel.
Dlaczego?
Dlaczego płakał? Skąd wzięły się te krwawe łzy, których nadal nie mógł zatamować? Kogo stracił? Albowiem poczuł, że to właśnie strata jest powodem jego stanu. Głęboka, niezagojona, jadząca się i zachodząca trującą ropą.
Jednocześnie jednak odczuł także ulgę, jakby nagle ustąpił ból, który do tej pory nie dawał mu spokoju, ale trwał tak długo, że mężczyzna zwyczajnie przestał zwracać na niego uwagę.
Nie wiedzieć czemu, w tym samym czasie wydawało mu się, że poznał już kogoś wyjątkowego, kogoś, kto mógł pomóc mu zapomnieć o tym, co utracił bezpowrotnie.
Gdzie teraz była ta osoba i kim tak w ogóle była? Czy da mu rodzinę, której pragnął, a której nie opuści, jak swoich dotychczas spłodzonych dzieci?
Odetchnął ciężko kilka razy i powoli podniósł się na równe nogi.
Za jego plecami rozległ się donośny pisk, który sprawił, że jego serce boleśnie podskoczyło w piersi, a świat wokół skryła nieprzenioniona czerń głębokiej nicości.

niedziela, 7 maja 2017